Jak dbać o relacje w firmie rodzinnej?

„No business talk at the dinner table” – tak uważa zdecydowana większość prowadzących biznes rodzinny w Polsce. Czy obszar firmy i rodziny to dwa różne światy? Jak dbać o relacje, jeśli pracujemy razem i jesteśmy też rodziną, tak, by radzić sobie z emocjami, które zazwyczaj nie są dobrym doradcą? Jak kontrolować ton i wydźwięk rozmowy, który przecież w rodzinie ma raczej nieoficjalny charakter, podczas gdy w firmie wymaga pewnych formalnych ram?

Tak napraw­dę, aby sku­tecz­nie pro­wa­dzić biz­nes rodzin­ny, nale­ży jedy­nie pamię­tać o kil­ku istot­nych kwe­stiach – mówi Małgorzata Rejmer z rodzin­nej Kancelarii Finansowej LEX, któ­ra na co dzień zaj­mu­je się̨ doradz­twem biz­ne­so­wym, finan­so­wym i praw­nym firm rodzin­nych. Przede wszyst­kim trze­ba oddzie­lać świat rodzi­ny i fir­my, a tak­że nie poru­szać tema­tów fir­mo­wych przy oka­zji rodzin­nych spo­tkań. Rodzina jest rodzi­ną, a fir­ma fir­mą i w każ­dym śro­do­wi­sku war­to wypra­co­wać odręb­ne zasa­dy funkcjonowania.

 Różne role

W myśl tej opi­nii, kwe­stie biz­ne­so­we oma­wia się na zebra­niach, a nie przy rodzin­nym obiedzie,
co oczy­wi­ście nie zawsze jest łatwe i wyma­ga wypra­co­wa­nia. W życiu peł­ni­my róż­ne role –
w pry­wat­nym jeste­śmy rodzi­ca­mi, dzieć­mi, dziad­ka­mi, czy mężem i żoną, a w tym zawo­do­wym – part­ne­ra­mi, współ­pra­cow­ni­ka­mi, czy sze­fa­mi i pod­wład­ny­mi –
mówi Małgorzata Rejmer. I war­to te role roz­róż­niać, a tak­że ich nie mie­szać, szcze­gól­nie jeśli decy­du­je­my się na pro­wa­dze­nie rodzin­ne­go biz­ne­su. W naszym przy­pad­ku Dawid, któ­ry w życiu pry­wat­nym jest moim synem, w fir­mie jest już rów­no­rzęd­nym part­ne­rem i pono­si odpo­wie­dzial­ność za okre­ślo­ne zada­nia, na któ­re się umówiliśmy.

Oczywiście rela­cje rodzin­ne zawsze w jakimś sen­sie wpły­wa­ją na rela­cje fir­mo­we – tego nie da się sztucz­nie zatrzy­mać. Warto jed­nak wycią­gać wnio­ski z poszcze­gól­nych sytu­acji i roz­wi­jać fir­mo­wą rela­cję w pew­nym sen­sie rów­no­le­gle do tej pry­wat­nej – radzi eks­pert­ka z Kancelarii LEX. Szczególnie waż­ne jest to, by oswa­jać emo­cje i wyka­zać się dystan­sem, któ­ry cha­rak­te­ry­zu­je śro­do­wi­ska zawo­do­we. Zatrudniamy prze­cież róż­nych ludzi, współ­pra­cu­je­my z part­ne­ra­mi, i to, że jeste­śmy rodzi­ną, nie jest szcze­gól­nie istot­ne. Ważniejsze sta­je się to, by każ­dy znał swo­je zada­nia w fir­mie, każ­dy wiedział,
co robi i zgod­nie komu­ni­ko­wał się z resz­tą zespo­łu. W fir­mie rodzin­nej nie ma miej­sca na pół­pry­wat­ne wyciecz­ki słow­ne, a tym bar­dziej kłót­nie – to po pro­stu wpły­wa nega­tyw­nie na poziom zmo­ty­wo­wa­nia i poczu­cia bez­pie­czeń­stwa pozo­sta­łych pra­cow­ni­ków, a co za tym idzie na zmniej­sze­nie efektywności
i wydaj­no­ści całej firmy.

