Terapia psychodelikami

W dzi­siej­szym świe­cie cho­ro­by nasze­go umy­słu takie jak ner­wi­ca czy depre­sja zysku­ją sta­tus cho­rób cywi­li­za­cyj­nych. Receptą współ­cze­snej medy­cy­ny na te pro­ble­my, jest zwró­ce­nie się ku tera­pii far­ma­ko­lo­gicz­nej i psy­chia­trycz­nej. Jednakże coraz więk­sza część spo­łe­czeń­stwa,  inte­re­su­je się meto­da­mi nie­kon­wen­cjo­nal­ny­mi, zwłasz­cza psy­cho­de­li­ka­mi, któ­rych pozy­tyw­ny wpływ i dzia­ła­nie pod­czas prze­pro­wa­dza­nych badań, zaska­ku­je współ­cze­sne śro­do­wi­sko medycz­ne.  Czym są psy­cho­de­li­ki i czy mogą być one roz­wią­za­niem na nasze współ­cze­sne pro­ble­my  zdro­wia psy­chicz­ne­go i duchowego? 

 Zła reno­ma psy­cho­de­li­ków dopro­wa­dzi­ła do tego, że przez lata spo­łe­czeń­stwo trak­to­wa­ło temat tych sub­stan­cji jako tabu. Ostatnie duże bada­nia doty­czą­ce wpły­wu psy­cho­de­li­ków na nasz umysł, zosta­ły prze­pro­wa­dzo­ne przez CIA w latach 50-tych. Niestety, bada­nia te zosta­ły wyko­rzy­sta­ne w celu uzy­ska­nia prze­wa­gi nad wywia­dem ame­ry­kań­skie­go wro­ga poprzez wypa­cze­nie naj­pięk­niej­szych wła­ści­wo­ści tych sub­stan­cji. To, czy uda nam się spoj­rzeć na te sub­stan­cje na nowo, zale­ży już tyl­ko od nas samych. O poten­cja­le i histo­rii psy­cho­de­li­ków mówi   Shawn Welles bio­che­mik i spe­cja­li­sta w dzie­dzi­nie suple­men­ta­cji oraz pre­le­gent Life Balance Congress.

W zgo­dzie z natu­rą i wiedzą

Psychodeliki to kla­sa sub­stan­cji psy­cho­ak­tyw­nych, któ­re poprzez wpływ na funk­cjo­no­wa­nie mózgu zmie­nia­ją per­cep­cję, nastrój, myśle­nie, świa­do­mość i pro­ce­sy poznaw­cze, two­rząc inten­syw­ne doświad­cze­nia sen­so­rycz­ne oraz emo­cjo­nal­ne. Istnieją psy­cho­de­li­ki pocho­dze­nia natu­ral­ne­go, takie jak psy­lo­cy­bi­na, któ­rą moż­na zna­leźć w potocz­nie nazy­wa­nych magicz­nych grzyb­kach (np. łysicz­ce rosną­cej w Polsce). Kaktus pey­otl sto­so­wa­ny przez rdzen­nych miesz­kań­ców Ameryki Północnej, zawie­ra­ją­cy Mescaline.  Szałwia divi­no­rum zna­na czło­wie­ko­wi od tysią­ca lat, zawie­ra­ją­ca sal­wi­no­ry­ne czy Ayahuasca sta­no­wią­ca klu­czo­wy ele­ment ducho­we­go rytu­ału ple­mion Ameryki łaciń­skiej, któ­rej głów­ny zwią­zek sta­no­wi DMT, praw­do­po­dob­nie naj­sil­niej­sza sub­stan­cja psy­cho­de­licz­na na świecie.

Wraz z roz­wo­jem che­mii w XX wie­ku, poja­wi­ły się rów­nież psy­cho­de­li­ki sztucz­ne, takie jak LSD, któ­re zyska­ło popu­lar­ność w świa­do­mo­ści zbio­ro­wej dzię­ki kontr­kul­tu­rze ame­ry­kań­skiej, zsyn­te­zo­wa­ne po raz pierw­szy  w 1938 roku. Innymi przy­kła­da­mi są MDMA, stwo­rzo­ne przez nie­miec­ką fir­mę far­ma­ceu­tycz­ną Merck w 1912 roku, oraz keta­mi­na, stwo­rzo­na przez Parke Davis w 1962 roku jako śro­dek prze­ciw­bó­lo­wy. Te sub­stan­cje zna­my już od lat. Sam Albert Hoffman, któ­ry wyna­lazł LSD, poświę­cił swo­je życie, aby prze­ko­ny­wać ludzi, że jego wyna­la­zek może pomóc ludziom.

