Kuś pięknem zmysłowych ust

Walentynki to nie tyl­ko świę­to zako­cha­nych, ale rów­nież wyjąt­ko­wa oka­zja do spra­wie­nia sobie przy­jem­no­ści. Nic tak nie popra­wia nastro­ju kobie­ty jak moż­li­wość zadba­nia o sie­bie. Dzięki zabie­gom pie­lę­gna­cyj­nym odzy­ska­my swój blask i poczu­je­my się pięk­nie. Oprócz aspek­tu pie­lę­gna­cyj­ne­go medy­cy­na este­tycz­na ofe­ru­je nam zabie­gi, dzię­ki któ­rym może­my sko­ry­go­wać i popra­wić swój wygląd. Najpopularniejszym zabie­giem jest powięk­sza­nie ust  kwa­sem hia­lu­ro­no­wym. W jaki spo­sób wyko­ny­wa­ny jest zabieg i jakie są jego efekty?

Odważ się speł­nić marze­nie o pięk­nych ustach!

Pełne i zmy­sło­we usta to marze­nie nie­jed­nej kobie­ty, nie­ste­ty nie wszyst­kie zosta­ły­śmy nimi obda­rzo­ne przez natu­rę. Jeżeli od dłuż­sze­go cza­su zasta­na­wiasz się nad wyko­na­niem zabie­gu wypeł­nia­nia ust, teraz jest ide­al­na pora aby to zro­bić. Zabieg jest dobrym roz­wią­za­niem dla Pań, któ­re chcia­ły­by nadać ustom więk­szej obję­to­ści oraz popra­wić ich natu­ral­ny kształt. Kwas hia­lu­ro­no­wy jest świet­ny w nawil­ża­niu ust, więc będzie odpo­wied­ni tak­że dla osób, któ­re nie chcą inge­ro­wać w ich natu­ral­ną wiel­kość. Obecnie kwas hia­lu­ro­no­wy jest naj­czę­ściej sto­so­wa­nym wypeł­nia­czem na świecie.

Modelowanie ust kwa­sem hia­lu­ro­no­wym – Czy jest bezpieczne?

Kwas hia­lu­ro­no­wy jest jed­nym z naj­czę­ściej sto­so­wa­nych i naj­sku­tecz­niej­szych pre­pa­ra­tów w medy­cy­nie este­tycz­nej. Występuje w skó­rze w spo­sób natu­ral­ny – jest jej pod­sta­wo­wym skład­ni­kiem, utrzy­mu­ją­cym jej wła­ści­wy poziom nawil­że­nia i jędr­no­ści. Z wie­kiem jest go coraz mniej. To dla­te­go skó­ra wysu­sza się, wiot­cze­je, zmie­nia się owal twa­rzy, poja­wia­ją się zmarszcz­ki. Policzki i usta tra­cą obję­tość. Z pomo­cą przy­cho­dzą zabie­gi medy­cy­ny este­tycz­nej z wyko­rzy­sta­niem pre­pa­ra­tów zawie­ra­ją­cych kwas hia­lu­ro­no­wy. W zależ­no­ści od stop­nia usie­cio­wa­nia, kwas hia­lu­ro­no­wy, poda­wa­ny jest celem korek­cji zmarsz­czek i wolu­me­trii twa­rzy oraz powięk­sza­nia ust. W zależ­no­ści od gęsto­ści, utrzy­mu­je się w
orga­ni­zmie nawet do 24 mie­się­cy. Ulega cał­ko­wi­tej degra­da­cji. Wstrzyknięty do skó­ry wła­ści­wej nawil­ży skó­rę, wypeł­ni zmarszcz­ki. Można w ten spo­sób mode­lo­wać usta, nada­jąc im obję­to­ści, popra­wić kon­tur twa­rzy, oraz pobu­dzić pro­ce­sy rege­ne­ra­cji skóry.

Maksymalne efek­ty przy mini­mal­nej ingerencji.

Kwas hia­lu­ro­no­wy daje wyso­kie bez­pie­czeń­stwo i sku­tecz­ność zabie­gu oraz dłu­go­trwa­łe efek­ty. Efekty widocz­ne są zaraz po zabie­gu. Po zabie­gu mogą wystą­pić obja­wy takie, jak zaczer­wie­nie­nia, obrzęk, sinia­ki itp. w obsza­rach poda­nia pre­pa­ra­tu. Zmiany te mają cha­rak­ter łagod­ny i krót­ko­trwa­ły, ustę­pu­ją zwy­kle w cią­gu 7 dni lub kró­cej. Zmiany nie są uciąż­li­we i pozwa­la­ją wró­cić do codzien­nej ruty­ny. Dla mak­sy­mal­ne­go bez­pie­czeń­stwa w cią­gu 24 godzin po zabie­gu nale­ży uni­kać wysił­ku fizycz­ne­go, nad­mier­nej eks­po­zy­cji na słoń­ce oraz nie powin­no się  spo­ży­wać napo­jów alkoholowych.

