Dary z natury – czyli zdrowie w dzikim jedzeniu

Nie od dziś wia­do­mo, że pod­sta­wą zdro­wej die­ty czło­wie­ka są przede wszyst­kim rośli­ny. Jedzenie ich w dużych ilo­ściach przy­nie­sie nam jed­nak naj­więk­sze bene­fi­ty, gdy będą one boga­te w war­to­ści odżyw­cze, pocho­dzą­ce mię­dzy inny­mi z żyznej i obfi­tu­ją­cej w nie gle­by. Wyjałowienie to pro­blem, z któ­rym rol­ni­cy zma­ga­ją się od lat. Dwójka kra­kow­skich przed­się­bior­ców posta­no­wi­ła zna­leźć w związ­ku z tym alter­na­ty­wę dla wszyst­kich tych, któ­rzy goto­wi są zadbać o war­to­ści odżyw­cze w swo­jej die­cie. Odpowiedzią jest inno­wa­cyj­na (i dar­mo­wa!) apli­ka­cja Eden, w któ­rej użyt­kow­ni­cy mogą ozna­czyć na mapie oraz nawi­go­wać się do dzi­kich roślin w swo­jej okolicy.

Dziko rosną­ce rośli­ny, krze­wy czy grzy­by to skarb­ni­ca pożyw­nych skład­ni­ków, nie­zbęd­nych do pra­wi­dło­we­go funk­cjo­no­wa­nia orga­ni­zmu każ­de­go czło­wie­ka. A my zamiast jeść zdro­wo i zapo­bie­gać w ten spo­sób cho­ro­bom oraz zwal­czać te już ist­nie­ją­ce, przy­zwy­cza­ili­śmy się do lecze­nia far­ma­ko­lo­gicz­ne­go jako jedy­nej dostęp­nej nam wszyst­kim moż­li­wo­ści. Narzekamy rów­nież na wzrost cen i twier­dzi­my, że po pro­stu nas na zdro­we żywie­nie nie stać… Dlaczego jed­nak nie wyko­rzy­stać wyjąt­ko­wych, jadal­nych i dar­mo­wych darów natu­ry, któ­rych nie bra­ku­je wokół, nawet w dużych miastach?

Na począ­tek – dla­cze­go wła­śnie die­ta roślinna?

Diety bazu­ją­ce na rośli­nach nie bez powo­du zdo­by­ły swój roz­głos i uzna­nie. Podstawą zdro­we­go i war­to­ścio­we­go odży­wia­nia dla czło­wie­ka są róż­no­rod­ne warzy­wa oraz owo­ce. Przy odpo­wied­nim przy­go­to­wa­niu oraz w słusz­nej ilo­ści potra­fią dia­me­tral­nie wpły­nąć na stan zdro­wia fizycz­ne­go i psy­chicz­ne­go. Oprócz bogac­twa wita­min i mine­ra­łów zale­ta­mi diet roślin­nych są rów­nież niska zawar­tość tłusz­czów nasy­co­nych, cho­le­ste­ro­lu i związ­ków rako­twór­czych (obec­nych np. w mię­sie) odpo­wie­dzial­nych za wie­le cho­rób cywi­li­za­cyj­nych, będą­cych udrę­ką naszych cza­sów. Warto zatem wpro­wa­dzić do die­ty więk­szą ilość warzyw i owo­ców oraz przyj­rzeć się wła­ści­wo­ściom poszcze­gól­nych ziół.

Gleba źró­dłem zdrowia?