Lekarstwo zabro­nio­ne

Psychodeliki w swo­im pod­sta­wo­wym prze­zna­cze­niu mia­ły słu­żyć jako narzę­dzie lecz­ni­cze. Te natu­ral­ne były wyko­rzy­sty­wa­ne  w celu lecze­nia ducha a sztucz­ne, mia­ły poma­gać ludziom radzić sobie z pro­ble­ma­mi o cha­rak­te­rze psy­cho­so­ma­tycz­nym. Niestety, w wyni­ku koja­rze­nia ich z ruchem hipi­sow­skim, któ­ry był obiek­tem anty­nar­ko­ty­ko­wej poli­ty­ki pre­zy­den­ta Nixona, wszyst­kie sub­stan­cje psy­cho­ak­tyw­ne, nie­za­leż­nie od ich poten­cja­łu medycz­ne­go, zosta­ły skla­sy­fi­ko­wa­ne jako nie­bez­piecz­ne. W rezul­ta­cie przez wie­le lat na całym świe­cie psy­cho­de­li­ki mia­ły złą repu­ta­cję i funk­cjo­no­wa­ły jedy­nie w obie­gu nie­le­gal­nym, wyko­rzy­sty­wa­ne głów­nie w celach rekreacyjnych.

Pomimo prze­ciw­no­ści i trud­no­ści zwią­za­nych z bada­niem  psy­cho­de­li­ków, ist­nie­je coraz wię­cej dowo­dów na ich  sku­tecz­ność w lecze­niu róż­nych zabu­rzeń zdro­wia psy­chicz­ne­go. Na przy­kład eks­pe­ry­men­tal­na tera­pia PTSD (zespo­łu stre­su poura­zo­we­go) za pomo­cą MDMA, któ­re poprzez zwięk­sze­nie uwal­nia­nia sero­to­ni­ny, pozwa­la spoj­rzeć na trau­ma­tycz­ne prze­ży­cia w inny spo­sób, zmie­nia­jąc per­spek­ty­wę oso­by cier­pią­cej. Psychodeliki takie jak LSD, DMT czy psy­lo­cy­bi­na, bada­ne są pod kątem ich poten­cja­łu tera­peu­tycz­ne­go. Wielu psy­cho­lo­gów i psy­chia­trów, któ­rzy eks­pe­ry­men­tu­ją z tą meto­dą w celu lecze­nia depre­sji, ner­wic i sta­nów lęko­wych, twier­dzi, że przy­no­si ona nie­sa­mo­wi­te rezultaty.

Psychodeliki odcza­ro­wa­ne

Należy pod­cho­dzić ostroż­nie do decy­zji o tera­pii psy­cho­de­li­ka­mi i sto­so­wać je pod okiem spe­cja­li­stów, ponie­waż zaży­wa­nie tych sub­stan­cji wią­że się z prze­kro­cze­niem pew­nej gra­ni­cy zwią­za­nej z postrze­ga­niem rze­czy­wi­sto­ści. Doznania psy­cho­de­licz­ne są nie­po­rów­ny­wal­ne z żad­nym innym doświad­cze­niem, ze wzglę­du na uni­kal­ność pro­ce­su, jaki zacho­dzi w naszym mózgu. Wciąż jed­nak wie­my o nich za mało.

W kwe­stii badań nad psy­cho­de­li­ka­mi wie­le jesz­cze pozo­sta­je do zro­bie­nia. Rewolucja psy­cho­de­licz­na lat 60., zaha­mo­wa­na przez kon­ser­wa­tyw­ność ame­ry­kań­skie­go rzą­du, unie­moż­li­wi­ła pro­wa­dze­nie badań nad wpły­wem tych nie­sa­mo­wi­tych sub­stan­cji na nasz umysł. W ostat­nich latach obser­wu­je­my ogrom­ny wzrost zain­te­re­so­wa­nia tym tema­tem, nie tyl­ko wśród spe­cja­li­stów, ale tak­że u świa­do­mych ludzi, któ­rzy szu­ka­ją spo­so­bów na osią­gnię­cie więk­sze­go kom­for­tu psy­chicz­ne­go oraz pra­gną pomóc swo­jej duszy otwo­rzyć się na świat.

