Bogactwo dziko rosnących roślin w Polsce – niewykorzystane skarby naszej przyrody

Polska to kraj, któ­ry może poszczy­cić się ogrom­nym bogac­twem dzi­ko rosną­cych roślin. To wła­śnie nasze rodzi­me pol­skie lasy, łąki i pola kry­ją w sobie wie­le gatun­ków, posia­da­ją­cych ogrom cen­nych dla nasze­go zdro­wia wła­ści­wo­ści. Niestety panu­je prze­ko­na­nie, że z powo­du bra­ku wie­dzy i świa­do­mo­ści w spo­łe­czeń­stwie, nie jeste­śmy w sta­nie w peł­ni wyko­rzy­stać poten­cja­łu, któ­ry kry­je się w dzi­kich rośli­nach… Czy na pewno?

Dzikie rośli­ny mają wie­le zasto­so­wań – od kuli­nar­nych, przez kosme­ty­kę, aż po medy­cy­nę natu­ral­ną. W Polsce rośnie wie­le gatun­ków roślin, dosko­na­le nam zna­nych, takich jak: pokrzy­wa, mni­szek lekar­ski, lipa, dzie­więć­sił, mię­ta, dziu­ra­wiec, czy jało­wiec. Na tere­nie nasze­go kra­ju mamy ponad 1000 gatun­ków dzi­ko rosną­cych roślin i 1500 gatun­ków grzy­bów. Wiele z nich posia­da wła­ści­wo­ści lecz­ni­cze i od wie­ków sto­so­wa­ne są w medy­cy­nie natu­ral­nej. Rozwój medy­cy­ny tra­dy­cyj­nej zna­czą­co jed­nak wyparł funk­cjo­nu­ją­cą pod każ­dą strze­chą tra­dy­cję prze­ka­zy­wa­nia wie­dzy o zio­łach i „chwa­stach” z poko­le­nia na poko­le­nie i zosta­wił nam do dys­po­zy­cji leka­rzy, do któ­rych uda­je­my się w sytu­acjach eks­tre­mal­nych lub wca­le, i zapo­mi­na­my o spraw­dzo­nych i nie­in­wa­zyj­nych spo­so­bach na wie­le powszech­nych dole­gli­wo­ści, któ­re sto­so­wa­ły nasze prababki…

Dziko rosną­ce rośli­ny mają rów­nież wie­le zasto­so­wań kuli­nar­nych. Często uży­wa­ne są jako dodat­ki do potraw lub jako skład­ni­ki ziół przy­pra­wo­wych. Rośliny takie jak czar­nusz­ka, dzi­ki czo­snek, czy wil­czo­mlecz to tyl­ko nie­licz­ne z całe­go ich bogac­twa, któ­re moż­na wyko­rzy­stać w kuchni.

Znaczenie dla ekosystemu

Warto rów­nież pod­kre­ślić, że dzi­kie rośli­ny mają ogrom­ne zna­cze­nie dla funk­cjo­no­wa­nia śro­do­wi­ska natu­ral­ne­go. Wiele gatun­ków roślin peł­ni klu­czo­we funk­cje w eko­sys­te­mie, a ich obec­ność ma wpływ na popu­la­cję zwie­rząt i jakość gleby.

Niestety z powo­du bra­ku wie­dzy i świa­do­mo­ści w spo­łe­czeń­stwie wie­le dzi­ko rosną­cych roślin ule­ga w naj­gor­szym wypad­ku znisz­cze­niu, a w naj­lep­szym mar­nu­je się i nigdy nie jest wyko­rzy­sty­wa­na. Dlatego tak waż­ne jest pro­pa­go­wa­nie wie­dzy o bogac­twie dzi­ko rosną­cych roślin oraz edu­ko­wa­nie spo­łe­czeń­stwa na temat moż­li­wo­ści ich wykorzystywania.

Zwłaszcza w Polsce dzi­kie rośli­ny kry­ją w sobie nie­sa­mo­wi­te bogac­two, z któ­re­go może­my czer­pać w róż­nych dzie­dzi­nach życia. Warto zwró­cić uwa­gę na ich poten­cjał i w peł­ni wyko­rzy­stać to, co przy­ro­da nam daje.

Powrót do Edenu

Brak świa­do­mo­ści spo­łecz­nej to spo­ry pro­blem w naszych cza­sach. Znaleziono jed­nak na to spo­sób! Dwójka kra­kow­skich przed­się­bior­ców, Marcin Jastrzębski i Marcin Jerominek stwo­rzy­li dar­mo­wą apli­ka­cję Eden jako roz­wią­za­nie pod­sta­wo­wych pro­ble­mów, z któ­ry­mi bory­ka­my się w tym tema­cie, takich jak brak wie­dzy na temat loka­li­za­cji dzi­ko wystę­pu­ją­cych roślin, umie­jęt­no­ści ich roz­po­zna­nia i wie­dzy, jak uzdat­niać je do spożycia.

