Powrót do formy Sztuka łączenia aktywności fizycznej z treningiem umysłowym

Powrót do aktyw­ne­go try­bu życia po zimo­wym letar­gu, może wyda­wać się dla nie­któ­rych przy­tła­cza­ją­cy. Aby uła­twić ten pro­ces i uczy­nić go bar­dziej efek­tyw­nym, war­to łączyć aktyw­ność fizycz­ną z tre­nin­giem umy­sło­wym. Co cie­ka­we, tre­ning umy­sło­wy sta­no­wi istot­ny ele­ment dba­ło­ści o nasze zdro­wie psy­chicz­ne i emo­cjo­nal­ne, poma­ga­jąc w osią­ga­niu rów­no­wa­gi i zwięk­sza­niu odpor­no­ści na stres. 

Metoda małych kroków

Droga do zdro­wia roz­po­czy­na się od pierw­sze­go kro­ku – nawet naj­mniej­szy wysi­łek może przy­nieść zna­czą­ce efek­ty, gdy podej­mo­wa­ny jest z deter­mi­na­cją i sys­te­ma­tycz­no­ścią. Brak moty­wa­cji czę­sto sta­no­wi barie­rę do roz­po­czę­cia aktyw­ne­go try­bu życia. W takich momen­tach war­to zadać sobie pyta­nie – jak napraw­dę czu­ję się, gdy pozo­sta­ję bier­ny? Większość osób zgo­dzi­ła­by się, że nawet naj­prost­sza aktyw­ność fizycz­na przy­no­si uczu­cie popra­wy – czy to zwy­kły spa­cer, któ­ry odświe­ża nasz umysł, czy chwi­la spę­dzo­na na base­nie, pod­czas tre­nin­gu czy na rowe­rze. Ważne jest, aby przyj­rzeć się temu, jak reagu­je­my na ruch. Możemy połą­czyć róż­ne aktyw­no­ści, odkry­wa­jąc, co spra­wia nam naj­więk­szą radość. Weekendy mogą być cza­sem na dłu­gie spa­ce­ry czy trek­king, a dni robo­cze – na krót­kie bie­gi poran­ne lub ćwi­cze­nia siło­we. Warto eks­pe­ry­men­to­wać i dopa­so­wy­wać aktyw­no­ści do naszych preferencji.

- Istnieje klu­czo­wy aspekt, któ­ry deter­mi­nu­je nasz postęp – trze­ba zro­zu­mieć, jak istot­ną rolę w naszym zdro­wiu odgry­wa regu­lar­na aktyw­ność fizycz­na. Przez więk­szość dnia poświę­ca­my się pra­cy, zapo­mi­na­jąc o chwi­li tro­ski o wła­sne cia­ło i dobre samo­po­czu­cie. Często nie zda­je­my sobie spra­wy, że to my jeste­śmy archi­tek­ta­mi wła­sne­go szczę­ścia. Dlatego istot­ne jest, aby­śmy każ­de­go dnia zna­leź­li chwi­lę, aby zadbać o sie­bie i czer­pać radość z aktyw­no­ści fizycz­nej. – mówi Adam Jeziorski, tre­ner men­tal­ny, twór­ca mar­ki Van Horn.

Pamiętajmy, że regu­lar­na aktyw­ność fizycz­na nie tyl­ko wpły­wa pozy­tyw­nie na nasze cia­ło, ale tak­że na umysł. Regularne ćwi­cze­nia fizycz­ne mogą pomóc w zmniej­sze­niu stre­su, popra­wie kon­cen­tra­cji i zwięk­sze­niu ogól­nej wydaj­no­ści umy­sło­wej. Inwestowanie cza­su w regu­lar­ną aktyw­ność fizycz­ną to dba­łość o zdro­wie i dobre samo­po­czu­cie na wie­lu płasz­czy­znach życia.

Trening umy­sło­wy

 – Trening men­tal­ny to nie­zwy­kle wszech­stron­ne narzę­dzie, któ­re może­my zasto­so­wać praktycznie
w każ­dym obsza­rze życia.
To nie tyl­ko ćwi­cze­nia inte­lek­tu­al­ne, ale tak­że prak­ty­ki mają­ce na celu roz­wi­ja­nie świa­do­mo­ści, kon­cen­tra­cji oraz zdol­no­ści do radze­nia sobie z emo­cja­mi. Od codzien­nych wyzwań po naj­waż­niej­sze cele, tre­ning men­tal­ny może być naszym sprzy­mie­rzeń­cem w dąże­niu do suk­ce­su i speł­nie­nia – pod­kre­śla Adam Jeziorski.

Korzyści tre­nin­gu men­tal­ne­go są następujące:

  1. Zarządzanie stre­sem

Nauka tech­nik relak­sa­cyj­nych może przy­czy­nić się do popra­wy jako­ści życia i ogól­ne­go samo­po­czu­cia. Dzięki tre­nin­go­wi men­tal­ne­mu, uczy­my się iden­ty­fi­ko­wać sygna­ły stre­su oraz efek­tyw­nie na nie reago­wać. Techniki odde­cho­we czy medy­ta­cja pozwa­la­ją na zapa­no­wa­nie nad emo­cja­mi i zmniej­sze­nie napię­cia psy­chicz­ne­go. W rezul­ta­cie, sta­je­my się bar­dziej wytrzy­ma­li wobec życio­wych wyzwań i mniej podat­ni na nega­tyw­ne skut­ki stresu.

  1. Nawiązywanie lep­szych relacji

Poprzez roz­wi­ja­nie empa­tii, umie­jęt­no­ści słu­cha­nia i komu­ni­ka­cji, tre­ning men­tal­ny może pomóc budo­wać sil­niej­sze i bar­dziej war­to­ścio­we rela­cje z inny­mi. Zrozumienie wła­snych emo­cji oraz umie­jęt­ność wyra­ża­nia ich w jasny spo­sób może pro­wa­dzić do głęb­sze­go zro­zu­mie­nia dru­giej osoby.

  1. Podnoszenie samo­oce­ny

Praca nad pozy­tyw­nym myśle­niem i akcep­ta­cją sie­bie może pomóc zbu­do­wać sil­ne fun­da­men­ty samo­oce­ny i pew­no­ści sie­bie. Poprzez tre­ning uczy­my się dostrze­gać nasze wła­sne war­to­ści, suk­ce­sy i osią­gnię­cia, nawet w obli­czu pora­żek. Pozwala to patrzeć na sie­bie z więk­szą życz­li­wo­ścią i akcep­ta­cją, co z kolei prze­kła­da się na więk­szą pew­ność siebie.

  1. Radzenie sobie z wyzwaniami

Trening men­tal­ny uczy ela­stycz­no­ści myśle­nia, co pozwa­la lepiej radzić sobie z trud­no­ścia­mi i nie­prze­wi­dzia­ny­mi sytu­acja­mi. Dzięki zdol­no­ści adap­ta­cji i otwar­to­ści na zmia­ny, jeste­śmy w sta­nie szyb­ciej i sku­tecz­niej przy­sto­so­wy­wać się do nowych warun­ków oraz znaj­do­wać kre­atyw­ne rozwiązania.

