Polskie firmy stawiają na jakość. Co pomoże MSP przebić się na międzynarodowych rynkach?

Mówiąc o pol­skich fir­mach tra­fia­ją­cych ze swo­imi towa­ra­mi do śro­do­wi­ska mię­dzy­na­ro­do­we­go, naj­czę­ściej myśli­my o gigan­tach odzie­żo­wych, meblo­wych lub far­ma­ceu­tycz­nych. Jednak praw­dzi­wy klucz do suk­ce­su może kryć się w rodzin­nych fir­mach z sek­to­ra MSP.

– Jeszcze 20 lat temu pro­duk­cja maso­wa była kuszą­cą per­spek­ty­wą – wystar­czy­ło tyl­ko spoj­rzeć na impo­nu­ją­ce licz­by i dodać do tego otwar­cie ryn­ków zagra­nicz­nych na pol­skie pro­duk­ty i usłu­gi. Gdybyśmy podą­ży­li w tym kie­run­ku, być może już daw­no byśmy nie ist­nie­li. Niszą, któ­ra zagwa­ran­to­wa­ła nam prze­wa­gę, była wyso­ka jakość i pre­cy­zja. Do tego nie potrze­bu­je­my tysią­ca pra­cow­ni­ków, wystar­czy nam zaufa­ne gro­no spe­cja­li­stów – mówi Marek Bernaciak, zało­ży­ciel fir­my AMB Technic, któ­ra przez 25 lat sta­ła się lide­rem w bran­ży urzą­dzeń do dozo­wa­nia pły­nów mon­ta­żo­wych, dostar­cza­jąc pro­duk­ty m.in. dla pod­do­staw­ców prze­my­słu samo­cho­do­we­go, elek­tro­ni­ki i urzą­dzeń medycz­nych. Obecnie zatrud­nia 23 oso­by zaj­mu­ją­ce się wszyst­ki­mi eta­pa­mi zamó­wień – od pozy­ski­wa­nia klien­tów do insta­la­cji sys­te­mu u klienta.

Struktury małych i śred­nich przed­się­biorstw w Polsce czę­sto przy­po­mi­na­ją rze­mieśl­ni­cze warsz­ta­ty – pro­wa­dzo­ne przez dyrek­to­ra z wie­lo­let­nim doświad­cze­niem, czę­sto zaczy­na­ją­cym swo­ją karie­rę tuż po prze­ło­mo­wych zmia­nach poli­tycz­nych, takich jak upa­dek żela­znej kur­ty­ny czy wej­ście Polski do Unii Europejskiej. Ambicje stwo­rze­nia spraw­nie dzia­ła­ją­ce­go sys­te­mu na począt­ku dzie­lą z wąskim gro­nem zaufa­nych osób – rodzi­ny i zna­jo­mych. Często to tym­cza­so­we wspar­cie prze­ra­dza się w wie­lo­let­nią karie­rę w zbu­do­wa­nej wspól­ny­mi siła­mi fir­mie. Bardzo nie­licz­ne fir­my roz­wi­ja­ją swój sys­tem zarzą­dza­nia na wzór tych zachod­nich, z wyraź­nie usta­lo­ny­mi pro­ce­sa­mi przy­pi­sa­ny­mi do kon­kret­nych, wyspe­cja­li­zo­wa­nych pracowników.

Rynek MSP w Polsce – co moż­na zmienić?

W 2019 roku aż 96,5% zare­je­stro­wa­nych w Polsce firm nie zatrud­nia­ło wię­cej niż 50 osób, gene­ru­jąc 49,8% PKB. Większość z nich sta­no­wią nie­wiel­kie zakła­dy usłu­go­we i han­dlo­we, co dzie­sią­ta zaj­mu­je się pro­duk­cją[1]. Ten obszar sta­no­wi naj­więk­sze wyzwa­nie dla przedsiębiorców.

– Niektóre z naszych maszyn potra­fi­ły­by wypro­du­ko­wać towar, któ­ry zapew­nił­by utrzy­ma­nie jej oraz pra­cow­ni­ka ją obsłu­gu­ją­ce­go. Ale w ten spo­sób nie byli­by­śmy w sta­nie zbu­do­wać fir­my, któ­ra utrzy­ma się na ryn­ku. Dzięki zdo­by­tej wie­dzy i doświad­cze­niu, może­my się roz­wi­jać i inwe­sto­wać w sprzęt oraz ludzi, aby zwięk­szyć korzy­ści klien­tów – mówi Marek Bernaciak.