W Eden użyt­kow­ni­cy mogą ozna­czyć na mapie oraz nawi­go­wać się do dzi­kich, jadal­nych roślin. Stworzona zosta­ła i dalej udo­sko­na­la­na jest ich mapa w Polsce i na świe­cie. W roz­po­zna­niu rodza­ju rośli­ny użyt­kow­ni­ko­wi apli­ka­cja poma­ga wyko­rzy­sta­nie funk­cji A.I, któ­ra na pod­sta­wie dostęp­nych publicz­nie infor­ma­cji, roz­po­zna­je gatu­nek ze zdję­cia. Aplikacja Eden dzię­ki opcji Dzika Apteka umoż­li­wia użyt­kow­ni­kom rów­nież pozy­ska­nie wie­dzy, jak samo­dziel­nie przy­go­to­wać pro­ste medy­ka­men­ty z ziół i roślin lokal­nie rosnących.

Oficjalna pre­mie­ra apli­ka­cji zapla­no­wa­na jest na czer­wiec tego roku. Zapraszamy do kon­tak­tu oso­by zain­te­re­so­wa­ne naszą ini­cja­ty­wą, któ­re chcia­ły­by doda­wać w apli­ka­cji dzi­kie rośli­ny w swo­jej oko­li­cy. Chętni będą nagra­dza­ni za swój wysi­łek i zaan­ga­żo­wa­nie. W tym roku pla­nu­je­my wyna­gra­dzać doda­wa­nie roślin w obrę­bie aż 100 naj­więk­szych miast w Polsce, a więc war­to do nas dołą­czyć – zachę­ca Marcin Jastrzębski, współ­twór­ca apli­ka­cji Eden.

Aktualności doty­czą­ce prac nad apli­ka­cją moż­na śle­dzić na stro­nie -> www.AplikacjaEden.pl

Zapraszamy!

 

 

Jak nowelizacja procedury cywilnej wpłynie na tzw. sprawy frankowe?

Z dniem 15 kwiet­nia 2023 roku weszły w życie zmia­ny prze­pi­sów postę­po­wa­nia cywil­ne­go w opar­ciu, o któ­re roz­po­zna­wa­ne są w pol­skich sądach tzw. spra­wy fran­ko­we. W wie­lu donie­sie­niach medial­nych moż­na prze­czy­tać, że te zmia­ny dla Frankowiczów są nie­ko­rzyst­ne, ale czy na pew­no tak jest? Jako praw­nik, któ­ry od 2016 roku repre­zen­tu­je Frankowiczów w sądach mam odmien­ne zda­nie. Szybsze pro­ce­sy.

Po pierw­sze uwa­żam, że zmia­ny pro­ce­du­ral­ne wpły­ną na popra­wę sytu­acji sądo­wej kre­dy­to­bior­ców fran­ko­wych, bo po pro­stu przy­spie­szą roz­po­zna­nie tego rodza­ju spraw. Dotychczas zde­cy­do­wa­na więk­szość spraw Frankowiczów tra­fia­ła do tzw. Wydziału Frankowego, któ­ry został powo­ła­ny do życia w kwiet­niu 2021 roku wła­śnie w celu uspraw­nie­nia tych pro­ce­sów. W dru­gą rocz­ni­cę jego dzia­łal­no­ści wie­my, że od począt­ku funk­cjo­no­wa­nia wpły­nę­ło do nie­go ponad 42 tys. spraw, któ­re są roz­po­zna­wa­ne przez oko­ło 30 sędziów. Prosta mate­ma­ty­ka poka­zu­je, że refe­rat dane­go sędzie­go skła­da się z 1000 – 1500 spraw. W kon­se­kwen­cji ozna­cza to, że w więk­szo­ści przy­pad­ków czas ocze­ki­wa­nia na roz­pra­wę wyno­si od 2 do 3 lat. Doliczając do tego II instan­cję, któ­ra jest nie­mal pew­na, pra­wo­moc­ne roz­po­zna­nia danej spra­wy w sądzie zaj­mu­je od 4 do 5 lat. Z kolei moje doświad­cze­nia z inny­mi sąda­mi w Polsce, szcze­gól­nie tymi w mniej­szych ośrod­kach miej­skich, poka­zu­ją, że śred­ni czas roz­po­zna­nia spra­wy w obu instan­cjach łącz­nie wyno­si śred­nio od 2 do 3 lat, czy­li znacz­nie kró­cej. Kilka dni temu na roz­pra­wie przed jed­nym z war­miń­sko – mazur­skich sądów ku moje­mu ogrom­ne­mu zdzi­wie­niu sędzia roz­po­zna­ją­cy spra­wę moich Klientów, któ­rych pozew tra­fił do sądu w listo­pa­dzie 2022 roku, czy­li pół roku temu, prze­pra­szał, że roz­po­zna­nie spra­wy trwa dłu­żej niż powin­no. Z moje­go punk­tu widze­nia spra­wa zosta­ła roz­po­zna­na eks­pre­so­wo, bo w pół roku od zło­że­nia pozwu, co w warun­kach war­szaw­skich jest nie­mal nie­moż­li­we. Oczywiście i w sto­li­cy zda­rza­ją się spra­wy, któ­re są roz­po­zna­wa­ne w I instan­cji w kil­ka mie­się­cy, ale nadal są one wyjąt­ka­mi potwier­dza­ją­cy­mi regułę.