W cza­sach sprzed pro­duk­cji prze­my­sło­wej owo­ce i warzy­wa były o wie­le bar­dziej pożyw­ne i war­to­ścio­we. Załamywanie się rów­no­wa­gi bio­lo­gicz­nej gleb wpły­nę­ło na znacz­ne obni­że­nie zawar­to­ści nie­zbęd­nych skład­ni­ków odżyw­czych potrzeb­nych ludziom do pra­wi­dło­we­go funkcjonowania…

Jeszcze 100 lat temu owo­ce i warzy­wa posia­da­ły 10-krotnie wię­cej war­to­ści odżyw­czych i mine­ral­nych niż obec­nie. Z cza­sem jakość poży­wie­nia spa­dła, głów­nie z powo­du zbyt dużej inge­ren­cji czło­wie­ka w mody­fi­ka­cję gene­tycz­ną roślin oraz nad­mier­ne eks­plo­ato­wa­nie gle­by upraw­nej – daw­no już prze­cież nie korzy­sta się powszech­nie z metod upra­wy takich jak pło­do­zmian czy trój­po­lów­ka, któ­rych celem były wła­śnie swe­go rodza­ju „waka­cje” dla ziemi… 

Aby warzy­wa i owo­ce mogły rosnąć boga­te w war­to­ści odżyw­cze potrzeb­na jest gle­ba w nie obfi­tu­ją­ca. Dlatego też obec­nie owo­ce są słab­sze pod wzglę­dem war­to­ści odżyw­czych, a przy tym bar­dziej podat­ne na cho­ro­by. Wyprodukowane maso­wo owo­ce i warzy­wa pod­le­ga­ją następ­nie trans­por­to­wi w celu tra­fie­nia do mar­ke­tów. Ten pro­ces nie­ste­ty wyma­ga zbie­ra­nia roślin w fazie, w któ­rej nie są jesz­cze w 100% doj­rza­łe. Zazwyczaj sta­je się to dopie­ro w trak­cie trans­por­tu, w kar­to­nach w skle­pie lub nawet dopie­ro w naszych domach (naj­le­piej widać to na przy­kła­dzie bana­nów, któ­re czę­sto przy­jeż­dża­ją zie­lo­ne, a póź­niej eks­pre­so­wo gni­ją w domu). Warzywa i owo­ce spro­wa­dza­ne spo­za gra­nic nasze­go kra­ju dodat­ko­wo kąpa­ne i spry­ski­wa­ne są her­bi­cy­da­mi, pesty­cy­da­mi oraz środ­ka­mi owa­do­bój­czy­mi. Plastikowe opa­ko­wa­nia rów­nież przy­czy­nia­ją się do prze­do­sta­wa­nia się do jedze­nia prze­róż­nych bis­fe­no­li oraz innych pier­wiast­ków nega­tyw­nie wpły­wa­ją­cych na nasze zdro­wie. Biorąc te wszyst­kie aspek­ty pod uwa­gę, jakość poży­wie­nia dzi­siaj nie jest dla nas korzyst­na i nic dziw­ne­go, że cho­ru­je­my – tłu­ma­czy Marcin Jastrzębski, zało­ży­ciel i CEO apli­ka­cji Eden, wie­lo­let­ni prak­tyk ajurwedy.

Dlaczego dzi­kie jedzenie?

Alternatywą dla jedze­nia prze­twa­rza­ne­go są rośli­ny dzi­kie. Posiadają one kil­ka­dzie­siąt razy wię­cej war­to­ści odżyw­czych, mine­ra­łów i fito­związ­ków w porów­na­niu do obec­nie pro­du­ko­wa­nej żyw­no­ści. Aby dzi­kie drze­wo, krzew czy grzyb mogły wyro­snąć w śro­do­wi­sku natu­ral­nym potrze­bu­ją spe­cy­ficz­nych warun­ków śro­do­wi­sko­wych, a ich prze­trwa­nie, mimo trud­nych warun­ków, poka­zu­je jak „sil­na” i „zdro­wa” jest to rośli­na. Zbieranie dzi­kich darów natu­ry posia­da rów­nież pozy­tyw­ne aspek­ty eko­no­micz­ne – pozy­ski­wa­nie ich z tere­nów publicz­nych takich jak par­ki, łąki czy pola­ny jest jak naj­bar­dziej dar­mo­we i legal­ne. Skąd jed­nak pew­ność, że takie rośli­ny, spo­ty­ka­ne w cen­trum miast nie są dla nas szkodliwe? 

