Jak nowelizacja procedury cywilnej wpłynie na tzw. sprawy frankowe?

Z dniem 15 kwiet­nia 2023 roku weszły w życie zmia­ny prze­pi­sów postę­po­wa­nia cywil­ne­go w opar­ciu, o któ­re roz­po­zna­wa­ne są w pol­skich sądach tzw. spra­wy fran­ko­we. W wie­lu donie­sie­niach medial­nych moż­na prze­czy­tać, że te zmia­ny dla Frankowiczów są nie­ko­rzyst­ne, ale czy na pew­no tak jest? Jako praw­nik, któ­ry od 2016 roku repre­zen­tu­je Frankowiczów w sądach mam odmien­ne zda­nie. Szybsze pro­ce­sy.

Po pierw­sze uwa­żam, że zmia­ny pro­ce­du­ral­ne wpły­ną na popra­wę sytu­acji sądo­wej kre­dy­to­bior­ców fran­ko­wych, bo po pro­stu przy­spie­szą roz­po­zna­nie tego rodza­ju spraw. Dotychczas zde­cy­do­wa­na więk­szość spraw Frankowiczów tra­fia­ła do tzw. Wydziału Frankowego, któ­ry został powo­ła­ny do życia w kwiet­niu 2021 roku wła­śnie w celu uspraw­nie­nia tych pro­ce­sów. W dru­gą rocz­ni­cę jego dzia­łal­no­ści wie­my, że od począt­ku funk­cjo­no­wa­nia wpły­nę­ło do nie­go ponad 42 tys. spraw, któ­re są roz­po­zna­wa­ne przez oko­ło 30 sędziów. Prosta mate­ma­ty­ka poka­zu­je, że refe­rat dane­go sędzie­go skła­da się z 1000 – 1500 spraw. W kon­se­kwen­cji ozna­cza to, że w więk­szo­ści przy­pad­ków czas ocze­ki­wa­nia na roz­pra­wę wyno­si od 2 do 3 lat. Doliczając do tego II instan­cję, któ­ra jest nie­mal pew­na, pra­wo­moc­ne roz­po­zna­nia danej spra­wy w sądzie zaj­mu­je od 4 do 5 lat. Z kolei moje doświad­cze­nia z inny­mi sąda­mi w Polsce, szcze­gól­nie tymi w mniej­szych ośrod­kach miej­skich, poka­zu­ją, że śred­ni czas roz­po­zna­nia spra­wy w obu instan­cjach łącz­nie wyno­si śred­nio od 2 do 3 lat, czy­li znacz­nie kró­cej. Kilka dni temu na roz­pra­wie przed jed­nym z war­miń­sko – mazur­skich sądów ku moje­mu ogrom­ne­mu zdzi­wie­niu sędzia roz­po­zna­ją­cy spra­wę moich Klientów, któ­rych pozew tra­fił do sądu w listo­pa­dzie 2022 roku, czy­li pół roku temu, prze­pra­szał, że roz­po­zna­nie spra­wy trwa dłu­żej niż powin­no. Z moje­go punk­tu widze­nia spra­wa zosta­ła roz­po­zna­na eks­pre­so­wo, bo w pół roku od zło­że­nia pozwu, co w warun­kach war­szaw­skich jest nie­mal nie­moż­li­we. Oczywiście i w sto­li­cy zda­rza­ją się spra­wy, któ­re są roz­po­zna­wa­ne w I instan­cji w kil­ka mie­się­cy, ale nadal są one wyjąt­ka­mi potwier­dza­ją­cy­mi regułę.

Dlaczego więk­szość Frankowiczów do tej pory decy­do­wa­ła się jed­nak na skła­da­nie swo­ich pozwów w Warszawie? Przed zmia­ną prze­pi­sów postę­po­wa­nia cywil­ne­go kre­dy­to­bior­ca fran­ko­wy miał wybór – mógł pozwać bank przed sądem wła­ści­wym dla jego sie­dzi­by (a więk­szość ban­ków ma sie­dzi­bę w obrę­bie wła­ści­wo­ści Wydziału Frankowego) albo w swo­im miej­scu zamiesz­ka­nia. Kredytobiorcy decy­do­wa­li się na sąd war­szaw­ski argu­men­tu­jąc ten wybór spe­cja­li­za­cją Wydziału Frankowego i odpo­wied­nim przy­go­to­wa­niem sędziów do orze­ka­nia w takich spra­wach. Trudno nie przy­znać im racji, jed­nak nie moż­na zapo­mi­nać tak­że, że sędzio­wie z innych sądów od lat orze­ka­ją w takich spra­wach, w więk­szo­ści przy­pad­ków rów­nież na korzyść Frankowiczów, są do tego mery­to­rycz­nie przy­go­to­wa­ni i robią to znacz­nie szyb­ciej, bo po pro­stu spraw w refe­ra­tach mają zde­cy­do­wa­nie mniej niż sędzio­wie war­szaw­scy. Po zmia­nach w pro­ce­du­rze cywil­nej Frankowicze będą mogli wno­sić pozwy tyl­ko do sądu wła­ści­we­go ze wzglę­du na ich adres zamiesz­ka­nia, co powin­no zna­czą­co wpły­nąć na odcią­że­nie Wydziału Frankowego i spo­wo­do­wać roz­ło­że­nie tych spraw w róż­nych ośrod­kach sądo­wych. Uważam tak­że, że ta zmia­na – choć ogra­ni­cza upraw­nie­nia stro­ny postę­po­wa­nia – w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku będzie dla kre­dy­to­bior­ców fran­ko­wych bar­dzo korzyst­na, bo pozwo­li im szyb­ciej zakoń­czyć temat tego tok­sycz­ne­go produktu.

Zmiana zasad wła­ści­wo­ści rze­czo­wej sądów. 