Dlaczego więk­szość Frankowiczów do tej pory decy­do­wa­ła się jed­nak na skła­da­nie swo­ich pozwów w Warszawie? Przed zmia­ną prze­pi­sów postę­po­wa­nia cywil­ne­go kre­dy­to­bior­ca fran­ko­wy miał wybór – mógł pozwać bank przed sądem wła­ści­wym dla jego sie­dzi­by (a więk­szość ban­ków ma sie­dzi­bę w obrę­bie wła­ści­wo­ści Wydziału Frankowego) albo w swo­im miej­scu zamiesz­ka­nia. Kredytobiorcy decy­do­wa­li się na sąd war­szaw­ski argu­men­tu­jąc ten wybór spe­cja­li­za­cją Wydziału Frankowego i odpo­wied­nim przy­go­to­wa­niem sędziów do orze­ka­nia w takich spra­wach. Trudno nie przy­znać im racji, jed­nak nie moż­na zapo­mi­nać tak­że, że sędzio­wie z innych sądów od lat orze­ka­ją w takich spra­wach, w więk­szo­ści przy­pad­ków rów­nież na korzyść Frankowiczów, są do tego mery­to­rycz­nie przy­go­to­wa­ni i robią to znacz­nie szyb­ciej, bo po pro­stu spraw w refe­ra­tach mają zde­cy­do­wa­nie mniej niż sędzio­wie war­szaw­scy. Po zmia­nach w pro­ce­du­rze cywil­nej Frankowicze będą mogli wno­sić pozwy tyl­ko do sądu wła­ści­we­go ze wzglę­du na ich adres zamiesz­ka­nia, co powin­no zna­czą­co wpły­nąć na odcią­że­nie Wydziału Frankowego i spo­wo­do­wać roz­ło­że­nie tych spraw w róż­nych ośrod­kach sądo­wych. Uważam tak­że, że ta zmia­na – choć ogra­ni­cza upraw­nie­nia stro­ny postę­po­wa­nia – w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku będzie dla kre­dy­to­bior­ców fran­ko­wych bar­dzo korzyst­na, bo pozwo­li im szyb­ciej zakoń­czyć temat tego tok­sycz­ne­go produktu.

Zmiana zasad wła­ści­wo­ści rze­czo­wej sądów. 

Kolejną zmia­ną, z moje­go punk­tu widze­nia dzia­ła­ją­cą tak­że na korzyść Frankowiczów, jest zmia­na wła­ści­wo­ści rze­czo­wej sądów. Dotychczas obo­wią­zu­ją­ce prze­pi­sy postę­po­wa­nia prze­wi­dy­wa­ły, że sądem wła­ści­wym do roz­po­zna­nia spraw o war­to­ści przed­mio­tu spo­ru do 75 tys. PLN były sądy rejo­no­we, a powy­żej tej kwo­ty – sądy okrę­go­we. Skutkowało to tym, że szcze­gól­nie w ostat­nich latach, czy­li w cza­sie dość dyna­micz­nie zmie­nia­ją­cej się sytu­acji eko­no­micz­nej, zde­cy­do­wa­na więk­szość spraw tra­fia­ła do sądów okrę­go­wych. W efek­cie były one bar­dziej obcią­żo­ne niż sądy rejo­no­we, a z zało­że­nia powin­no być cał­ko­wi­cie odwrot­nie. Co istot­ne, w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści przy­pad­ków, tak­że pozwy fran­ko­we tra­fia­ją do sądów okrę­go­wych, ponie­waż war­tość przed­mio­tu spo­ru w tej kate­go­rii spraw rzad­ko jest niż­sza niż 75 tys. PLN. Na mocy nowych prze­pi­sów pod­nie­sio­no war­tość przed­mio­tu spo­ru deter­mi­nu­ją­cą wła­ści­wość rze­czo­wą sądu okrę­go­we­go z 75 tys. PLN do 100 tys. PLN. Jeżeli zatem po zmia­nach pro­ce­du­ry cywil­nej wię­cej spraw będzie tra­fia­ło do sądów rejo­no­wych, to sądy okrę­go­we, czy­li te co do zasa­dy wła­ści­we do roz­po­zna­nia spraw fran­ko­wych, będą mia­ły wię­cej zaso­bów cza­so­wych i ludz­kich. Zasoby te nie­wąt­pli­wie będzie moż­na wyko­rzy­stać do szyb­sze­go roz­po­zna­wa­nia pozwów Frankowiczów. Ta zmia­na jest na pew­no zmia­ną w dobrym kie­run­ku, cho­ciaż uwa­żam, że wyż­szy pułap kwo­to­wy mógł­by tak­że ogól­nie odkor­ko­wać sądy okrę­go­we w Polsce.

 

ZMIENIAJĄCA ŻYCIE MOC SEKSU- dowiedz się, jak odkryć i wykorzystywać energię seksualną do zmian.