Inwestycje są wska­zy­wa­ne jako naj­waż­niej­szy czyn­nik wpły­wa­ją­cy na roz­wój przed­się­biorstw, jed­nak nie­wie­le firm decy­du­je się na posze­rze­nie dzia­łal­no­ści. Nakłady na wpro­wa­dza­nie nowych tech­no­lo­gii od lat utrzy­mu­je się na sta­łym poziomie.

– Technologia idzie do przo­du, a my musi­my z tego korzy­stać, aby nie zostać w tyle. Jeśli pol­ska fir­ma nie prze­zna­czy zebra­nych środ­ków na roz­wój, zro­bi to podob­ne przed­się­bior­stwo – wło­skie, nie­miec­kie, angiel­skie… A my w pew­nym momen­cie uzna­my, że prze­ga­pi­li­śmy szan­sę życia – doda­je.   

Plusy małych firm

Przedsiębiorstwa zatrud­nia­ją­ce od kil­ku do kil­ku­dzie­się­ciu pra­cow­ni­ków rzą­dzą się inny­mi pra­wa­mi niż kor­po­ra­cje. Pomagają zacho­wać płyn­ność pra­cy i mini­ma­li­zu­ją ryzy­ko kry­zy­su wywo­ła­ne­go czyn­ni­ka­mi ludz­ki­mi. Małe fir­my mają prze­wa­gę nad duży­mi przed­się­bior­stwa­mi dzię­ki uła­twio­nej komu­ni­ka­cji i real­ne­mu wpły­wo­wi na meto­dy zarzą­dza­nia, jaki mają wszy­scy człon­ko­wie zespo­łu. W nie­wiel­kiej gru­pie łatwiej o dostrze­że­nie pro­ble­mów i szyb­kie reago­wa­nie, któ­re nie wyma­ga uru­cha­mia­nia spe­cjal­nych pro­ce­dur. Pomaga w tym rów­nież indy­wi­du­al­ne podej­ście do pra­cow­ni­ka  – dyrek­tor może bez­po­śred­nio prze­ka­zać oso­bom na róż­nych szcze­blach, jakie ma wobec nich ocze­ki­wa­nia. Pracownicy z kolei mają moż­li­wość spraw­dze­nia się w róż­no­rod­nych zada­niach, w prze­ci­wień­stwie do sil­nie ustruk­tu­ra­li­zo­wa­nych insty­tu­cji, w któ­rych każ­da oso­ba pozna­je jedy­nie wąski obszar w zakre­sie swo­jej specjalizacji.

–  Biznes zaczy­na się i koń­czy na dru­gim czło­wie­ku. Jeśli nie będzie­my umie­li się komu­ni­ko­wać, to nawet posia­da­jąc naj­lep­szy pro­dukt na ryn­ku, nie osią­gnie­my suk­ce­su. Każdego klien­ta i pra­cow­ni­ka znam oso­bi­ście, mam moż­li­wość uści­snąć dłoń, wypić kawę i po pro­stu poroz­ma­wiać. Tego nie zagwa­ran­tu­je mi żad­na kor­po­ra­cja – koń­czy Marek Bernaciak.

 

[1] Raport o sta­nie sek­to­ra małych i śred­nich przed­się­biorstw w Polsce, PARP 2019

NAJLEPSZY PRZYJACIEL DŁUŻNIKA? … WINDYKATOR!

Windykator, win­dy­ka­cja – więk­szo­ści z nas te sło­wa koja­rzą się źle. Zawód win­dy­ka­to­ra utoż­sa­mia­ny jest z kimś, kto chce nam zaszko­dzić, bez­względ­nie wyeg­ze­kwo­wać nasze dłu­gi. Tymczasem zawód win­dy­ka­to­ra pole­ga na czymś zupeł­nie innym. O fak­tach i mitach zwią­za­nych z win­dy­ka­cją i pra­cą win­dy­ka­to­ra oraz o tym czym jest tzw. “win­dy­ka­cja w bia­łych ręka­wicz­kach” opo­wia­da Wojciech Węgrzyński – part­ner Trenda Group. 

Windykacja ma pomóc i wie­rzy­cie­lo­wi i dłużnikowi!

Windykacja to przede wszyst­kim szan­sa na odbu­do­wa­nie rela­cji biz­ne­so­wych pomię­dzy wie­rzy­cie­lem, a dłuż­ni­kiem.  Czy nale­ży się więc bać kon­fron­ta­cji z windykatorem?