Kolejną zmia­ną, z moje­go punk­tu widze­nia dzia­ła­ją­cą tak­że na korzyść Frankowiczów, jest zmia­na wła­ści­wo­ści rze­czo­wej sądów. Dotychczas obo­wią­zu­ją­ce prze­pi­sy postę­po­wa­nia prze­wi­dy­wa­ły, że sądem wła­ści­wym do roz­po­zna­nia spraw o war­to­ści przed­mio­tu spo­ru do 75 tys. PLN były sądy rejo­no­we, a powy­żej tej kwo­ty – sądy okrę­go­we. Skutkowało to tym, że szcze­gól­nie w ostat­nich latach, czy­li w cza­sie dość dyna­micz­nie zmie­nia­ją­cej się sytu­acji eko­no­micz­nej, zde­cy­do­wa­na więk­szość spraw tra­fia­ła do sądów okrę­go­wych. W efek­cie były one bar­dziej obcią­żo­ne niż sądy rejo­no­we, a z zało­że­nia powin­no być cał­ko­wi­cie odwrot­nie. Co istot­ne, w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści przy­pad­ków, tak­że pozwy fran­ko­we tra­fia­ją do sądów okrę­go­wych, ponie­waż war­tość przed­mio­tu spo­ru w tej kate­go­rii spraw rzad­ko jest niż­sza niż 75 tys. PLN. Na mocy nowych prze­pi­sów pod­nie­sio­no war­tość przed­mio­tu spo­ru deter­mi­nu­ją­cą wła­ści­wość rze­czo­wą sądu okrę­go­we­go z 75 tys. PLN do 100 tys. PLN. Jeżeli zatem po zmia­nach pro­ce­du­ry cywil­nej wię­cej spraw będzie tra­fia­ło do sądów rejo­no­wych, to sądy okrę­go­we, czy­li te co do zasa­dy wła­ści­we do roz­po­zna­nia spraw fran­ko­wych, będą mia­ły wię­cej zaso­bów cza­so­wych i ludz­kich. Zasoby te nie­wąt­pli­wie będzie moż­na wyko­rzy­stać do szyb­sze­go roz­po­zna­wa­nia pozwów Frankowiczów. Ta zmia­na jest na pew­no zmia­ną w dobrym kie­run­ku, cho­ciaż uwa­żam, że wyż­szy pułap kwo­to­wy mógł­by tak­że ogól­nie odkor­ko­wać sądy okrę­go­we w Polsce.

 

CO SIĘ ZMIENI W PRACY ZDALNEJ OD KWIETNIA?

7 kwiet­nia 2023 r. wcho­dzą w życie regu­la­cje doty­czą­ce pra­cy zdal­nej. Na co powi­nien przy­go­to­wać się pra­co­daw­ca wyja­śnia Anna Wiluś-Antoniuk, Dyrektorka Działu Prawnego LeasingTeam Group.

Według eks­pert­ki, wcho­dzą­ce w życie zmia­ny Kodeksu pra­cy doty­czą­ce pra­cy zdal­nej nie są zupeł­ną rewo­lu­cją. Pandemia wymu­si­ła przy­sto­so­wa­nie się do pra­cy w odosob­nie­niu – życie samo prze­pro­wa­dzi­ło refor­mę, któ­rą trze­ba było jedy­nie  usankcjonować.„Ustawodawca się­gnął więc do zna­nych pra­wu pra­cy roz­wią­zań. Zdecydował się na wpro­wa­dza­nie zasad pra­cy zdal­nej w spo­sób zna­ny pra­co­daw­com – za pomo­cą regu­la­mi­nów, uzgad­nia­nych z repre­zen­ta­cją pra­cow­ni­czą; ewen­tu­al­nie indy­wi­du­al­nych poro­zu­mień. Jednocześnie pozwo­lił na w mia­rę ela­stycz­ne wdra­ża­nie i rezy­gno­wa­nie z pra­cy zdal­nej bądź hybry­do­wej – od począt­ku zatrud­nie­nia lub w jego trak­cie” – komen­tu­je Anna Wiluś-Antoniuk.

Prawniczka zwra­ca uwa­gę na kil­ka waż­nych kwe­stii dla pra­co­daw­ców przy­go­to­wu­ją­cych się do kwiet­nio­wej trans­for­ma­cji w firmie.

Po pierw­sze, pra­ca zdal­na nie musi być pra­cą przy kom­pu­te­rze czy z uży­ciem tele­fo­nu, choć zapew­ne naj­czę­ściej będzie. Jednak w każ­dym przy­pad­ku kosz­ty narzę­dzi pra­cy pono­si pra­co­daw­ca. Kluczowe zatem jest usta­le­nie, jaka pra­ca – jeśli wyma­ga cze­goś ponad kom­pu­ter i tele­fon – real­nie może być wyko­ny­wa­na w domu. Wydaje się, że pra­ca zdal­na zdo­mi­nu­je sfe­rę pra­cy umy­sło­wej, choć teo­re­tycz­nie pra­ca fizycz­na rów­nież może być wyko­ny­wa­na zdalnie.

Po dru­gie, pra­ca zdal­na musi być bez­piecz­na dla wszyst­kich zain­te­re­so­wa­nych. Stąd koniecz­ne jest nie tyl­ko opra­co­wa­nie reguł kon­tro­lo­wa­nia pra­cow­ni­ka czy jego szko­le­nia w obsza­rze bez­pie­czeń­stwa i higie­ny pra­cy. Bardzo waż­na jest rów­nież pouf­ność infor­ma­cji praw­nie chro­nio­nych, w tym danych oso­bo­wych. Pewnie w przy­szło­ści poja­wią się cał­kiem poważ­ne (i potrzeb­ne) opra­co­wa­nia w rodza­ju „Dzieci i mąż jako czyn­ni­ki ryzy­ka w ochro­nie danych osobowych”.