Nasze rela­cje sek­su­al­ne mogą budzić bar­dzo skraj­ne emo­cje. Często mają wymiar wsty­dli­wy, a ich ugrzecz­nio­ny cha­rak­ter pogłę­bia pro­blem trak­to­wa­nia sek­su jako tabu. Jednocześnie mogą być zupeł­nie prze­ciw­ne – kom­pul­syw­ne, wyuz­da­ne, wręcz bru­tal­ne i odar­te z magii. A prze­cież seks to ener­gia, któ­ra łączy trzy klu­czo­we obsza­ry ist­nie­nia czło­wie­ka, cia­ło, umysł oraz duszę. Jego mocy nie da się zaprze­czyć, a ci, któ­rzy odwa­ży­li się zadbać o tę sfe­rę życia cze­ka nagro­da, i to nie tyl­ko w arka­nach sypial­ni, ale i we wszyst­kich dzie­dzi­nach życia.

Na ten temat Rozmawiamy z Dr. Amy Killen. Prekursorką trans­for­mu­ją­cej mocy sek­su­al­nej ener­gii. W swo­jej pra­cy nauko­wej łączy takie dzie­dzi­ny jak big data, sztucz­na inte­li­gen­cja, tech­no­lo­gie rege­ne­ra­tyw­ne z  psy­cho­lo­gią i antycz­ny­mi prak­ty­ka­mi sek­su­al­ny­mi. Tę wszech­stron­ną inno­wa­tor­kę, jak i wie­lu innych naukow­ców i spe­cja­li­stów z róż­nych sfer życia będzie moż­na spo­tkać na żywo w Warszawie na Life Balance Congress już 7–9 lip­ca 2023 roku.

Kochaj i czerp z życia garściami 

 Medycyna zapo­bie­gaw­cza to dzie­dzi­na medy­cy­ny, któ­ra sku­pia się na ochro­nie pacjen­tów przed poten­cjal­ny­mi cho­ro­ba­mi i dba­ło­ścią o zdro­wie orga­ni­zmu. W naszej świa­do­mo­ści medycz­nej czę­sto bra­ku­je myśle­nia o przy­szło­ści nasze­go zdro­wia, a zain­te­re­so­wa­nie nim poja­wia się dopie­ro w momen­cie, gdy jest już za późno.

W moim odczu­ciu współ­cze­sna medy­cy­na, zanad­to sku­pia się na lecze­niu cho­rób w momen­cie poja­wie­nia się obja­wów, zamiast im  zapo­bie­gać. Pierwszy raz dotar­ło to do mnie, gdy zaczy­na­łam swo­ją prak­ty­kę jako lekarz na oddzia­le ratun­ko­wym. To doświad­cze­nie skło­ni­ło mnie do zmia­ny kie­run­ku moje­go roz­wo­ju jako spe­cja­list­ki. Postanowiłam sku­pić się, na medy­cy­nie zapo­bie­gaw­czej oraz medy­cy­nie dłu­go­wiecz­no­ści, któ­ra kon­cen­tru­je się na dąże­niu do osią­gnię­cia jak naj­dłuż­sze­go życia w  peł­nym zdro­wiu.  Moja prak­ty­ka nie ogra­ni­cza się wyłącz­nie do zdro­wia sek­su­al­ne­go, ale sku­pia się na opty­ma­li­za­cji dzia­ła­nia całe­go orga­ni­zmu. O zdro­wiu sek­su­al­nym mówię dużo przez jego nie­oce­nio­ny wpływ na ogól­ne zdro­wie czło­wie­ka, ponie­waż jest to temat nie­wy­star­cza­ją­co poru­sza­ny, a jed­no­cze­śnie to  klu­czo­wy dla osią­gnię­cia peł­ni życia. – mówi dr Amy Killen

Seks roz­wią­za­niem tajem­ni­cy życia?

Jako dzie­dzi­na nauki, sek­su­olo­gia zaczę­ła roz­wi­jać się w dru­giej poło­wie XIX wie­ku. Wówczas powsta­ły pierw­sze pra­ce nauko­we doty­czą­ce sek­su­al­no­ści czło­wie­ka, ale cięż­ko mówić o ist­nie­niu tej nauki w dys­kur­sie publicz­nym. Tak napraw­dę dopie­ro w XX wie­ku sek­su­olo­gia sta­ła się sza­no­wa­ną dzie­dzi­ną nauki. Jednak teo­rie dr Amy Killen wyprze­dza­ją skost­nia­łe podej­ście nauko­we, wyzwa­la­jąc seks,  two­rząc z nie­go naukę o cha­rak­te­rze holistycznym.

Sexpotenial Medicine czy­li jak Sex warun­ku­je nasze zdro­wie i życie.

Nieustannie aktu­ali­zu­ją­ca się i roz­wi­ja­ją­ca medycz­na wie­dza na temat sek­su, spra­wia, że nie tyl­ko może­my, ale i musi­my posze­rzać naszą wie­dzę w tym tema­cie. Jedną z odpo­wie­dzi na rosną­cą wie­dzę sek­su­al­ną jest ter­min stwo­rzo­ny przez dr Amy Killem – Sexpotential Medicine.