Dla tych, któ­rzy chcą wró­cić do peł­nej spraw­no­ści fizycz­nej i men­tal­nej po prze­rwie, wymie­nio­ne wyżej meto­dy mogą oka­zać się pomoc­ne w budo­wa­niu sil­nych nawy­ków i poszu­ki­wa­niu har­mo­nii. Kluczem jest więc kon­se­kwen­cja i sys­te­ma­tycz­ność, nawet jeśli zaczy­na­my od małych kroków.

Adam Jeziorski – Trener men­tal­ny, biz­nes­men z ponad 20-letnim doświad­cze­niem. Twórca wła­snej mar­ki odzie­żo­wej Van Horn.

 

ZUS i godna starość w parze nie idą…

To już ostat­nia chwi­la roz­li­czeń podat­ko­wych i dobra oka­zja, aby zasta­no­wić się nad tym, jak prze­sta­rza­łą insty­tu­cją jest ZUS… W zało­że­niu Zakład Ubezpieczeń Społecznych miał słu­żyć każ­de­mu oby­wa­te­lo­wi, by zabez­pie­czyć go finan­so­wo „na sta­rość”, kie­dy nadej­dzie wie­ko­pom­na chwi­la jego eme­ry­tu­ry i tym samym zasłu­żo­ne­go odpo­czyn­ku. Czy jed­nak w naszych cza­sach ma jesz­cze rację bytu? 

U nie­jed­ne­go skrót „ZUS” wywo­łu­je ciar­ki na ple­cach. Oddając co mie­siąc znacz­ną część swo­ich zarob­ków do tego fun­du­szu, ocze­ku­je­my, że będzie to ponie­kąd inwe­sty­cja w naszą przy­szłość. Niestety rze­czy­wi­stość wyglą­da ina­czej, niż mogli­by­śmy sobie tego życzyć. Jak więc mamy zapew­nić sobie god­ną sta­rość, sko­ro nie może­my liczyć na jed­ną z naj­waż­niej­szych insty­tu­cji w Polsce?

ZUS powi­nien odejść do lamusa?

Były cza­sy, kie­dy ZUS sta­no­wił waż­ny ele­ment życia każ­de­go czło­wie­ka w naszym kra­ju – w pozy­tyw­nym zna­cze­niu tego sło­wa… Założenia zakła­du były two­rzo­ne w momen­cie wyżu demo­gra­ficz­ne­go, kie­dy było Nas po pro­stu znacz­nie wię­cej. Wówczas kil­ka osób mogło spo­koj­nie pra­co­wać na 1 eme­ry­ta, a tym samym zapew­nić mu god­ną eme­ry­tu­rę oraz życie na pozio­mie. Senior nie musiał co mie­siąc podej­mo­wać dra­ma­tycz­nej decy­zji czy pie­nią­dze wydać na leki, czy na jedzenie.

Dzisiaj pro­por­cje te nie są już tak sprzy­ja­ją­ce. Obecnie ZUS jest insty­tu­cją, któ­ra spra­wia, że spo­łe­czeń­stwo powo­li zja­da wła­sny ogon. Co to ozna­cza w prak­ty­ce? Niestety każ­da jed­na oso­ba pra­cu­je już i będzie musia­ła pra­co­wać w przy­szło­ści na kil­ku eme­ry­tów jed­no­cze­śnie. W innych sło­wach, raczej nie mamy się co spo­dzie­wać god­ne­go wyna­gro­dze­nia na sta­rość w zamian za naszą cięż­ką pra­cę przez całą dro­gę zawo­do­wą… Zapewne nie będą to pie­nią­dze do jakich, z mie­sią­ca na mie­siąc, przy­zwy­cza­ili­śmy się w trak­cie naszej karie­ry zawo­do­wej czy dzia­łal­no­ści biz­ne­so­wej na prze­strze­ni lat. Ufanie ZUS-owi i wia­ra w to, że uda mu się utrzy­mać nas na tzw. sta­rość jest bar­dzo naiw­ne i dla nas samych szkodliwe.

Sytuacja ta impli­ku­je rów­nież koniecz­ność, żeby z dnia na dzień, za dużo niż­sze pie­nią­dze niż te, do któ­rych jeste­śmy przy­zwy­cza­je­ni, nauczyć się żyć w zupeł­nie nowej rze­czy­wi­sto­ści. Ktoś, kto zara­biał dotych­czas 6000 zł, być może będzie miał eme­ry­tu­rę w wyso­ko­ści 1500 zł i z wtor­ku na śro­dę, kie­dy aku­rat obcho­dził swo­je sześć­dzie­sią­te pią­te uro­dzi­ny będzie musiał zmie­nić kom­plet­nie swo­je życie, bo dosta­nie 4 × mniej środ­ków niż to, do cze­go był do tej pory przy­zwy­cza­jo­ny. A czło­wiek prze­cież łatwo przy­zwy­cza­ja się do zmian… oczy­wi­ście tych dobrych.

Jak więc zabez­pie­czyć się na sta­rość, aby móc ją prze­żyć god­nie, kom­for­to­wo i z jak naj­mniej­szą ilo­ścią zmar­twień (przy­naj­mniej tych finansowych)?

Mam dla Was kil­ka opcji. Dla ludzi nie­lu­bią­cych podej­mo­wa­nia ryzy­ka finan­so­we­go pole­cam po pro­stu oszczę­dza­nie. Odkładając część przy­cho­dów na inne kon­to (koniecz­nie oszczęd­no­ścio­we z opro­cen­to­wa­niem, aby pie­nią­dze radzi­ły sobie w naj­gor­szym przy­pad­ku przy­naj­mniej z infla­cją) unik­nie­my ich zbęd­ne­go wyda­wa­nia, do któ­re­go nie­ste­ty nie­któ­rzy z nas są przy­zwy­cza­je­ni. Systematycznie prze­le­wa­jąc usta­lo­ny pro­cent z pen­sji być może pozwo­li­my sobie na zgro­ma­dze­nie sumy, do któ­rej eme­ry­tu­ra może stać się tyl­ko dodat­kiem. Jest to spo­sób dłu­go­trwa­ły, ale za to najbezpieczniejszy.

AKCJE

Jeżeli posia­da­my odło­żo­ną więk­szą kwo­tę może­my ją zain­we­sto­wać tak, aby pomna­ża­ła kapi­tał za nas. W co war­to inwe­sto­wać? Do naj­bar­dziej popu­lar­nych nale­żą inwe­sty­cje w akcje, co w prak­ty­ce ozna­cza bycie współ­wła­ści­cie­lem (akcjo­na­riu­szem) dane­go przed­się­bior­stwa. Do takie­go kro­ku trze­ba się dobrze przy­go­to­wać i wie­dzieć w akcje jakich spół­ek inwe­sto­wać. Jeżeli fir­ma dobrze się roz­wi­ja, a jej docho­dy rosną – wzra­sta­ją rów­nież ceny akcji, któ­re po pew­nym cza­sie sprze­dać moż­na ze znacz­nym zyskiem.

