Jak stres nas zabija – czyli fatalne skutki „kultury zap***dolu”

Coraz czę­ściej mówi się o stre­sie, że zabi­ja nas powo­li, ale sku­tecz­nie i z pre­cy­zją snaj­pe­ra, a media trą­bią o nim jako o cho­ro­bie cywi­li­za­cyj­nej XXI wie­ku – uży­wa­jąc swe­go rodza­ju skró­tu myślo­we­go. W rze­czy­wi­sto­ści stres kie­dyś był naszym przy­ja­cie­lem (tak jest!) i dopie­ro ostat­nich kil­ka dekad prze­bodź­co­wa­nia i „kul­tu­ry zap***dolu” uświa­do­mi­ło nam, że każ­de­go dnia powo­li zabi­ja­my samych sie­bie. W jaki spo­sób? PRACĄ!

Jak może­my zabi­jać się pra­cą, sko­ro pra­cu­je­my po to, żeby móc żyć? Pomyślicie sobie może, że to co mam Wam dziś do powie­dze­nia to jakieś puste far­ma­zo­ny i prze­my­śle­nia pozba­wio­ne prak­tycz­ne­go podej­ścia, któ­rych nie war­to czy­tać i któ­rych peł­no w Internecie… Świadomość pro­ble­mu to jed­nak poło­wa dro­gi do suk­ce­su, któ­ry stoi za życiem w rów­no­wa­dze i pano­wa­niem nad wła­sną codzien­no­ścią. Konkretne roz­wią­za­nia też się znajdą…

Źródła stre­su w XXI wie­ku – nie­chlub­ne pierw­sze miejsce

Zacznijmy od, być może dla wie­lu z was oczy­wi­ste­go ale jed­no­cze­śnie bar­dzo waż­ne­go do zro­zu­mie­nia pro­ble­mu, wyja­śnie­nia, do cze­go wła­ści­wie słu­ży nam stres? Pierwotnie reak­cja stre­so­wa, któ­ra wią­że się mię­dzy inny­mi z pod­wyż­szo­nym ciśnie­niem, przy­śpie­szo­ną akcją ser­ca i głę­bo­ko odczu­wal­nym nie­po­ko­jem, mia­ła uchro­nić nas przed nie­bez­pie­czeń­stwem. Jej głów­nym prze­zna­cze­niem było wywo­ła­nie u czło­wie­ka jed­nej z dwóch pod­sta­wo­wych reak­cji – wal­ki bądź uciecz­ki. W krót­kiej eks­po­zy­cji na kor­ty­zol, za któ­re­go wydzie­la­nie odpo­wie­dzial­na jest kora nad­ner­czy, czło­wiek jedy­nie zyski­wał. W XXI wie­ku jed­nak stre­su­je­my się BEZ PRZERWY. Nie ma mowy o krót­kich sko­kach hor­mo­nu stre­su i wie­lu godzi­nach, dniach czy tygo­dniach względ­ne­go spo­ko­ju. Globalizacja, rewo­lu­cja prze­my­sło­wa i tech­no­lo­gicz­na wywo­ła­ły zmia­ny licz­ne i choć zba­wien­ne dla roz­wo­ju cywi­li­za­cji, to rów­nie destruk­cyj­ne dla nas jako jednostek.

Skoro jed­nak obec­nie nie polu­je­my i nie ucie­ka­my przed dra­pież­ni­ka­mi, jakie wła­ści­wie może­my mieć stre­sy w codzien­nym życiu i cze­mu w ogó­le mimo zmia­ny warun­ków spo­łecz­nych reak­cja „wal­ki oraz uciecz­ki” w dal­szym cią­gu funk­cjo­nu­je? Według wie­lu bada­czy jest to błąd ewo­lu­cyj­ny, któ­ry za kil­ka tysię­cy lat zosta­nie wyeli­mi­no­wa­ny przez natu­rę, obec­nie jed­nak musi­my zno­sić jego nie­zwy­kle nisz­czą­cy wpływ na nasze orga­ni­zmy i nauczyć się sobie z nim radzić. Żeby nato­miast radzić sobie z wro­giem, nale­ży go naj­pierw poznać – a źró­dłem naj­więk­sze­go stre­su jest obec­nie dla ludzi wła­śnie PRACA.

Pokolenie pra­co­ho­li­ków

Oddając się drob­nej dygre­sji, nie popeł­nię duże­go błę­du, jeśli pra­cę zawo­do­wą porów­nam do nie­gdy­siej­szych polo­wań i wal­ki o prze­trwa­nie. W obu prze­cież cho­dzi o zapew­nie­nie bytu sobie i rodzi­nie. Być może dla­te­go wła­śnie ośmie­lam się zrów­ny­wać je ze sobą i stwier­dzać, że sta­no­wią swo­je zastęp­ni­ki. W XXI wie­ku pra­ca jed­nak ma już zupeł­nie inny wymiar i cha­rak­ter niż (nawet) 100 lat temu. Nie umniej­sza­jąc abso­lut­nie wysił­kom naszych dziad­ków, dosyć łatwo dojść do wnio­sku, że obec­nie jest nam po pro­stu trud­niej. Popularne przez pierw­sze lata dwu­ty­sięcz­ne okre­śle­nie „wyści­gu szczu­rów” nie bez powo­du zosta­ło zastą­pio­ne przez nie­co wul­gar­ne, ale dosko­na­le odda­ją­ce sytu­ację sfor­mu­ło­wa­nie „kul­tu­ry zapier­do­lu”. Pracujemy BEZ PRZERWY. Tak! Nawet kie­dy wycho­dzi­my z pra­cy w dal­szym cią­gu myśli­my i roz­ma­wia­my na jej temat, budzi­my się w nocy z prze­ra­że­niem na myśl, że cze­goś nie dopil­no­wa­li­śmy. Chwalimy się innym, ile godzin pra­cu­je­my, nie widząc nicze­go destruk­tyw­ne­go w podwój­nym eta­cie. Pieniądze na bie­żą­ce życie to nato­miast tyl­ko jeden z naszych celów i oka­zu­je się, że nie zawsze naj­waż­niej­szy. Gonimy przede wszyst­kim za uzna­niem, sta­tu­sem, zabez­pie­cze­niem finan­so­wym na starość.