Po trze­cie, pra­ca zdal­na nie będzie przy­ję­ta wią­żą­co i raz na zawsze. Zasadą, jeśli wpro­wa­dzo­no ją w trak­cie zatrud­nie­nia, jest odwo­ły­wal­ność pra­cy zdal­nej przez każ­dą ze stron. Z pew­nym wyjąt­kiem mamy do czy­nie­nia po stro­nie pra­co­daw­cy, gdzie swo­bo­da ta jest ogra­ni­czo­na przy zatrud­nia­niu pra­cow­ni­ków szcze­gól­nie uprzy­wi­le­jo­wa­nych i wska­za­nych w usta­wie. Zasadniczo swe­go rodza­ju uprzy­wi­le­jo­wa­nie doty­czy sytu­acji zwią­za­nych z rodzicielstwem.

Po czwar­te, pra­co­daw­cy powin­ni prze­my­śleć nie tyl­ko plan prze­nie­sie­nia pra­cow­ni­ków na pra­cę zdal­ną, ale i plan wyj­ścia z sytu­acji, w któ­rej pra­ca z domu kogoś prze­ro­śnie. Stąd  opty­mi­stycz­ne likwi­do­wa­nie powierzch­ni biu­ro­wej nale­ża­ło­by zastą­pić likwi­do­wa­niem przemyślanym.

Dodatkowo, infor­ma­cja stan­dar­do­wo wrę­cza­na pra­cow­ni­kom przy pod­ję­ciu zatrud­nie­nia (art. 29 § 1 Kodeksu pra­cy) zosta­nie posze­rzo­na o pew­ne infor­ma­cje zwią­za­ne z pra­cą zdal­ną. Warto zatem dopil­no­wać, by sto­so­wa­ne w kadrach for­mu­la­rze zosta­ły zaktualizowane.

Anna Wiluś-Antoniuk pod­kre­śla jed­no­cze­śnie, że nowe­li­zu­jąc pra­wo pra­cy, usta­wo­daw­ca wciąż pomi­ja roz­strzy­gnię­cie pew­nych kwe­stii zasadniczych.

Należy do nich pro­blem for­my czyn­no­ści praw­nej w pra­wie pra­cy. W tym obsza­rze wciąż panu­je cha­os – np. posłu­gi­wa­nie się poję­ciem czyn­no­ści doko­ny­wa­nych „na piśmie” (zamiast for­my pisem­nej), a tak­że doda­wa­nie „posta­ci papie­ro­wej” (któ­ra nie wia­do­mo, czym wła­ści­wie jest) czy też „posta­ci elek­tro­nicz­nej” (nie będą­cej prze­cież zna­ną Kodeksowi cywil­ne­mu „for­mą elektroniczną”).Wnioski pra­cow­ni­ka zwią­za­ne z pra­cą zdal­ną, dla któ­rych prze­pi­sy wyma­ga­ją for­my pisem­nej, mogą być zło­żo­ne wła­śnie „w posta­ci papie­ro­wej lub elek­tro­nicz­nej”. Miało zapew­ne być pro­ściej, a wyszło jak zwy­kle. Dlatego praw­ni­cy wciąż mają się nad czym zasta­na­wiać – pod­su­mo­wu­je Dyrektorka Działu Prawnego LeasingTeam Group.

 

Polscy mężczyźni coraz częściej walczą o opiekę naprzemienną nad dziećmi

Od wie­lu lat obser­wo­wa­na jest ten­den­cja wzro­sto­wa unie­waż­nia­nych mał­żeństw w Polsce i Europie. Niestety zda­rza się, że skut­ki roz­stań naj­bar­dziej odczu­wa­ją mało­let­nie dzie­ci. Widać jed­nak świa­teł­ko w tune­lu. Od kil­ku lat w Polsce coraz wię­cej ojców ubie­ga się o opie­kę naprze­mien­ną, wal­cząc w sądzie o pra­wo do rów­ne­go podzia­łu cza­su spę­dzo­ne­go z dzieckiem. 

Czy kla­sycz­na i utrwa­lo­na w kul­tu­rze for­ma wycho­wy­wa­nia dziec­ka roz­wod­ni­ków, w któ­rej dziec­ko spę­dza zde­cy­do­wa­ną więk­szość cza­su z mat­ką, powo­li odcho­dzi w zapo­mnie­nie? Na czym pole­ga pie­cza naprze­mien­na z punk­tu praw­ne­go? Na to pyta­nie odpo­wiedź udzie­li­ła mece­nas Katarzyna Bórawska, adwo­kat spe­cja­li­zu­ją­ca się w pra­wie rodzinnym.

Nowa ten­den­cja w roz­pra­wach rozwodowych

Pomimo bra­ku dokład­nych badań i danych sta­ty­stycz­nych doty­czą­cych pie­czy naprze­mien­nej w Polsce, coraz czę­ściej w śro­do­wi­sku praw­ni­czym mówi się o więk­szej ilo­ści roz­praw, w któ­rej obo­je rodzi­ców wal­czy o pra­wo do rów­ne­go  wycho­wy­wa­nia swo­ich dzieci.

  • W pro­wa­dzo­nych prze­ze mnie spra­wach roz­wo­do­wych widzę rosną­ce zain­te­re­so­wa­nie ojców opie­ką naprze­mien­ną. Zmienia się model rodzi­ny i rosną­ca odpo­wie­dzial­ność obu rodzi­ców. Ojcowie czu­ją się odpo­wie­dzial­ni za pro­ces wycho­wa­nia dziec­ka, chcą brać udział w jego wycho­wa­niu. Cieszę się, że minę­ły już lata gdzie ojco­wie ucie­ka­li się od odpo­wie­dzial­no­ści, a nawet nie chcie­li widy­wać się z już z dzieć­mi po roz­wo­dzie – mówi mece­nas Katarzyna Bórawska.