OBLIGACJE

Akcje mimo swo­jej popu­lar­no­ści wią­żą się z ryzy­kiem zain­we­sto­wa­nia w spół­kę, któ­ra nie będzie przy­no­sić korzy­ści finan­so­wych. Dla osób wolą­cych bez­piecz­niej­sze spo­so­by pomna­ża­nia kapi­ta­łu dobrą opcją może oka­zać się inwe­sty­cja w obli­ga­cje. Otrzymując środ­ki od obli­ga­ta­riu­sza, fir­ma sprze­da­ją­ca obli­ga­cje może wyko­rzy­sty­wać je przez pewien okres, a po jego upły­wie jest zobo­wią­za­na do odda­nia ich wraz z usta­lo­ny­mi odset­ka­mi. W prze­ci­wień­stwie do akcji, kupu­jąc obli­ga­cje nie masz wpły­wu na decy­zje podej­mo­wa­ne wewnątrz fir­my, ani też nie przy­słu­gu­je ci dywi­den­da. Otrzymujesz jedy­nie zwrot zain­we­sto­wa­nej kwo­ty powięk­szo­nej o odsetki.

NIERUCHOMOŚCI

Kolejnym spo­so­bem, naj­bar­dziej prze­ze mnie pre­fe­ro­wa­nym, jest inwe­sty­cja w nie­ru­cho­mo­ści – w myśl cyta­tu z jed­ne­go z pol­skich fil­mów: „a zie­mia to jed­nak zie­mia”… Jest to inwe­sty­cja, któ­ra przy odpo­wied­nim dba­niu raczej nie tra­ci na war­to­ści, bo jej war­tość dopa­so­wu­je się do warun­ków panu­ją­cych na ryn­ku… Warto zatem zauwa­żyć, że inwe­sty­cje w nie­ru­cho­mo­ści mogą sta­no­wić pew­ne­go rodza­ju zabez­pie­cze­nie przed infla­cją. W przy­pad­ku wzro­stu kosz­tów życia i spad­ku war­to­ści pie­nią­dza, war­tość nie­ru­cho­mo­ści może wzro­snąć, ponie­waż ludzie nadal będą potrze­bo­wać dachu nad gło­wą i będą goto­wi pła­cić za wyna­jem lub zakup nieruchomości.

Ponadto, nie­ru­cho­mo­ści mogą sta­no­wić jed­ną z naj­lep­szych form dywer­sy­fi­ka­cji port­fe­la inwe­sty­cyj­ne­go, pozwa­la­jąc na roz­ło­że­nie ryzy­ka pomię­dzy róż­ne kla­sy akty­wów. Ostatecznie, inwe­sty­cje w nie­ru­cho­mo­ści wyma­ga­ją pew­nych kosz­tów, takich jak poda­tek od nie­ru­cho­mo­ści, kosz­ty utrzy­ma­nia i remon­tów, ale jeśli zosta­ną odpo­wied­nio prze­my­śla­ne i prze­pro­wa­dzo­ne, mogą sta­no­wić sku­tecz­ną stra­te­gię inwestycyjną.

Podsumowując…

Przy odpo­wied­nio wcze­snym, prze­my­śla­nym pla­no­wa­niu i sys­te­ma­tycz­no­ści w oszczę­dza­niu będziesz mógł zapew­nić sobie to, cze­go nie zapew­ni Ci ZUS – finan­so­wej sta­bil­no­ści na eme­ry­tu­rze, z któ­rą zma­ga­ją się milio­ny senio­rów w Polsce. I cho­ciaż, z zało­że­nia, pie­nią­dze są po to, żeby je wyda­wać, pro­po­nu­ję cho­ciaż część prze­zna­czyć sobie na jesień życia.

Dlatego jeśli umiesz liczyć… licz na sie­bie, a nie na ZUS!

Narzędzia rozwoju osobistego i duchowego dla początkujących i zaawansowanych

Jak dzia­ła­ją i na co dokład­nie narzę­dzia roz­wo­ju oso­bi­ste­go i ducho­we­go oraz jak uży­wać ich z gło­wą? I co wspól­ne­go ma z tym efek­tyw­ność w biz­ne­sie? W niniej­szym arty­ku­le znaj­dziesz odpo­wiedź na te i kil­ka innych pytań doty­czą­cych narzę­dzi, któ­re war­to wyko­rzy­sty­wać w pra­cy nad sobą i pro­ce­sie samo­do­sko­na­le­nia – narzę­dzi łatwych, pro­stych w uży­ciu, przy­jem­nych i, co naj­waż­niej­sze, ogólnodostępnych… 

Niewiele osób łączy ze sobą biz­nes i roz­wój ducho­wy czy oso­bi­sty (cho­ciaż to już prę­dzej). Okazuje się jed­nak, że są one rów­nie waż­ne w życiu zawo­do­wym co w pry­wat­nym. Polegają bowiem w swo­ich pod­sta­wach na odpo­wie­dze­niu sobie na naj­waż­niej­sze pyta­nia: „kim jestem?”, „cze­go pra­gnę?”, „jakie są moje prio­ry­te­ty, cele, dąże­nia?”. Jeżeli umie­my odpo­wie­dzieć sobie na te pyta­nia w życiu pry­wat­nym, kwe­stia tego, jak powin­no wyglą­dać nasze życie zawo­do­we, rów­nież sta­nie się jasne, a wów­czas zacznie­my dzia­łać w biz­ne­sie w zgo­dzie z naszy­mi war­to­ścia­mi, w posza­no­wa­niu ogra­ni­czeń ale i talen­tów. Wielu uwa­ża, że świa­do­mość sie­bie przyj­dzie w koń­cu sama, w pro­ce­sie dora­sta­nia, a póź­niej sta­rze­nia się. Nie jest to jed­nak pew­nik, co może­my z łatwo­ścią zauwa­żyć, po pro­stu obser­wu­jąc ludzi wokół nas – doro­słych, któ­rzy zma­ga­ją się całe życie ze sobą i z inny­mi w poszu­ki­wa­niu sen­su i kie­run­ku. Na szczę­ście nie jeste­śmy na te zma­ga­nia ska­za­ni. Istnieją bowiem narzę­dzia, któ­re w budo­wa­niu tej świa­do­mo­ści poma­ga­ją i dosko­na­le dzia­ła­ją, gdy docho­dzi­my do ścia­ny i nie wie­my, w któ­rą stro­nę posta­wić kolej­ny krok…

Rozwój ducho­wy daje głę­bię, poczu­cie związ­ku z samym sobą, poczu­cie reali­za­cji i przede wszyst­kim narzę­dzia do osią­gnię­cia nasze­go naj­wyż­sze­go poten­cja­łu. Dzięki temu wpro­wa­dza spo­kój, sta­bil­ność i poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, a wszyst­ko to wyni­ka mię­dzy inny­mi z rosną­ce­go zaufa­nia do same­go sie­bie, swo­ich opi­nii i decy­zji – tłu­ma­czy Natalia Polcyn-Geisler, men­tor­ka biz­ne­so­wa kobiet.

Praktykuj to, co dla Ciebie najlepsze!

