Mężczyzna współczesny to mężczyzna zagubiony? Z czym zmagają się faceci w XXI wieku i z jakiego powodu…

XXI wiek mimo, że wyzwo­lił kobie­ty, to znie­wo­lił nie­ja­ko męż­czyzn i dopie­ro przez ostat­nich kil­ka lat mają oni moż­li­wość, aby poszu­ki­wać nowej defi­ni­cji męsko­ści, nie­ogra­ni­czo­nej już gen­de­ry­zmem i błę­da­mi swo­ich ojców. Ale, żeby tę wol­ność odna­leźć, trze­ba wyko­nać trud­ną i nie­oczy­wi­stą robo­tę w dro­dze do samopoznania…

„Chłopaki nie pła­czą”, „nie maż się jak baba”, „musisz być twar­dy jak tatuś”, „kto to widział, żeby chło­piec był taki obra­żal­ski”… To tyl­ko nie­któ­re „tek­sty” ser­wo­wa­ne małym chłop­com, któ­re dosko­na­le wyko­nu­ją swo­ją robo­tę w pro­ce­sie wycho­wy­wa­nia i… two­rzą zamknię­tych w sobie i bierno-agresywnych doro­słych face­tów. My, męż­czyź­ni z poko­le­nia mil­le­nial­sów dora­sta­li­śmy i kształ­to­wa­li­śmy się na gra­ni­cy dwóch świa­tów i dwóch tra­dy­cji – odcho­dzą­ce­go do lamu­sa kon­ser­wa­tyw­ne­go podzia­łu na to, co wypa­da dziew­czyn­ce a co chłop­cu, oraz cza­sów współ­cze­snych, w któ­rych jest się po pro­stu człowiekiem…

Na ramio­nach „olbrzy­mów”

Jeszcze 50 lat temu spo­łecz­ne regu­la­cje umiesz­cza­ły męż­czy­znę w bar­dzo kla­row­nej pozy­cji, sta­wia­jąc przed nim kon­kret­ne wyma­ga­nia – obec­nie w naszych oczach okrut­ne, ale nie da się zaprze­czyć, że mimo wszyst­ko brak opcji powo­do­wał w spo­łe­czeń­stwie nie­ja­ką spój­ność zarów­no ocze­ki­wań wobec męż­czy­zny jak i wyobra­żeń jego same­go na swój temat. W rodzi­nach wie­lo­po­ko­le­nio­wych obser­wo­wa­li­śmy naszych ojców i dziad­ków i to od nich uczy­li­śmy się męsko­ści – bycia aser­tyw­nym, odpo­wie­dzial­nym, sil­nym i zarad­nym – o ile oczy­wi­ście mie­li­śmy to szczę­ście, aby mieć we wła­snej rodzi­nie takie wła­śnie wzo­ry do naśla­do­wa­nia. Były to jed­nak w wie­lu wypad­kach wyłącz­nie pozo­ry, ramy spo­łecz­ne, w któ­re wie­le rodzin się nie wpasowywało…

I tak po latach od wyj­ścia z wie­ku doj­rze­wa­nia wie­lu męż­czyzn dalej żyje w duali­zmie wła­sne­go spoj­rze­nia na świat, któ­ry dzie­li się na praw­dzi­wych męż­czyzn, nie oka­zu­ją­cych uczuć, bo albo ich nie mają albo sku­tecz­nie tłu­mią, oraz na „nie­udacz­ni­ków”, czy­li face­tów, któ­rzy nie radzą sobie zarów­no w życiu pry­wat­nym jak i zawo­do­wym, otwar­cie oka­zu­jąc zagu­bie­nie i nad­mier­ną emo­cjo­nal­ność oraz zbie­ra­jąc przez to baty. Wszystko przez tra­dy­cyj­ne wycho­wa­nie, któ­re w przy­pad­ku męż­czyzn nie uzna­je ich pra­wa do cier­pie­nia, uczuć, zmę­cze­nia czy też nawet chę­ci bra­nia czyn­ne­go udzia­łu w wycho­wy­wa­niu dzie­ci, a nie tyl­ko bycia cho­dzą­cym portfelem.