Determinacja w działaniu

Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, co poka­zu­ją licz­ne przy­kła­dy, że fir­my rodzin­ne potra­fią być wyjąt­ko­wo ela­stycz­ne i goto­we do poświę­ceń na rzecz wspól­ne­go przed­się­wzię­cia gospo­dar­cze­go, szcze­gól­nie, jeśli myślą o biz­ne­sie rodzin­nym w per­spek­ty­wie wie­lu poko­leń. Firm two­rzo­nych na poko­le­nia będzie coraz wię­cej, gdyż w Polsce funk­cjo­nu­ją już takie nowo­cze­sne roz­wią­za­nia jak fun­da­cja rodzin­na, któ­ra poma­ga zapro­jek­to­wać biz­nes rodzin­ny na lata i zapew­nia fir­mom swo­je­go rodza­ju nie­śmier­tel­ność – pod­kre­śla Małgorzata Rejmer. Przedstawiciele śro­do­wi­ska firm rodzin­nych zda­ją sobie spra­wę, że dzię­ki swo­jej deter­mi­na­cji mogą prze­trwać na ryn­ku pomi­mo kry­zy­sów, czy tur­bu­len­cji. Rodzinność jest tutaj swo­istą siłą napę­do­wą, któ­ra daje wyjąt­ko­wą odporność.

No busi­ness talk at the din­ner table

Rodzina rodzi­ną, a fir­ma fir­mą – war­to zapa­mię­tać to roz­róż­nie­nie. Relacje budu­je­my więc na róż­nych fun­da­men­tach, pra­cu­je­my nad trzy­ma­niem emo­cji na wodzy i moni­to­ru­je­my sytu­ację, gdy rela­cje się prze­ni­ka­ją. Wyciągamy wnio­ski, roz­ma­wia­my – ale nie o spra­wach fir­mo­wych przy rodzin­nym stole.

 Tak napraw­dę wszyst­kie rela­cje wyma­ga­ją zaopie­ko­wa­nia, roz­wi­ja­nia, kształ­to­wa­nia – pod­su­mo­wu­je eks­pert­ka. Obojętnie, czy są to rela­cje matka-syn, czy partner-partnerka w fir­mie.  Jeśli sto­sun­ki pry­wat­ne są uda­ne – duża szan­sa, że roz­wi­nie­my skrzy­dła rów­nież w biz­ne­sie. Oczywiście
pod warun­kiem, że zbu­du­je­my nasze rela­cje w opar­ciu o solid­ne fun­da­men­ty zło­żo­ne z lojalności
i zaan­ga­żo­wa­nia, swo­bod­nej komu­ni­ka­cji, sta­bil­no­ści i długoterminowości. 

Właściwie roz­wi­ja­ne rela­cje rodzin­ne z jed­nej stro­ny sta­no­wią siłę napę­do­wą dla roz­wo­ju fir­my, ale rów­no­cze­śnie stwa­rza­ją wyzwa­nia. Kluczem do suk­ce­su jest pro­fe­sjo­nal­ne zarzą­dza­nie fir­mą, budo­wa­nie rów­no­wa­gi mię­dzy lojal­no­ścią a obiek­ty­wi­zmem oraz sku­pie­nie się na kompetencjach
przy obsa­dza­niu klu­czo­wych stanowisk.

Kancelaria Finansowa Lex – rodzin­na kan­ce­la­ria prawno-konsultingowa zaj­mu­ją­ca się̨ doradz­twem biz­ne­so­wym, finan­so­wym i praw­nym, spe­cja­li­zu­ją­ca się m.in.: w suk­ce­sji biz­ne­su oraz bie­żą­cej obsłu­dze firm rodzin­nych. Kancelaria poma­ga budo­wać przed­się­bior­com bez­piecz­ny biz­nes na lata – taki, któ­ry sku­tecz­nie zosta­nie prze­ka­za­ny następ­ne­mu poko­le­niu i będzie źró­dłem rodzin­nej satys­fak­cji. Działa zawsze na naj­wyż­szym pozio­mie, kie­ru­jąc się taki­mi war­to­ścia­mi, jak: odpo­wie­dzial­ność, rze­tel­ność, sza­cu­nek, pro­fe­sjo­na­lizm i roz­wój, sku­tecz­ność i kon­se­kwen­cja. https://kf-lex.pl

 

Kontakt dla mediów: Karina Grygielska, Agencja Face It, e‑mail: k.grygielska@agencjafaceit.pl, tel. +48 510 139 575

W Międzynarodowym Dniu przytulania uściskaj innych i… siebie!