Stworzyłam ter­min Sexpotential Medicine w celu opi­sa­nia sta­le postę­pu­ją­ce­go wzro­stu świa­do­mo­ści, któ­ry widzi­my nie tyl­ko w dzie­dzi­nie medy­cy­ny jako cało­ści, ale tak­że w medy­cy­nie sek­su­al­nej. Można to zauwa­żyć przede wszyst­kim w zbio­ro­wej świa­do­mo­ści spo­łe­czeń­stwa. Współczesne pro­ble­my wyma­ga­ją współ­cze­snych roz­wią­zań. Lata mar­gi­na­li­za­cji naszej sek­su­al­no­ści, zwłasz­cza u kobiet, spra­wi­ły, że musi­my wło­żyć w to jesz­cze więk­szy wysi­łek, aby ponow­nie zde­fi­nio­wać nasza sek­su­al­ność. Dlatego w swo­jej meto­dzie łączę tra­dy­cyj­ną medy­cy­nę, sta­ro­żyt­ne prak­ty­ki oraz nowe tech­no­lo­gie, takie jak sztucz­na inte­li­gen­cja, BIG DATA, block­cha­in oraz bio­lo­gię rege­ne­ra­cyj­ną. Wszystko po to, aby pomóc spo­łe­czeń­stwu osią­gnąć zdro­wie w naj­prost­szy spo­sób – czy­li pod­kre­ślę jesz­cze raz – poprzez SEKS. – zazna­cza dr Amy Killen.

Mówić, upra­wiać, edukować

Seks to po pro­stu seks, a jed­no­cze­śnie jest to jed­na z naj­pięk­niej­szych umie­jęt­no­ści ludz­kich, któ­ra jest ele­men­tar­nym doświad­cze­niem naszej egzy­sten­cji. Pomimo tego, że każ­de­go dnia świat sta­je się coraz bar­dziej otwar­ty na tema­ty zwią­za­ne z sek­su­al­no­ścią to nie powin­ni­śmy rezy­gno­wać z posze­rza­nia naszej świa­do­mo­ści w tym kie­run­ku. Zwłaszcza w cza­sach, kie­dy obraz wszech­obec­ne­go sek­su, dostęp­ne­go w swo­jej zde­ge­ne­ro­wa­nej i sko­mer­cja­li­zo­wa­nej for­mie jest na wycią­gnię­cie ręki.

Mówienie o sek­sie bez barier, wciąż jest trud­ne. Możemy poczuć się zagu­bie­ni w świe­cie, gdzie seks jest utoż­sa­mia­ny z pro­duk­tem, któ­ry leży na skle­po­wej pół­ce. Aby się o tym prze­ko­nać nie trze­ba patrzeć dale­ko. Wystarczy spoj­rzeć na media, rekla­my czy popkul­tu­rę, żeby zauwa­żyć sztucz­ność , któ­ra nie pokry­wa się z prze­cięt­ny­mi ludz­ki­mi doświad­cze­nia­mi.  Obraz sek­su został w pewien spo­sób wykre­owa­ny i oddzie­lo­ny od swo­jej praw­dzi­wej natu­ry. Jak czę­sto sły­szy­my o wpły­wie zmian hor­mo­nal­nych, cho­ro­bach prze­wle­kłych i  codzien­nych sek­su­al­nych pro­ble­mach w dys­kur­sie publicz­nym? Jak wyglą­da świa­do­mość spo­łecz­na na temat leków i pro­duk­tów zabu­rza­ją­cych nasze zdro­wie? To absur­dal­ne, że wciąż mamy pro­blem z roz­mo­wą o tak natu­ral­nych kwe­stiach. Jednak głę­bo­ko wie­rzę, że ten brak komu­ni­ka­cji spo­łecz­nej nie potrwa dłu­go. Na moich spo­tka­niach widzę coraz, wię­cej świa­do­mych i cie­ka­wych sek­su­al­no­ści ludzi, któ­rzy nie tyl­ko chcą się leczyć, ale rów­nież napra­wiać swo­je życie, wła­śnie za pomo­cą sek­su.  – wska­zu­je

 

Zabawy językowe w twórczości kabaretowej

Komizm języ­ko­wy jest jed­nym z naj­star­szych źró­deł humo­ru w twór­czo­ści kome­dio­wej. Jako że język jest pod­sta­wo­wym i naj­waż­niej­szym wyra­zem naszej eks­pre­sji, może sta­no­wić inspi­ra­cję oraz być głów­nym przed­mio­tem zaba­wy i zain­te­re­so­wa­nia. Współcześnie, humor jest bar­dzo otwar­ty na róż­ne zasto­so­wa­nia zabaw języ­ko­wych, któ­re mają na celu roz­ba­wić publi­kę. W świe­cie, w któ­rym wie­le osób zna wię­cej niż jeden język, eks­pe­ry­men­to­wa­nie z języ­kiem two­rzy uni­wer­sal­ny i nowy spo­sób komu­ni­ka­cji, a zain­te­re­so­wa­nie sku­pia się wokół języ­ka jako narzę­dzia do zabawy.