W zupeł­nie innym sen­sie niż kie­dyś goni­my rów­nież za poczu­ciem bez­pie­czeń­stwa w ogó­le. Dynamiczna sytu­acja na ryn­ku pra­cy zmu­sza nas do cią­głe­go pod­no­sze­nia kwa­li­fi­ka­cji i tak jak kie­dyś nasi rodzi­ce pozo­sta­wa­li w jed­nym zakła­dzie pra­cy na całe deka­dy, a ich roz­wój miał cechy ewo­lu­cyj­ne, tak wyma­ga­nia sta­wia­nie obec­nie wobec pra­cow­ni­ków to rewo­lu­cja, któ­ra odby­wa się każ­de­go dnia; sta­re zawo­dy tra­cą na zna­cze­niu, powo­li zani­ka­ją i giną, wciąż poja­wia­ją się nowe, ist­nie­ją­ce od dekad fir­my zamy­ka­ją swo­je podwo­je, cią­głe reduk­cje eta­tów i poja­wia­ją­ce się każ­de­go dnia nowe tech­no­lo­gie albo co naj­mniej aktu­ali­za­cje w tych, któ­re już zdą­ży­li­śmy poznać…

Może to powo­do­wać lek­ki zawrót gło­wy, prawda?

Do stan­dar­dów panu­ją­cych już przed rokiem 2020, doszły jesz­cze zmia­ny, któ­re zapro­wa­dzi­ła pan­de­mia, o czym sze­rzej piszę w książ­ce napi­sa­nej we współ­pra­cy z Profesorem Rafałem Ohme pt.: „Zespół stre­su post­pan­de­micz­ne­go”. Mimo iż pra­ca zdal­na ma swo­je nie­pod­wa­żal­ne zale­ty, cechu­je się rów­nież sze­re­giem zagro­żeń, z któ­ry­mi nie­zwy­kle trud­no wal­czyć. Wśród nich prym wio­dą brak kon­tak­tu z ludź­mi oraz brak roz­gra­ni­cze­nia prze­strze­ni zawo­do­wej od pry­wat­nej. Obecny już wcze­śniej nawyk respon­syw­no­ści po godzi­nach pra­cy, teraz stał się nagmin­no­ścią, a my, będąc w cią­głej goto­wo­ści i odpi­su­jąc na maile, smsy i odbie­ra­jąc tele­fo­ny o każ­dej porze dnia i nocy, nie pozwa­la­my naszym mózgom odpo­cząć. Jednocześnie jeste­śmy pozba­wie­ni bez­po­śred­nie­go kon­tak­tu z dru­gim czło­wie­kiem, a mimo bycia cią­gle onli­ne, świat wir­tu­al­ny nie dostar­czy nam wra­żeń, któ­rych potrze­bu­je nasz orga­nizm i któ­re otrzy­mu­je przy kon­tak­cie face to face.

Efekty prze­wle­kłe­go stresu

Wypalenie zawo­do­we to coraz częst­sza dia­gno­za w gabi­ne­cie psy­chia­try. Z badań wyni­ka, że nawet 65% Polaków aktyw­nych zawo­do­wo może doświad­czać wypa­le­nia, któ­re może obja­wiać się w nastę­pu­ją­cy sposób:

  1. Udawanie, że „dam radę” – począt­ki są nie­groź­ne, a wszyst­ko to, co dzie­je się w tej fazie, może być nawet odbie­ra­ne jako pozy­tyw­ne, ener­ge­tycz­ne, ambit­ne. Kto jak nie ja!
  2. Branie na sie­bie jesz­cze wię­cej – jesz­cze wię­cej zadań, pro­jek­tów, spo­tkań, wyjaz­dów służ­bo­wych. Przecież jestem potrzeb­ny, nie mogę zawa­lić ter­mi­nów! Nadgodziny? Nie ma pro­ble­mu – udo­wod­nię, że dam radę!
  3. Zaniedbywanie sie­bie – na tym eta­pie zapo­mi­nam, że mam w ogó­le jakieś potrze­by. Zamiast snu wybie­ram wię­cej kawy i ener­ge­ty­ków, zamiast posił­ku – jesz­cze wię­cej kawy, ener­ge­ty­ków, uży­wek i innych stymulantów.
  4. Wypieranie ist­nie­nia pro­ble­mu – jestem śle­py i głu­chy, nic do mnie nie docie­ra. Jeśli nawet widzę, że coś jest nie tak, obwi­niam wyłącz­nie sie­bie. Pojawia się roz­cza­ro­wa­nie, zmę­cze­nie i znie­chę­ce­nie do pracy.
  5. Zaprzeczanie – nic się nie dzie­je, to tyl­ko chwi­lo­wy spa­dek for­my. Odpocznę i jutro zabio­rę się do pra­cy ze zdwo­jo­ną siłą. To tyl­ko prze­zię­bie­nie, nic mi nie będzie. Nie przyj­mu­ję do wia­do­mo­ści tego, co napraw­dę się ze mną dzie­je. Jestem mistrzem fał­szo­wa­nia rzeczywistości.
  6. Wycofanie – poja­wia­ją się pro­ble­my z kon­cen­tra­cją, zaczy­nam cho­ro­wać z powo­du obni­żo­nej odpor­no­ści. Uczucie wewnętrz­nej pust­ki powo­du­je, że izo­lu­ję się i wyco­fu­ję, a moje rela­cje ule­ga­ją widocz­ne­mu pogor­sze­niu i nie za bar­dzo mnie to obchodzi.
  7. Widoczne zmia­ny w zacho­wa­niu – zde­cy­do­wa­nie mniej­sza aktyw­ność, po kre­atyw­no­ści nie ma już śla­du. Jestem nie­uf­ny i podejrz­li­wy, za to wyco­fa­nie i izo­la­cja „wcho­dzą na wyż­szy poziom roz­wo­ju”, czy­li moje kon­tak­ty spo­łecz­ne ogra­ni­czam do nie­zbęd­ne­go mini­mum, rezy­gnu­ję z hobby.
  8. Depersonalizacja – wcho­dzę w poważ­ny etap roz­wo­ju syn­dro­mu wypa­le­nia zawo­do­we­go. Całkowicie tra­cę dobry nastrój, nadzie­ję, dobre samo­po­czu­cie. W zamian mam tyl­ko nara­sta­ją­cą obo­jęt­ność i apa­tię. Nie jestem zdol­ny do podej­mo­wa­nia decy­zji – moja zdol­ność oce­ny sytu­acji znacz­nie się pogor­szy­ła, nie mogę już sobie ufać. Działam na zasa­dzie auto­ma­ty­zmów, jak robot.
  9. Dojmujące odczu­cie pust­ki – odczu­wam nie­okre­ślo­ny strach, nie jestem w sta­nie podać jego kon­kret­nej przy­czy­ny, trud­no ze mną wytrzy­mać, jestem ner­wo­wy, apa­tycz­ny, mie­wam nawet ata­ki pani­ki. Obcy ludzie wzbu­dza­ją we mnie lęk, a odwa­ga i pew­ność sie­bie cał­ko­wi­cie mnie opuściły.

Wszystko to obja­wy wypa­le­nia zawo­do­we­go, któ­re mogą wystę­po­wać poje­dyn­czo, ale mogą rów­nież kumu­lo­wać się jako cały zespół obja­wów. Nie war­to ich igno­ro­wać i jeśli zaczną wystę­po­wać, nale­ży zare­ago­wać od razu. Kontakt z psy­cho­lo­giem czy z psy­chia­trą to pod­sta­wa. Również, jeśli zde­cy­du­jesz się na psy­cho­te­ra­pię, dowiesz się zapew­ne o sze­re­gu roz­wią­zań, któ­re war­to wpro­wa­dzić do swo­jej codzien­no­ści, aby na przy­szłość unik­nąć efek­tów wpły­wu, jaki na nasze życie ma stres i spo­wo­do­wa­ne nim (mię­dzy inny­mi) wypa­le­nie zawo­do­we… A to prze­cież tyl­ko jeden z wie­lu skut­ków dłu­go­trwa­łe­go oddzia­ły­wa­nia stre­su na orga­nizm. Kwestie zwią­za­ne z dzia­ła­niem orga­ni­zmu od stro­ny fizycz­nej to temat na zupeł­nie inny arty­kuł, a zna­la­zły­by się w nim infor­ma­cje doty­czą­ce destruk­tyw­ne­go wpły­wu kor­ty­zo­lu na wszyst­kie narzą­dy i obja­wy psy­cho­so­ma­tycz­ne, do któ­rych prowadzi.

Jak prze­ciw­dzia­łać skut­kom dłu­go­trwa­łe­go stresu?

A może by tak cał­ko­wi­cie wyeli­mi­no­wać dłu­go­trwa­ły stres z życia? Być może teraz wyda­je ci się to mrzon­ką, ale uwierz mi, że stres w więk­szo­ści przy­pad­ków poja­wia się bez potrze­by, zwłasz­cza ten prze­wle­kły. Niepokoje, któ­rych doświad­czasz to naj­czę­ściej two­je wła­sne ema­na­cje i wyobra­że­nia na pew­ne tema­ty, czę­sto nie­za­le­czo­na trau­ma. Obawa przed zwol­nie­niem, bo w kil­ku poprzed­nich pra­cach zosta­łeś zwol­nio­ny – co z tego, że obec­nie radzisz sobie dosko­na­le… Strach przed cho­ro­bą nowo­two­ro­wą, bo twoi dziad­ko­wie cho­ro­wa­li, więc nie­dłu­go na pew­no przyj­dzie two­ja kolej… Paniczny lęk przed zmia­na­mi, któ­ry wpra­wia twój orga­nizm w stan, jak­by te zmia­ny już nade­szły i wła­śnie się działy…

Brzmi banal­nie, ale musisz się uspo­ko­ić. Znajdź swo­ją wła­sną bez­piecz­ną prze­strzeń, któ­ra zapew­ni ci odcię­cie od nie­po­trzeb­nych bodź­ców. Jeśli pra­cu­jesz z domu, cho­waj lap­to­pa po zakoń­cze­niu dnia, sta­raj się wyłą­czać lub wyci­szać tele­fon. Rewelacyjnie na obni­że­nie stre­su dzia­ła bycie offli­ne. Wiem, że to trud­ne. Warto jed­nak zda­wać sobie spra­wę, jak moc­no do nasze­go zmę­cze­nia przy­czy­nia się prze­bodź­co­wa­nie i sta­łe połą­cze­nie z resz­tą świa­ta – nie tyl­ko tego zwią­za­ne­go z pracą.