- Uważam, że abso­lut­nie nie nale­ży się oba­wiać. Prowadzę oso­bi­ście wie­le roz­mów bez­po­śred­nich z dłuż­ni­ka­mi. Zależy mi w tych roz­mo­wach na pozna­niu przy­czyn pro­ble­mu, przez któ­ry fir­ma ma dłu­gi i nie pła­ci, za fak­tu­ry naszym klien­tom. Moim celem jest roz­wią­zać pro­blem z płat­no­ścia­mi w taki spo­sób, aby klient otrzy­mał należ­ne pie­nią­dze, ale zawsze z posza­no­wa­niem dłuż­ni­ka, ana­li­za jego kon­kret­ne­go przy­pad­ku i wręcz z wycią­gnię­ciem w jego stro­nę pomoc­nej dło­ni. Bardzo czę­sto już po pro­ce­sie win­dy­ka­cyj­nym lub nawet w wyni­ku tego pro­ce­su dłuż­nik odbu­do­wu­je swój biz­nes I sta­je się jesz­cze lep­szym klien­tem, pamię­ta­jąc, że otrzy­mał pomoc od tego wie­rzy­cie­la za naszą spra­wą. Nie doty­czy to oczy­wi­ście zawo­do­wych dłuż­ni­ków dzia­ła­ją­cych z pre­me­dy­ta­cją – mówi Wojciech Węgrzyński, part­ner Trenda Group.

Mit “złe­go” windykatora

Windykator czę­sto postrze­ga­ny jest ste­reo­ty­po­wo jako „pan bez wło­sów, o potęż­nej budo­wie cia­ła, któ­ry wysia­da z czar­ne­go auta z przy­ciem­nio­ny­mi szy­ba­mi”. Jednak, jeże­li przyj­żeć się bli­żej pra­cy win­dy­ka­to­ra, to jest to oso­ba, któ­ra przede wszyst­kim chce nam pomóc dojść do poro­zu­mie­nia z wie­rzy­cie­lem (wte­dy gdy jeste­śmy dłuż­ni­kiem). Jeżeli dłuż­nik chce współ­pra­co­wać – win­dy­ka­to­ra abso­lut­nie nie trze­ba się obawiać.

Mam w pamię­ci pew­ną zabaw­ną histo­rię: pod­czas bez­po­śred­nich nego­cja­cji z dłuż­ni­kiem, przy pierw­szym spo­tka­niu usły­sza­łem nastę­pu­ją­cą oce­nę mojej oso­by: „O widzę, że ma pan wło­sy na gło­wie, syl­wet­kę aero­dy­na­micz­ną, a przy­znam szcze­rze, że wyobra­ża­łem sobie pana w czar­nym samo­cho­dzie bez wło­sów i z potęż­ną postu­rą. Oczywiście podzię­ko­wa­łem za kom­ple­men­ty, a następ­nie prze­szli­śmy do nego­cja­cji. Ten kon­kret­ny przy­kład poka­zu­je w jaki spo­sób postrze­ga się win­dy­ka­to­ra: jako oso­bę wyglą­da­ją­cą, groź­nie, dzia­ła­ją­cą nie zawsze zgod­nie z pra­wem. Prawda jest zupeł­nie inna – pod­kre­śla Wojciech Węgrzyński, part­ner Trenda Group

 Windykacja w „bia­łych ręka­wicz­kach” – co to takiego?

 To jak poto­czy się postę­po­wa­nie w spra­wie win­dy­ka­cyj­nej zale­ży tyl­ko i wyłącz­nie od dłuż­ni­ka. Firmy win­dy­ka­cyj­ne, kan­ce­la­rie wyzna­cza­ją jedy­nie kie­run­ki dzia­łań. Jeżeli dłuż­nik chce współ­pra­co­wać z fir­mą win­dy­ka­cyj­ną i w spo­sób polu­bow­ny zała­twić spra­wę to nie ma cze­go się obawiać.