Gdy już zde­cy­du­jesz się na zabieg pamię­taj aby wybrać odpo­wied­nią kli­ni­kę i pro­fe­sjo­na­li­stę, któ­ry prze­pro­wa­dzi czyn­ność. Klinika medy­cy­ny este­tycz­nej Drzazga Clinic pro­po­nu­je pro­fe­sjo­nal­ne i sku­tecz­ne zabie­gi z uży­ciem kwa­su hia­lu­ro­no­we­go. Bezpieczeństwo i kom­fort są prio­ry­te­ta­mi. Co waż­ne, wykwa­li­fi­ko­wa­ny spe­cja­li­sta zadba o rodzaj dobie­ra­ne­go pre­pa­ra­tu do gęsto­ści i obję­to­ści ust.

 

ŻYCIE ARTYSTY KABARETOWEGO NA EMIGRACJI

Artysta kaba­re­to­wy, to ktoś, kto dostar­cza widzom nie­sa­mo­wi­tej roz­ryw­ki, ogrom­nej ilo­ści endor­fin, nato­miast życie kaba­re­cia­rza na emi­gra­cji jest nie­wąt­pli­wie inne pod wie­lo­ma wzglę­da­mi. Różni się m. in. humo­rem publicz­no­ści, kul­tu­rą, języ­kiem. O życiu twór­cy kaba­re­to­we­go za gra­ni­cą nasze­go kra­ju opo­wie nam Pan Wojtek Gawenda, aktor, kon­fe­ran­sjer, autor tek­stów, kabareciarz.

Początki twór­czo­ści kaba­re­to­wej w Kanadzie

Początki dla każ­de­go są bar­dzo trud­ne. Wiąże się to z nowy­mi rze­cza­mi, wyzwa­nia­mi i cze­ka­niem na nowe. Wojtek Gawenda po przy­lo­cie do Kanady chciał wró­cić do swo­je­go wyuczo­ne­go zawo­du, czy­li aktor­stwa, cho­ciaż roz­ryw­ka kaba­re­to­wa od zawsze była w krę­gu jego zain­te­re­so­wań. W Toronto, w tam­tym okre­sie powstał pol­ski kaba­ret „Pod Bańką”, gdzie arty­sta zain­te­re­so­wał swo­imi autor­ski­mi tek­sta­mi zało­ży­cie­li tego kaba­re­tu i został jed­nym człon­ków zespo­łu, by po dwóch latach zostać współ­pro­wa­dzą­cym. Kabaret  dzia­ła na ryn­ku już pra­wie 30 lat  bawiąc  tam­tej­szą polo­nij­ną publiczność.

Cieszę się, że swo­ją karie­rę zaczą­łem w Kanadzie wraz z kaba­re­tem „Pod Bańką”. Początki były trud­ne, ponie­waż kaba­ret był nie­zna­ny, musie­li­śmy prze­ko­nać do sie­bie publicz­ność, aby zaczę­li przy­cho­dzić na nasze wystę­py, nato­miast teraz, kie­dy jeste­śmy zna­ni wśród polo­nij­nej publicz­no­ści, dzia­ła­my na ryn­ku już pra­wie trzy deka­dy. Cieszymy się każ­dą chwi­lą spę­dzo­ną na sce­nie i chce­my cią­gle two­rzyć nowe rze­czy, aby dawać radość naszym widzom – mówi Wojtek Gawenda, aktor, kon­fe­ran­sjer, autor tek­stów, kabareciarz.

Największe osią­gnię­cia artystyczne

Największym osią­gnię­ciem dla każ­de­go arty­sty jest peł­na sala widzów pod­czas wystę­pów, kie­dy widać uśmie­chy na twa­rzach oglą­da­ją­cych oraz wspa­nia­ła inte­rak­cja z nimi. Wojtek Gawenda ma na swo­im kon­cie sze­reg arty­stycz­nych suk­ce­sów. Do takich może­my zaliczyć:

  • Udział w Kabaretowym Klubie Dwójki, jako jedy­ny kaba­ret z zagranicy
  • Występy w Teatrze Kwadrat w Warszawie
  • Występy w „Piwnicy pod Baranami” w Krakowie
  • Udział w Kabaretonie w Sali Kongresowej w Warszawie
  • Liczne nagro­dy na festi­wa­lach w Polsce

Jednak naj­więk­szym suk­ce­sem dla Wojtka Gawendy był występ wraz z kaba­re­tem „Pod Bańką” na zimo­wych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver w 2012r.  Występowali jako jedy­ny w histo­rii pol­ski kaba­ret na tak wiel­kiej impre­zie. U ich boku wystę­po­wa­ły takie gwiaz­dy, jak Jacek Wójcicki oraz Katarzyna Skrzynecka.

Dla mnie był to wyjąt­ko­wy występ i ogrom­ne wyróż­nie­nie. Występować z taki­mi gwiaz­da­mi i dla takiej publicz­no­ści, to wiel­ka duma i radość. Towarzyszyły mi wiel­kie emo­cje, od eks­cy­ta­cji po strach i stres, ponie­waż bycie czę­ścią takie­go wyda­rze­nia jest czymś nie do opi­sa­nia – pod­kre­śla Wojtek Gawenda.