Jak co roku, 21 stycz­nia obcho­dzi­my świa­to­we świę­to przy­tu­la­sów. Chociaż jest to tyl­ko sym­bol, to jed­nak sym­bol cze­goś nie­zwy­kle waż­ne­go – wie­lu z nas nie zda­je sobie nawet spra­wy z tego, jak bar­dzo. Nie jest żad­ną tajem­ni­cą, że żyje­my w cza­sach powszech­ne­go pośpie­chu i dewa­lu­acji zarów­no two­rze­nia jak i dba­nia o rela­cje face to face. Mamy tak­że ten­den­cję do zanie­dby­wa­nia nie tyl­ko sto­sun­ków z inny­mi, ale i z samym sobą. Jakie są tego dłu­go­trwa­łe skut­ki i jak im zapo­bie­gać odpo­wia­da tre­ner men­tal­ny, Jakub B. Bączek.

Być może umiej­sco­wie­nie Międzynarodowego Dnia Przytulania wła­śnie w stycz­niu nie jest wca­le przy­pad­kiem. Miesiące zimo­we są bowiem cza­sem, gdy nasza aktyw­ność towa­rzy­ska zna­czą­co wyga­sa, a my decy­du­je­my się raczej na prze­by­wa­nie w domu pod kocem niż spo­tka­nia na mie­ście. I wszyst­ko w porząd­ku, jeśli miesz­ka­my i jeste­śmy bli­sko z rodzi­ną. Ale co jeśli pozo­sta­je­my sin­gla­mi i po ludz­ku zaczy­na nam bra­ko­wać kon­tak­tu z ludź­mi? Może wła­śnie dla­te­go Dzień Przytulania jest dobrą oka­zją, aby­śmy przy­po­mnie­li sobie zna­cze­nie bez­po­śred­nie­go kon­tak­tu z dru­gim czło­wie­kiem, któ­re­go w żaden spo­sób nie może zastą­pić kon­takt smso­wy, tele­fo­nicz­ny czy nawet na komu­ni­ka­to­rze video.

Podstawą jest uzmy­sło­wie­nie sobie, cze­mu kon­takt bez­po­śred­ni z inny­mi jest nam tak nie­zbęd­ny – mówi Jakub B. Bączek, tre­ner men­tal­ny, i tłu­ma­czy dalej: – Oczywiście może­my tutaj wgłę­bić się w bar­dzo dłu­gi wykład na temat zwy­cza­jów panu­ją­cych wśród naczel­nych, do któ­rych nale­ży rów­nież czło­wiek. Wtrącilibyśmy pew­nie kil­ka słów na temat czyn­ni­ków ewo­lu­cyj­nych, któ­re nas tak uwa­run­ko­wa­ły, aby­śmy żyli w gru­pie i korzy­sta­li na budo­wa­niu sil­nych wię­zi, uza­leż­nia­ją­cych nas jed­no­cze­śnie od sie­bie nawza­jem w codzien­nym życiu. Tym jed­nak, co naj­moc­niej prze­ma­wia do współ­cze­sne­go czło­wie­ka – któ­ry nie jest już szcze­gól­nie zain­te­re­so­wa­ny tra­dy­cją, ani nie prze­ko­nu­je go też aspekt bez­pie­czeń­stwa w gru­pie wypra­co­wa­ny przez ewo­lu­cję, bo sam sta­je się coraz bar­dziej samo­wy­star­czal­ny – jest OKSYTOCYNA. Hormon, któ­re­go brak może powo­do­wać nawet prze­wle­kłą depre­sję i sta­łe obni­że­nie jako­ści życia.

Oksytocyna – hor­mon bli­sko­ści i szczęścia

Brzmi dosyć pro­sto praw­da? Dlaczego ktoś, kto nie­szcze­gól­nie lubi prze­by­wać z ludź­mi, powi­nien jed­nak mimo wszyst­ko nie zapo­mi­nać, że jest z natu­ry zwie­rzę­ciem społecznym?