Czy eks­pe­ry­men­to­wa­nie z języ­kiem fak­tycz­nie może być sku­tecz­ną meto­dą na wywo­ła­nie śmie­chu? Jeśli tak, to jak naj­le­piej uży­wać języ­ka, aby roz­śmie­szać publi­kę i two­rzyć za jego pomo­cą nowe funk­cje komu­ni­ka­cyj­ne? Zapytaliśmy o to Wojtka Gawendę, arty­stę kaba­re­to­we­go, dla któ­re­go wyko­rzy­sty­wa­nie języ­ka w celach humo­ry­stycz­nych nie ma żad­nych tajemnic.

Każdy czło­wiek zaj­mu­ją­cy się sze­ro­ko poję­tym humo­rem musi odnieść się do kwe­stii języ­ko­wych, zwłasz­cza arty­sta kaba­re­to­wy bo zaba­wa języ­kiem, języ­ko­wy­mi sko­ja­rze­nia­mi   jest nie­zbęd­nym ele­men­tem  kaba­re­to­wej twór­czo­ści. Zwłaszcza widocz­ne jest to  w pol­skim kaba­re­cie, któ­ry od swo­je­go powsta­nia  ponad 100 lat jest kaba­re­tem lite­rac­kim i  opie­ra się na języ­ku i zaba­wie językowej.

Polski język daje wie­le moż­li­wo­ści two­rze­nia zabaw języ­ko­wych, a coraz lep­sza zna­jo­mość języ­ków obcych pol­skie­go odbior­cy, stwa­rza świet­ne warun­ki  do takiej zaba­wy zwią­za­nej ze sko­ja­rze­nia­mi z inny­mi języ­ka­mi. Ze wzglę­du na nasze poło­że­nie geo­gra­ficz­ne, naj­czę­ściej będą to języ­ki rosyj­ski, nie­miec­ki czy cze­ski, jed­nak obec­nie naj­po­pu­lar­niej­szym języ­kiem jest oczy­wi­ście angiel­ski. W przy­pad­ku nasze­go kaba­re­tu Pod Bańką, któ­ry dzia­ła głów­nie w Kanadzie, kon­cen­tru­je­my się wła­śnie na języ­ku angiel­skim, ponie­waż dla więk­szo­ści ludzi tam jest to dru­gi język, a nawet dla nie­któ­rych pierw­szy. – mówi Wojtek Gawenda.

Zabawa języ­ko­wa w praktyce 

Dzięki podo­bień­stwom fone­tycz­nym i zręcz­ne­mu wyko­rzy­sta­niu róż­nic kul­tu­ro­wych moż­na stwo­rzyć mnó­stwo zabaw­nych sytu­acji i puent. Wymaga to jed­nak nie tyl­ko zna­jo­mo­ści języ­ka, ale też zro­zu­mie­nia kon­tek­stu i umie­jęt­no­ści spraw­ne­go ope­ro­wa­nia nim w cza­sie rze­czy­wi­stym. Dlatego też eks­pe­ry­men­to­wa­nie z języ­kiem jako narzę­dziem humo­ry­stycz­nym wyma­ga wie­lu lat prak­ty­ki i cią­głe­go dosko­na­le­nia swo­ich umiejętności.

W języ­ku angiel­skim wystę­pu­je wie­le słów i zwro­tów fone­tycz­nie podob­nych do pol­skich, ale o zupeł­nie innym zna­cze­niu. Przykładem może być sło­wo „Hel”, któ­re w języ­ku pol­skim ozna­cza pięk­ny pół­wy­sep, nato­miast w języ­ku angiel­skim ozna­cza dosłow­nie „pie­kło”. Takie pro­ste sko­ja­rze­nie otwie­ra moż­li­wo­ści koja­rze­nia np. waka­cji na pół­wy­spie z waka­cja­mi w pie­kle. Innym przy­kła­dem jest sło­wo „move out”, któ­re w języ­ku angiel­skim ozna­cza „ruszaj” lub „odejdź”. Natomiast w języ­ku pol­skim wyraz ten koja­rzy się z roz­ka­zem mówie­nia. Dlatego, gdy ktoś jest pro­szo­ny po angiel­sku o prze­su­nię­cie się, może w odpo­wie­dzi zacząć mówić po pol­sku, co może sta­no­wić kolej­ny żart. Słówko „order” nato­miast ozna­cza roz­kaz w języ­ku angiel­skim, a w pol­skim jest koja­rzo­ne z meda­lem. Podobnie jest ze sło­wem „websi­te”, któ­re ozna­cza stro­nę inter­ne­to­wą. Przy odpo­wied­niej into­na­cji usły­szy­my jed­nak dosłow­nie „łeb”, co sta­no­wi kolej­ne pole do popi­su, dla humo­ry­stów. – doda­je Wojtek Gawenda

Odbiór żar­tów językowych

Trzeba pamię­tać, sto­su­jąc róż­ne­go rodza­ju zaba­wy języ­ko­we, że waż­ne jest, aby żart i samo sko­ja­rze­nie było łatwo zro­zu­mia­łe dla odbior­cy. Główną sztu­ką w przy­pad­ku humo­ru jest balan­so­wa­nie pomię­dzy dosłow­no­ścią a nie­do­po­wie­dze­nia­mi, a żar­ty języ­ko­we, ze wzglę­du na swo­ją czy­sto humo­ry­stycz­ną funk­cję, w więk­szo­ści przy­pad­ków będą dobrze odbierane.