W poszu­ki­wa­niu narzę­dzi roz­wo­ju ducho­we­go, tra­fisz zapew­ne na wie­le bar­dzo pro­stych i bar­dzo skom­pli­ko­wa­nych środ­ków do celu. Jeżeli jesteś w tema­cie oso­bą począt­ku­ją­cą, war­to oczy­wi­ście spró­bo­wać narzę­dzi pod­sta­wo­wych. Większość z nas roz­wój ducho­wy i oso­bi­sty zaczy­na od rese­ar­chu ksią­żek i maga­zy­nów o cha­rak­te­rze porad­ni­ko­wym. I jest to bar­dzo dobry krok!

Kilka lat temu w mojej prze­strze­ni poja­wi­ła się (chy­ba wie­lu oso­bom zna­na) książ­ka „Potęga pod­świa­do­mo­ści”. Wtedy wła­śnie zaczę­łam zasta­na­wiać się nad tym, w jaki spo­sób świa­do­mie zacząć wpły­wać na moje życie i biz­nes, tak żeby moje marze­nia i pla­ny w każ­dej z wymie­nio­nych sfer zaczę­ły się reali­zo­wać. Swoją przy­go­dę roz­po­czę­łam od wypo­wia­da­nia afir­ma­cji zawar­tych w tej wła­śnie książ­ce. Bardzo szyb­ko w moim życiu zaczę­ły zacho­dzić pozy­tyw­ne zmia­ny – prze­ko­nu­je Natalia Polcyn-Geisler i doda­je – Kolejne pozy­cje książ­ko­we, któ­re dużo w moim życiu zmie­ni­ły to książ­ki autor­stwa Brian Tracy. Po ich lek­tu­rze od razu zaczę­łam w życie wpro­wa­dzać pozna­ne dzię­ki nim techniki.

Kolejnym kro­kiem pole­ca­nym przez spe­cja­li­stów jest pro­wa­dze­nie dzien­ni­ka – nie tyl­ko codzien­nych zapi­sków emo­cji, prze­my­śleń czy zda­rzeń, ale rów­nież dzien­ni­ka wdzięcz­no­ści. Chociaż może wyda­wać się to banal­ne, jest bar­dzo dobrze oddzia­łu­ją­cym na nasz układ lim­bicz­ny narzę­dziem. Nie tyl­ko poma­ga w regu­la­cji emo­cji, ale i w dużej mie­rze je pro­gra­mu­je. A to, nawet jeśli nie wie­rzy­my w magię przy­cią­ga­nia, ma wpływ na nasze podej­ście do codzien­no­ści – a nie od dziś wia­do­mo, że podej­ście to pro­cen­to­wo bar­dzo duża, jeśli nie naj­waż­niej­sza, część nasze­go sukcesu.

Oprócz pro­wa­dze­nia dzien­ni­ka war­to rów­nież pobu­dzić lewą pół­ku­lę inny­mi zaję­cia­mi „manu­al­ny­mi”, taki­mi jak np. two­rze­nie mapy marzeń czy też odda­nie się malo­wa­niu intu­icyj­ne­mu oraz kre­owa­niu i zapi­sy­wa­niu wła­snych afirmacji.

To napraw­dę dzia­ła! Na wła­snej skó­rze poczu­łam i czu­ję każ­de­go dnia, że fak­tycz­nie wcho­dząc bar­dziej w sie­bie, pozna­jąc swo­je talen­ty, na naszej dro­dze poja­wia się ducho­wość i zaczy­na­my widzieć w sobie ten pier­wia­stek bosko­ści – doda­je entu­zja­stycz­nie Natalia, tre­ner­ka biz­ne­so­wa kobiet. – Każdy z nas ma w sobie ten pier­wia­stek. Nie ozna­cza on oczy­wi­ście żad­nych super mocy rodem z komik­sów czy Biblii. Nikt z nas nie powie: „wstań i idź!”. Chodzi o umie­jęt­ność kre­acji NASZEGO życia. Jeżeli na pozio­mie duszy, pozio­mie pod­świa­do­mym, jeste­śmy bli­sko sami ze sobą, mamy moc przy­cią­ga­nia do sie­bie kon­kret­nych zda­rzeń, ludzi i emocji.

Wiele osób w pro­ce­sie roz­wo­ju ducho­we­go wspie­ra się rów­nież waha­deł­kiem. Sprawa jest dosyć kon­tro­wer­syj­na i brak pod­staw nauko­wych na jej sku­tecz­ność. Proponujemy jed­nak spoj­rzeć na spra­wę od stro­ny naszej pod­świa­do­mo­ści… Wahadełko słu­ży do zada­wa­nia pytań zamknię­tych, na któ­re odpo­wiedź może brzmieć: „tak” lub „nie”. Nawet jeże­li nie prze­ko­nu­je nas kwe­stia łącze­nia się z „wyż­szym ja” i inne hasła zwią­za­ne z tą prak­ty­ką, weź­my pod uwa­gę siłę… auto­su­ge­stii. Wahadełko może dzia­łać dokład­nie tak samo jak rzu­ca­nie mone­tą – jesz­cze gdy mone­ta jest w powie­trzu nasz umysł znaj­du­je wła­ści­wą odpo­wiedź na nasze pyta­nie, pod wpły­wem pre­sji dyle­mat zni­ka i umysł poda­je nam na tale­rzu odpo­wiedź na pyta­nie, daje znać o naszych pra­gnie­niach. Wahadełko może nas zatem w bar­dzo łatwy spo­sób wspie­rać w podej­mo­wa­niu wła­ści­wych, zgod­nych z naszym JA decy­zji. Narzędzie pro­ste, a jak­że skuteczne!

Jednym z kolej­nych narzę­dzi, któ­re moż­na sto­so­wać samo­dziel­nie są kar­ty roz­wo­ju oso­bi­ste­go z któ­ry­mi  pra­co­wa­łam, aby pobu­dzić swój kon­takt z intu­icją. Następnie sama stwo­rzy­łam swo­je kar­ty „Przebudzenia do kre­acji”, któ­rych uży­wam przy współ­pra­cy duchowo-biznesowej, pod­czas men­to­rin­gu biz­ne­so­we­go, jaki pro­wa­dzę dla swo­ich klien­tek – doda­je Natalia Polcyn-Geisler.

Narzędzia dla zaawansowanych?

Tak jak pro­wa­dze­nie dzien­ni­ka czy też zaję­cia „arty­stycz­ne” może­my w 100% prak­ty­ko­wać sami, tak medy­ta­cję, czy jogę war­to sto­so­wać pod okiem lub po kon­sul­ta­cji z oso­bą, któ­ra te doświad­cze­nia ma już za sobą. W przy­pad­ku jogi spra­wa jest głów­nie czy­sto tech­nicz­na – przy zaawan­so­wa­nych asa­nach może­my po pro­stu zro­bić sobie fizycz­nie krzyw­dę, jeśli nie wyko­nu­je­my ich pra­wi­dło­wo wła­śnie pod wzglę­dem tech­nicz­nym. Jeśli zaś cho­dzi o medytację…

Medytacji jako narzę­dzia uży­wać moż­na na bar­dzo wie­le róż­nych spo­so­bów. Możemy sto­so­wać na przy­kład róż­ne­go rodza­ju medy­ta­cje wspo­ma­ga­ne – np. kon­kret­ny­mi dźwię­ka­mi, pro­wa­dze­niem przez inną oso­bę czy też afir­ma­cja­mi, któ­re sami wypo­wia­da­my na głos lub jedy­nie w myślach. Osoby zaawan­so­wa­ne w tym tema­cie czę­sto nie potrze­bu­ją już jed­nak żad­nych wspo­ma­ga­czy i umie­ją wpro­wa­dzać się w swe­go rodza­ju trans – wyłą­czać świat zewnętrz­ny i pozo­sta­wać sam na sam ze sobą przez dłu­gi czas. Niezależnie od tego, czy chce­my prak­ty­ko­wać medy­ta­cję w ten spo­sób czy nie, jeże­li trak­tu­je­my temat na poważ­nie i chce­my się w tym kie­run­ku roz­wi­jać, war­to zna­leźć men­to­ra, któ­ry popro­wa­dzi nas przez bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne zagad­nie­nia oraz wytłu­ma­czy, jak zadbać o swo­je bez­pie­czeń­stwo i kom­fort w trak­cie praktyki.