Rady dla przy­szłych twór­ców chcą­cych wystę­po­wać za granicą

Osoby, któ­re chcą zacząć swo­ją przy­go­dę z twór­czo­ścią kaba­re­to­wą za gra­ni­cą muszą wyka­zać się wiel­ką cier­pli­wo­ścią. Trzeba się bowiem nasta­wić na przy­go­to­wa­nie więk­szej ilo­ści mate­ria­łów do więk­szej ilo­ści pre­mie­ro­wych przed­sta­wień. Po pro­stu publicz­no­ści jest kil­ka milio­nów mniej niż w Polsce, więc aby przy­cią­gnąć ją na swo­je przed­sta­wie­nia trze­ba czę­ściej zapro­po­no­wać coś nowe­go, nowy repertuar.

Ważne jest to, żeby robić zawsze to co w duszy gra i co przede wszyst­kim się kocha. Wtedy wszyst­ko pój­dzie według naszych życzeń – doda­je Wojtek Gawenda.

 

LEASINGTEAM GROUP Z GODŁEM INWESTOR W KAPITAŁ LUDZKI 2022

Grupa Kapitałowa LeasingTeam otrzy­ma­ła cer­ty­fi­kat pro­gra­mu Inwestor w Kapitał Ludzki 2022, któ­ry przy­zna­wa­ny jest fir­mom i insty­tu­cjom myślą­cym w odpo­wie­dzial­ny spo­sób o roz­wo­ju kom­pe­ten­cji swo­ich pracowników. 

Indeks Inwestor w Kapitał Ludzki dla LeasingTeam Group wyniósł 72 proc., pla­su­jąc fir­mę powy­żej pro­gu pozy­tyw­nej cer­ty­fi­ka­cji (wyno­szą­ce­go 70 proc.). Wskaźnik ten liczo­ny jest jako śred­nia z pię­ciu obsza­rów cer­ty­fi­ka­cji: ogól­na satys­fak­cja z pra­cy, zaan­ga­żo­wa­nie, rela­cje (komu­ni­ka­cja, współ­pra­ca), kom­pe­ten­cje (roz­wój, obo­wiąz­ki i warun­ki pra­cy) oraz pra­cow­nik jako ambasador.

– Jesteśmy ogrom­nie wdzięcz­ni i zaszczy­ce­ni otrzy­ma­nym wyróż­nie­niem. Bardzo cie­szy­my się, że nasi pra­cow­ni­cy doce­nia­ją fir­mę jako pra­co­daw­cę – powie­dzia­ła Dominika Zaczek-Chrzanowska, Dyrektor HR w LeasingTeam Group. – „Klienci nie są naj­waż­niej­si. Pracownicy są naj­waż­niej­si. Jeśli zadbasz o swo­ich pra­cow­ni­ków, oni zatrosz­czą się o klien­tów” – te sło­wa Richards Bransona odzwier­cie­dla­ją poli­ty­kę HR w naszej orga­ni­za­cji. Zdajemy sobie spra­wę, jak waż­ni dla roz­wo­ju biz­ne­su są ludzie, ich zaan­ga­żo­wa­nie i lojal­ność wobec pra­co­daw­cy. Docenienie fir­my przez samych pra­cow­ni­ków utwier­dza nas w prze­ko­na­niu, że obra­li­śmy wła­ści­wy kie­ru­nek. Godło pro­gra­mu Inwestor w Kapitał Ludzki to nie tyl­ko zaszczyt, ale przede wszyst­kim, zobo­wią­za­nie do dal­szej wytę­żo­nej pra­cy – skomentowała.

Program Inwestor w Kapitał Ludzki pro­wa­dzo­ny jest od 2006 roku. Za bada­nia odpo­wia­da nie­za­leż­na fir­ma badaw­cza Experience Institute (funk­cjo­nu­ją­ca od 2019 roku z ramie­nia Fundacji Digital Knowledge Observatory). Jego celem jest sta­łe pod­no­sze­nie pozio­mu zarzą­dza­nia zaso­ba­mi ludz­ki­mi w Polsce, pro­mo­wa­nie zna­cze­nia inwe­sty­cji w kapi­tał ludz­ki jako naj­cen­niej­sze­go dobra przed­się­biorstw, a tak­że gro­ma­dze­nie wie­dzy o war­to­ścio­wych prak­ty­kach i ini­cja­ty­wach z zakre­su zarzą­dza­nia zaso­ba­mi ludzkimi.