Staraj się mieć sta­łe nawy­ki, takie jak codzien­ny spa­cer, wspól­ny posi­łek z uko­cha­ną oso­bą czy fili­żan­ka bia­łej her­ba­ty – bez oglą­da­nia tele­wi­zji, czy­ta­nia new­sów czy roz­mów o pra­cy. Postaraj się wpro­wa­dzić swo­je cia­ło w stan odpo­czy­wa­nia i kon­tro­luj swo­je myśli – jeśli zaczy­na­ją napły­wać kom­pul­syw­nie i odwra­cać two­ją uwa­gę, odpy­chaj je od sie­bie. Na począt­ku będzie trud­no, ale po kil­ku tygo­dniach sta­nie się to naturalne.

Znajdź pasję, któ­ra spra­wi, że nawet naj­trud­niej­sze chwi­le, będą jedy­nie sta­nem przej­ścio­wym, któ­ry pro­wa­dzić cię będzie do: kolej­nej sesji teni­sa, kolej­ne­go spo­tka­nia klu­bu czy­tel­ni­cze­go, kolej­ne­go bin­ge wat­chin­gu na sali kino­wej lub we wła­snym domu. Staraj się, aby każ­dy twój dzień był doświad­cza­niem, ale nie w posta­ci kom­pul­syw­ne­go i pozba­wio­ne­go balan­su roz­wo­ju zawo­do­we­go, inte­lek­tu­al­ne­go, czy oso­bi­ste­go, ale… spo­ko­ju, relak­su i przy­jem­no­ści. Chociaż wyda­je się to być oczy­wi­ste, dosko­na­ła więk­szość z nas nie ma poję­cia, co tak napraw­dę spra­wia nam radość, nie zna swo­ich pre­fe­ren­cji i w wyni­ku tego nie potra­fi odpo­wied­nio reago­wać na prze­mę­cze­nie orga­ni­zmu. Pierwszym kro­kiem do zdro­wia psy­chicz­ne­go jest zatem sta­ro­żyt­ne – „Poznaj same­go siebie”.

 

Więcej na temat stre­su i spo­so­bów radze­nia sobie z nim znaj­dzie­cie w mojej książ­ce „Zespół stre­su post­pan­de­micz­ne­go”, napi­sa­nej we współ­pra­cy z Profesorem Rafałem Ohme.

 

Język inkluzywny w organizacjach – konieczność czy „babska” fanaberia?

Poruszając temat komu­ni­ka­cji, w szcze­gól­no­ści tej inklu­zyw­nej, czy­li nasta­wio­nej na dru­gie­go czło­wie­ka, musi­my pamię­tać o jej głów­nym fun­da­men­cie – sza­cun­ku. Natomiast żad­na zmia­na w komu­ni­ka­cji nie oka­że się sku­tecz­na, jeże­li jed­nym z jej celów nie będzie inte­gra­cja odbior­ców. Strach i zależ­ność powo­du­ją, że czę­sto błęd­nie odbie­ra­my prze­ka­zy i boimy się to jasno zako­mu­ni­ko­wać. Posługiwanie się języ­kiem inklu­zyw­nym może zara­dzić tym pro­ble­mom już na samym począt­ku. Jego uży­wa­nie pro­pa­gu­je bar­dzo moc­no „nowe poko­le­nie”, dopie­ro wkra­cza­ją­ce na rynek pra­cy. Jest to dla nich już cał­ko­wi­cie natu­ral­ne i wła­ści­wie nie pod­le­ga dys­ku­sji. W jaki spo­sób zatem uży­wać języ­ka, by nasz roz­mów­ca nie czuł się ura­żo­ny i zro­zu­miał nasz prze­kaz, a jed­no­cze­śnie nie popaść w nie­po­trzeb­ną przesadę? 

Zdarza się, że kie­ro­wa­ne do nas komu­ni­ka­ty odbie­ra­my nie­zgod­nie z inten­cją nadaw­cy, a doj­ście do  poro­zu­mie­nia to jed­no z naj­więk­szych wyzwań komu­ni­ka­cji mię­dzy­ludz­kiej. Błędne odczy­ty­wa­nie komu­ni­ka­tów jest nato­miast bar­dzo czę­stym pro­ble­mem w pra­cy lub szko­le, czy­li wśród ludzi, któ­rych zwy­kle nie zna­my zbyt dobrze, a więc nie jeste­śmy w sta­nie pra­wi­dło­wo zin­ter­pre­to­wać od razu inten­cji roz­mów­cy. Takie inte­rak­cje wywo­łu­ją dys­kom­fort, a z oba­wy przed nega­tyw­nym osą­dem innych czę­sto uni­ka­my wyra­że­nia zda­nia na dany temat. I tutaj z pomo­cą przy­cho­dzi język inklu­zyw­ny, któ­re­go uży­wa­nie roz­wią­że na wstę­pie część zwią­za­nych z komu­ni­ka­cją problemów.