Choć medy­ta­cja, prak­ty­ko­wa­nie wdzięcz­no­ści czy też pro­wa­dze­nie dzien­ni­ka mogą się wyda­wać cza­sa­mi prak­ty­ka­mi „odstrze­lo­ny­mi” – a jako ludzie mamy ten­den­cję do wyśmie­wa­nia rze­czy, któ­rych nie zna­my czy też nie rozu­mie­my – z peł­ną świa­do­mo­ścią i odpo­wie­dzial­no­ścią mogę zaświad­czyć, że po kil­ku latach prak­ty­ki wszyst­kich wspo­mnia­nych narzę­dzi, moje pra­gnie­nia zwią­za­ne z poszu­ki­wa­niem praw­dzi­wej sie­bie dopro­wa­dzi­ły mnie do miej­sca, w któ­rym jestem dziś… A jestem obec­nie świa­do­mą kobie­tą suk­ce­su, któ­ra dzię­ki POZNANIU PRAWDZIWEJ SIEBIE, swo­ich natu­ral­nych darów, talen­tów i cech oso­bi­stych, zaczę­ła reali­zo­wać „boski plan” z jakim przy­szła na zie­mię. Może to brzmieć gór­no­lot­nie, jed­nak w momen­cie kie­dy zaczniesz odczu­wać te zmia­ny nie tyl­ko na zewnątrz, ale przede wszyst­kim w sobie, budząc swój wewnętrz­ny auto­ry­tet, prze­sta­nie być to takie dziw­ne. Stajesz się wów­czas lide­rem swo­je­go życia – tłu­ma­czy Natalia Polcyn-Geisler.

Natalia Polcyn-Geisler – men­tor­ka biz­ne­su, wspie­ra­ją­ca kobie­ty w roz­wo­ju ducho­wym i oso­bi­stym. Swoje szko­le­nia pro­wa­dzi, kła­dąc nacisk na osią­ga­nie efek­tów roz­wo­ju w życiu zawo­do­wym. Jej misją jest akty­wo­wać w każ­dej kobie­cie, z któ­rą współ­pra­cu­je, wewnętrz­ną moc, po to, żeby sta­ła się LIDERKĄ swo­je­go życia. W cią­gu minio­nych lat pozna­ła wie­le narzę­dzi roz­wo­ju ducho­we­go i oso­bi­ste­go. Dziś wybie­ra tyl­ko te, któ­re dają jej naj­wię­cej rado­ści i połą­cze­nia. Dzięki roz­wo­jo­wi ducho­we­mu wie, jak pro­wa­dzić swo­je klient­ki, dosto­so­wu­jąc każ­dą współ­pra­cę do pozio­mu świa­do­mo­ści, z jaką dana kobie­ta do niej przy­cho­dzi. Dzięki temu jej klient­ki oprócz tego, że budu­ją swo­ją świa­do­mość, to zaczy­na­ją być fak­tycz­nie peł­ny­mi mocy lider­ka­mi swo­je­go życia, a ich biz­ne­sy zaczy­na­ją rozkwitać.

Natalia jest wła­ści­ciel­ką fir­my Help4you, wspie­ra­ją­cej Polaków emi­gru­ją­cych do Holandii w zała­twie­niu for­mal­no­ści zwią­za­nych z poby­tem oraz pro­wa­dze­niem dzia­łal­no­ści. Polka od 15 lat miesz­ka­ją­ca w Holandii oraz mat­ka łączą­ca obo­wiąz­ki zawo­do­we z rodzi­ciel­ski­mi dzię­ki osią­gnię­ciu balan­su w życiu pry­wat­nym i zawodowym…

 

Jak zmienić kulturę organizacyjną firmy i zmaksymalizować jej potencjał.

Zarządzanie kul­tu­rą orga­ni­za­cyj­ną sta­ło się klu­czo­wym ele­men­tem suk­ce­su ryn­ko­we­go firm. Liderzy i mene­dże­ro­wie sta­ra­ją się two­rzyć inspi­ru­ją­ce i przy­ja­zne śro­do­wi­ska pra­cy, pro­mo­wać otwar­tą komu­ni­ka­cję, dawać pra­cow­ni­kom więk­szą auto­no­mię oraz wspie­rać roz­wój i zdo­by­wa­nie nowych umie­jęt­no­ści. Wprowadzane są inno­wa­cyj­ne meto­dy zarzą­dza­nia, któ­re sprzy­ja­ją ela­stycz­no­ści, adap­ta­cyj­no­ści i efek­tyw­no­ści. Jednakże kul­tu­ra pra­cy nie jest czymś sta­tycz­nym. Organizacje muszą być goto­we na przy­sto­so­wa­nie się do nowych tren­dów i wyzwań. Wprowadzanie zmian kul­tu­ro­wych, może być cza­so­chłon­ne i wyma­gać zaan­ga­żo­wa­nia zarów­no pra­cow­ni­ków, jak i lide­rów orga­ni­za­cji. Jednak inwe­sty­cja w roz­wój kul­tu­ry orga­ni­za­cyj­nej, przy­no­si dłu­go­ter­mi­no­we korzy­ści i może sta­no­wić klu­czo­wy czyn­nik suk­ce­su w dzi­siej­szym dyna­micz­nym śro­do­wi­sku biznesowym.

Rozwój kul­tu­ry pra­cy jest nie­od­łącz­nym ele­men­tem roz­wo­ju orga­ni­za­cji. Wpływa on na atmos­fe­rę, rela­cje mię­dzy pra­cow­ni­ka­mi, efek­tyw­ność dzia­ła­nia zespo­łów oraz ogól­ną satys­fak­cję i zaan­ga­żo­wa­nie pra­cow­ni­ków. Współczesne orga­ni­za­cje coraz bar­dziej zda­ją sobie spra­wę, że odpo­wied­nio kształ­to­wa­na kul­tu­ra pra­cy może przy­nieść licz­ne korzy­ści, takie jak zwięk­szo­na pro­duk­tyw­ność, lep­sze wyni­ki finan­so­we czy zdol­ność do przy­cią­ga­nia i zatrzy­my­wa­nia uta­len­to­wa­nych pra­cow­ni­ków. Na ten temat roz­ma­wia­my z Markiem Wzorkiem. Zwolennikiem zwin­nych sys­te­mów pra­cy oraz prak­ty­kiem samo­za­rzą­dza­nia, CEO PerfectCircle i auto­rem książ­ki „Od hie­rar­chii do tur­ku­su, czy­li jak zarzą­dzać w XXI wieku”.