 

W Walentynki pokochaj… siebie!Jak toksyczna relacja z samym sobą przeradza się w toksyczny związek…

W tema­cie Walentynek powie­dzia­no już wszyst­ko. Wychwalano je pod nie­bio­sa jako cudow­ną oka­zję do wiel­kich gestów i wyjąt­ko­wych ran­dek z dru­gą połów­ką. Krytykowano rów­nież z dru­giej stro­ny za komer­cyj­ność i zamie­nia­nie miło­ści w gro­te­sko­we przed­sta­wie­nie dla świa­ta zewnętrz­ne­go. Tegoroczne Walentynki potrak­tuj zatem na prze­kór tra­dy­cji jako wyzwa­nie, oka­zję do reflek­sji nad rela­cją, któ­ra łączy cię z naj­waż­niej­szym dla cie­bie czło­wie­kiem – samym sobą! Poddaj ana­li­zie swo­je nasta­wie­nie i to jak trak­tu­jesz same­go sie­bie, abyś umiał stwo­rzyć zdro­wą rela­cję z innymi.

Być może 14 lute­go już na zawsze pozo­sta­nie w naszych gło­wach czymś nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­nym ze świę­tem zako­cha­nych. Ja oso­bi­ście marzę jed­nak o tym, aby dzień ten zyskał nie­co szer­sze zna­cze­nie. Abyśmy myśle­li nie tyl­ko o miło­ści do dru­gie­go czło­wie­ka, ale przede wszyst­kim zasta­no­wi­li się nad tym, jaki mamy sto­su­nek do sie­bie – czy trak­tu­je­my się z wyro­zu­mia­ło­ścią, czy jeste­śmy wobec sie­bie czu­li, uprzej­mi. Ważne jest, aby uświa­do­mić sobie, jak ogrom­ne zna­cze­nie w budo­wa­niu rela­cji z dru­gim czło­wie­kiem ma kwe­stia uczuć, któ­ry­mi obda­rza­my nas samych.

Epidemia auto­de­struk­cji

W erze wszech­obec­nych i narzu­ca­ją­cych swo­ją wolę social mediów jeste­śmy bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek pod­da­wa­ni cią­głej oce­nie, kry­ty­ce i pre­sji. Zupełnie jak­by tego było mało, przej­mu­je­my tę nar­ra­cję i zaczy­na­my sto­so­wać ją jako swe­go rodza­ju narzę­dzie do auto­de­struk­cji. Nie pozwa­la­my sobie na swo­bo­dę, luz, odpo­czy­nek. Ciągle sta­wia­my nowe cele, narzu­ca­my sobie nie­prze­rwa­ne wycho­dze­nie ze stre­fy kom­for­tu i pozwa­la­my, aby cią­głe ocze­ki­wa­nia innych ludzi oraz wzmoc­nio­na z ich powo­du auto­su­ro­wość, z jaką się trak­tu­je­my, wypa­la­ły nas wewnętrz­nie. Nikt nie może funk­cjo­no­wać na peł­nym bie­gu non stop. Czasami trze­ba się zatrzy­mać i rozej­rzeć woko­ło, a tak­że zaj­rzeć w głąb. Wówczas oka­zu­je się, że nie lubi­my samych sie­bie. Dostrzegamy cechy takie jak leni­stwo, wąskie hory­zon­ty, mal­kon­tenc­two… Ale to nie TY. To zale­d­wie reak­cja Twojego orga­ni­zmu na nie­przy­ja­zne śro­do­wi­sko, któ­re mu stwo­rzy­łeś. Wypalony, prze­bodź­co­wa­ny i nad­mier­nie zestre­so­wa­ny zawsze będziesz kłęb­kiem ner­wów i zbio­ro­wi­skiem obiek­tyw­nie rzec ujmu­jąc, cech nega­tyw­nych. Trudno też wów­czas żywić do sie­bie uczu­cia pozy­tyw­ne, gdy nie mamy cza­su, aby o sie­bie zadbać…

A idzie to nie­ste­ty lawi­no­wo: gdy nie masz sza­cun­ku do same­go sie­bie, inni też nie będą go mie­li; jeśli nie umiesz cie­szyć się ze swo­je­go towa­rzy­stwa, dla innych rów­nież będzie to nie­kom­for­to­we; jeśli będziesz się sie­bie wsty­dzić, inni będą dostrze­gać tyl­ko two­je nega­tyw­ne cechy; jeśli nie obda­rzysz same­go sie­bie miło­ścią, małe są szan­se na to, że stwo­rzysz zdro­wy zwią­zek z dru­gim człowiekiem.