Oksytocyna jest bar­dzo waż­nym dla czło­wie­ka hor­mo­nem, zwa­nym ina­czej hor­mo­nem szczę­ścia. Co wię­cej, poczu­cie szczę­ścia, któ­re­go dostar­cza, potra­fi sku­tecz­nie wycią­gnąć nas z doł­ka, przy­wró­cić poczu­cie sen­su i zmie­nić fatal­ny dzień w zale­d­wie kiep­ski czas, o któ­rym szyb­ko zapo­mi­na­my – mówi Jakub B. Bączek. – Ażeby dostar­czyć ją nasze­mu orga­ni­zmo­wi nie musi­my nawet za bar­dzo się wysi­lać. Wystarczy, że przy­tu­li­my się do dru­gie­go człowieka!

Okazuje się jed­nak, że jeden tulas nie wystar­czy… Według opi­nii ame­ry­kań­skiej psy­cho­te­ra­peut­ki Virgini Satir „aby prze­żyć, trze­ba nam czte­rech uści­sków dzien­nie. By zacho­wać zdro­wie, trze­ba ośmiu. By się roz­wi­jać – dwu­na­stu”. Dodatkowo podob­no każ­dy z nich musi trwać co naj­mniej 20 sekund i być szczery…

Nie cho­dzi oczy­wi­ście o to, żeby teraz nagle stwo­rzyć sobie „to do” listę i odha­czać na niej każ­de­go przy­tu­la­sa lub żeby zacząć „napa­dać” obcych ludzi na uli­cy i pro­po­no­wać im przy­tu­le­nie (acz­kol­wiek takie eks­pe­ry­men­ty spo­łecz­ne już prze­pro­wa­dza­no i dopro­wa­dza­ły one do bar­dzo cie­ka­wych wnio­sków) – mówi Jakub B. Bączek. – Najważniejsze, aby nie zapo­mi­nać w codzien­nym bie­gu, że to nie pra­ca jest naj­waż­niej­sza, nasze osią­gnię­cia, suk­ce­sy czy zacho­wa­nie dys­cy­pli­ny na siłow­ni i w die­cie. Najważniejsze dla nasze­go zdro­wia psy­chicz­ne­go jest poczu­cie bli­sko­ści z dru­gim czło­wie­kiem i nie war­to z tym wal­czyć. Potrzeba ta jest zbyt moc­no zapi­sa­na w naszym kodzie gene­tycz­nym, aby wyko­rze­nić ją samym myśle­niem życze­nio­wym… Jeśli zatem jest nam smut­no, co nam szko­dzi popro­sić o tula­sa od razu, zamiast cze­kać na koniec dnia? Stałe dosta­wy oksy­to­cy­ny! Oto co pole­cam każ­de­mu i na co dzień!

Pamiętaj, aby przy­tu­lić same­go siebie…

Tu oczy­wi­ście wcho­dzi­my w meta­fo­ry­kę, ale nie­zwy­kle waż­ną. Czasami zapo­mi­na­my, że czu­łość i bli­skość z inny­mi ludź­mi to dopie­ro dru­gi krok, któ­ry powin­ni­śmy posta­wić w naszej codzien­no­ści. Pierwszym jest zacho­wa­nie życz­li­wo­ści dla nas samych.

We wszyst­kim, co robisz, wsłu­chuj się przede wszyst­kim w sie­bie. Jesteś zmę­czo­ny, odpocz­nij. Nie chcesz nigdzie wycho­dzić, zostań w domu i scho­waj się pod kocem. Wolisz spę­dzić świę­ta w małym gro­nie przy­ja­ciół zamiast z kil­ko­ma ciot­ka­mi, któ­re widu­jesz raz do roku, zrób to – radzi Jakub B. Bączek. – Brzmi to bar­dzo banal­nie, ale jak dowo­dzą licz­ne bada­nia spo­łecz­ne, nie mamy w dal­szym cią­gu sza­cun­ku do samych sie­bie i swo­ich emo­cji oraz potrzeb. Zatem być może mimo banal­no­ści powyż­szych słów, trze­ba je nasze­mu spo­łe­czeń­stwu sta­le powta­rzać. I tu wła­śnie widzę swo­ją rolę oraz innych tre­ne­rów mentalnych…

Przytulić same­go sie­bie, to zna­czy obda­rzyć się życz­li­wo­ścią, któ­rą zwy­kle kie­ru­je­my do innych. Jakoś nie mamy raczej pro­ble­mu z tym, żeby pochwa­lić kogoś w naszym oto­cze­niu, pomóc naj­bliż­szej kole­żan­ce czy przy­tu­lić psa, kie­dy kuli się ze stra­chu, gdy za oknem strze­la­ją zno­wu petar­dy. Dlaczego zatem tą samą pozy­tyw­ną ener­gią nie może­my obda­rzyć siebie?