Kultura orga­ni­za­cyj­na – nazy­wa­na potocz­nie atmos­fe­rą w fir­mie – to zestaw war­to­ści, norm i prak­tyk, któ­re wpły­wa­ją na spo­sób, w jaki pra­cow­ni­cy się zacho­wu­ją i współ­pra­cu­ją w miej­scu pra­cy. Obejmuje ona zarów­no war­to­ści orga­ni­za­cyj­ne, takie jak na przy­kład uczci­wość, inno­wa­cyj­ność czy sza­cu­nek dla pra­cow­ni­ka, jak i nor­my zacho­wań, czy­li nie­for­mal­ne regu­ły i ocze­ki­wa­nia doty­czą­ce spo­so­bu postępowania. 

Wielu ludzi uwa­ża, że atmos­fe­ra w miej­scu pra­cy ma klu­czo­we zna­cze­nie przy wybo­rze miej­sca zatrud­nie­nia, któ­ra czę­sto jest utoż­sa­mia­na z kul­tu­rą orga­ni­za­cyj­ną. Badania nad nią mają dłu­gą histo­rię i są czę­ścią teo­rii zarzą­dza­nia. Często prze­pro­wa­dza się regu­lar­ne bada­nia kul­tu­ry orga­ni­za­cyj­nej w celu zro­zu­mie­nia, jak funk­cjo­nu­je orga­ni­za­cja i jakie jest jej śro­do­wi­sko pra­cy. Kulturę orga­ni­za­cyj­ną bada się róż­ny­mi meto­da­mi, jed­ne z bar­dziej popu­lar­nych to Model Wartości Konkurujących lub spoj­rze­nie na kul­tu­rę z per­spek­ty­wy róż­nych „kolo­rów”, takich jak tur­ku­so­wa, bursz­ty­no­wa, poma­rań­czo­wa, zie­lo­na czy czer­wo­na. Kultura tur­ku­so­wa sprzy­ja two­rze­niu orga­ni­za­cji opar­tych na war­to­ściach współ­pra­cy i współ­od­po­wie­dzial­no­ści opie­ra­ją­cych się na samo­za­rzą­dza­niu oraz auto­no­mii pra­cow­ni­ków. Natomiast kul­tu­ra bursz­ty­no­wa cha­rak­te­ry­zu­je się sztyw­ną, hie­rar­chicz­ną struk­tu­rą orga­ni­za­cyj­ną, w któ­rej cza­sa­mi ini­cja­ty­wa i auto­no­mia pra­cow­ni­ków może być nawet źle widzia­na przez prze­ło­żo­nych. Kultura zie­lo­na jest zwią­za­na z two­rze­niem przy­ja­znych, rodzin­nych śro­do­wisk pra­cy, gdzie atmos­fe­rę cha­rak­te­ry­zu­je spo­kój i har­mo­nia. Z kolei kul­tu­ra czer­wo­na odno­si się do orga­ni­za­cji suro­wych i despo­tycz­nych. Badania nad kul­tu­rą orga­ni­za­cyj­ną pozwa­la­ją lepiej zro­zu­mieć te róż­ni­ce i mają na celu stwo­rze­nie bar­dziej pozy­tyw­ne­go i satys­fak­cjo­nu­ją­ce­go śro­do­wi­ska pra­cy. Istnieją spe­cja­li­ści, jak ja i moja fir­ma, któ­rzy zaj­mu­ją się tym obsza­rem i wspie­ra­ją orga­ni­za­cje w roz­wi­ja­niu kul­tu­ry orga­ni­za­cyj­nej bar­dziej dopa­so­wa­nej do realiów XXI wie­ku. – mówi Marek Wzorek CEO PerfectCircle.

Wraz z postę­pem spo­łecz­nym i zmia­na­mi ocze­ki­wań pra­cow­ni­ków, kul­tu­ra pra­cy coraz czę­ściej opie­ra się na

war­to­ściach takich jak współ­pra­ca, inno­wa­cyj­ność, otwar­tość na róż­no­rod­ność, rów­ność czy zrównoważony

roz­wój.  Firmy sta­ra­ją się two­rzyć śro­do­wi­ska, w któ­rych ludzie czu­ją się doce­nie­ni, mogą roz­wi­jać swoje

talen­ty i wkła­dać w pra­cę nie tyl­ko swo­je umie­jęt­no­ści, ale rów­nież swo­ją pasję i auten­tycz­ną tożsamość.

Frederic   Laloux,   autor   książ­ki „Pracować ina­czej” dostrze­ga, że ludz­kość roz­wi­ja­jąc się jako spo­łe­czeń­stwo, wypra­co­wy­wa­ła nowe mode­le zarzą­dza­nia .   Początkowo   ple­mio­na   były   zarzą­dza­ne   jak   w   czer­wo­nych   orga­ni­za­cjach   przez   jed­ne­go despo­tycz­ne­go wład­cę, któ­ry sku­piał na sobie całą decy­zyj­ność i pra­wo. Następnie wraz z poja­wie­niem się pisma i roz­wo­jem cywi­li­za­cyj­nym, spo­łe­czeń­stwo roz­po­czę­ło pro­ces two­rze­nia roz­ma­itych hie­rar­chii, aby móc swo­bod­nie zarzą­dzać już nie ple­mie­niem, ale np całym kra­jem. Istotnym aspek­tem w orga­ni­za­cjach, jest zro­zu­mie­nie, że każ­dy czło­wiek ma inne prio­ry­te­ty. W nowo­cze­snych orga­ni­za­cjach, zarzą­dza­nych przez świa­tłych lide­rów, takich jak te opar­te na tur­ku­so­wej kul­tu­rze orga­ni­za­cyj­nej, war­to­ścią sta­je się to, że czło­wiek może być sobą i zna­leźć wspar­cie oraz  współ­pra­cę z uśmiech­nię­ty­mi ludź­mi wokół sie­bie. Ważniejsze sta­je się roz­wi­ja­nie się w

PRACOWAĆ INACZEJ, CZYLI JAK STWORZYĆ MIEJSCE PRACY, KTÓRE PRACOWNICY POKOCHAJĄ

Przez ostat­nie kil­ka­set lat świat przy­zwy­cza­ił nas do pew­ne­go spo­so­bu zarzą­dza­nia, opar­te­go na hie­rar­chii wła­dzy, gdzie każ­dy ma nad sobą zwierzch­ni­ka, a zwierzch­nik czę­sto myśli, decy­du­je, cza­sa­mi wzbu­dza strach. Utrzymanie takie­go mode­lu zarzą­dza­nia to czę­sto nie­od­łącz­na rze­czy­wi­stość nawet nowo­cze­snych firm w XXI wie­ku. Jednak czy na pew­no powin­ni­śmy akcep­to­wać tę sytu­ację? Czy wraz z postę­pem cywi­li­za­cyj­nym i pro­ce­sa­mi demo­kra­ty­za­cji, nie powin­ni­śmy odwa­żyć się poszu­ki­wać nowych mode­li zarzą­dza­nia? Odpowiedzią na to pyta­nie są tur­ku­so­we orga­ni­za­cje, któ­re nie tyl­ko wska­zu­ją kon­kret­ne roz­wią­za­nia, ale tak­że zmie­nia­ją spo­sób myśle­nia o miej­scach pracy.