Problemy komu­ni­ka­cyj­ne

Jako nadaw­cy komu­ni­ka­tów nie zawsze mamy wpływ na to, jak zosta­ną one ode­bra­ne przez roz­mów­cę. Interpretacja bywa uza­leż­nio­na od naszych doświad­czeń, spo­so­bu patrze­nia na świat, a nawet poczu­cia humo­ru i nastro­ju. Zwłaszcza komu­ni­ka­cja pisa­na może stać się przy­czy­ną poten­cjal­ne­go nie­po­ro­zu­mie­nia ze wzglę­du na brak moż­li­wo­ści obser­wo­wa­nia mimi­ki czy gestów roz­mów­cy. Emotikony, któ­re w pier­wot­nym zało­że­niu mia­ły uła­twiać komu­ni­ka­cję, odcho­dzą powo­li do lamu­sa jako (w opi­nii młod­sze­go poko­le­nia) pasywno-agresywne. A prze­cież poko­le­nie dzi­siej­szych 30-latków dalej uży­wa ich chęt­nie jako spo­so­bu na trans­pa­rent­ne wyra­że­nie uczuć pod­czas cza­to­wa­nia. Te z pozo­ru drob­ne róż­ni­ce obra­zu­ją, jak dużym wyzwa­niem jest zbu­do­wa­nie zgra­ne­go zespo­łu zło­żo­ne­go z przed­sta­wi­cie­li róż­nych poko­leń. Dlatego też war­to dbać o komu­ni­ka­cję wewnątrz każ­dej gru­py, cho­ciaż­by poprzez dys­ku­sje na temat sto­so­wa­ne­go języ­ka. Nie ma moż­li­wo­ści prak­ty­ko­wa­nia sku­tecz­nej komu­ni­ka­cji wewnętrz­nej w fir­mie, jeże­li nie będzie­my roz­ma­wia­li o ocze­ki­wa­niach każ­dej ze stron.

Pokolenie Z a inkluzywność…

Nowe poko­le­nie, zwa­ne powszech­nie Pokoleniem Z, już teraz ma ogrom­ny wpływ na kształ­to­wa­nie zwy­cza­jów na ryn­ku pra­cy. Wystarczy poroz­ma­wiać z ucznia­mi ostat­nich lat liceum i stu­den­ta­mi, dla któ­rych uży­wa­nie form neu­tral­nych i femi­na­ty­wów jest już natu­ral­ne i oczy­wi­ste. Dużą rolę w języ­ku mło­dych odgry­wa­ją rów­nież zapo­ży­cze­nia. Wszystko to wyni­ka z lek­tur i fil­mów, któ­re wybie­ra­ją dla sie­bie z wła­snej woli (nie w szko­le!) oraz otwar­to­ści na tema­ty takie jak nie­bi­nar­ność. Wraz z nowym poko­le­niem poja­wia się śmia­łość, pozwa­la­ją­ca uży­wać języ­ko­wych form neu­tral­nych, któ­re choć brzmią nie­raz odro­bi­nę nie­zgrab­nie, potrze­bu­ją po pro­stu cza­su, aby się osłu­chać i stać czymś “zwy­kłym”. O kwe­stię for­my zwro­tu do danej oso­by nale­ży zatem po pro­stu zapy­tać, jeże­li nie zosta­ła zako­mu­ni­ko­wa­na pod­czas przed­sta­wia­nia się. Są jed­nak i inne spo­so­by na unik­nię­cie nie­zręcz­no­ści, zwłasz­cza w sytu­acjach, któ­re nie dają moż­li­wo­ści swo­bod­nej roz­mo­wy poza kon­we­nan­sa­mi – na przy­kład zamiast pisać: Drodzy i Drogie, napisz­my po pro­stu: Dzień dobry. Ta pro­sta zmia­na pozwo­li na unik­nię­cie nie­kom­for­to­wej sytu­acji. Co praw­da nie­bi­nar­ność nie jest nowym zja­wi­skiem, ale wcze­śniej nie mówi­ło się o niej w prze­strze­ni publicz­nej, szcze­gól­nie w tej korporacyjnej.

Feminatywy – waż­na część codzien­nej komunikacji?

Język pol­ski wyma­ga odmia­ny słów w odpo­wied­nich for­mach, ponie­waż w prze­ci­wień­stwie na przy­kład do angiel­skie­go jest języ­kiem flek­syj­nym. Rodzi to oczy­wi­ście wie­le pro­ble­mów w kwe­stii femi­ni­za­cji mowy użyt­ko­wej. Feminatywy spo­ty­ka­ją się obec­nie w naj­lep­szym przy­pad­ku z nie­chęt­ną akcep­ta­cją lub zdzi­wie­niem, a w naj­gor­szym z agre­sją i zło­ścią. Warto jed­nak te zmia­ny komu­ni­ka­cyj­ne zaak­cep­to­wać i jed­no­cze­śnie uważ­nie obser­wo­wać ich zachodzenie.

Dzisiaj kobie­ty są obec­ne we wszyst­kich bran­żach, więc żeń­ska for­ma nazw sta­no­wisk w żad­nym stop­niu nie depre­cjo­nu­je i war­to jej uży­wać. Któregoś dnia tak się osłu­cha, że sta­nie się dla wszyst­kich neu­tral­na. Najważniejsze, aby w danej gru­pie spo­łecz­nej usta­lić, w jaki spo­sób uczest­nicz­ki tej gru­py chcia­ły­by być tytu­ło­wa­ne. Jeżeli jest to dla nas waż­ny aspekt, powin­ny­śmy zako­mu­ni­ko­wać go prze­ło­żo­ne­mu w spo­sób rze­czo­wy i przy pomo­cy odpo­wied­nich argu­men­tów. Warto na przy­kład wyra­zić dumę z osią­gnięć i potrze­bę jed­no­cze­sne­go przy­pi­sa­nia tych suk­ce­sów do kon­kret­nej płci kul­tu­ro­wej czy bio­lo­gicz­nej, potrze­bę zazna­cze­nia obec­no­ści kobiet w branży.