Likopen naturalny „odkurzacz” twojego organizmu

W dzi­siej­szych cza­sach, gdzie nad­miar stre­su jest powszech­ny, a wyni­ka­ją­ce z nie­go cho­ro­by sta­ły się pla­gą cywi­li­za­cyj­ną, trud­no zadbać o swo­je zdro­wie. Często sku­pia­my się na nauce radze­nia sobie ze stre­sem, lecz zapo­mi­na­my, że ma on nega­tyw­ny wpływ nie tyl­ko na zdro­wie psy­chicz­ne, lecz przede wszyst­kim na zdro­wie fizycz­ne. W wal­ce z jego kon­se­kwen­cja­mi , war­to się­gnąć po prze­ciw­u­tle­nia­cze, zwłasz­cza te natu­ral­ne, takie jak liko­pen. Czym jest i w jaki spo­sób wspie­ra nasz organizm?

Żyjemy w cza­sach tak duże­go nad­mia­ru bodź­ców i cią­głe­go stre­su, że nie jeste­śmy w sta­nie ogra­ni­czyć jego nega­tyw­ne­go wpły­wu na nasz orga­nizm, może­my go tyl­ko mini­ma­li­zo­wać. Z pomo­cą przy­cho­dzą róż­ne tech­ni­ki relak­sa­cyj­ne zdro­we odży­wia­nie i warsz­ta­ty samo­roz­wo­jo­we, czy róż­ne­go rodza­ju psy­cho­te­ra­pie. Ogromny wpływ na funk­cjo­no­wa­nie nasze­go orga­ni­zmu ma dostar­cze­nie mu odpo­wied­nich skład­ni­ków odżyw­czych w tym anty­ok­sy­dan­tów, któ­re poma­ga­ją w rege­ne­ra­cji od pozio­mu komór­ko­we­go, aż po całe narzą­dy w naszym cie­le. Zjedzenie zdro­wej sałat­ki może jed­nak nie wystar­czyć, bo w dal­szym cią­gu będą doskwie­rać nam nie­do­bo­ry. Na szczę­ście z pomo­cą przy­cho­dzi nowo­cze­sna tech­no­lo­gia, z któ­rej war­to skorzystać.

Czego potrze­bu­je two­je ciało

Likopen to prze­ciw­u­tle­niacz nale­żą­cy do gru­py karo­te­no­idów, natu­ral­nych barw­ni­ków wystę­pu­ją­cych w rośli­nach. Ze wzglę­du na swo­ją uni­kal­ną struk­tu­rę che­micz­ną i wła­ści­wo­ści, jest jed­nym z naj­sku­tecz­niej­szych prze­ciw­u­tle­nia­czy roślin­nych wystę­pu­ją­cych w przy­ro­dzie. Jego obec­ność w orga­ni­zmie czło­wie­ka poma­ga zapo­bie­gać nad­mier­ne­mu two­rze­niu się reak­tyw­nych form tle­nu (wol­nych rod­ni­ków), któ­re mogą pro­wa­dzić do uszko­dzeń komó­rek i zakłó­ceń w pro­ce­sach organizmu.

Technologia w zgo­dzie z naturą

Wszechstronny wpływ liko­pe­nu na orga­nizm czło­wie­ka spra­wia, że coraz czę­ściej jest on uwa­ża­ny nie tyl­ko za skład­nik codzien­nej die­ty, ale rów­nież nutra­cu­tyk o zna­cze­niu lecz­ni­czym dla nasze­go orga­ni­zmu. Potwierdzają to licz­ne bada­nia nauko­we. Likopen jest sze­ro­ko bada­nym skład­ni­kiem żyw­no­ści. Jako prze­ciw­u­tle­niacz, poma­ga zwal­czać nad­miar wol­nych rod­ni­ków w orga­ni­zmie czło­wie­ka i w natu­ral­ny spo­sób redu­ku­je stres oksy­da­cyj­ny. Technologia LycoPharm, opra­co­wa­na spe­cjal­nie w celu eks­trak­cji liko­pe­nu z pomi­do­rów na ska­lę prze­my­sło­wą, któ­ra jest opar­ta na eks­trak­cji wod­nej. Dzięki tej tech­no­lo­gii pro­du­ku­je­my napój liko­pe­no­wy z pomi­do­rów w naj­lep­szej przy­swa­jal­nej for­mie. Zachowując przy tym wszyst­kie war­to­ści odżywcze

„Odkurzacz” dla nasze­go organizmu 

Współcześnie osią­gnię­cie natu­ral­nej rów­no­wa­gi orga­ni­zmu, jest nie­moż­li­we bez odpo­wied­niej suple­men­ta­cji. Spożywane przez nas na co dzień pro­duk­ty spo­żyw­cze w wyni­ku prze­twa­rza­nia mają niską zawar­tość wita­min i mikro­ele­men­tów,. Dlatego szcze­gól­nie istot­ne jest spo­ży­wa­nie suro­wych owo­ców i warzyw, któ­re są natu­ral­nym źró­dłem likopenu.