Warto zauwa­żyć tak­że, że zmie­ni­ła się dotąd zabor­cza posta­wa czę­ści kobiet, któ­ra to celo­wo i zło­śli­wie ogra­ni­cza­ła byłym mężom kon­takt z dziećmi.

Czym jest opie­ka naprzemienna?

 Ten model wycho­waw­czy nie jest oczy­wi­ście niczym nowym, to roz­wią­za­nie wyjąt­ko­wo popu­lar­ne, np. w kra­jach skan­dy­naw­skich i USA. Wydaje się, że jest to rów­nież roz­wią­za­nie naj­bar­dziej natu­ral­ne i zbli­żo­ne do mode­lu wycho­waw­cze­go, gdzie rodzi­ce są razem i tak też wspól­nie wycho­wu­ją dziecko.

Opieka naprze­mien­na w Polsce jest dobrze ure­gu­lo­wa­na w kodek­sie rodzin­nym i opie­kuń­czym. Zgodnie z art. 60 ust. 1 KRO, w przy­pad­ku roz­wo­du lub sepa­ra­cji rodzi­ce mogą zawrzeć poro­zu­mie­nie w spra­wie spo­so­bu wyko­ny­wa­nia wła­dzy rodzi­ciel­skiej i wycho­wa­nia dziec­ka. Władza rodzi­ciel­ska defi­nio­wa­na jest jako zbiór upraw­nień i obo­wiąz­ków przy­słu­gu­ją­cych rodzi­com wobec ich dzie­ci. W pol­skim pra­wie wła­dza rodzi­ciel­ska przy­słu­gu­je oboj­gu rodzi­com, oprócz sytu­acji wyjąt­ko­wych, takich jak np. upo­śle­dze­nie jed­ne­go z rodzi­ców czy choroba.

- W przy­pad­ku rodzi­ców nie­bę­dą­cych mał­żon­ka­mi ojciec dziec­ka naby­wa wła­dzę rodzi­ciel­ską po uzna­niu ojco­stwa przez sąd. Gdy docho­dzi do roz­wo­du lub sepa­ra­cji sąd może zde­cy­do­wać o przy­zna­niu wła­dzy rodzi­ciel­skiej tyl­ko jed­ne­mu z rodzi­ców, lub podzie­lić ją pomię­dzy ich dwo­je. W przy­pad­ku przy­zna­nia opie­ki naprze­mien­nej wła­dza rodzi­ciel­ska jest przy­zna­na wspól­nie i rodzi­ce razem usta­la­ją dni oraz godzi­ny, w któ­rych dziec­ko prze­by­wa z danym rodzi­cem, mając do tego jed­na­ko­we pra­wo – wyja­śnia mece­nas Katarzyna Bórawska z kan­ce­la­rii B‑Legal w Toruniu.

Jak usta­no­wić opie­kę naprzemienną?

Ustanowienie opie­ki naprze­mien­nej nie jest wca­le takie pro­ste. Aby usta­no­wić taką opie­kę, ojciec dziec­ka musi speł­nić odpo­wied­nie warun­ki. Podczas postę­po­wa­nia roz­wo­do­we­go czy w pro­ce­sie po roz­wo­dzie sąd ma oczy­wi­ście pra­wo odda­lić wnio­sek rodzi­ca, gdy uzna, że taka opie­ka mogła­by mieć nega­tyw­ne skut­ki dla same­go dziecka.

Władzę naprze­mien­ną moż­na usta­lić naj­czę­ściej  wte­dy, gdy każ­dy z rodzi­ców wyra­zi na to zgo­dę. Oznacza to, że w przy­pad­ku roz­wo­du, gdzie mał­żeń­stwo jest skłó­co­ne, męż­czy­znom będzie bar­dzo trud­no uzy­skać taką opie­kę. Oczywiste jest rów­nież, że ojciec dziec­ka musi być oso­bą odpo­wie­dzial­ną, zdro­wą psy­chicz­nie, z peł­nią praw rodzi­ciel­skich i taką, któ­ra nie wzbu­dza wąt­pli­wo­ści sądu co do tego, że mało­let­ni będzie w dobrych rękach.

- Podstawową zasa­dą, jaką kie­ru­je się sąd jest przede wszyst­kim dobro dziec­ka. Dlatego na sądzie spo­czy­wa duża odpo­wie­dzial­ność, sędzia musi opie­rać się na usta­lo­nych fak­tach i  zebra­nym mate­ria­le dowo­do­wym, czę­sto opar­tym o opi­nie bie­głych psy­cho­lo­gów dzie­cię­cych. Klienci, któ­rzy sta­ra­ją się o taką opie­kę, są jed­nak naj­czę­ściej tego świa­do­mi i wie­dzą, że bez poro­zu­mie­nia się z byłym part­ne­rem , rzad­ko mogą liczyć na pozy­tyw­ne roz­pa­trze­nie takie­go wnio­sku – doda­je mece­nas Katarzyna Bórawska.

Finansowy aspekt wychowania

 Postępowanie roz­wo­do­we, co praw­da czę­sto koń­czy się szczę­śli­wym zakoń­cze­niem i odzy­ska­niem spo­ko­ju czy szczę­ścia przez byłych mał­żon­ków. Jednakże nadal pozo­sta­je trud­nym tema­tem dla rodzi­ców, przede wszyst­kim ze wzglę­du na kwe­stię opie­ki nad dziec­kiem i finan­sów. Opieka naprze­mien­na to roz­wią­za­nie, któ­re może uła­twić rów­ny podział kosz­tów i pie­czy nad dzieckiem.