Czemu to takie ważne?

Z jed­nej stro­ny bada­nia poka­zu­ją, że w zróż­ni­co­wa­nym śro­do­wi­sku roz­wi­ja­my się efek­tyw­niej. Z dru­giej oczy­wi­ście może to począt­ko­wo rodzić pro­ble­my w poro­zu­mie­niu, szcze­gól­nie mię­dzy róż­ny­mi poko­le­nia­mi. Jednak przy odro­bi­nie otwar­to­ści na potrze­by innych wspól­nie, wła­śnie dzię­ki tym róż­ni­com, może­my osią­gnąć bar­dzo cie­ka­we efek­ty. Kiedy nie myśli się o barie­rze języ­ko­wej, ona po pro­stu zni­ka, a komu­ni­ka­cja ukła­da się samo­ist­nie. Potraktujmy zatem te róż­ni­ce i przy­zwy­cza­ja­nie się do języ­ka inklu­zyw­ne­go jako wyzwa­nie. Najważniejsze, by roz­mów­cy czu­li się swo­bod­nie i chcie­li anga­żo­wać się w rozmowę.

A naj­waż­niej­sze…

że wszy­scy mamy pra­wo do błę­dów i pomy­łek. Jeżeli zale­ży nam na kom­for­to­wej komu­ni­ka­cji w orga­ni­za­cji, pamię­taj­my o otwar­to­ści na język inklu­zyw­ny, ale jed­no­cze­śnie uwa­żaj­my, aby nie narzu­cać niko­mu tych form. Używajmy ich, gdy ktoś nas o to popro­si. Jeżeli nie czu­ję się psy­cho­loż­ką, mam pra­wo być psy­cho­lo­giem. Działa to w obie stro­ny. Mogę prze­cież czuć nie­chęć do tego okre­śle­nia bądź mieć pry­wat­ne uprze­dze­nia. Wracamy więc do głów­ne­go fun­da­men­tu w komu­ni­ka­cji, nie tyl­ko tej inklu­zyw­nej, czy­li wza­jem­ne­go  szacunku.

 

Jak w obliczu morderstwa postępuje dama? Wiktoriańska powieść detektywistyczna z wesołą wdówką w roli głównej…

Trzymać się zasad ety­kie­ty czy zagłę­bić w tajem­ni­czą śmierć męża i dowie­dzieć się praw­dy? Zdjąć maskę boga­tej ary­sto­krat­ki i pod­jąć się roz­szy­fro­wa­nia intryg prze­bie­głej war­stwy uprzy­wi­le­jo­wa­nych? „Poradnik praw­dzi­wej damy. Dobre manie­ry a mor­der­stwo” to wyjąt­ko­wa histo­rycz­na powieść oby­cza­jo­wa zawie­ra­ją­ca ele­men­ty roman­su, kome­dii i kry­mi­na­łu. Dzięki Wydawnictwu Skarpa Warszawska, książ­kę z best­sel­le­ro­wej serii autor­stwa Dianne Freeman może­my czy­tać już od 25 stycznia! 

„Poradnik praw­dzi­wej damy” to histo­ria osa­dzo­na w cza­sach wik­to­riań­skiej Anglii w war­stwach lon­dyń­skiej ary­sto­kra­cji. Wśród niej zaś spo­tkasz się z samy­mi tajem­ni­ca­mi, nie­do­po­wie­dze­nia­mi i mister­nie utka­ny­mi intry­ga­mi. Wciągającej fabu­le towa­rzy­szy humor i nagłe zwro­ty akcji, a zaska­ku­ją­ce­go zakoń­cze­nia nie spo­dzie­wa się nikt…

Wesoła wdów­ka w działaniu

Frances Wynn, uro­dzo­na w Ameryce hra­bi­na Harleigh, cie­szy się więk­szą swo­bo­dą jako wdo­wa niż jako żona. Po obo­wiąz­ko­wym roku spę­dzo­nym na opła­ki­wa­niu swo­je­go męża-filantropa, Reggiego, odkła­da na bok czar­ną gar­de­ro­bę, zosta­wia­jąc za sobą wieś i pazer­nych człon­ków rodzi­ny. Frances wyjeż­dża ze swo­ją cór­ką, wynaj­mu­je dom w Belgravii i przy­go­to­wu­je się na przy­ję­cie w gości­nę sio­stry Lily, któ­ra przy­by­wa z Nowego Jorku, by dać się wpro­wa­dzić po raz pierw­szy w blask lon­dyń­skich salonów.

Nowy roz­dział w życiu i upra­gnio­ną wol­ność głów­nej boha­ter­ki  zabu­rza­ją spra­wy z prze­szło­ści. Policja otrzy­mu­je ano­ni­mo­wy list, w któ­rym Frances zosta­je oskar­żo­na o śmierć męża. Hrabina zapew­nia inspek­to­ra Delaneya o swo­jej nie­win­no­ści, cho­ciaż zaska­ku­ją­co dużo infor­ma­cji prze­ka­zu­je przed­sta­wi­cie­lo­wi pra­wa na temat skan­da­licz­nych oko­licz­no­ści śmier­ci Reggiego, któ­rej nie była świadkiem…

Tak się bowiem skła­da, że mój mąż zmarł nie­co ponad rok temu… w łóż­ku swo­jej kochan­ki. Podczas przy­ję­cia odby­wa­ją­ce­go się w domu. W naszym domu. Uroczy człowiek…

Mąż-filantrop roz­dzie­lał zatem „dary” nie tyl­ko bied­nym… Nic więc dziw­ne­go, że żal po stra­cie męża nie spę­dza hra­bi­nie snu z powiek.