Likopen moż­na porów­nać do gaśni­cy lub odku­rza­cza, któ­ry redu­ku­je stres oksy­da­cyj­ny w wyni­ku któ­re­go powsta­ją wol­ne rod­ni­ki. Rosnącą licz­bę wol­nych rod­ni­ków i oczysz­cza orga­nizm. W ten spo­sób liko­pen przy­czy­nia się do zmniej­sze­nia ryzy­ka cho­rób ser­ca, zapo­bie­ga­nia nowo­two­rom i zwięk­sza odpor­ność. Każdy z nas jest nara­żo­ny na nad­pro­duk­cję wol­nych rod­ni­ków, wyni­ka­ją­cą z codzien­ne­go stre­so­gen­ne­go życia, eks­po­zy­cji na używ­ki takie jak papie­ro­sy i alko­hol, nie­wła­ści­wej die­ty opar­tej na wyso­ko prze­two­rzo­nych pro­duk­tach oraz przez zanie­czysz­cze­nia śro­do­wi­ska, czy zwy­czaj­nie eks­po­zy­cji na. Często pomi­ja­nym czyn­ni­kiem, któ­ry rów­nież wpły­wa na nad­miar stre­su oksy­da­cyj­ne­go, jest wysi­łek fizycz­ny. Dlatego waż­ne jest, aby oso­by upra­wia­ją­ce sport dba­ły o suple­men­ta­cję prze­ciw­u­tle­nia­czy, ponie­waż kon­se­kwen­cje nad­mia­ru wol­nych rod­ni­ków mogą być róż­no­rod­ne, ale zawsze nie­bez­piecz­ne dla nasze­go zdro­wia. Wolne rod­ni­ki uszka­dza­ją komór­ki i tkan­ki, przy­spie­sza­jąc pro­ce­sy sta­rze­nia, a tak­że zwięk­sza­ją ryzy­ko roz­wo­ju cho­rób ser­ca, nowo­two­rów i cho­rób neurodegeneracyjnych.

Historia Likopenu

Likopen jako zwią­zek che­micz­ny został wyizo­lo­wa­ny już na począt­ku XIX wie­ku. Po raz pierw­szy w roku 1875, a następ­nie w 1910. Szwajcarscy che­mi­cy Wilhelm Normann i Richard Willstätter wyizo­lo­wa­li liko­pen z pomi­do­rów. To wyda­rze­nie, uwa­ża się za począ­tek izo­la­cji i bada­nia likopenu. 

Stosowana przez LycoPharm meto­da pole­ga­ją­ca na eks­trak­cji wod­nej zosta­ła opa­ten­to­wa­na przez dr hab. Piotra Chomczyńskiego, wybit­ne­go naukow­ca z Uniwersytetu w Cincinnati. Piotr Chomczyński to absol­went bio­che­mii na Uniwersytecie Warszawskim (1966), dok­to­rat w Instytucie Biochemii i Biofizyki PAN w Warszawie w 1971, habi­li­ta­cja w 1978 r. Asystent na UW, następ­nie adiunkt w Instytut Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu i na SGGW.

 

W 1983 r. wyje­chał do USA, gdzie został pro­fe­so­rem wizy­tu­ją­cym w National Institutes of Health (NIH) w Bethesdzie (Maryland), a następ­nie dzie­ka­nem na Uniwersytecie w Cincinnati. Jest wła­ści­cie­lem i pre­ze­sem Molecular Research Center, fir­my, któ­rą zało­żył w Cincinnati, nie­da­le­ko któ­re­go miesz­ka. Dobrze zna­ny w polo­nij­nym śro­do­wi­sku Ameryki, nagro­dzo­ny licz­ny­mi nagrodami.

 

 

 

Prof. Chomczyński wyna­lazł meto­dę labo­ra­to­ryj­ną eks­trak­cji natu­ral­ne­go liko­pe­nu i przy­czy­nił się do jej maso­wej pro­duk­cji. Efektem tego było powsta­nie pierw­szej na świe­cie fabry­ki napo­ju anty­ok­sy­da­cyj­ne­go LycopenPRO w Pobiedziskach pod Poznaniem. Dzięki cze­mu w 250 mili­li­tro­wej butel­ce mamy opty­mal­ną daw­kę liko­pe­nu, zarów­no pod wzglę­dem spo­ży­cia jak i war­to­ści odżywczych.