Spuścizna, któ­rą współ­cze­śni męż­czyź­ni otrzy­ma­li w spad­ku od swo­ich ojców i dziad­ków i dyso­nans, któ­re­go doświad­cza­ją, obser­wu­jąc pew­nych sie­bie, ale jed­no­cze­śnie otwar­tych na emo­cje i doświad­cze­nia mło­dych męż­czyzn uro­dzo­nych już czę­sto w XXI wie­ku, powo­du­je jesz­cze więk­sze pogu­bie­nie, brak poczu­cia przy­na­leż­no­ści i nie­pew­ność wobec zmian, któ­re zaszły w spo­łe­czeń­stwie obfi­te­go w dys­kurs na temat nie­bi­nar­no­ści czy płyn­no­ści orien­ta­cji sek­su­al­nej. Jednocześnie pozba­wie­ni tra­dy­cyj­nych ram – znie­kształ­co­nych w cią­gu ostat­nich kil­ku dekad mię­dzy inny­mi przez kobie­ty wcho­dzą­ce czę­sto­kroć w męskie buty – „osia­da­ją” bez­rad­nie we wła­snym życiu i cze­ka­ją na wska­zów­ki, któ­re jesz­cze nie nade­szły i dłu­gie pew­nie nie nadej­dą. XXI wiek sta­wia bowiem na wol­ność… Wolność wybo­ru, kie­run­ku, odczu­wa­nia i pra­gnień… Nie daje zatem siłą rze­czy ram, w któ­re moż­na się wpa­so­wać, a czło­wiek z natu­ry swo­jej bar­dzo czę­sto tego wła­śnie potrzebuje…

Szantaż kul­tu­ro­wy i DDA

Współcześni męż­czyź­ni z poko­le­nia 30+ żyją wciąż pod wpły­wem nie­ja­ko szan­ta­żu kul­tu­ro­we­go kształ­to­wa­ne­go przez lek­tu­ry szkol­ne, czy „boha­te­rów”, któ­rych wci­ska­ją nam media. Ciągle jesz­cze nie mogą przy­zna­wać się do tego, że mają pro­ble­my, z któ­ry­mi nie radzą sobie w poje­dyn­kę. A sko­ro tłu­mią gniew, smu­tek czy poczu­cie nie­pew­no­ści nara­sta­ją w nich emo­cje, któ­re póź­niej skut­ku­ją agre­sją; wobec sie­bie lub innych.

Ale nie­umie­jęt­ność regu­lo­wa­nia emo­cji nie zosta­ła wyna­le­zio­na przez współ­cze­snych męż­czyzn. Zjawisko to obser­wo­wa­li­śmy już u wie­lu poko­leń wstecz, gdzie spo­so­bem radze­nia sobie z nie­wy­god­ny­mi uczu­cia­mi był (i oczy­wi­ście jest w dal­szym cią­gu) alko­hol (ale i inne używ­ki). Częstym zja­wi­skiem, któ­re obser­wu­ję jako biz­nes­men i tre­ner men­tal­ny jest gru­pa męż­czyzn wśród pra­cow­ni­ków kor­po­ra­cji na wyso­kich sta­no­wi­skach, tre­ne­rów, mena­dże­rów, któ­rzy wycho­wa­ni zosta­li przez alko­ho­li­ków z poko­le­nia uro­dzo­ne­go przed, w trak­cie lub zaraz po woj­nie i nie dosyć, że sami cier­pią na syn­drom DDA to jesz­cze mie­rzyć muszą się z bolącz­ka­mi cha­rak­te­ry­stycz­ny­mi dla męż­czyzn na prze­ło­mie dwóch kul­tur, o któ­rych pisa­łem już wyżej.

A to tyl­ko i zale­d­wie jeden przy­kład dla zja­wi­ska, w któ­rym męż­czy­zna zaprze­cza temu, że ma pro­ble­my, bo tak został nauczo­ny i radzi sobie z nimi w nie­od­po­wied­ni spo­sób. Na wła­snej skó­rze pozna­łem skut­ki takie­go wzor­ca w posta­ci inne­go pogu­bio­ne­go męż­czy­zny i wiem jak ogrom­ne poczu­cie bez­sen­su i bez­ce­lo­wo­ści, a wręcz kom­plet­ne­go bra­ku umiej­sco­wie­nia towa­rzy­szy takie­mu mło­de­mu męż­czyź­nie, będą­ce­mu pod wpły­wem starszego.