Podczas gdy Frances zaję­ta jest spo­tka­nia­mi towa­rzy­ski­mi i mar­twie­niem się, czy Reggie napraw­dę został zamor­do­wa­ny, docie­ra do niej infor­ma­cja o tajem­ni­czych wła­ma­niach nęka­ją­cych lon­dyń­ską socje­tę. Śledztwo spro­wa­dza śmierć na jej próg, a Frances mobi­li­zu­je siły i zbie­ra krąg plot­ka­rzy oraz wiecz­nie rycer­skie­go pana Hazeltona – sąsia­da hra­bi­ny, by odkryć praw­dę. Czy mor­der­ca skry­wa się w towa­rzy­stwie? Frances musi zde­ma­sko­wać zło­czyń­cę, zanim sezon salo­no­wy Lily, a być może i życie jej oraz bli­skich, dobie­gną końca…

„Poradnik praw­dzi­wej damy. Dobre manie­ry a mor­der­stwo” znaj­dziesz tutaj -> https://bit.ly/3jw9tBI

VOCES GAUDII, CZYLI PIERWSZY W POLSCE CHÓR LGBTQIA

Voces Gaudii to pierw­szy w Polsce chór LGBTQIA zrze­sza­ją­cy oso­by nieheteronormatywne
i ich przy­ja­ciół, któ­re­go celem jest budo­wa­nie mostów za pomo­cą muzy­ki. Założony przez Miszę Czerniaka chór oraz dzia­ła­ją­ce przy chó­rze sto­wa­rzy­sze­nie two­rzą bez­piecz­ną prze­strzeń, pozwa­la­ją­cą na swo­bod­ne wyra­ża­nie swo­ich poglą­dów, dzie­le­nie się pasją do śpie­wu oraz dzia­ła­nia na rzecz tęczo­wej spo­łecz­no­ści. Misją chó­ru jest zaan­ga­żo­wa­nie osób nie­he­te­ro­nor­ma­tyw­nych w dzia­ła­nia kul­tu­ral­ne i spo­łecz­ne. Bezpłatna plat­for­ma stre­amin­go­wa ARTE.tv zapra­sza do obej­rze­nia doku­men­tu „Voces Gaudii – pierw­szy w Polsce chór LGBTQIA”, któ­ry przy­bli­ża wyzwa­nia, z jaki­mi mie­rzą się oso­by nieheteronormatywne.

W Polsce w XXI wie­ku oso­by LGBTQIA bywa­ją nadal pięt­no­wa­ne za to, że nie miesz­czą się w tra­dy­cyj­nie poj­mo­wa­nych nor­mach spo­łecz­nych. Bywa, że doświad­cza­ją wyklu­cze­nia, a nawet prze­mo­cy. W Polsce część regio­nów jest zde­cy­do­wa­nie kon­ser­wa­tyw­na, dla­te­go szcze­gól­nie tu ujaw­nia­nie odmien­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej jest trud­nym doświad­cze­niem. W 2019 roku nie­któ­re gmi­ny pod­ję­ły uchwa­ły o usta­no­wie­niu „stref wol­nych od LGBT”. Chór Voces Gaudii prze­ciw­sta­wia się dys­kry­mi­na­cji, afir­mu­je wol­ność, miłość i rów­ność spo­łecz­ną, dla­te­go od 2014 roku anga­żu­je się w waż­ne wyda­rze­nia i mani­fe­sta­cje na rzecz spo­łecz­no­ści LGBTQIA. Podczas wystę­pów, człon­ko­wie chó­ru dzie­lą się z publicz­no­ścią swo­imi oso­bi­sty­mi prze­ży­cia­mi i historiami.

Reportaż „Voces Gaudii – pierw­szy w Polsce chór LGBTQIA” dostęp­ny na bez­płat­nej plat­for­mie ARTE.tv przed­sta­wia kuli­sy kon­cer­tu, któ­ry odbył się w Lublinie – kon­cer­tu, któ­ry oka­zał się szcze­gól­nie trud­nym przed­się­wzię­ciem. Członkowie chó­ru napo­tka­li na prze­szko­dy już na eta­pie poszu­ki­wa­nia prze­strze­ni, w któ­rej mogli­by zaśpie­wać. – Pomysł, że chce­my dać kon­cert w „mie­ście wol­nym od LGBT”, gdzie nie tole­ru­je się osób queero­wych, mnie tro­chę prze­ra­ża. Chcemy jed­nak poka­zać, że też robi­my zwy­czaj­ne rze­czy, śpie­wa­my i tań­czy­my – mówi w fil­mie dyry­gent i zało­ży­ciel chó­ru, Misza Czerniak. Inicjatywa wystę­pu w tym mie­ście z jed­nej stro­ny mia­ła na celu prze­ła­ma­nie barier i prze­ciw­sta­wie­nie się atmos­fe­rze stra­chu, jaką mogą wzbu­dzać dzia­ła­nia śro­do­wisk nacjo­na­li­stycz­nych wobec spo­łecz­no­ści LGBTQIA, a z dru­giej dzia­ła­nie na rzecz akcep­ta­cji i inte­gra­cji. Członkowie Voces Gaudii pod­czas kon­cer­tu nie tyl­ko dostar­cza­ją nie­sa­mo­wi­tych wra­żeń muzycz­nych swo­im słu­cha­czom, ale rów­nież opo­wia­da­ją swo­je indy­wi­du­al­ne histo­rie. Zapis przy­go­to­wań do kon­cer­tu i uczuć, jakie temu towa­rzy­szy­ły, a tak­że indy­wi­du­al­nych opo­wie­ści człon­ków chó­ru moż­na poznać dzię­ki repor­ta­żo­wi ARTE.tv dostęp­ne­mu na bez­płat­nej plat­for­mie pod lin­kiem: https://www.arte.tv/pl/videos/104429–011‑A/re-voces-gaudii-pierwszy-w-polsce-chor-lgbtqia/do 14 listo­pa­da 2023 roku.