W Polsce pra­wo ali­men­ta­cyj­ne nakła­da na rodzi­ców obo­wią­zek zapew­nie­nia dziec­ku środ­ków utrzy­ma­nia, takich jak wyży­wie­nie, lecze­nie czy edu­ka­cja. W więk­szo­ści przy­pad­ków kwo­ta ali­men­tów usta­la­na jest przez sąd, bio­rąc pod uwa­gę docho­dy rodzi­ców, ich sytu­ację mająt­ko­wą i uspra­wie­dli­wio­ne potrze­by dziec­ka. W przy­pad­ku opie­ki naprze­mien­nej wyso­kość ali­men­tów uza­leż­nio­na jest od poro­zu­mie­nia mię­dzy rodzi­ca­mi, któ­re powin­no uwzględ­niać zasa­dy spra­wie­dli­wo­ści i rów­no­wa­gi. Czasami zda­rza się tak, że w sytu­acji rów­nej opie­ki nad dzieć­mi, sądy odstę­pu­ją od zasą­dza­nia ali­men­tów od ojców, bądź zasą­dza­ją je po rów­no od każ­de­go z rodziców.

  • Jeśli któ­ryś z rodzi­ców nie wywią­zu­je się z obo­wiąz­ków ali­men­ta­cyj­nych, dru­gi rodzic ma pra­wo prze­pro­wa­dzić egze­ku­cję ali­men­tów. Aby to zro­bić powi­nien naj­pierw uzy­skać wyrok (czy to roz­wo­do­wy czy ali­men­ta­cyj­ny), klau­zu­lę jego wyko­nal­no­ści, a następ­nie zle­cić spra­wę komor­ni­ko­wi. Na szczę­ście zwięk­sza się świa­do­mość męż­czyzn, że dzie­ci pocho­dzą od oboj­ga rodzi­ców i wszel­kie obo­wiąz­ki rodzi­ciel­skie nie powin­ny głów­nie spo­czy­wać na kobie­tach. Budzi się tak­że dużą chęć i odpo­wie­dzial­ność męż­czyzn za spo­sób wycho­wa­nia dzie­ci - pod­su­mo­wu­je Katarzyna Bórawska.

 

Czy ustawa frankowa jest jeszcze możliwa?

Przez ostat­nie kil­ka tygo­dni mamy do czy­nie­nia z bar­dzo inten­syw­nym prze­ka­zem śro­do­wisk sku­pio­nych wokół Komisji Nadzoru Finansowego, mają­cym za przed­miot pro­po­zy­cję stwo­rze­nia „usta­wy fran­ko­wej”. Choć kon­cep­cje zmie­nia­ją się w cza­sie i są uza­leż­nio­ne od aktu­al­nych oko­licz­no­ści zewnętrz­nych, to ich wspól­nym celem jest takie ure­gu­lo­wa­nie sytu­acji kre­dy­to­bior­ców „walu­to­wych”, aby unie­moż­li­wić im maso­we wygry­wa­nie spraw w sądach.

Przede wszyst­kim śro­do­wi­sko ban­ko­we zmie­rza do usta­wo­we­go ure­gu­lo­wa­nia kwe­stii abu­zyw­no­ści klau­zul czy skut­ków usta­le­nia nie­waż­no­ści umo­wy w cało­ści. Bankowcy chcą odgór­nie ure­gu­lo­wać brak moż­li­wo­ści roz­li­cze­nia kre­dy­tu przez sądy „na zero”, w szcze­gól­no­ści poprzez obli­ga­to­ryj­ną zamia­nę na kre­dyt zło­tów­ko­wy opro­cen­to­wa­ny WIBOR-em od same­go począt­ku lub roz­li­cza­niem wpłat i wypłat po kur­sach śred­nich NBP. Przypomnijmy, że „Frankowicze” w sądach wygry­wa­jąc swo­je spra­wy, dopro­wa­dza­ją do usta­le­nia nie­waż­no­ści swo­ich umów. Skutkiem powyż­sze­go jest obo­wią­zek zwro­tu wyłącz­nie kapi­ta­łu – bez odse­tek, pro­wi­zji, czy jakich­kol­wiek innych dodat­ko­wych świad­czeń. To wła­śnie usta­wa mia­ła­by rze­ko­mo wykluczać.

Punktem zapal­nym nagłe­go uak­tyw­nie­nia się tegoż śro­do­wi­ska w mediach było ogło­sze­nie opi­nii Rzecznika Generalnego TSUE Anthony’ego Micheala Collinsa z dnia 16 lute­go 2023 roku w spra­wie C‑520/21, jed­no­znacz­nie wska­zu­ją­cej na brak moż­li­wo­ści uzy­ska­nia tzw. wyna­gro­dze­nia za korzy­sta­nie z kapi­ta­łu przez ban­ki. Przypomnijmy, że ban­ki liczy­ły jesz­cze do nie­daw­na na to, że nawet przy usta­le­niu nie­waż­no­ści zawar­tych umów kre­dy­tów walo­ry­zo­wa­nych walu­tą obcą będą mogły doma­gać się środ­ków za to, że kre­dy­to­bior­ca przez dany okres korzy­stał z ich pie­nię­dzy. Wydaje się jed­nak, że wspo­mnia­na opi­nia jed­no­znacz­nie taką moż­li­wość wyklu­czy­ła. Co praw­da to jesz­cze nie wyrok, ale wszyst­ko wska­zu­je na to, że orze­cze­nie, któ­re zapad­nie za kil­ka mie­się­cy, będzie w tym zakre­sie ana­lo­gicz­ne. Wydaje się, że ban­kow­cy też tak uważają.