Podobnie jak w przy­pad­ku każ­de­go dow­ci­pu, sam żart musi opie­rać się na wspól­nej zależ­no­ści mię­dzy arty­stą a publicz­no­ścią. Każdy skecz musi być osa­dzo­ny w jakiejś rze­czy­wi­sto­ści, nale­ży zadbać o to, aby publicz­ność mogła z łatwo­ścią wchło­nąć żart i nie mia­ła pro­ble­mów ze zro­zu­mie­niem go. Trudno ocze­ki­wać, że pol­ski widz będzie w sta­nie zro­zu­mieć każ­dy żart w ske­czu, któ­ry opie­ra się na sytu­acji poli­tycz­nej we Francji. Chociaż żar­ty w naszym kaba­re­cie nie opie­ra­ją się głów­nie na żar­tach języ­ko­wych, to mamy kil­ka ske­czy, w któ­rych takie żar­ty odgry­wa­ją nie­ma­łą rolę, a myślę, że mogę śmia­ło stwier­dzić, że są one bar­dzo dobrze odbie­ra­ne. Na przy­kład mamy taki skecz, gdzie król Jagiełło i ksią­żę Witold roz­ma­wia­ją z Krzyżakiem, któ­ry przy­niósł mie­cze przed bitwa pod Grunwaldem. W tym ske­czu swo­bod­nie bawi­my się języ­kiem nie­miec­kim. Mamy też skecz zaty­tu­ło­wa­ny „Tłumacz”, w któ­rym na spo­tka­niu dla pew­nej kor­po­ra­cji pre­le­gent mówi po angiel­sku. Na spo­tka­niu jest trans­la­tor, któ­ry oczy­wi­ście tłu­ma­czy sło­wa pre­le­gen­ta w zupeł­nie prze­ciw­ny spo­sób, a dodat­ko­wo jest tłu­macz migo­wy, któ­ry pró­bu­je jed­no­cze­śnie prze­tłu­ma­czyć sło­wa dwóch panów pseu­do migo­wy­mi sło­wa­mi. To jeden z naszych naj­bar­dziej lubia­nych i roz­po­zna­wal­nych ske­czy a efekt potrój­ne­go tłu­ma­cze­nia jest napraw­dę komicz­ny. Nie ina­czej jest w ske­czu „Generałowie” , w któ­rym pre­zen­tu­je­my roz­mo­wę pol­skie­go gene­ra­ła z ame­ry­kań­skim kole­gą pod­czas woj­ny w Iraku. Wszystkie ske­cze są dostęp­ne na YOU Tube i tam moż­na je zoba­czyć. Polacy to bar­dzo wdzięcz­na i świa­do­ma publicz­ność, któ­ra świet­nie łapie te wszyst­kie niu­an­se języ­ko­we, dostrze­ga­jąc, jak bawi­my się języ­kiem. Dlatego sto­so­wa­nie takich żar­tów teraz to czy­sta przy­jem­ność. – opo­wia­da Wojtek Gawenda.

Projekt „Bezpieczny kredyt 2 proc” i jego wpływ na rynek nieruchomości

Na ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści moż­na zaob­ser­wo­wać wio­sen­ne oży­wie­nie. Wzrasta licz­ba osób roz­po­czy­na­ją­cych poszu­ki­wa­nia zaku­pu pierw­sze­go miesz­ka­nia. Kolejne mie­sią­ce poka­żą, czy owe oży­wie­nie prze­ło­ży się na licz­bę sfi­na­li­zo­wa­nych trans­ak­cji. Perspektywy są obie­cu­ją­ce. Rząd pra­cu­je nad pro­gra­mem Pierwsze Mieszkanie, na któ­ry skła­da się „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”. Jak pla­no­wa­ny pro­jekt wpły­nie na rynek nieruchomości? 