POZOSTAŁE FILMY PORUSZAJĄCE TEMATYKĘ  LGBTQIA W ARTE.TV:

Dokumentalna seria „Powstań” dostęp­na do 12/08/2023

Link: https://www.arte.tv/pl/videos/099238–013‑A/cohu-powstan‑1–3/

Dwuczęściowy repor­taż „Płeć Duszy” dostęp­ny do 12/12/2023

Link: https://www.arte.tv/pl/videos/099238–045‑A/plec-duszy-odcinek‑1/

Dokument „LGBT w ukra­iń­skiej armii” dostęp­ny do 10/06/2025

Link: https://www.arte.tv/pl/videos/107710–159‑A/oczyma-ukrainskich-dziennikarzy/

 

 

 

 

 

 

Zmiany dla właścicieli urządzeń grzewczych. Ekoprojekt daje o sobie znać w Nowym Roku

Mimo, że sezon grzew­czy w peł­ni, samo­rzą­dy sta­le pra­cu­ją nad nowy­mi roz­wią­za­nia­mi, któ­rym przy­świe­ca cel zapew­nie­nia oby­wa­te­lom lep­szej jako­ści powie­trza przy zacho­wa­niu eko­lo­gicz­nych norm narzu­co­nych przez Unię Europejską. Od Nowego Roku obo­wią­zu­ją nowe zasa­dy ogrze­wa­nia w kil­ku woje­wódz­twach i miastach.

Od 1 stycz­nia 2023 w woje­wódz­twach mazo­wiec­kim, pod­kar­pac­kim i ślą­skim wcho­dzi w życie zakaz eks­plo­ata­cji miej­sco­wych ogrze­wa­czy pomiesz­czeń (komin­ków i kóz), któ­re nie speł­nia­ją wymo­gów Ekoprojektu. Dotyczy on rów­nież miast: Gorzowa Wielkopolskiego i Zielonej Góry. W woje­wódz­twie mało­pol­skim taki zakaz miał wejść też od 1 stycz­nia 2023, lecz został prze­su­nię­ty na maj 2024.

- Dodatkowo na Mazowszu od Nowego Roku w nowo budo­wa­nych budyn­kach (głów­nie osie­dla miesz­ka­nio­we), mają­cych dostęp do sie­ci cie­płow­ni­czej, będzie obo­wią­zy­wał zakaz eks­plo­ata­cji urzą­dzeń grzew­czych na pali­wo sta­łe, czy­li na węgiel, któ­ry jest pali­wem kopal­nym, ale nie­ste­ty rów­nież na drew­no, zali­cza­ją­ce się prze­cież do odna­wial­nych źró­deł ener­gii – mówi Wojciech Perek, gru­pa Drewno Pozytywna Energia.

Kolejne, nowe roz­po­rzą­dze­nie doty­czy miesz­kań­ców 7 mało­pol­skich gmin: Skawiny, Krzeszowic, Oświęcimia, Nowego Targu, Niepołomic, Rabki-Zdrój i Czarnego Dunajca, któ­rzy po 1 stycz­nia 2023 będą mogli zamon­to­wać komi­nek lub piec wol­no­sto­ją­cy. Warunkiem zain­sta­lo­wa­nia takie­go urzą­dze­nia jest zamknię­ta komo­ra spa­la­nia oraz wypo­sa­że­nie w urzą­dze­nie do auto­ma­tycz­nej kon­tro­li prze­bie­gu pro­ce­su spa­la­nia poprzez regu­la­cję dopły­wu powie­trza na pod­sta­wie pomia­ru tem­pe­ra­tu­ry spa­lin (ste­row­nik).

- W naj­bliż­szym cza­sie może­my spo­dzie­wać się kolej­nych zmian, któ­re mamy nadzie­ję, że tym razem uwzględ­nią fakt, że bio­ma­sa drzew­na jest odna­wial­nym źró­dłem ener­gii. W związ­ku z trud­ną sytu­acją na ryn­ku paliw wie­le samo­rzą­dów na bie­żą­co pro­wa­dzi pra­ce nad zła­go­dze­niem prze­pi­sów anty­smo­go­wych, a w szcze­gól­no­ści nad znie­sie­niem zaka­zów i ogra­ni­czeń dla nowo­cze­snych urzą­dzeń na drew­no i pel­let. Małopolska, Mazowsze i 7 wspo­mnia­nych wcze­śniej mało­pol­skich gmin pra­cu­je nad naszy­mi pety­cja­mi w tej spra­wie – pod­su­mo­wu­je Wojciech Perek.

W więk­szo­ści woje­wództw w roku 2023 będą pro­wa­dzo­ne pra­ce nad aktu­ali­za­cją lokal­nych Programów Ochrony Powietrza. Dotychczas prze­pro­wa­dzo­ne kon­sul­ta­cje spo­łecz­ne poka­za­ły wyraź­ny sprze­ciw wobec zaka­zów i ogra­ni­czeń eks­plo­ata­cji komin­ków, w któ­rych pol­scy oby­wa­te­le palą OZE – drew­nem kawałkowym.