Zabawne w tym wszyst­kim jest to, że kie­dy cały spór się roz­po­czy­nał – w roku 2014 i 2015 – ban­ki, jak i KNF, były zde­cy­do­wa­nie prze­ciw­ne ure­gu­lo­wa­niom usta­wo­wym, któ­re dzi­siaj same pro­po­nu­ją. Powodem jest oczy­wi­ście to, że wte­dy wyda­wa­ło im się nie­moż­li­we, aby sądy maso­wo takie umo­wy wyklu­cza­ły z obro­tu. Aktualnie sytu­acja jest zupeł­nie inna – sta­ty­sty­ki poka­zu­ją, że oko­ło 99 % tego typu umów w sądach jest uzna­wa­na za nie­waż­ne. Dlatego też dzi­siaj taka usta­wa z punk­tu widze­nia ban­ków była­by zde­cy­do­wa­nie opła­cal­na. Sęk w tym, że jest na to zde­cy­do­wa­nie za póź­no. Zresztą takie ure­gu­lo­wa­nie sytu­acji praw­nej stron było­by sprzecz­ne z Dyrektywą 93/13.

Środowiska ban­ko­we mają nie­sły­cha­ną ten­den­cję do inter­pre­ta­cji nie­ko­rzyst­nych dla nich wyro­ków TSUE w taki spo­sób, aby wmó­wić opi­nii publicz­nej wnio­sek zupeł­nie prze­ciw­ny. Tak było po pierw­szej pol­skiej spra­wie „fran­ko­wej” w TSUE (C‑260/18), jak i kolej­nych (np. C‑19/20). Ich inter­pre­ta­cje oczy­wi­ście nie wytrzy­my­wa­ły pró­by cza­su i sta­no­wi­ska pol­skich sądów powszech­nych, ale zapew­ne część osób do wal­ki znie­chę­ci­ły. Nie zdzi­wi­ło mnie więc, że nie­daw­no zapa­dły wyrok w spra­wie C‑6/22 z dnia 16 mar­ca 2023 roku rów­nież posta­no­wi­ły prze­kuć w pozy­tyw. A że teo­re­tycz­nie jego mate­ria pośred­nio wpi­sy­wa­ła się w mod­ny ostat­nio temat rze­ko­mej usta­wy fran­ko­wej, to na odpo­wiedź nie trze­ba było dłu­go cze­kać. W mediach może­my więc prze­czy­tać, że ten wyrok nie tyl­ko pozwa­la usta­wo­daw­cy na usta­wo­we ure­gu­lo­wa­nie sytu­acji „Frankowiczów” w spo­sób zapro­po­no­wa­ny przez KNF, ale wręcz takie zacho­wa­nie naka­zu­je. Przedstawiciele śro­do­wi­ska zda­ją się jed­nak albo nie­ce­lo­wo (z powo­du bra­ku dosta­tecz­nej wie­dzy praw­ni­czej) albo celo­wo (z powo­du oczy­wi­ste­go par­ty­ku­lar­ne­go inte­re­su) mani­pu­lo­wać opi­nią publicz­ną. Nie tyl­ko pomi­ja­ją znacz­ną część tego orze­cze­nia, ale też i cały uprzed­ni doro­bek TSUE w tego typu kwestiach.

Jedynym praw­dzi­wym twier­dze­niem jest to, że rze­czy­wi­ście TSUE nie wyklu­cza moż­li­wo­ści usta­wo­we­go ure­gu­lo­wa­nia takich sytu­acji. Diabeł jed­nak tkwi w szcze­gó­łach. Otóż zgod­nie zarów­no z wyro­kiem C‑6/22, jak i poprzed­ni­mi wyro­ka­mi, taka usta­wa musia­ła­by przy­wra­cać sytu­ację fak­tycz­ną i praw­ną stron, któ­ra mia­ła­by miej­sce, gdy­by bank nie sto­so­wał nie­uczci­wych zapi­sów. Ustawa mogła­by więc co naj­wy­żej … maso­wo unie­waż­nić te umo­wy. A raczej nie o to ban­kom cho­dzi. Przypomnijmy, że ten pro­blem usta­wo­wo już w 2014 ure­gu­lo­wa­ły Węgry. W spo­sób nie do koń­ca korzyst­ny dla kre­dy­to­bior­ców, sto­su­jąc pośred­nie, „spra­wie­dli­we” roz­wią­za­nie. Jednak TSUE – choć­by w wyro­ku z dnia 14 mar­ca 2019 roku w spra­wie C‑118/17 (Z. Dunai p‑ko ERSTE Bank Hungary zrt.) – już orzekł, że taka usta­wa w zakre­sie, w jakim zamy­ka dro­gę kre­dy­to­bior­com do docho­dze­nia peł­ni ich praw, jest nie­zgod­na z Dyrektywą 93/13 i kre­dy­to­bior­cy pomi­mo uchwa­le­nia usta­wy dalej mogą doma­gać się swo­ich słusz­nych rosz­czeń. A więc w skró­cie – usta­wa tak, zabra­nie upraw­nień już nie. I pośred­nio to samo zosta­ło powtó­rzo­ne w pol­skiej spra­wie. Zresztą TSUE i do tego węgier­skie­go wyro­ku się odwo­ły­wał. Bankowcy zupeł­nie zda­ją się zapo­mi­nać, że kwe­stia usta­wo­wej pró­by zamknię­cia dro­gi kon­su­men­tom w docho­dze­niu ich praw zosta­ła już w unij­nej jury­spru­den­cji w cało­ści zakwe­stio­no­wa­na. Uchwalenie takiej usta­wy było­by więc i tak bez­sku­tecz­ne. Zupełnie nie rozu­miem ich prze­ko­na­nia o tym, że ich pro­po­zy­cja – nie­za­leż­nie od moral­nej czy spo­łecz­nej oce­ny takie­go roz­wią­za­nia – jest w obec­nej sytu­acji praw­nej w ogó­le możliwa.