Tajemnice i zło ukryte we WSZYSTKICH MROCZNYCH MIEJSCACH Premiera debiutu nowej mistrzyni suspensu

Poprzedniego wie­czo­ru Molly Bradley świę­to­wa­ła razem z mężem i gru­pą bli­skich przy­ja­ciół jego czter­dzie­ste uro­dzi­ny. Rano znaj­du­je Jaya w gabi­ne­cie… zamor­do­wa­ne­go. Kto i dla­cze­go chciał­by zabić jej uko­cha­ne­go męża i cenio­ne­go w śro­do­wi­sku psy­cho­lo­ga? Na jaw wycho­dzą sekre­ty skry­wa­ne przez Jaya i jego przy­ja­ciół – również tych, którzy świę­to­wa­li z nim na noc przed śmier­cią… Na świa­tło dzien­ne wycho­dzi też prze­szłość żony, o której wie­dział tyl­ko mąż. Czy tajem­ni­ce skry­wa­ne we Wszystkich mrocz­nych miej­scach dopro­wa­dzą do kolej­nej tra­ge­dii? Wydawnictwo Skarpa Warszawska z dum­ną przed­sta­wia wszyst­kim miłośnikom thril­lerów swo­ją  obfi­tu­ją­cą w tajem­ni­ce i zagad­ki pre­mie­rę na ostat­ni dzień maja…

Śnieg pada mięk­ko za oknem domu Molly Bradley w mroź­ną stycz­nio­wą noc. Wewnątrz zebra­ło się pół tuzi­na bli­skich przy­ja­ciół pary, by wspól­nie świę­to­wać uro­dzi­ny uwiel­bia­ne­go przez wszyst­kich męża Molly, Jaya. Wino leje się stru­mie­nia­mi, a dom roz­brzmie­wa śmie­chem, napeł­nia­jąc pomiesz­cze­nia iście sie­lan­ko­wym nastro­jem. Następnego ran­ka Molly budzi się bez męża u boku. Nie mija dużo cza­su, gdy odkry­wa Jaya mar­twe­go na pod­ło­dze gabi­ne­tu, z bru­tal­nie pode­rżnię­tym gar­dłem… Kto zabił męż­czy­znę w jego wła­snym domu?

Zabójca jest wśród nas

Po latach pra­cy w bostoń­skiej poli­cji, a teraz w Departamencie Policji w Graybridge, detek­tyw Rita Myers przy­zwy­cza­iła się do banal­no­ści zła – mor­derstw, któ­re zda­rza­ją się przy­pad­kiem lub „przy oka­zji”. Ale mor­der­stwo Jaya Bradleya nie jest przy­pad­ko­we ani nie jest zwy­kłą zbrod­nią w afek­cie. Rita jest prze­ko­na­na, że zabił go ktoś z nie­wiel­kie­go krę­gu zna­jo­mych pary. Ktoś, kto świę­to­wał z nimi tej samej nocy, któ­rej zgi­nął mężczyzna.

W tym samym cza­sie, gdy detek­tyw zaczy­na śledz­two, zdru­zgo­ta­na Molly pró­bu­je zro­zu­mieć śmierć męża. Jay był jej opo­ką i jedy­ną oso­bą, któ­ra napraw­dę rozu­mia­ła kosz­mar, kła­dą­cy się cie­niem na jej prze­szło­ści. Znał każ­dy prze­ra­ża­ją­cy szcze­gół, z któ­rych ani jed­ne­go nie ujaw­ni­ła nawet naj­bliż­szej przy­ja­ciół­ce. Ufała mu bez­gra­nicz­nie… Jednak szo­ku­ją­ce wycho­dzą­ce wła­śnie na jaw infor­ma­cje spra­wia­ją, że Molly zaczy­na wąt­pić, czy Jay był tym, za kogo się poda­wał. Czy ktoś poza mężem poznał jej prze­szłość? Dopóki Molly nie upew­ni się, komu może ufać, nie będzie w sta­nie powstrzy­mać kolej­nej zbrod­ni, któ­rej ofia­rą tym razem będzie ona sama…

Nowa mistrzy­ni suspensu

Wszystkie mrocz­ne miej­sca to spryt­nie skon­stru­owa­ny i dyna­micz­nie sple­cio­ny fabu­lar­nie debiut nowej mistrzy­ni suspen­su Terri Parlato, w któ­rym mor­der­stwo ujaw­nia mrocz­ne sekre­ty skry­wa­ne lata­mi wśród gru­py bli­skich przy­ja­ciół. Autorka sta­wia przed trud­nym zada­niem odkry­cia praw­dy dwie obce sobie kobie­ty, któ­re zaczy­na łączyć ze sobą dąże­nie do pozna­nia zachłan­nie skry­wa­nych do tej pory tajem­nic. Czy zdą­żą zanim powta­rza­ne od lat kłam­stwa zaczną zbie­rać nowe żniwo?