Niestandardowe roz­wią­za­nia samo­za­rzą­dza­nia w fir­mach zaczy­na­ją cie­szyć się coraz więk­szym uzna­niem. O tym, czym są tur­ku­so­we orga­ni­za­cje i ich prze­wa­gach nad stan­dar­do­wą orga­ni­za­cją roz­ma­wia­my z Markiem Wzorkiem zało­ży­cie­lem Perfectcircle, auto­rem książ­ki „Od Hierarchii Do turkusu”.

Barwy har­mo­nii

Turkus, jako kolor, koja­rzy się z morzem. Morze sym­bo­li­zu­je wol­ność, swo­bo­dę i spo­kój. Te wła­śnie kono­ta­cje ide­al­nie odda­ją ideę tur­ku­so­wych orga­ni­za­cji, któ­re sta­no­wią alter­na­ty­wę dla stan­dar­do­wych struk­tur. Takie orga­ni­za­cje dążą do popra­wy funk­cjo­no­wa­nia i roz­wo­ju firm, jed­no­cze­śnie dba­jąc o dobro spo­łecz­no­ści pra­cow­ni­ków i two­rząc wspólnotę.

Główną ideą tur­ku­so­wych orga­ni­za­cji jest swo­bo­da i prze­ciw­sta­wie­nie się tra­dy­cyj­ne­mu hie­rar­chicz­ne­mu mode­lo­wi. W takiej orga­ni­za­cji ludzie mają moż­li­wość współ­de­cy­do­wa­nia. Hierarchia opar­ta na wła­dzy jed­nost­ki nad inny­mi, jak w przy­pad­ku pre­ze­sa czy wła­ści­cie­la, ustę­pu­je miej­sca hie­rar­chii opar­tej na kom­pe­ten­cjach. Można porów­nać taką orga­ni­za­cję do dobrze funk­cjo­nu­ją­cej wspól­no­ty miesz­ka­nio­wej. Każdy miesz­ka­niec osie­dla ma swo­je wła­sne miesz­ka­nie i pono­si za nie peł­ną odpo­wie­dzial­ność. Jednocześnie ist­nie­je rów­nież odpo­wie­dzial­ność za wspól­ne obsza­ry, takie jak patio czy kory­ta­rze. W takiej wspól­no­cie róż­ne oso­by peł­nią róż­ne role, a wszy­scy są w sta­nie się wspól­nie poro­zu­mieć, będąc głów­nie odpo­wie­dzial­ny­mi za swo­je wła­sne życie. Podobnie jest w tur­ku­so­wej orga­ni­za­cji, gdzie każ­dy pra­cow­nik odpo­wia­da za swo­je zada­nia, a w przy­pad­ku wspól­nych inte­re­sów, współ­pra­cu­je z inny­mi w celu osią­gnię­cia poro­zu­mie­nia. – mówi Marek Wzorek.

Struktura postę­pu

Podczas two­rze­nia tur­ku­so­wych orga­ni­za­cji oraz w dobrze funk­cjo­nu­ją­cych fir­mach, któ­re wdro­ży­ły samo­za­rzą­dza­nie, obser­wu­je się znacz­nie więk­szą ilość demo­kra­tycz­nych stan­dar­dów. Współczesne orga­ni­za­cje wciąż sto­su­jąc tra­dy­cyj­ne stan­dar­dy zarzą­dza­nia, opie­ra­ją się na mode­lu sprzed setek tysię­cy lat, gdzie ist­niał nie­omyl­ny wład­ca, czy­li wła­ści­ciel lub pre­zes, któ­ry dyk­to­wał zasa­dy, a pra­cow­ni­cy musie­li bez­względ­nie ich przestrzegać. 

W tur­ku­so­wych orga­ni­za­cjach obser­wu­je­my znacz­nie wię­cej stan­dar­dów zwią­za­nych z demo­kra­tycz­nym zarzą­dza­niem. Mamy dobrze uło­żo­ne pro­ce­sy, któ­re nie zale­żą od jed­nej oso­by, lecz od całe­go sys­te­mu. W nie­któ­rych przy­pad­kach ci, któ­rzy zaj­mu­ją się samo­za­rzą­dza­niem i tur­ku­so­wy­mi orga­ni­za­cja­mi, wykra­cza­ją nawet poza obec­ny model demo­kra­cji. Często w demo­kra­cji rzą­dzą­cy nie zawsze dba­ją o to, aby ludzie sta­wa­li się coraz lep­szy­mi, bar­dziej etycz­ny­mi i roz­wi­nię­ty­mi jed­nost­ka­mi. Natomiast w tur­ku­so­wych orga­ni­za­cjach i dobrze dzia­ła­ją­cych fir­mach, gdzie zasto­so­wa­no samo­za­rzą­dza­nie, roz­wój jed­nost­ki i orga­ni­za­cji jest klu­czem. Takich firm regu­lar­nie przy­by­wa. Mamy wie­le przy­kła­dów star­tu­pów, któ­re korzy­sta­jąc z meto­dy two­rze­nia fir­my jako tur­ku­so­wej orga­ni­za­cji, osią­ga­ją bar­dzo szyb­ki wzrost. Istnieją przy­pad­ki, gdzie zało­ży­ciel fir­my od same­go począt­ku kie­ro­wał się zasa­da­mi samo­za­rzą­dza­nia, two­rząc kul­tu­rę orga­ni­za­cyj­ną opar­tą na tych war­to­ściach. Tak jak fir­ma Buurtzorg, któ­rej pomy­sło­daw­ca w cią­gu zale­d­wie 3 lat zbu­do­wał fir­mę zatrud­nia­ją­cą 13 tysię­cy pra­cow­ni­ków. Organizacja w rewo­lu­cyj­ny spo­sób zmie­ni­ła sek­tor opie­ki zdro­wot­nej dla osób star­szych. Buurtzorg został prze­ba­da­ny przez fir­my audy­tor­skie, takie jak Ernst & Young, któ­re zba­da­ły jej spo­sób dzia­ła­nia i stwier­dzi­ły, że gdy­by inne fir­my przy­ję­ły ten model, budżet pań­stwa Holandii osią­gnął­by ogrom­ne oszczęd­no­ści. Mówimy tutaj o miliar­do­wych oszczęd­no­ściach, któ­re moż­na by zre­ali­zo­wać, gdy­by wszy­scy dzia­ła­li w tym mode­lu. Obserwujemy trend, gdzie wie­lu inspi­ru­ją­cych lide­rów i dobrze pro­spe­ru­ją­cych orga­ni­za­cji przy­glą­da się stan­dar­dom i pro­ce­som obo­wią­zu­ją­cym w tur­ku­so­wych orga­ni­za­cjach i pró­bu­je je wdra­żać. Nawet jeśli kor­po­ra­cje i lide­rzy two­rzą­cy nowo­cze­sne fir­my, boją się lub nie są w sta­nie sami utwo­rzyć tur­ku­so­wej orga­ni­za­cji, wie­lu z nich ana­li­zu­je, co mogą od takiej struk­tu­ry prze­jąć. Jednym z tych ele­men­tów, któ­ry czę­sto jest kopio­wa­ny i wdra­ża­ny, jest rekru­ta­cja lub zarzą­dza­nie talen­ta­mi. Zarządzanie talen­ta­mi w wie­lu współ­cze­snych orga­ni­za­cjach wyma­ga wie­lu zmian i uspraw­nień, tak aby lide­rzy potra­fi­li roz­wi­jać poten­cjał ludz­ki, a nie pod­ci­na­li swo­im pra­cow­ni­kom skrzy­dła – wska­zu­je Marek Wzorek.