Mając “na kon­cie” wie­le cięż­kich przy­pad­ków z dłuż­ni­ka­mi uwa­żam, że nawet te naj­trud­niej­sze spra­wy, któ­re w oczach czy w mnie­ma­niu dłuż­ni­ka są czę­sto nie­roz­wią­zy­wal­ne, są zawsze do roz­wią­za­nia, ale tyl­ko i wyłącz­nie pod warun­kiem tego, że po dru­giej stro­nie mamy part­ne­ra do roz­mo­wy w innym przy­pad­ku cięż­ko jest pomóc oso­bie, któ­ra nie chce pozwo­lić sobie dać pomóc. Przy speł­nie­niu tego warun­ku win­dy­ka­tor może się stać praw­dzi­wym biz­ne­so­wym przy­ja­cie­lem dłuż­ni­ka. Wiele zale­ży też od tzw. “win­dy­ka­cji w bia­łych ręka­wicz­kach” – czy­li zdo­by­ciu wszel­kiej nie­zbęd­nej wie­dzy na temat dłuż­ni­ka, zwłasz­cza przed pierw­szym kon­tak­tem. To przy­go­to­wa­nie do nego­cja­cji a następ­nie wery­fi­ka­cja zdo­by­tej wie­dzy – pod­kre­śla Wojciech Węgrzyński z Trenda Group.

Podsumowując, fir­my win­dy­ka­cyj­ne oraz win­dy­ka­to­rzy przede wszyst­kim dążą do polu­bow­ne­go zała­twie­nia spra­wy na linii dłuż­nik – wie­rzy­ciel, o ile dłuż­nik wyra­zi taką wolę. Windykatorów nie nale­ży się więc oba­wiać, jeże­li tyl­ko ze stro­ny dłuż­ni­ka poja­wi się chęć współ­pra­cy, każ­dy pro­blem moż­na roz­wią­zać, a win­dy­ka­tor może się stać wręcz praw­dzi­wym biz­ne­so­wym przy­ja­cie­lem zadłu­żo­nej firmy.

 

 

Jak wojna w Ukrainie wpłynęła na rynek IT?

Inwazja Rosji w Ukrainie trwa już czwar­ty mie­siąc i pośred­nio oddzia­łu­je na wszyst­kie sek­to­ry gospo­dar­ki, w tym rów­nież IT. Z jed­nej stro­ny przy­by­ła do Polski gru­pa wyspe­cja­li­zo­wa­nych pra­cow­ni­ków IT, z dru­giej obser­wu­je­my zwięk­sze­nie wydat­ków firm na bez­pie­czeń­stwo IT kosz­tem nowych pro­jek­tów deve­lo­per­skich. Jakie tren­dy na ryn­ku IT obser­wu­ją eks­per­ci z agen­cji zatrud­nie­nia IT LeasingTeam? 

Rozwój ryn­ku IT w Polsce 

Po ata­ku Rosji na Ukrainę, wg sza­cun­ków IT Ukraine Association, bli­sko 70 proc. spe­cja­li­stów IT prze­nio­sło się do zachod­niej Ukrainy i kon­ty­nu­uje tam swo­ją pra­cę, 2% spe­cja­li­stów przy­łą­czy­ło się do czyn­nej obro­ny Ukrainy, a za gra­ni­cę wyemi­gro­wa­ło ok. 16% spe­cja­li­stów IT, co daje w przy­bli­że­niu 45–46 tys. osób, w więk­szo­ści kobiet. Co oczy­wi­ste, w wyni­ku tej sytu­acji wie­le pol­skich firm może zyskać pro­fe­sjo­nal­nych i zmo­ty­wo­wa­nych pra­cow­ni­ków, ale też ukra­iń­skie fir­my IT nie próżnują:

 Odkąd zaczę­ła się woj­na, zauwa­ży­li­śmy cie­ka­wy trend – zdra­dza Mirosław Dąbrowski, Dyrektor IT w LeasingTeam Group. Ukraińskie fir­my IT zaczę­ły zakła­dać tzw. huby IT w Polsce i w związ­ku z tym poszu­ki­wać spe­cja­li­stów, z któ­ry­mi mogli­by współ­pra­co­wać rów­nież na pol­skim ryn­ku. Aktualnie huby te wyra­sta­ją na kon­ku­ren­cję dla softwa­re house’ów w Polsce, ofe­ru­jąc atrak­cyj­ne wyna­gro­dze­nie dla swo­ich pra­cow­ni­ków i reali­zu­jąc zdal­nie pro­jek­ty dla dużych firm z całe­go świa­ta.