Książka dostęp­na tutaj -> https://inbook.pl/wszystkie-mroczne-miejsca,id169316.html

Terri Parlato – uro­dzi­ła się i wycho­wa­ła w sta­nie Nowy Jork. Obecnie miesz­ka w małym mia­stecz­ku w pół­noc­nej Georgii z mężem (z któ­rym mają tro­je doro­słych dzie­ci) i psem, Lucy. Swój czas spę­dza na pisa­niu, czy­ta­niu i odwie­dza­niu bro­wa­rów rze­mieśl­ni­czych z mężem jako ich wspól­nie pie­lę­gno­wa­nej pasji. Terri uzy­ska­ła tytuł licen­cja­ta w dzie­dzi­nie edu­ka­cji angiel­skiej na State University of New York w Albany oraz tytuł magi­stra w dzie­dzi­nie pisa­nia tech­nicz­ne­go w Rensselaer Polytechnic Institute. Chociaż pisze od zawsze, Terri spę­dzi­ła więk­szość swo­jej karie­ry zawo­do­wej jako nauczy­ciel­ka języ­ka angiel­skie­go w szko­le śred­niej. Terri jest miło­śnicz­ką zwie­rząt, fan­ką base­bal­lu i entu­zjast­ką muzy­ki roc­ko­wej. Premiera kolej­nej książ­ki autor­ki zapla­no­wa­na jest już na koniec 2023 roku.

Iluzjonista Y – pierwszy człowiek w historii, który sprawił, że Mariusz Wlazły nie mógł zaserwować

Mariusz Wlazły to bez wąt­pie­nia naj­lep­szy siat­karz w histo­rii zawo­do­wej ligi w Polsce.
Ostatnio słyn­ny ata­ku­ją­cy moc­no się zdzi­wił po spo­tka­niu z siłą ilu­zji Igreka. Słynny ilu­zjo­ni­sta zasko­czył mistrza, spra­wia­jąc, że nie­po­ko­na­ny dotąd siat­karz po raz pierw­szy w życiu po pro­stu nie m
ógł zaser­wo­wać!

Zapewne ist­nie­ją róż­ne spo­so­by, aby unie­moż­li­wić komuś sku­tecz­ne zaser­wo­wa­nie. Można sku­pić się na roz­wi­nię­ciu stra­te­gii obron­nej, dobrze usta­wio­nej blo­ka­dzie, wyko­rzy­sta­niu słab­szych punk­tów ser­wu­ją­ce­go. Te meto­dy nie dzia­ła­ją jed­nak na mistrza, jakim jest nie­wąt­pli­wie Mariusz Wlazły.
Aby osią­gnąć ten cel, potrzeb­na jest szczyp­ta magii…

To, czy cza­ro­wa­nie prze­ciw­ni­ka to dobra stra­te­gia, spraw­dził popu­lar­ny Iluzjonista Y, któ­ry dla Mariusza Wlazłego przy­go­to­wał coś spe­cjal­ne­go. Wspominając Letnie Igrzyska Olimpijskie w Pekinie w 2008, magik zaczął ilu­zję od zamia­ny srebr­nej mone­ty na zło­tą. Dlaczego nie? Choć sre­bro w Pekinie było suk­ce­sem, to dla­cze­go nie zmie­nić go w suk­ces jesz­cze większy?

Następnie Iluzjonista Y połą­czył swo­ją pasję do kart z ulu­bio­nym zaję­ciem siat­ka­rza, jakim jest foto­gra­fo­wa­nie. Po prze­pro­wa­dze­niu magii z uży­ciem kart, magik sfo­to­gra­fo­wał zdu­mio­ną minę Mariusza Wlazłego, a następ­nie po pro­stu… wycią­gnął zdję­cie z tele­fo­nu i wrę­czył zasko­czo­ne­mu siat­ka­rzo­wi w posta­ci odbitki!

To jed­nak nie koniec atrak­cji. Magik zachę­cił słyn­ne­go siat­ka­rza do wymy­śle­nia kil­ku liczb, któ­re następ­nie bez więk­sze­go tru­du odgadł, czy­ta­jąc siat­ka­rzo­wi w myślach. Następnie zapi­sał je na tabli­cy i udo­wod­nił, że po odwró­ce­niu powsta­je napis… W L A Z Ł Y.

Właśnie wte­dy, w momen­cie total­ne­go zasko­cze­nia, Iluzjonista Y popro­sił siat­ka­rza o zaser­wo­wa­nie, a ten, ku swo­je­mu zdu­mie­niu, nie dał rady!