Zostaliśmy naucze­ni, że musi­my być wobec sie­bie wyma­ga­ją­cy, a tak­że że „trze­ba być twar­dym a nie mięk­kim”, „chło­pa­ki nie pła­czą”, „nikt nie będzie chciał się zada­wać z takim smu­ta­sem”… Chociaż nasi rodzi­ce i dziad­ko­wie zro­bi­li, co byli w sta­nie, sto­su­jąc dostęp­ną im wie­dzę oraz według wła­snych moż­li­wo­ści, to wła­śnie my będzie­my poko­le­niem, któ­re wpro­wa­dzi w tej kwe­stii zmia­ny – mówi z prze­ko­na­niem Jakub B. Bączek. – Zmiana zresz­tą już jest widocz­na. Zaczęliśmy roz­ma­wiać o uczu­ciach, coraz bar­dziej dba­my o swój dobro­stan psy­chicz­ny na doda­tek w pierw­szej kolej­no­ści przed potrze­ba­mi innych. Coraz czę­ściej spo­ty­ka­my się z empa­tią i sami ją oka­zu­je­my. Przed nami jedy­nie tro­chę pra­cy w tema­cie znaj­do­wa­nia zło­te­go środ­ka. A zatem? Przytulajmy nie tyl­ko innych, ale i samych sie­bie! Powiedzmy sobie coś miłe­go. Doceńmy wła­sną pra­cę i osią­gnię­cia czy też po pro­stu pozy­tyw­ne cechy nasze­go cha­rak­te­ru. Odpuszczenie same­mu sobie i życz­li­wość wewnętrz­na przy­no­szą nie­sa­mo­wi­te poczu­cie ulgi i zna­czą­co zmniej­sza­ją odczu­wa­nie samot­no­ści! Jest to szcze­gól­nie waż­ne dla osób, któ­re na co dzień czu­ją się samot­ne i opusz­czo­ne przez innych.

Na Międzynarodowy Dzień Przytulania mamy zatem zada­nie dla każ­de­go, kto czy­ta ten tekst:

Uściskaj innych i siebie!

 Jakub B. Bączek – Trener men­tal­ny Mistrzów Świata i olim­pij­czy­ków, wła­ści­ciel kil­ku firm, autor ponad 20 ksią­żek, sprze­da­wa­nych dziś w 17 kra­jach. Wykładowca stu­diów MBA na Akademii Leona Koźmińskiego, eks­pert tele­wi­zyj­ny, mów­ca inspi­ra­cyj­ny, regu­lar­nie zapra­sza­ny do czo­ło­wych ban­ków i korporacji.

Twórca Akademii Trenerów Mentalnych™ i popu­lar­nych pro­jek­tów szko­le­nio­wych w Polsce i za gra­ni­cą. Prywatnie pasjo­nat podró­ży, gry w gol­fa, bud­dy­zmu i czy­ta­nia ksią­żek. Uważa, że marze­nia się nie speł­nia­ją – marze­nia się… SPEŁNIA!

Ferie zimowe i karnawał nie takie straszne!

 

Polska ofi­cjal­nie zaczę­ła okres ferii zimo­wych! (Nie)Szczęśliwcami, na któ­rych przy­pa­dło pierw­sze w kolej­no­ści wol­ne, są woje­wódz­twa dol­no­ślą­skie, mazo­wiec­kie, opol­skie i zachod­nio­po­mor­skie. Z każ­dym tygo­dniem jed­nak „ferio­wi­czów” będzie przy­by­wać, ale jak mówią sta­ty­sty­ki, ostat­nie lata wypa­da­ją dosyć bla­do w porów­na­niu do całej minio­nej deka­dy, jeśli cho­dzi o moż­li­wość wyjaz­du wśród Polaków – czy to za gra­ni­cę, czy w obrę­bie kra­ju. Przeważają oczy­wi­ście wzglę­dy finan­so­we. Gdzie zatem i jak będzie­my spę­dzać ferie? A tak­że co naj­bar­dziej mar­twi rodzi­ców w kon­tek­ście dwóch tygo­dni bez szko­ły? Jak się oka­zu­je, jest to przede wszyst­kim pra­ca zdal­na w towa­rzy­stwie znu­dzo­nych dzie­ci! Czy słusznie?