Relokacja firm w Ukrainie i migra­cja pracowników 

Pomimo woj­ny ukra­iń­ski obszar IT w dużej mie­rze nadal funk­cjo­nu­je, sta­ra­jąc się niwe­lo­wać stra­ty. Siedziby firm z Kijowa, Charkowa czy Odessy zosta­ły dość szyb­ko relo­ko­wa­ne do zachod­niej czę­ści kra­ju. Wiele osób, któ­re pozo­sta­ły w Ukrainie, nie wal­czy w spo­sób czyn­ny na fron­cie i sta­ra się po pro­stu w mia­rę nor­mal­nie żyć, pra­cu­jąc w sys­te­mie zdal­nym, co w bran­ży IT nie sta­no­wi żad­ne­go pro­ble­mu, tym bar­dziej, że pan­de­mia przy­zwy­cza­iła spe­cja­li­stów do dzia­ła­nia w tzw. trud­nych warunkach.

Oczywiście nie ozna­cza to, że ukra­iń­scy spe­cja­li­ści IT nie są zanie­po­ko­je­ni – zauwa­ża Anita Dąbrowska, Członek Zarządu ITLT. Sen z ich powiek spę­dza oba­wa o dal­sze zamy­ka­nie firm oraz moż­li­we wyco­fa­nie się inwe­sto­rów zagra­nicz­nych. Już w mar­cu wg Narodowego Banku Ukrainy, wpły­wy z eks­por­tu usług IT zmniej­szy­ły się o 4,4%. Dyrektor wyko­naw­czy CASE Ukraina, sza­cu­je wręcz 10% spa­dek sprze­da­ży w przy­pad­ku ukra­iń­skich firm pra­cu­ją­cych dla zagra­nicz­nych klien­tów oraz aż 50% spa­dek w przy­pad­ku firm pra­cu­ją­cych lokal­nie. W mojej opi­nii, kil­ka­na­ście tygo­dni woj­ny to zbyt krót­ki czas, aby wyzna­czyć kon­kret­ny trend, w któ­rym będzie zmie­rza­ła bran­ża IT. To, co widać wyraź­nie, to więk­sza mobil­ność, któ­ra jest wyni­kiem nie tyl­ko woj­ny, ale też pogar­sza­ją­cej się sytu­acji eko­no­micz­nej. Na emi­gra­cję decy­du­ją się nie tyl­ko Ukraińcy, ale też Polacy, któ­rzy coraz chęt­niej zatrud­nia­ją się w fir­mach mię­dzy­na­ro­do­wych, wypła­ca­ją­cych wyna­gro­dze­nia w euro czy dola­rach. Należy też zwró­cić uwa­gę na fakt, że w całej UE bra­ku­je ponad 600 tys. pro­gra­mi­stów, zatem nawet, gdy­by tra­fi­li do nas wszy­scy pra­cow­ni­cy IT z Ukrainy, nadal nie zaspo­ko­iło­by to potrzeb UE. 

Bezpieczeństwo, cyber­prze­stęp­stwo, tech­no­lo­gie chmu­ro­we – te obsza­ry zyskują

Duże i real­ne zagro­że­nie cybe­ra­ta­ka­mi zwięk­szy­ło zapo­trze­bo­wa­nie na spe­cja­li­stów w obsza­rze   cyber­bez­pie­czeń­stwa, szcze­gól­nie   tych   z   odpo­wied­nią   cer­ty­fi­ka­cją. Technologie chmu­ro­we rów­nież nie­zmien­nie zysku­ją na popu­lar­no­ści, a zagro­że­nie cyfro­we tyl­ko ten trend przy­śpie­sza. Z tego powo­du sta­no­wi­ska takie jak IT Security Specialist, Network Specialist, czy Cloud Engineer mogą coraz czę­ściej poja­wiać się na popu­lar­nych por­ta­lach ogłoszeniowych.

– Choć wie­le kor­po­ra­cji jest świet­nie zabez­pie­czo­nych, chcąc uzy­skać pew­ność bez­pie­czeń­stwa, zaczną   rekru­to­wać   dodat­ko­wych Pentesterów, któ­rych bar­dzo na ryn­ku bra­ku­je – pro­gno­zu­je Mirosław Dąbrowski. –  Na tym sta­no­wi­sku trze­ba wyobra­zić sobie, jak haker może myśleć i jakie meto­dy oraz narzę­dzia do ata­ku jest w sta­nie zasto­so­wać – wszyst­ko po to, by spraw­dzić, czy nasze dane i ser­we­ry są bez­piecz­ne. Obok testów pene­tra­cyj­nych na popu­lar­no­ści zysku­ją skom­pli­ko­wa­ne i zło­żo­ne audy­ty, pod­czas któ­rych spraw­dza­ny jest nie tyl­ko dział „twar­de­go” IT, ale rów­nież pra­cow­ni­cy biu­ro­wi. Specjaliści na sta­no­wi­skach Cybersecurity Consultant, Application Security Consultant są szko­le­ni, na co uwa­żać w codzien­nej pracy.