Wiele osób poru­sza­ją­cych się po ryn­ku pra­cy, na pew­no nie­jed­no­krot­nie doświad­czy­ła nad­użyć pra­co­daw­cy, któ­ry posia­da­jąc całą odpo­wie­dzial­ność za wyni­ki swo­je­go zespo­łu czy przed­się­bior­stwa, prze­le­wał swo­ją fru­stra­cję i nie­pew­no­ści na pra­cow­ni­ków niż­sze­go szcze­bla. Relacje wła­dzy zawar­te w stan­dar­do­wej struk­tu­rze orga­ni­za­cji nie­ste­ty nara­ża­ją pra­cow­ni­ka, jak i pra­co­daw­cę na kon­flikt inte­re­sów, wyni­ka­ją­cy z nie­ja­snej gra­ni­cy odpo­wie­dzial­no­ści i bra­ku dobre­go sys­te­mu komunikacji 

Podczas moich wystą­pień na kon­fe­ren­cjach dla lide­rów z wie­lu branż, czę­sto odsła­niam pro­blem wal­ki jaki wystę­pu­ję w małych, śred­nich i dużych orga­ni­za­cjach. W moich pre­zen­ta­cjach przed­sta­wiam, że w tra­dy­cyj­nych fir­mach czę­sto wystę­pu­ją sytu­acje rywa­li­za­cji i wal­ki mię­dzy pra­cow­ni­ka­mi, wal­ki o wła­dze, wal­ki o sta­no­wi­ska. A prze­cież dzię­ki dobrej współ­pra­cy i komu­ni­ka­cji bez prze­mo­cy w fir­mach mogło­by się pra­co­wać lepiej i sku­tecz­niej. Ta rywa­li­za­cja wystę­pu­je pomię­dzy poszcze­gól­ny­mi dzia­ła­mi oraz pozio­ma­mi w hie­rar­chii, jak wal­ka dzia­łów pro­duk­cji z pra­cow­ni­ka­mi biu­ro­wy­mi, zarzą­dów z pra­cow­ni­ka­mi niż­sze­go szcze­bla lub wal­ki poszcze­gól­nych depar­ta­men­tów fir­my ze sobą. W tur­ku­so­wych, samo­za­rzą­dza­ją­cych się orga­ni­za­cjach ludzie two­rzą spój­ną i nie­hie­rar­chicz­ną wspól­no­tę opar­tą na wspól­nym inte­re­sie. Kiedy fir­my pro­szą nas o audyt w zakre­sie zarzą­dza­nia lub kul­tu­ry orga­ni­za­cyj­nej, prze­pro­wa­dza­my bada­nia zarów­no z kie­row­nic­twem, jak i z pra­cow­ni­ka­mi niż­sze­go szcze­bla. Czasami otrzy­mu­je­my skraj­ne odpo­wie­dzi, gdzie zarząd i wła­ści­cie­le twier­dzą, że pra­cow­ni­cy nie sta­ra­ją się, mimo inwe­sto­wa­nia w naj­lep­sze warun­ki pra­cy. Natomiast roz­ma­wia­jąc z pra­cow­ni­ka­mi niż­szych szcze­bli, otrzy­mu­je­my zupeł­nie inną per­spek­ty­wę, w któ­rej poja­wia­ją się róż­ne wyzwa­nia i pro­ble­my, o któ­rych w fir­mie nawet się nie mówi. W tur­ku­so­wych orga­ni­za­cjach dzia­ła komu­ni­ka­cja, któ­ra poma­ga fir­mom funk­cjo­no­wać lepiej. Często wpro­wa­dza się dodat­ko­we plat­for­my, któ­re wspie­ra­ją komu­ni­ka­cję i roz­wój pra­cow­ni­ków. W zależ­no­ści od potrzeb orga­ni­za­cji, moż­na rów­nież wdro­żyć meto­dę NVC – komu­ni­ka­cji bez prze­mo­cy, któ­ra sku­pia się na zro­zu­mie­niu dru­gie­go czło­wie­ka oraz wła­snych potrzeb i komu­ni­ko­wa­niu się w fir­mach bez języ­ka prze­mo­cy. Tradycyjne fir­my rów­nież sta­ra­ją się włą­czyć te ele­men­ty i czę­sto lide­rzy, pre­ze­si, dyrek­to­rzy lub mene­dże­ro­wie z dzia­łu HR zapra­sza­ją nas na spo­tka­nia, do współ­pra­cy lub popro­wa­dze­nie warsz­ta­tów. Stworzenie tur­ku­so­wej orga­ni­za­cji wyma­ga zadba­nia o wie­le aspek­tów, jed­nym z przy­kła­dów zmia­ny może być wdro­że­nie plat­for­my do samo­za­rzą­dza­nia, takiej jak Holaspirit.com. Na takie roz­wią­za­nie zde­cy­do­wa­ła się mię­dzy inny­mi far­ma­ceu­tycz­na kor­po­ra­cja, Roche. Firma za pomo­cą plat­for­my stop­nio­wo prze­ista­cza się w zwin­ną, samo­za­rzą­dza­ją­cą się orga­ni­za­cję, co dopro­wa­dzi­ło do szyb­kie­go roz­wo­ju i polep­sze­nia pro­ce­sów biz­ne­so­wych i jej wyni­ków. Wiele tra­dy­cyj­nych firm podej­mu­je decy­zje o zmia­nie struk­tu­ry orga­ni­za­cyj­nej, decen­tra­li­za­cję wła­dzy, żeby szyb­ciej roz­wi­jać swo­ją orga­ni­za­cję, aby nie mar­no­wać poten­cja­łu swo­ich pra­cow­ni­ków, ale dbać o ich dobro­stan oraz roz­wój. Dodatkowo takie dzia­ła­nia prze­kła­da­ją się na polep­sze­nie oto­cze­nia biz­ne­so­we­go, pod­no­sze­nie ety­ki biz­ne­so­wej, roz­wój świa­do­mo­ści lide­rów i pra­cow­ni­ków orga­ni­za­cji oraz jej kon­tra­hen­tów, a w kon­se­kwen­cji two­rze­nie lep­sze­go świa­ta dla nas oraz kolej­nych poko­leń – doda­je Marek Wzorek.