Jak to moż­li­we, że kapi­tan gdań­skich Lwów, któ­ry jesz­cze w mar­cu zaser­wo­wał swo­je­go osiem­set­ne­go asa w eks­tra­kla­sie siat­ka­rzy, u Igreka nie był w sta­nie pod­rzu­cić pił­ki? Odpowiedzią jest jak­że nie­oczy­wi­sta siła suge­stii, któ­rej sekret­ny prze­pis zna tyl­ko Iluzjonista  Y. Efekt? Gdy Mariusz Wlazły pró­bo­wał pod­rzu­cić pił­kę, … ta ani drgnęła.

W ten wła­śnie spo­sób Igrek jako pierw­szy czło­wiek w histo­rii spra­wił, że nie­po­ko­na­ny dotąd Mariusz Wlazły nie mógł zaser­wo­wać. Największy pol­ski ilu­zjo­ni­sta po raz kolej­ny uwod­nił, że ma spo­sób na mistrzów.

Zobacz film:

https://www.youtube.com/@MagicofY

 

CO ZROBIĆ, BY MIEĆ IDEALNE WAKACJE?

Idealne waka­cje – nie­któ­rzy twier­dzą, że nie ist­nie­ją, inni mówią, że owszem, są moż­li­we. Każdy o nich marzy, snu­je pla­ny, wyobra­ża sobie miej­sce z kolo­ro­wych kata­lo­gów, widzi sie­bie, odpo­czy­wa­ją­ce­go, nabie­ra­ją­ce­go dystan­su i ładu­ją­ce­go aku­mu­la­to­ry. Rzeczywistość jed­nak lubi pła­tać figle, a to, co mia­ło być ide­al­ne, oka­zu­je się CZASEM przy­krą niespodzianką. 

Wyjazd w bliż­szy lub dal­szy świat zawsze jest pew­ną nie­wia­do­mą. Musimy brać pod uwa­gę fakt, że hotel, do któ­re­go się wybie­ra­my i któ­ry zna­ny nam jest zazwy­czaj tyl­ko z kata­lo­gu, po przy­jeź­dzie może nas czymś zasko­czyć – nie zawsze przy­jem­nie. Już na eta­pie podró­ży może przy­tra­fić nam się przy­go­da w posta­ci zagu­bio­ne­go baga­żu. Potem cze­kać mogą kolej­ne nie­spo­dzian­ki – za mały pokój, poje­dyn­cze łóż­ko, zamiast king-size bed, ruchli­wa uli­ca mię­dzy hote­lem a pla­żą albo basen w remon­cie. Te wszyst­kie nie­prze­wi­dzia­ne sytu­acje są nie­za­leż­ne od nas.

Czy to nas MUSI wypro­wa­dzić z rów­no­wa­gi? Jak się przy­go­to­wać do waka­cyj­nych wyjaz­dów, by napraw­dę odpo­cząć pomi­mo wszyst­ko? Jak unik­nąć roz­cza­ro­wań i bólu gło­wy zwią­za­ne­go z nie­prze­wi­dzia­ny­mi sytuacjami?

POZYTYWNE NASTAWIENIE

Jeśli zało­ży­my, że nie­prze­wi­dzia­ne waka­cyj­ne zda­rze­nia po pro­stu mogą się wyda­rzyć, o wie­le łatwiej będzie nam dobrze na nie zare­ago­wać i posta­rać się o roz­wią­za­nie pro­ble­mu. Dobre nasta­wie­nie jest klu­czo­we, ma więk­sze zna­cze­nie niż nam się może wyda­wać tłum­nie – uwa­ża Filip Prokop, eks­pert ds. podró­żo­wa­nia, zarzą­dza­ją­cy hote­lem Senator w Starachowicach. Pesymistom zawsze będzie za gorą­co, za gło­śno, nie­smacz­nie, zbyt tłum­nie, zbyt cia­sno. Za to opty­mi­ści podej­dą do zaska­ku­ją­cych sytu­acji z humo­rem, z lek­ko­ścią i z dystan­sem. Spytają np. czy kolor tape­ty w sypial­ni jest w tym wszyst­kim najważniejszy?
ODPOWIEDNIE PRZYGOTOWANIE

Wyjeżdżając na urlop, war­to spraw­dzić warun­ki umo­wy, dokład­nie przej­rzeć kata­log, wyku­pić ubez­pie­cze­nie. Jeśli wyjeż­dża­my z biu­ra podró­ży – zawsze będzie­my mieć moż­li­wość skon­tak­to­wa­nia się z tour ope­ra­to­rem, a w razie napraw­dę przy­krych nie­spo­dzia­nek, zło­żyć skar­gę. Jadąc w nie­zna­ne, war­to wypo­sa­żyć się we wszyst­kie waż­ne doku­men­ty, zgro­ma­dzić kon­tak­ty, któ­re mogą się przy­dać w nie­ocze­ki­wa­nych sytu­acjach, spraw­dzić wcze­śniej warun­ki, panu­ją­ce w danym miej­scu i zapo­znać się z prze­pi­sa­mi. Będziemy czuć się pew­niej, jeśli przy­go­tu­je­my się na róż­ne scenariusze.