Problemem nie są jedy­nie rośli­ny dzi­kie, ale i te, któ­re kupu­je­my w skle­pach. Na ten moment nie wie­my tak napraw­dę, skąd dokład­nie pocho­dzi to poży­wie­nie skle­po­we, posia­da­my jedy­nie infor­ma­cję o kra­ju pocho­dze­nia, ale nie jeste­śmy infor­mo­wa­ni, czy upra­wa dane­go warzy­wa i owo­cu nie znaj­du­je się przy jakiejś ruchli­wej dro­dze, przez któ­rą codzien­nie prze­jeż­dża­ją set­ki samo­cho­dów. Podróżując po Polsce nie trud­no zauwa­żyć, że wie­le pól upraw­nych jest roz­miesz­czo­nych wzdłuż autostrad. 

W Edenie będzie­my zatem wery­fi­ko­wać poziom meta­li cięż­kich i jakość jedze­nia rosną­ce­go w dużych mia­stach i porów­ny­wać je z jako­ścią poży­wie­nia dostęp­ne­go w skle­pie. Spodziewamy się, że wyni­ki dla wie­lu osób będą zaska­ku­ją­ce. Sam fakt, że ta dzi­ka żyw­ność posia­da nawet kil­ka­dzie­siąt razy wię­cej war­to­ści odżyw­czych niż ich hodo­wa­ne odpo­wied­ni­ki i znacz­nie mniej w wie­lu przy­pad­kach zanie­czysz­czeń niż żyw­ność skle­po­wa, powin­ny wystar­cza­ją­co zachę­cić do ścią­gnię­cia apli­ka­cji i korzy­sta­nia z darów natu­ry w zasię­gu ręki – doda­je Marcin Jastrzębski.

Rewolucja na wycią­gnię­cie telefonu 

Słowem pod­su­mo­wa­nia war­to powie­dzieć jesz­cze kil­ka waż­nych rze­czy na temat same­go dzia­ła­nia i prze­zna­cze­nia apli­ka­cji Eden. Z pew­no­ścią jest to pro­jekt prze­ło­mo­wy, dar­mo­wy, two­rzo­ny przez użyt­kow­ni­ków dla użyt­kow­ni­ków. Głównymi odbior­ca­mi są miesz­kań­cy miast i ich obrze­ży. Projekt obec­nie sku­pia się na 100 naj­więk­szych mia­stach w Polsce, ale celem zało­ży­cie­li jest roz­wi­nię­cie jego dzia­ła­nia na znacz­nie więk­szą, glo­bal­ną ska­lę. W apli­ka­cji każ­dy użyt­kow­nik może ozna­czyć na mapie oraz nawi­go­wać się do dzi­ko rosną­cych i jadal­nych roślin w swo­jej okolicy.

Drzewa i krze­wy owo­co­we, orze­chy, zio­ła, grzy­by – zazna­cze­nie kon­kret­nych gatun­ków roślin na mapie pozwa­la na zbie­ra­nie i wyko­rzy­sty­wa­nie darów natu­ry, o któ­rych ist­nie­niu w naszej oko­li­cy nie mie­li­śmy zapew­ne poję­cia. Oprócz tego użyt­kow­ni­cy znaj­dą w Edenie kil­ka dodat­ko­wych funk­cji. „Dzika apte­ka” pod­po­wie, w jaki spo­sób wyko­rzy­stać zna­le­zio­ną rośli­nę do stwo­rze­nia natu­ral­nych maści, napa­rów czy wycią­gów, a „Dzika kuch­nia” pod­su­nie cie­ka­we pomy­sły prze­pi­sów kuli­nar­nych z ich uży­ciem – doda­je Marcin Jastrzębski.

Ponadto, a może nawet przede wszyst­kim, apli­ka­cja two­rzo­na jest we współ­pra­cy ze spe­cja­li­sta­mi z kon­kret­nych dzie­dzin. Wszyscy zosta­li zebra­ni, aby stwo­rzyć narzę­dzie powszech­nie dostęp­ne oraz o naj­wyż­szym moż­li­wym pozio­mie odpo­wie­dzial­no­ści spo­łecz­nej, któ­re będzie nam słu­żyć w codzien­nej dro­dze do zdrowia.