Na ten moment trud­no wyro­ko­wać, na ile woj­na, infla­cja czy spo­wol­nie­nie gospo­dar­cze wpły­ną na obszar IT w Polsce.  

Wiele zale­ży od inwe­sto­rów, nato­miast z całą pew­no­ścią w dzi­siej­szych cza­sach są oni bar­dziej skłon­ni prze­zna­czyć środ­ki na sys­te­my IT i zwięk­sze­nie zabez­pie­czeń przed odwe­to­wy­mi cybe­ra­ta­ka­mi niż na inwe­sty­cje w nowe pro­duk­ty (deve­lop­ment) – pod­su­mo­wu­je Kordian Kowalewski, Recruitment Manager w ITLT.

Zastopowanie wzro­sto­we­go tren­du bran­ży IT na Ukrainie

Jak poda­je IT Ukraine Association,  ukra­iń­ski sek­tor IT w cią­gu ostat­nich 25 lat doko­nał ogrom­ne­go sko­ku naprzód, prze­ro­dził się w sek­tor zatrud­nia­ją­cy ok. 285 tys. spe­cja­li­stów,  roz­wi­ja­ją­cy się o 25–30% rocz­nie. Dla porów­na­nia pol­skie IT sza­cu­je się na 430,7 tys. spe­cja­li­stów. W 2021 r. ukra­iń­ska bran­ża IT wzro­sła o 36% z 5 mld USD do 6,8 mld USD w eks­por­cie. Tym samym w cią­gu ostat­nich trzech lat bran­ża zwięk­szy­ła się ponad dwu­krot­nie w eks­por­cie, a licz­ba spe­cja­li­stów wzro­sła o ponad 50%.

„Chrust plus” – zaplanowany fokus na niedocenianą biomasę?

Niedawno wyda­ne oświad­cze­nie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych oraz wice­mi­ni­stra kli­ma­tu i śro­do­wi­ska Edwarda Siarki na temat pozy­ski­wa­nia drew­na z tere­nów lasów wywo­ła­ło w opi­nii publicz­nej gło­śną dys­ku­sję. Wskazanie na wyko­rzy­sta­nie chru­stu na opał jako alter­na­ty­wę wobec wyso­kich cen ener­gii nie jest przy­chyl­nie odbie­ra­ne przez spo­łe­czeń­stwo w aspek­cie wspar­cia finan­so­we­go roda­ków w trud­nej sytu­acji. Warto jed­nak przy oka­zji tego dys­kur­su przyj­rzeć się innej stro­nie meda­lu, czy­li efek­tyw­ne­go ogrze­wa­nia drew­nem, któ­re jest doce­nia­ne w Europie Zachodniej.

Biomasa to mate­riał ener­ge­tycz­ny pocho­dzą­cych z ule­ga­ją­cych bio­de­gra­da­cji część pro­duk­tów i  odpa­dów. Stanowi naj­star­sze, naj­ła­twiej­sze i naj­sze­rzej wyko­rzy­sty­wa­ne odna­wial­ne źró­dło ener­gii. Do bio­ma­sy roślin­nej zali­cza się m.in. drew­no, ale rów­nież odpad­ki drzew­ne z pro­duk­cji lub inne rodza­je masy pocho­dze­nia roślin­ne­go np. pel­let czy bry­kiet, a nawet sło­mę. Zastosowanie jej w ener­ge­ty­ce lokal­nej roz­wią­zu­je pro­ble­my ubó­stwa ener­ge­tycz­ne­go. Drewno jako wła­sne, kra­jo­we źró­dło ener­gii pozwa­la na nie­za­leż­ność i zapew­nie­nie swo­im miesz­kań­com sta­bil­no­ści finan­so­wej. Sezon grzew­czy nie­daw­no się skoń­czył, ale jak widać po gorą­cej dys­ku­sji „Chrust Plus”, temat ener­gii do ogrze­wa­nia w pol­skich gospo­dar­stwach domo­wych nie słabnie.