Ciepłe uczu­cia wobec same­go sie­bie powin­ny być zatem Twoim naj­waż­niej­szym celem w tego­rocz­ne Walentynki i to nie ze wzglę­du na innych – to będzie zale­d­wie przy­jem­ny efekt ubocz­ny roz­wo­ju oso­bi­ste­go. Uświadom sobie, że to wła­śnie Ty jesteś jedy­ną oso­bą, któ­ra zosta­nie z Tobą do koń­ca życia nie­za­leż­nie od sytu­acji, oko­licz­no­ści, prze­ciw­no­ści życio­wych. Można wręcz powie­dzieć, że jeste­śmy ska­za­ni na samych sie­bie NO MATTER WHAT. Dlaczego zatem zamiast wiecz­nie sie­dzieć na kak­tu­sie, nie roz­ło­żyć się wygod­nie na kana­pie? Tą meta­fo­rą przejdź­my do czę­ści arty­ku­łu zwią­za­nej z reali­za­cją tego pięk­ne­go, ale jak­że trud­ne­go założenia…

Style przy­wią­za­nia jako odzwier­cia­dle­nie tego, co czu­je­my do siebie

Nie bez koze­ry od razu po Walentynkach obcho­dzi­my Dzień Singla. Jakoś pod­skór­nie czu­je­my chy­ba, że trze­ba umieć być w naj­lep­szej moż­li­wej rela­cji naj­pierw z samym sobą, nie tyl­ko z inny­mi ludź­mi. Jedno zresz­tą z dru­gie­go wyni­ka. Nie zawsze jed­nak zda­je­my sobie spra­wę, gdzie leży pro­blem. Najczęściej nie­ste­ty spo­sób, w jaki się trak­tu­je­my, wyni­ka z tego, cze­go nauczy­li­śmy się w dzie­ciń­stwie, jakie war­to­ści wpo­ili nam rodzi­ce oraz jakie­go rodza­ju rela­cję zbu­do­wa­li­śmy z nimi. Jest to oczy­wi­ście temat na oddziel­ny arty­kuł, książ­kę a nawet kil­ka ksią­żek. W skró­cie jed­nak war­to nad­mie­nić, że psy­cho­lo­go­wie wyróż­nia­ją naj­czę­ściej trzy lub czte­ry sty­le przy­wią­zy­wa­nia się, wyni­ka­ją­ce wła­śnie z doświad­czeń z naj­wcze­śniej­sze­go dzie­ciń­stwa i któ­re mają naj­więk­szy wpływ na to, jakie rela­cje budu­je­my z oto­cze­niem jako doro­śli ludzie.

Wymienia się zatem sty­le: lęko­wy, uni­ka­ją­cy i zdez­or­ga­ni­zo­wa­ny – każ­dy z nich nosi zna­mio­na tok­sycz­no­ści i jest czymś, cze­go powin­ni­śmy uni­kać. Jeśli nato­miast stwier­dza­my u sie­bie zacho­wa­nia, wcho­dzą­ce w ich zakres defi­ni­cyj­ny, koniecz­nie powin­ni­śmy zasta­no­wić się nad meto­dą samo­roz­wo­ju, cho­ciaż­by w posta­ci psy­cho­te­ra­pii czy też upra­wia­nia uważ­no­ści. Style te bowiem cha­rak­te­ry­zu­ją się bar­dzo niskim stop­niem zaufa­nia zarów­no do same­go sie­bie jak i part­ne­ra, prze­ży­wa­niem cią­głych nie­po­ko­jów przed porzu­ce­niem czy też pro­wa­dzą do nachal­no­ści i tzw. „zagła­ski­wa­nia na śmierć” wobec dru­giej oso­by – w dużym skró­cie oczy­wi­ście. Jeśli potrze­bu­je­cie więk­szej ilo­ści infor­ma­cji, na któ­re nie może­my sobie pozwo­lić ze wzglę­du na cha­rak­ter arty­ku­łu, zapra­szam do samo­dziel­ne­go researchu.

Jedyny styl przy­wią­za­nia obiek­tyw­nie uzna­wa­ny za zdro­wy to styl bez­piecz­ny. Charakteryzuje się on wywa­rzo­nym, reali­stycz­nym pozio­mem samo­oce­ny oraz wyso­kim pozio­mem zaufa­nia w rela­cji. Osoby, któ­re przy­wią­zu­ją się w spo­sób bez­piecz­ny nie oba­wia­ją się dłu­go­trwa­łych i poważ­nych związ­ków, ale i nie prze­ra­ża ich wizja bycia sin­glem przez dłuż­szy czas. Nie tkwią też na siłę w rela­cji bez per­spek­tyw i nie usta­na­wia­ją partnera/przyjaciela w cen­trum swo­je­go wszech­świa­ta, zapo­mi­na­jąc o sobie czy wręcz tłu­miąc wła­sne pra­gnie­nia i potrze­by albo wręcz rezy­gnu­jąc z wła­sne­go życia na rzecz inne­go czło­wie­ka. W takiej zdro­wej rela­cji ist­nie­je przede wszyst­kim har­mo­nia, kom­fort i swo­bo­da w wyra­ża­niu uczuć i opi­nii. Jak zatem widać zdro­wa rela­cja z dru­gim czło­wie­kiem w dużej mie­rze pole­ga na zdro­wej rela­cji z samym sobą…