PILNUJEMY SWOICH RZECZY

Podczas podró­ży, pil­nuj­my swo­ich rze­czy. Paszport, pie­nią­dze, kar­ta kre­dy­to­wa – to war­to mieć zawsze obok sie­bie. Do waliz­ki pod­ręcz­nej moż­na spa­ko­wać ubra­nie na zmia­nę oraz małe kosme­ty­ki – gdy­by­śmy nie­chcą­cy musie­li pocze­kać na zagu­bio­ny bagaż. Główną waliz­kę war­to opi­sać naszy­mi dany­mi i adre­sem, pod któ­ry moż­na ją w razie zagu­bie­nia odesłać.

URLOP TO URLOP

Urlop to czas, któ­ry może­my wresz­cie spę­dzić razem. Zostawiamy swo­je obo­wiąz­ki i spę­dza­my ten czas wspól­nie, szcze­gól­nie po dłu­gich tygo­dniach w cią­gu roku, kie­dy nie zawsze było to możliwe.

Zwracajmy więc uwa­gę na to, czy miej­sce, któ­re wybie­ra­my na wypo­czy­nek – sprzy­ja rodzin­nym waka­cjom – zauwa­ża Filip Prokop. Rodzinny hotel powi­nien być tak zor­ga­ni­zo­wa­ny, by mogli w nim spę­dzać czas oso­by w róż­nym wie­ku. Strefa wod­na powin­na być wypo­sa­żo­na koniecz­nie w wygod­ne leża­ki, na któ­rych może odpo­czy­wać mama, patrząc jak dzie­cia­ki pły­wa­ją. Oferta SPA z relak­sa­cyj­ny­mi masa­ża­mi dla małych i dużych, a kij­ki do nor­dic wal­king w róż­nych roz­mia­rach, dla wszyst­kich. Polecam np. hote­le, któ­re mają sys­tem saun ze spe­cjal­ny­mi sean­sa­mi dla dzie­ci. Warto też zwró­cić uwa­gę na menu. Śmiem twier­dzić, że to dopa­so­wa­nie do potrzeb róż­nych osób, ma o wie­le więk­sze zna­cze­nie, niż sto­pień luk­su­su, jaki ofe­ru­je obiekt. Jaki sens ma relaks w nowo­cze­snej jed­no­oso­bo­wej sau­nie, jeśli wie­my, że za drzwia­mi cze­ka na nas resz­ta rodziny? 

ODPOCZYNEK W RYTMIE SLOW

Wakacje to czas, kie­dy powin­ni­śmy robić to, co naj­bar­dziej kocha­my. Jeśli lubisz spać do 12, dla­cze­go na urlo­pie nasta­wiasz budzik na 6 rano i wyru­szasz zwie­dzać? Jeszcze gorzej, jeśli zmu­szasz do tego całą rodzi­nę! Polecam kon­kurs: „Kto będzie spał naj­dłu­żej” – pro­po­nu­je wła­ści­ciel Hotelu Senator w Starachowicach. W dobrym hote­lu atrak­cje są dostęp­ne przez całą dobę, dla śpio­chów i ran­nych ptasz­ków. Jeśli ktoś wie, że może prze­ga­pić śnia­da­nie, pole­cam je zamó­wić na póź­niej­szą godzi­nę. Z kolei Ci, co wsta­ją wcze­śnie, mogą zapi­sać się na poran­ną gim­na­sty­kę - pod­po­wia­da Filip Prokop.

Najlepsze waka­cje to nie­ko­niecz­nie te, za któ­re trze­ba sło­no pła­cić. Katalogowe zdję­cia mogą nas zmy­lić. Luksus, wygo­da, wyso­ki stan­dard oczy­wi­ście mają zna­cze­nie, bar­dzo waż­ne jest jed­nak, by dobrze się nasta­wić, wypeł­nić przy­sło­wio­wą szklan­kę wody. Wybierzmy pięk­ne miej­sce, koniecz­nie takie, gdzie będzie­my robić to, co kocha­my i gdzie będzie­my spę­dzać czas z całą rodzi­ną. Nie zawsze dale­ko, nie zawsze za gra­ni­cą – po pro­stu idealne.