- Polscy naukow­cy i eko­lo­dzy, idąc za poli­ty­ką grzew­czą sto­so­wa­ną na Zachodzie, chcą prze­for­so­wać pew­ne zmia­ny w usta­wo­daw­stwie doty­czą­cym sys­te­mów ogrze­wa­nia. Za dosko­na­ły przy­kład przy­ta­cza­ją Wiedeń, uzna­wa­ny za jed­no z naj­lep­szych miast do życia w Europie. W sto­li­cy Austrii wpro­wa­dzo­no zakaz insta­la­cji urzą­dzeń grzew­czych na gaz ziem­ny, pod­czas gdy ist­nie­ją dopła­ty na te do pale­nia bio­ma­sy. Odnawialne źró­dła ener­gii nie zwięk­sza­ją ilo­ści CO2 w powie­trzu i nie wpły­wa­ją nega­tyw­nie na kli­mat. W tym mie­ście nie odno­to­wu­je się smo­gu. Przypuszczamy, że za kil­ka lat znów w naszym kra­ju będzie moda na OZE, a za trend na ogrze­wa­nie gazem sło­no zapła­ci­my – mówi Krzysztof Woźniak, Polskie Forum Klimatyczne.

Rosnące w zatrwa­ża­ją­cym tem­pie ceny paliw i ener­gii dały już o sobie znać w poprzed­nim sezo­nie grzew­czym. Biomasa jest tań­sza od paliw kopal­nia­nych i co waż­ne nie wpły­wa nega­tyw­nie na śro­do­wi­sko natu­ral­ne i jakość powie­trza. Korzystanie z niej efek­tyw­nie zosta­wia po sobie uła­mek śla­du węglo­we­go. Na opał tra­fia wie­le drew­na, pozy­ski­wa­ne­go nie z lasów, a z prze­my­słu obrób­ki drew­na. Gorszej jako­ści drew­no, zde­for­mo­wa­ne for­my drew­na czy nie­któ­re gatun­ki roślin sta­no­wią cen­ne źró­dło ener­gii. Na zrów­no­wa­żo­ne ogrze­wa­nie zwra­ca uwa­gę kam­pa­nia spo­łecz­na „Drewno Pozytywna Energia”, któ­rej misją jest edu­ka­cja w zakre­sie eko­lo­gicz­ne­go spa­la­nia bio­ma­sy drzew­nej, zgod­nej z poli­ty­ką kli­ma­tycz­ną UE.

- Drewno spa­la się neu­tral­nie pod wzglę­dem CO2. Problem sta­no­wią pył­ki, ale są one gene­ro­wa­ne przez prze­sta­rza­łe sys­te­my grzew­cze, któ­re nie speł­nia­ją już wyma­gań nowo­cze­snej tech­no­lo­gii ogrze­wa­nia drew­nem. Zachęcamy do ich wymia­ny, ale rów­nież edu­ku­je­my w zakre­sie ogrze­wa­nia bio­ma­są. Nowe urzą­dze­nia są nisko emi­syj­ne, nowe wydaj­ne sys­te­my zuży­wa­ją mniej pali­wa. Naszym celem jest, by każ­de gospo­dar­stwo domo­we w Polsce w efek­tyw­ny spo­sób wyko­rzy­sty­wa­ło bio­ma­sę, zapew­nia­jąc sobie przy tym sta­bil­ność i bez­pie­czeń­stwo. Drewno to naj­star­sze i naj­bar­dziej eko­lo­gicz­ne pali­wo świa­ta, jed­nak tak jak dia­ment wyma­ga odpo­wied­niej obrób­ki. My uczy­my jak to robić we wła­ści­wy spo­sób – pod­su­mo­wu­je Dariusz Marciniak, jeden z pomy­sło­daw­ców kam­pa­nii „Drewno Pozytywna Energia”.

Eksperci zwią­za­ni z kam­pa­nią zwra­ca­ją uwa­gę na tzw. mały obieg bio­ma­sy – czy­li spa­la­nie sor­ty­men­tów drew­na pozy­ski­wa­ne­go z Lasów Państwowych, któ­re nie nada­ją się do wyko­rzy­sta­nia w budow­nic­twie lub w prze­my­śle drzew­nym. Co jest rów­nież istot­ne w zrów­no­wa­żo­nym spa­la­niu drew­na?  Nie powin­no być ono trans­por­to­wa­ne na duże odle­gło­ści, a  jego spa­la­nie w celach grzew­czych odby­wać się powin­no w  urzą­dze­niach nie wytwa­rza­ją­cych szko­dli­wych emi­sji. Takie urzą­dze­nia to m.in. speł­nia­ją­ce kry­te­ria eko­pro­jek­tu komin­ki i kon­struk­cje zduń­skie. Drewno na opał nale­ży rów­nież odpo­wied­nio przy­go­to­wać, w szcze­gól­no­ści cho­dzi o jego wil­got­ność (nie wię­cej niż 20%).