Miłość i sza­cu­nek do same­go siebie

Jeśli żywisz do same­go sie­bie cie­płe uczu­cia i sza­nu­jesz się za to, jaki jesteś, szan­se, że wpad­niesz w tok­sycz­ną rela­cję i pozwo­lisz jej trwać, są napraw­dę nie­wiel­kie. Nie unik­niesz oczy­wi­ście tzw. „wpa­dek”. Może się zda­rzyć, że zako­chasz się lub też nawią­żesz głęb­szą, przy­ja­ciel­ską rela­cję z kimś nie­war­tym two­ich wysił­ków i zaufa­nia. Wówczas jed­nak, gdy szy­dło wyj­dzie z wor­ka, natu­ral­ną reak­cją oso­by zna­ją­cej swo­ją war­tość jest ucię­cie takiej rela­cji lub pra­ca nad nią – wyłącz­nie z obu stron. Jeśli jed­nak sytu­acja się powta­rza i po dru­giej stro­nie nie ma woli zmia­ny, jedy­nym roz­wią­za­niem jest odpusz­cze­nie, pozwo­le­nie, aby każ­dy poszedł w swo­ja stronę.

Tak wła­śnie postą­pi oso­ba, któ­ra kocha i sza­nu­je same­go sie­bie, a oka­zu­je to poprzez dba­nie w pierw­szej kolej­no­ści o swój kom­fort i bycie w zgo­dzie z samym sobą. Nie war­to wów­czas pogrą­żać się w żalu na zbyt dłu­gi czas tyl­ko wręcz doce­nić same­go sie­bie za siłę i wytrwa­łość oraz za oka­za­ny same­mu sobie sza­cu­nek poprzez ucię­cie zna­jo­mo­ści, któ­ra wpły­wa­ła nega­tyw­nie na nasze życie. Czy jest to trud­ne? Oczywiście, bo jed­ną z cech nasze­go gatun­ku jest potrze­ba BYCIA w sta­łych rela­cjach, budo­wa­nia wię­zi spo­łecz­nych. Ucinanie rela­cji jest zatem nawet nie­ja­ko wbrew naszej natu­rze. Jest to jed­nak jedy­ny spo­sób, aby dać sobie szan­sę i prze­strzeń na to, aby wpu­ścić do życia ludzi, któ­rzy będą nas cią­gnąć w górę a nie w dół. Ile razy zasta­na­wia­li­śmy się prze­cież, gdzie byśmy byli, gdy­by nie tok­sycz­ni rodzi­ce, part­ner czy przy­ja­ciel, któ­rzy zatrzy­my­wa­li nasz roz­wój, domi­no­wa­li w nega­tyw­ny spo­sób nad naszą codzien­no­ścią i zatru­wa­li ją swo­im mal­kon­tenc­twem, kry­ty­kanc­twem, zło­śli­wo­ścią czy nie­po­trzeb­ną pre­sją. A gdy pozo­sta­je­my w takich nie­zdro­wych rela­cjach, w naszym życiu nie ma już miej­sca na te zdro­we. Toksyczne mają bowiem to do sie­bie, że szczel­nie wypeł­nia­ją nam gra­fik, zarów­no ten fizycz­ny jak i zwią­za­ny ze ścież­ka­mi myślo­wy­mi, któ­ry­mi podą­ża nasz umysł.

O co cho­dzi z tym „sob­ko­stwem”?

Jak zatem sami widzi­cie, dro­ga do zna­le­zie­nia zdro­wej rela­cji to przede wszyst­kim dro­ga usia­na swe­go rodza­ju „sob­ko­stwem” – dba­nia o same­go sie­bie, przy­glą­da­nia się swo­im potrze­bom, czu­ło­ści oraz sza­cun­ku dla same­go sie­bie i doce­nia­nia – nade wszyst­ko doce­nia­nia; cią­głe­go „ja”, „sobie” i „dla mnie”. I nie myśl­cie pro­szę, że nama­wiam was do nar­cy­zmu i samo­lub­stwa. Podstawa to zna­le­zie­nie we wszyst­kim zło­te­go i zdro­we­go środ­ka ze sta­łą myślą, któ­rą wyra­zi­łem już na począt­ku niniej­sze­go arty­ku­łu – oso­bą, z któ­rą na 100% spę­dzisz całe swo­je życie, jesteś wyłącz­nie TY SAM. Zadbaj zatem o to, żeby nie męczyć się ze sobą, nie­za­leż­nie od tego, czy będziesz aku­rat w rela­cji rów­nież z kimś innym czy nie, a gwa­ran­tu­ję, że z odpo­wied­nio uło­żo­ny­mi war­to­ścia­mi, będziesz w sta­nie stwo­rzyć zdro­we rela­cje z inny­mi ludźmi.

Ostateczna myśl na Walentynki

Niech zatem tego­rocz­ne świę­to zako­cha­nych pozo­sta­wi cię z taką oto myślą: aby inni mnie kocha­li, naj­pierw ja sam muszę poko­chać siebie!

 

Szwedzi świecą przykładem w edukacji prawidłowego spalania drewna

Porównując nasz kraj i szwedz­kich przy­ja­ciół oka­zu­je się, że mamy bar­dzo zbli­żo­ne pra­wa i zasa­dy doty­czą­ce ogrze­wa­nia domów bio­ma­są drzew­ną. Oprócz podo­bieństw wyraź­nie widać rów­nież róż­ni­ce. Szwecja, w porów­na­niu do Polski bez­sprzecz­nie trak­tu­je drew­no jako odna­wial­ne źró­dło ener­gii, a w edu­ka­cji w zakre­sie jego pra­wi­dło­we­go spa­la­nia nie ma w sobie równych. 