„Bezpieczny kre­dyt 2 proc.” ma umoż­li­wić zakup miesz­ka­nia oso­bom, któ­re takie­go lokum jesz­cze nie posia­da­ją na znacz­nie atrak­cyj­niej­szych warun­kach finan­so­wych. To pro­po­zy­cja dla osób do 45. roku życia. Projekt ma roz­wią­zać nie tyl­ko aktu­al­ne pro­ble­my ryn­ku kre­dy­to­we­go, ale rów­nież budow­la­ne­go. Będzie moż­na zaku­pić każ­de miesz­ka­nie speł­nia­ją­ce kry­te­ria finan­so­we. Co ważne,
w pro­jek­cie nie ma ogra­ni­cze­nia zwią­za­ne­go z loka­li­za­cją danej nie­ru­cho­mo­ści. Jakie są głów­ne korzy­ści zwią­za­ne z wpro­wa­dze­niem tego pro­jek­tu?Bez wąt­pie­nia jest to cie­ka­wa ofer­ta kre­dy­tu dla osób chcą­cych zaku­pić swo­je pierw­sze miesz­ka­nie. Zaletą tego roz­wią­za­nia jest tak­że niska rata kre­dy­tu – o poło­wę niż­sza od raty innych kre­dy­tów. Osoby, któ­re chcia­ły­by sko­rzy­stać z zaku­pu miesz­ka­nia na tych warun­kach mają znacz­nie więk­sze szan­se na otrzy­ma­nie kre­dy­tu. Kolejną zale­tą wpro­wa­dze­nia na rynek kre­dy­tu 2 proc. jest moż­li­wość połą­cze­nia go z pro­gra­mem – miesz­ka­nie bez wkła­du wła­sne­go, dodat­ko­wo nie ma narzu­co­ne­go limi­tu ceny za metr kwa­dra­to­wy, a jego opro­cen­to­wa­nie jest sta­łe z ten­den­cją male­ją­cą – mówi Jakub Mazur eks­pert ds. ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści, inwe­stor, dyrek­tor fir­my zarzą­dza­ją­cej naj­mem dłu­go­ter­mi­no­wym Heaven Zarządzanie Premium.

Kredyt 2 proc. a sytu­acja na ryn­ku najmu

W jaki spo­sób wpro­wa­dze­nie kre­dy­tu 2 proc. wpły­nie na rynek nieruchomości,
a w szcze­gól­no­ści na rynek naj­mu?Wprowadzenie kre­dy­tu 2 proc. będzie skut­ko­wa­ło zmia­ną dyna­mi­ki naj­mu na ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści. Szczególnie odczu­wal­ne będzie to w mniej­szych miastach
i na pro­win­cjach, gdzie najem może przy­ha­mo­wać. W więk­szych mia­stach takich jak Warszawa zauwa­ży­my wzrost cen wynaj­mu miesz­kań, zdro­że­ją tak­że okre­ślo­ne nie­ru­cho­mo­ści – naj­droż­sze będą miesz­ka­nia dwu­po­ko­jo­we oraz nie­ru­cho­mo­ści na obrze­żach mia­sta.  Już teraz obser­wu­je­my na ryn­ku war­szaw­skim duże zain­te­re­so­wa­nie naj­mem przez cudzo­ziem­ców,  co bez wąt­pie­nia wpły­wa na cenę.  Są to szcze­gól­nie oso­by z Afryki Środkowej i Wschodniej. Długoterminowym skut­kiem wpro­wa­dze­nia kre­dy­tu 2 proc. na rynek naj­mu będzie zwięk­sze­nie popy­tu z ten­den­cją zniż­ko­wą poda­ży, ilość nie­ru­cho­mo­ści może być nie­wy­star­cza­ją­ca dla osób zain­te­re­so­wa­nych kup­nem
. – pod­kre­śla Jakub Mazur.

Czy ocze­ku­je się, że pro­jekt „Bezpieczny kre­dyt 2 proc.” przy­cią­gnie więk­szą licz­bę osób chęt­nych do zaku­pu wła­sne­go miesz­ka­nia, co może pro­wa­dzić do spad­ku popy­tu na wyna­jem? Jak widzi­my już
w obec­nym roku zain­te­re­so­wa­nie kre­dy­ta­mi hipo­tecz­ny­mi jest znacz­nie więk­sze. – Zauważalna część klien­te­li na ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści skła­da się z rodzi­ców, zain­te­re­so­wa­nych naby­ciem pierw­sze­go miesz­ka­nia dla swo­ich dzie­ci w try­bie gotów­ko­wym. W przy­pad­ku tak pre­fe­ren­cyj­nych oko­licz­no­ści oraz więk­szej zdol­no­ści kre­dy­to­wej, wie­lu z tych klien­tów zde­cy­du­je się na naby­cie nie­ru­cho­mo­ści przy pomo­cy kre­dy­tu. Jeśli cho­dzi o rynek war­szaw­ski, odno­to­wu­je­my zna­czą­cy udział zagra­nicz­nych nabyw­ców, a tak­że obser­wu­je­my duże zain­te­re­so­wa­nie krót­ko­ter­mi­no­wy­mi wynaj­ma­mi miesz­kań  – stwier­dza eks­pert ds. nie­ru­cho­mo­ści  Jakub Mazur.

Prognozuje się, oko­ło 20 tysię­cy osób w 2023 roku sko­rzy­sta z kre­dy­tu, a w 2024 roku licz­ba ta może wynieść 50 tysię­cy. Jednakże, fak­tycz­na licz­ba nabyw­ców może być więk­sza. Rząd obie­cu­je nam, że pie­nię­dzy nie zabrak­nie. Co się oka­że przy­szłość pokaże.