 

Letnia garderoba w szwedzkim stylu

Stylizacje na lato powin­ny wyróż­niać się wygo­dą, kom­for­tem noszenia
i prze­wiew­ny­mi, natu­ral­ny­mi tka­ni­na­mi. W waka­cje war­to wziąć przy­kład ze Szwedek i skan­dy­naw­ski styl wpro­wa­dzić do swo­jej sza­fy.  Idąc za przy­kła­dem skan­dy­naw­skich „It Girl”, zysku­je­my kap­suł­ko­wą gar­de­ro­bę na kil­ka sezonów.

W upal­ne dni kom­fort powi­nien zna­leźć się na pierw­szym miej­scu. Proste kro­je i sto­no­wa­ne kolo­ry zapew­nią swo­bo­dę nosze­nia. Minimalizm nie musi być nud­ny. Szwedki wybie­ra­ją for­my ubrań pod­kre­śla­ją­ce ich atu­ty. Często są to ponad­cza­so­we kro­je, któ­re spraw­dzą się w przy­pad­ku pra­wie każ­dej syl­wet­ki. Szwedzki lagom w modzie może koja­rzyć z nudą, ale skan­dy­naw­skie dziew­czy­ny udo­wad­nia­ją, że za prze­my­śla­ną pro­sto­tą zawsze kry­je się ekstrawagancja.

To co, co zapew­nia wygo­dę to przede wszyst­kim mate­riał. Naturalne tka­ni­ny, któ­re w wyso­kich tem­pe­ra­tu­rach cia­ła są prze­wiew­ne to oczy­wi­sty must have wśród Szwedek. Sztuczne mate­ria­ły są nie tyl­ko nie­wy­god­ne, ale rów­nież szyb­ciej się nisz­czą i przede wszyst­kim wyglą­da­ją mało este­tycz­nie. Ubrania z lep­szej jako­ści mate­ria­łów mogą być droż­sze, ale w tym przy­pad­ku war­to przy­jąć posta­wę „less is more”. Za przy­kła­dem Szwedek war­to latem posta­wić rów­nież na wygod­ne buty. Nie muszą być to spor­to­we sne­aker­sy, ale skó­rza­ne, wypro­fi­lo­wa­ne sandały.

- Często sły­szę, że szwedz­ki styl jest zbyt mini­ma­li­stycz­ny i wyglą­da na nie­prze­my­śla­ny, ale tutaj nie ma mowy o przy­pad­ku. Dla Szwedek kom­fort i wygo­da ma naj­więk­sze zna­cze­nie, ale sty­li­za­cja musi być dopra­co­wa­na w naj­drob­niej­szym szcze­gó­le. Wystarczy spraw­dzić kon­ta na pro­fi­lach spo­łecz­no­ścio­wych modo­wych influ­en­ce­rek ze Skandynawii, by upew­nić się, że ta pro­sto­ta w sty­li­za­cji jest prze­my­śla­na i zapew­nia świet­ny efekt – mówi Anna Lund, zało­ży­ciel­ka mar­ki Anna Lund.
Wysoka jakość mate­ria­łów może ozna­czać odzież z wyż­szej pół­ki, któ­ra epa­tu­je wiel­ki­mi loga­mi. Szwedki jed­nak sta­wia­ją na lokal­ne bran­dy, któ­rych jakość ofe­ro­wa­nych ubrań nie róż­ni się od tych z dużych domów mody. Nie lubią wyda­wać dużo pie­nię­dzy na sty­li­za­cje, dla­te­go są bar­dzo kon­se­kwent­ne w swo­im sty­lu, dzię­ki cze­mu potra­fią zaoszczędzić.

- Dobra jakość w okre­ślo­nej pale­cie kolo­ry­stycz­nej jest gwa­ran­cją na to, że ubra­nia są w podob­nym sty­lu i będą do sie­bie paso­wać. Co w kon­se­kwen­cji pro­wa­dzi do dopa­so­wa­nych looków – pod­su­mo­wu­je Anna Lund.