Warto tak­że zazna­czyć, wbrew twier­dze­niom nie­któ­rych pre­ze­sów ban­ków, jak i same­go KNF‑u, że spra­wy „fran­ko­we” w Polsce nie opie­ra­ją się wyłącz­nie o tzw. abu­zyw­ne posta­no­wie­nia doty­czą­ce spo­so­bu usta­la­nia tabel kur­so­wych ban­ków. To kolej­ny prze­jaw igno­ran­cji. Mamy prze­cież gros orze­czeń, któ­re odno­szą się tak­że do nie­na­le­ży­te­go infor­mo­wa­nia kre­dy­to­bior­ców o ryzy­ku kur­so­wym. Zdaniem zna­ko­mi­tej więk­szo­ści pol­skich sędziów to rów­no­rzęd­ny argu­ment świad­czą­cy o nie­waż­no­ści umów kre­dy­tów walo­ry­zo­wa­nych. Nie jest więc tak, że to tyl­ko kwe­stia samych spre­adów, a „Frankowicze”
z Dyrektywą 93/13 na ustach chcą na nie­wiel­kim błę­dzie ban­ków uzy­skać dar­mo­we kre­dy­ty. To reto­ry­ka mają­ca za zada­nie obrzy­dzić tę gru­pę spo­łecz­ną i nasta­wić resz­tę spo­łe­czeń­stwa spła­ca­ją­cą dro­gie, WIBOROwe kre­dy­ty prze­ciw­ko nim. No bo, dla­cze­go sąsiad ma mieć lepiej?

O pod­sta­wo­wych błę­dach w rozu­mo­wa­niu praw­ni­czym świad­czą tak­że argu­men­ty, jaki­mi wspo­mnia­ne śro­do­wi­sko się posłu­gu­je. Otóż KNF odwo­łu­je się przede wszyst­kim do argu­men­tów eko­no­micz­nych czy spra­wie­dli­wo­ścio­wych. Z punk­tu widze­nia praw­nej ochro­ny kon­su­men­tów w Unii Europejskiej takie argu­men­ty są w cało­ści pozba­wio­ne znaczenia,
o czym przy­po­mniał zresz­tą sze­ro­ko Anthony Micheal Collins w swo­jej opi­nii. To, ile ban­ki na tym stra­cą, nie ma po pro­stu tutaj zna­cze­nia i nie powin­no usta­wo­daw­cy interesować.

Najprawdopodobniej kwe­stia „Frankowiczów” będzie mieć ogrom­ny, pozy­tyw­ny wpływ na cały ban­ko­wy sek­tor w Polsce i musi­my to w koń­cu zro­zu­mieć. Jeżeli przez kil­ka dobrych lat ban­ki nie będą mogły wypła­cać sobie z tego powo­du dywi­dend, to na następ­ne kil­ka­na­ście czy kil­ka­dzie­siąt lat dobrze tę lek­cję zapa­mię­ta­ją. Gwarantuję, że obec­nie osią­ga­ne przez nie zyski spo­koj­nie pozwo­lą prze­trwać i ban­kom i całe­mu sys­te­mo­wi finan­so­we­mu w Polsce. Natomiast jeże­li w przy­szło­ści zno­wu poja­wią się wąt­pli­wo­ści doty­czą­ce tego, jak zacho­wy­wać się w sto­sun­ku do kon­su­men­tów, mam nadzie­ję, że ban­ki będą wie­dzia­ły, co robić. Pamiętajmy więc, że spra­wy „Frankowiczów” waż­ne są dla nas wszyst­kich – aktyw­nych uczest­ni­ków sys­te­mu ban­ko­we­go w Polsce. W dobie zupeł­nej „ban­ki­za­cji” obro­tu środ­ka­mi pie­nięż­ny­mi, choć­by poprzez znacz­ne ogra­ni­cze­nia w korzy­sta­niu z gotów­ki, wszy­scy powin­ni­śmy być żywo zain­te­re­so­wa­ni tym, aby ban­ki trzy razy zasta­no­wi­ły się nad tym, jak zacho­wy­wać się w sto­sun­ku do klien­tów. Nie jest więc tak, że „Frankowicze” gra­ją prze­ciw­ko resz­cie spo­łe­czeń­stwa, któ­re będzie musia­ło zrzu­cić się na ich rosz­cze­nia. Oni przede wszyst­kim toru­ją dro­gę do uczci­wej, pro­kon­su­menc­kiej ban­ko­wo­ści XXI wie­ku. Czasy się zmie­ni­ły, a szan­se na odzy­ska­nie przez ban­ki takie­go sta­tu­su jak w latach dzie­więć­dzie­sią­tych czy dwu­ty­sięcz­nych bez­pow­rot­nie znik­nę­ły – zarę­czam, z korzy­ścią dla nas wszyst­kich. Powinno to w koń­cu zro­zu­mieć i zająć się mini­ma­li­za­cją strat, a nie cią­głą walką
z oczywistym.

Dziedziczenie z ustawy – czy dojdzie do ograniczenia kręgu osób uprawnionych?

Postępowania spad­ko­we w Polsce w wie­lu przy­pad­kach trwa­ją przez wie­le dłu­gich lat. W tym cza­sie masa spad­ko­wa, czy­li zbiór wszyst­kich praw i obo­wiąz­ków zwią­za­nych ze spad­kiem, któ­ra powin­na tra­fić do kon­kret­nych spad­ko­bier­ców pozo­sta­je jak­by „w zawie­sze­niu”, co dla sze­re­gu osób sta­no­wi nie­ko­rzyst­ną sytu­ację. W celu eli­mi­na­cji takich nie­ko­rzyst­nych sytu­acji, usta­wo­daw­ca zde­cy­do­wał się na wpro­wa­dze­nie pro­jek­tów zmian w zakre­sie pra­wa spad­ko­we­go, a część z nich ma doty­czyć ogra­ni­cze­nia krę­gu osób upraw­nio­nych do dzie­dzi­cze­nia z ustawy.