Jestem mamą i wiem dosko­na­le, że ogar­nię­cie dzie­ci i pra­cy w tym samym cza­sie, to nie lada wyzwa­nie. To cięż­ka pra­ca nawet wów­czas, gdy dzie­cia­ki są w przed­szko­lu i szko­le, a co dopie­ro, gdy zaczy­na­ją się świę­ta, waka­cje, czy ferie – mówi Ciocia Tunia, artyst­ka pio­sen­ki dzie­cię­cej i mama dwój­ki brzdą­ców. – Co robię, żeby faj­nie spę­dzić czas z dzieć­mi, a jed­no­cze­śnie odha­czyć wszyst­kie obo­wiąz­ki na liście? Sposobów jest kil­ka. Trzeba będzie jed­nak odro­bi­ny cier­pli­wo­ści i samo­za­par­cia, aby wpro­wa­dzić je w życie.

„Przewietrzyć i zmę­czyć, a samo padnie”

Jakkolwiek może brzmi to w naszych cza­sach nie­zbyt postę­po­wo, to sta­re rady jesz­cze star­szych cio­tek, cza­sa­mi się po pro­stu spraw­dza­ją. Zatem jeśli utknę­li­śmy na ferie zimo­we w domu, a musi­my pra­co­wać i potrze­bu­je­my względ­nej ciszy, to poran­ne „prze­wie­trze­nie dzie­cia­ków” wca­le nie jest takim złym pomy­słem. Oczywiście pogo­da nie zawsze będzie nam sprzy­jać. Im wię­cej jed­nak aktyw­no­ści fizycz­nej na zewnątrz, tym więk­szą ciszę będzie sły­chać w domu, gdy po powro­cie dzie­ciar­nia utnie sobie drzem­kę albo zasią­dzie do oglą­da­nia „Krainy lodu”.

Nie jestem fan­ką zaj­mo­wa­nia dzie­ci tele­fo­nem czy cią­głe­go pusz­cza­nia bajek. Nie ma jed­nak nic złe­go w uro­czy­stym sean­sie fil­mo­wym po powro­cie z sanek. Dzieciaki na pew­no doce­nią zbu­do­wa­nie przed tele­wi­zo­rem bazy zło­żo­nej z koców, podu­szek i sto­licz­ka na cie­płe kakao i prze­ką­ski. Za oknem zimo­wa aura, a w domu cie­pło i przy­tul­ność, któ­rą będą wspo­mi­nać jesz­cze dłu­gie lata jako doro­śli ludzie – mówi Ciocia Tunia i doda­je: – A my mamy dzię­ki temu jakieś dwie godzin­ki spo­ko­ju na ogar­nię­cie naj­waż­niej­szych obowiązków.

Przestań nad­zo­ro­wać, zacznij obserwować

To, co wyma­ga więk­sze­go samo­za­par­cia, i to jesz­cze kie­dy dzie­ci są bar­dzo małe, to nie zawra­ca­nie im gło­wy, kie­dy tego nie potrze­bu­ją. Większość dzie­ci prze­cho­dzi przez etap „ucze­pie­nia się” mamy, przez co bied­na nie jest w sta­nie nawet odbyć wizy­ty w toa­le­cie bez asy­sty dziec­ka. Z jed­nej stro­ny nas to iry­tu­je, a z dru­giej kie­dy dziec­ko w koń­cu zaj­mie się samo wła­sną zaba­wą i igno­ru­je pyta­nia ze stro­ny doro­słych, zaczy­na­my się dener­wo­wać i pró­bu­je­my na siłę do zaba­wy dołą­czyć lub podej­mu­je­my pró­by jej ani­mo­wa­nia. Po co? Przecież sami nie lubi­my, kie­dy ktoś prze­ry­wa nam wcią­ga­ją­cą nas czyn­ność. Dzieci też tego nie lubią, a samo­dziel­na eks­plo­ra­cja jest dla nich bar­dzo waż­na. Nauczmy się zatem, już od ich naj­wcze­śniej­szych lat, być towa­rzy­sza­mi i obser­wa­to­ra­mi, a nasze dzie­ci dora­sta­jąc, będą dzię­ki temu dużo bar­dziej samo­dziel­ne w wyszu­ki­wa­niu sobie zajęć.