Odpowiedzialność po stro­nie obywateli

W szwedz­kich prze­pi­sach praw­nych nie ist­nie­je zakaz uży­wa­nia drew­na jako pali­wa i użyt­ko­wa­nia komin­ków. Stawia się na edu­ka­cję odno­śnie do odpo­wied­nie­go spo­so­bu, a tak­że dużą wagę przy­kła­da się do dobrych sto­sun­ków sąsiedz­kich i roz­wią­zy­wa­nia ewen­tu­al­nych pro­ble­mów w kul­tu­ral­ny spo­sób: w przy­pad­ku, gdy pale­nie drew­nem przez nasze­go sąsia­da jest uciąż­li­we, naj­pierw poprzez roz­mo­wę, a następ­nie, gdy to nie przy­no­si efek­tów, moż­na wystą­pić do spe­cjal­ne­go komi­te­tu śro­do­wi­sko­we­go. Wśród szwedz­kich dobrych prak­tyk jest też reko­men­da­cja, by drew­no było suche. Szwedzki urząd przy­go­to­wał też fil­mik instruk­ta­żo­wy jak palić w komin­ku, gdzie zwra­ca uwa­gę, że: „spa­la­jąc w spo­sób korzyst­ny dla śro­do­wi­ska, zdro­wia i port­fe­la, możesz zmniej­szyć emi­sje nawet o 50 procent”.

- To bar­dzo waż­ne i wie­lo­krot­nie zazna­cza­my, że moż­na spa­lać w komin­kach tyl­ko drew­no sezo­no­wa­ne o wil­got­no­ści ok. 20%. To nie tyl­ko bar­dziej przy­ja­zne dla śro­do­wi­ska, ale tak­że dla port­fe­la użyt­kow­ni­ka – mniej­sze wydat­ki na opał. Przy spa­la­niu mokre­go drew­na więk­szość ener­gii zuży­wa­na jest na odpa­ro­wa­nie wody, co w znacz­ny spo­sób zmniej­sza spraw­ność urzą­dze­nia i niż­sza jest war­tość opa­ło­wa same­go drew­na, czy­li do uzy­ska­nia tej samej ilo­ści cie­pła musi­my zużyć go wię­cej. Dodatkowo drew­no suche, roz­pa­la­ne od góry spa­la się w opty­mal­nych warun­kach, dzię­ki cze­mu obni­żo­na jest też emi­sja czą­stek wydzie­la­nych pod­czas spa­la­nia, bo spa­la­nie odby­wa się w wyż­szej tem­pe­ra­tu­rze i wydzie­la­ne pod­czas pale­nia związ­ki dopa­la­ne są w pale­ni­sku. Rekomendujemy uży­wa­nie wil­got­no­ścio­mie­rza, aby mieć pew­ność, że drew­no jest suche – mówi Dariusz Mraciniak, eks­pert z gru­py Drewno Pozytywna Energia.

Kominek nie może być samo­dziel­nym źró­dłem ciepła

Przytaczając przy­kład w Malmö, trze­cie­go pod wzglę­dem licz­by lud­no­ści mia­sta w Szwecji, moż­na palić drew­nem w komin­ku w celach rekre­acyj­nych od paź­dzier­ni­ka do mar­ca. W spi­sie dobrych prak­tyk jest zapis, że komi­nek i piec kaflo­wy nie mogą być pod­sta­wo­wym źró­dłem ogrze­wa­nia domu. Taki zapis ist­nie­je też w pol­skim pra­wie i okre­śla, że budy­nek, któ­ry ze wzglę­du na swo­je prze­zna­cze­nie wyma­ga ogrze­wa­nia, powi­nien być wypo­sa­żo­ny w insta­la­cję ogrzew­czą lub inne urzą­dze­nia ogrzew­cze, nie­bę­dą­ce pie­ca­mi, trzo­na­mi kuchen­ny­mi lub kominkami.

Nie wol­no spa­lać śmie­ci i drew­na do tego nieprzeznaczonego!

- Podobnie jak Szwedzi edu­ku­jąc Polaków zwra­ca­my uwa­gę nie tyl­ko na wil­got­ność drew­na, ale też na jego jakość. Spalanie śmie­ci czy drew­na malo­wa­ne­go, sta­rych mebli jest zarów­no szko­dli­we dla śro­do­wi­ska, jak i nie­etycz­ne. Co wię­cej, gro­zi ono też znisz­cze­niem wkła­du komin­ko­we­go. Współcześnie dostęp­ne pale­ni­ska to zaawan­so­wa­ne urzą­dze­nia speł­nia­ją­ce Ekoprojekt, czę­sto nie­ta­nie i sta­no­wią­ce ozdo­bę salo­nu. Nikt roz­sąd­ny w salo­nie nie będzie palił śmie­ci, zresz­tą prak­ty­ka poka­zu­je, że takie pale­nie to dome­na „wszyst­ko­żer­nych” kotłów – doda­je Dariusz Marciniak.