Największy pro­blem współ­cze­sne­go mężczyzny

„Prawdziwy” męż­czy­zna uwa­ża, że musi radzić sobie z pro­ble­ma­mi sam. Swoje emo­cje, jeśli w ogó­le je do sie­bie dopusz­cza, trak­tu­je na wyłącz­ność. W naj­gor­szym przy­pad­ku uze­wnętrz­ni się przed innym face­tem, przy alko­ho­lu wła­śnie, a prze­bodź­co­wa­nie, smut­ki i agre­sję wyła­du­je na siłow­ni lub przed tele­wi­zo­rem pod­czas trans­mi­sji meczu – wolę już nie mówić o tych, któ­rzy wyła­du­ją te emo­cje na kimś… Nie popro­si w każ­dym razie o pomoc… W jakiej pozy­cji, by go to usta­wi­ło? Miałby poka­zać, że jest sła­by? Obnażyć się i przy­znać przed świa­tem, że tak jak kobie­ta może być deli­kat­ny, podat­ny na zra­nie­nie czy też (nie daj boże!) depre­sję i potrze­bo­wać wspar­cia? Wstyd!

Z całym okru­cień­stwem naszych cza­sów i nie­pew­no­ścią, któ­ra z defi­ni­cji przy­pi­sa­na jest XXI wie­ko­wi, jed­na rzecz cie­szy mnie nie­zmier­nie – że to, co napi­sa­łem wyżej mło­de poko­le­nie w koń­cu uwa­ża za oczy­wi­ste bzdu­ry. Na uli­cach coraz czę­ściej widać to poko­le­nie „kolo­ro­wych pta­ków”, któ­re eks­plo­atu­je świat na swój wła­sny spo­sób, szu­ka odpo­wie­dzi i nie­skrę­po­wa­nie mówi, co je boli. Dochodzi do eks­tre­mów, to praw­da. Jednak wie­rzę i histo­ria nam to nie­jed­no­krot­nie udo­wod­ni­ła, że aby doszło do home­osta­zy, cza­sem musi nastą­pić odchy­le­nie ampli­tu­dy w któ­rąś stro­nę. I naj­waż­niej­sza rzecz, któ­rej my, męż­czyź­ni z poko­le­nia mil­le­nial­sów, powin­ni­śmy uczyć się od mło­dych, wkra­cza­ją­cych dopie­ro w doro­słe życie, to umie­jęt­ność pro­sze­nia o pomoc…

Przebaczyć, prze­pra­co­wać i pójść do przodu

Najważniejszym pew­nie i naj­trud­niej­szym jed­no­cze­śnie zada­niem dla współ­cze­sne­go męż­czy­zny jest zosta­wie­nie za sobą swo­je­go ego, cho­ro­bli­wej, roz­bu­cha­nej i nie­po­par­tej wła­ści­wie żad­ną sen­sow­ną przy­czy­ną dumy i prze­ba­cze­nie – zarów­no sobie jak i tym, któ­rzy ukształ­to­wa­li nas na „swój obraz i podo­bień­stwo”. Swego cza­su i ja, aby zro­bić krok do przo­du, prze­ba­czy­łem moje­mu tacie i pozwo­li­łem sobie na to, aby współ­czu­cie zastą­pi­ło złość. Podobno zoba­cze­nie we wła­snych rodzi­cach ludzi jest jed­nym z naj­waż­niej­szych eta­pów dorastania…

Przebaczenie to jed­nak zale­d­wie etap całe­go pro­ce­su prze­pra­co­wy­wa­nia pro­ble­mów i sche­ma­tów, któ­re naro­sły w nas od dzie­ciń­stwa aż do momen­tu, w któ­rym podej­mu­je­my decy­zję o sta­wie­niu czo­ła temu wysił­ko­wi. I może się tak zda­rzyć, że prze­my­śli­wa­nie, czy oglą­da­nie wystą­pień coachów w Internecie nie będzie wystar­cza­ją­ce. Dla osią­gnię­cia dłu­go­trwa­łych zmian powie­dział­bym wręcz, że pra­wie na 100% nie zadzia­ła. Potrzeba nam dru­giej oso­by w bez­po­śred­nim kon­tak­cie face to face, któ­ra zada wła­ści­we pyta­nia we wła­ści­wy spo­sób i nakie­ru­je nas, wes­prze w poszu­ki­wa­niu i prze­pra­co­wy­wa­niu pro­ble­mów, traum i otwie­ra­niu się na nowe. Ale nie łudź­cie się, że ktoś odwa­li za was całą robo­tę. Tak dobrze nie ma… Przysłowiowe „pot, krew i łzy” nale­żą zawsze do was.