 Skrócenie listy spad­ko­bier­ców i dłu­go­ści postępowań

 Na począt­ku nale­ży pod­kre­ślić, że pla­no­wa­ne zmia­ny mają doty­czyć tyl­ko tzw. dzie­dzi­cze­nia usta­wo­we­go – nie będą mia­ły zatem zasto­so­wa­nia w razie dzie­dzi­cze­nia z testa­men­tu. Do tej pory czę­sto docho­dzi­ło bowiem do sytu­acji, w któ­rej po danej oso­bie dzie­dzi­czy­ły oso­by, któ­re nie zna­ły dane­go spad­ko­daw­cy bądź zna­ły go tyl­ko w ogra­ni­czo­nym zakre­sie (zwłasz­cza cho­dzi tutaj o bar­dzo dale­kich krew­nych). Ograniczenie krę­gu osób upraw­nio­nych do dzie­dzi­cze­nia z usta­wy ma dopro­wa­dzić do tego, by takie sytu­acje nie wystę­po­wa­ły już w praktyce.

- Przez brak koniecz­no­ści szu­ka­nia dal­szych krew­nych danej oso­by w postę­po­wa­niu spad­ko­wym, ma to przy­czy­nić się rów­nież do skró­ce­nia dłu­go­ści postę­po­wań o naby­cie spad­ku. Projekt usta­wy prze­wi­du­je wpro­wa­dze­nie do Kodeksu cywil­ne­go nowych regu­lo­wań takich jak np. „Jeżeli któ­re­kol­wiek z dziad­ków spad­ko­daw­cy nie doży­ło otwar­cia spad­ku, udział spad­ko­wy, któ­ry by mu przy­pa­dał, przy­pa­da jego dzie­ciom w czę­ściach rów­nych” (art. 934 § 2 KC). Po dru­gie, ma zostać wpro­wa­dzo­ne tak­że ure­gu­lo­wa­nie o tre­ści: „Jeżeli dziec­ko któ­re­go­kol­wiek z dziad­ków spad­ko­daw­cy nie doży­ło otwar­cia spad­ku, udział spad­ko­wy, któ­ry by mu przy­pa­dał, przy­pa­da jego dzie­ciom. Dziedziczą one w czę­ściach rów­nych” (art. 934 § 2(1) KC) – mówi mece­nas Katarzyna Bórawska, spe­cja­li­zu­ją­ca się w pra­wie rodzin­nym, z kan­ce­la­rii B‑Legal w Toruniu.

Wykluczeni dal­si zstęp­ni dziad­ków spadkodawcy

 Nowy pro­jekt prze­wi­du­je ogra­ni­cze­nie krę­gu spad­ko­bier­ców usta­wo­wych w przy­pad­ku, gdy do dzie­dzi­cze­nia docho­dzą zstęp­ni dziad­ków, któ­rzy nie doży­li otwar­cia spad­ku, do dzie­ci tych dziad­ków, czy­li – co do zasa­dy – rodzeń­stwa rodzi­ców spad­ko­daw­cy oraz dzie­ci tych dzie­ci, czy­li rodzeń­stwa cio­tecz­ne­go lub stry­jecz­ne­go spad­ko­daw­cy. Wyłączeni od dzie­dzi­cze­nia zosta­ną nato­miast dal­si zstęp­ni dziad­ków spad­ko­daw­cy, czy­li tzw. cio­tecz­ne lub stry­jecz­ne wnu­ki i dal­sze pokolenia.

- Planowane jest wpro­wa­dzo­ne tak­że ure­gu­lo­wa­nia: „W bra­ku dzie­ci tego z dziad­ków, któ­ry nie dożył otwar­cia spad­ku i ich dzie­ci, udział spad­ko­wy, któ­ry by mu przy­pa­dał, przy­pa­da pozo­sta­łym dziad­kom w czę­ściach rów­nych” (art. 934 § 3 KC). Takie regu­la­cje wyłą­cza­ją koniecz­ność poszu­ki­wa­nia w trak­cie trwa­nia postę­po­wa­nia dal­szych krew­nych, któ­rzy mogli­by dzie­dzi­czyć po danej oso­bie, jeże­li np. bliż­si krew­ni danej oso­by nie żyją – doda­je Katarzyna Bórawska.

Kiedy zmia­ny wej­dą w życie?

Według zmian doj­dzie przede wszyst­kim do ogra­ni­cze­nia tzw. trze­ciej gru­py spad­ko­bier­ców usta­wo­wych. Doprowadzi to do usu­nię­cia z krę­gu osób upraw­nio­nych do spad­ko­bra­nia dale­kich krew­nych, z któ­ry­mi więź czę­sto jest zni­ko­ma albo w ogó­le nie powsta­ła. Trudno jed­nak w obec­nej chwi­li jed­no­znacz­nie wska­zać, kie­dy wej­dą w życie pla­no­wa­ne zmia­ny i czy wej­dą one w życie w takiej for­mie, w jakiej wska­za­no w pro­jek­cie nowe­li­za­cji ustawy.

Należy jed­nak wska­zać, że takie zmia­ny mogą istot­nie pro­wa­dzić do skró­ce­nia postę­po­wań spad­ko­wych z uwa­gi na brak koniecz­no­ści szu­ka­nia dal­szej rodzi­ny zmar­łe­go, co wpły­nie na czas trwa­nia postę­po­wań. Związane jest to głów­nie z wyłą­cze­niem od dzie­dzi­cze­nia dal­szych poko­leń rodzeń­stwa cio­tecz­ne­go lub stry­jecz­ne­go spadkodawcy.