Ważna rzecz – czysz­cze­nie komina 

Kolejna dobra prak­ty­ka, któ­ra obo­wią­zu­je zarów­no w szwedz­kim Malmö, jak i w Polsce doty­czy spraw­no­ści komi­na. W pol­skich prze­pi­sach rów­nież mamy prze­pis, któ­ry wyma­ga czysz­cze­nia komi­na od urzą­dze­nia spa­la­ją­ce­go pali­wa sta­łe w tym drew­no mini­mum raz na trzy mie­sią­ce, czy­li czte­ry razy w roku. W Szwecji przed roz­po­czę­ciem sezo­nu komin powi­nien spraw­dzić i dopu­ścić do użyt­ko­wa­nia kominiarz.

Prawda o emi­sji z kominka

Wiele w mediach poja­wia się infor­ma­cji o szko­dli­wych emi­sjach z komin­ka. Warto przy­to­czyć kil­ka fak­tów i badań, któ­re jasno wska­zu­ją na bez­za­sad­ność tych zarzu­tów. W bada­niu prze­pro­wa­dzo­nym przez Instytut Technologii Paliw i Energii w Zabrzu spraw­dzo­no emi­sję z komin­ka z Ekoprojektem (Volcano 1VT v22 mar­ki Hajduk). Według badań emi­sja zanie­czysz­czeń pod­czas eks­plo­ata­cji komin­ka w warun­kach rze­czy­wi­stych ze spa­la­nia drew­na sezo­no­wa­ne­go oraz o pod­wyż­szo­nej wil­got­no­ści (nie­pra­wi­dło­we­go) miesz­czą się w war­to­ściach okre­ślo­nych przez Ekoprojekt. Emisje węglo­wo­do­rów (WWA) i w tym wybit­nie szko­dli­we­go benzo(a)pirenu są na pozio­mie nawet 1000-krotnie niż­szym, niż moż­na zna­leźć w źró­dłach lite­ra­tu­ro­wych, więc jed­no­znacz­nie moż­na stwier­dzić, że mają nie­istot­ny wpływ na śro­do­wi­sko, czy oddzia­ły­wa­nie na zdro­wie człowieka.

- To bada­nie poka­zu­je jak waż­na jest edu­ka­cja, któ­ra nie powin­na zakoń­czyć się na nauce pale­nia odpo­wied­nim pali­wem w odpo­wied­ni spo­sób, ale też powin­na skła­niać użyt­kow­ni­ków komin­ków do wymia­ny urzą­dzeń komin­ko­wych sta­re­go typu na te speł­nia­ją­ce Ekoprojekt. Ten pro­ces trwa w całej Europie i rów­nież pol­scy użyt­kow­ni­cy powin­ni przy oka­zji remon­tów czy moder­ni­za­cji, wymia­ny wystro­ju wnętrz pomy­śleć o wymia­nie komin­ka – pod­kre­śla Dariusz Marciniak.

Kominek na drew­no dla eko­lo­gii, przy­jem­no­ści i bezpieczeństwa

Najważniejszą kwe­stią  w ogrze­wa­niu domów drew­nem jest rze­tel­na edu­ka­cja. Kominki to pięk­ne urzą­dze­nia, któ­re w obec­nych cza­sach są nie tyl­ko ozdo­bą salo­nu, ale też zabez­pie­cze­niem ener­ge­tycz­nym domów, co jak poka­za­ły wyda­rze­nia z ostat­nie­go roku jest bar­dzo istot­ne. Nikt w obec­nych cza­sach nie zaka­zu­je, mimo emi­sji, jaz­dy samo­cho­dem. Nie powin­no być też zaka­zów pale­nia drew­nem, jak jest w Krakowie.

- Powinniśmy brać przy­kład z takich kra­jów jak Szwecja i posta­wić przede wszyst­kim na edu­ka­cję i ogra­ni­cze­nia w sytu­acjach, któ­re tego wyma­ga­ją. Jednocześnie powin­na nastę­po­wać wymia­na urzą­dzeń na nisko­emi­syj­ne i wyso­ko­spraw­ne pale­ni­ska na drew­no, któ­rych wpływ na śro­do­wi­sko jest zni­ko­my – pod­su­mo­wu­je Dariusz Marciniak.

Warto odnieść się rów­nież do innych kra­jów Unii Europejskiej, w któ­rych bio­ma­sa ma zna­czą­cy 60, a nawet 70% udział. Oznacza to, że wła­śnie dzię­ki drew­nu opa­ło­we­mu Polsce i wie­lu innym kra­jom euro­pej­skim uda­ło się speł­nić wyma­ga­nia eko­lo­gicz­ne sta­wia­ne przez Unię Europejską.