Zajęło mi kil­ka lat macie­rzyń­stwa, aby zro­zu­mieć, że moje dzie­ci nie potrze­bu­ją ze mną sta­łe­go kon­tak­tu wzro­ko­we­go i wer­bal­ne­go. Nie musi­my spę­dzać razem każ­dej minu­ty. Zwykle, kie­dy jestem im potrzeb­na w zaba­wie, same się o to upo­mi­na­ją – mówi Ciocia Tunia. – Dodatkowo regu­lar­nie wygo­spo­da­ro­wu­ję czas na wspól­ne kre­atyw­ne zaba­wy. Ale uwa­ga! Tutaj rów­nież jestem jedy­nie jed­nym z uczest­ni­ków tych zabaw. Nie narzu­cam, nie pouczam. Proponuję i pozwa­lam dzie­ciom, aby same znaj­do­wa­ły roz­wią­za­nia i eks­plo­ro­wa­ły swo­je moż­li­wo­ści. Efekty bywa­ją napraw­dę zaska­ku­ją­ce! Mało kto zda­je sobie spra­wę, jak dale­ko się­ga­ją dzie­cię­ca kre­atyw­ność i wyobraźnia.

Ja pra­cu­ję, a one bawią się obok

To jest ta część, któ­ra będzie wyma­ga­ła od cie­bie zaan­ga­żo­wa­nia, zwłasz­cza na począt­ku, nie tyl­ko aktyw­ne­go, ale i w pro­ces odpusz­cza­nia. Wprawdzie pozwo­li ci nie­mal­że bez prze­szkód pra­co­wać, ale i od cza­su do cza­su będziesz musiał/a ode­rwać oczy od moni­to­ra. Istnieje sze­reg zabaw i zajęć, któ­re możesz zapro­po­no­wać swo­im dzie­ciom, będą­cych w sta­nie zająć je na dłu­gie godzi­ny. Od cie­bie wyma­gać będą nato­miast jedy­nie zer­k­nię­cia kil­ku­krot­nie, co dzie­je się w dru­gim poko­ju lub na pod­ło­dze obok.

Jedną z moż­li­wo­ści jest wyko­rzy­sta­nie goto­wych kli­pów z muzy­ką dla dzie­ci, łączą­cych taniec ze śpie­wa­niem i nauką pro­ste­go ukła­du, z któ­rym pora­dzi sobie każ­de dziec­ko. Mogą być to na przy­kład utwo­ry Cioci Tuni, przy któ­rych bawią się dosko­na­le nawet moje wła­sne dzie­ci – mówi artyst­ka. – Kolejnym pomy­słem może być two­rze­nie ozdób i deko­ra­cji kar­na­wa­ło­wych. I tutaj już będzie­cie musie­li „odpu­ścić”, bo dla świę­te­go spo­ko­ju będzie trze­ba pogo­dzić się z bała­ga­nem i praw­do­po­dob­nie rów­nież z wąt­pli­wą war­to­ścią este­tycz­ną takich deko­ra­cji. Nie nam jed­nak mają się one podo­bać. Nie wyma­ga­my prze­cież od ucznia pierw­szej kla­sy, aby pisał wypra­co­wa­nia na pozio­mie liceum, prawda?

Kolejnym spo­so­bem na zaję­cie cza­su dzie­ciom, jest skon­stru­owa­nie „tym­cza­so­wych zaba­wek” – nie trze­ba wca­le wyda­wać na nie pie­nię­dzy, zwłasz­cza z myślą, że nigdy nie wia­do­mo, kie­dy naszym dzie­ciom coś się znu­dzi, a zwy­kle nastę­pu­je to raczej szyb­ko – doda­je Ciocia Tunia. – Bardzo faj­ną opcją jest domo­wa wer­sja Cymbergaja, do któ­rej wyko­na­nia wystar­czy kil­ka mate­ria­łów, któ­re zwy­kle mamy w domu, czy też wyko­rzy­sta­nie chu­s­ty ani­ma­cyj­nej Klanzy, któ­rą rów­nież moż­na zro­bić samo­dziel­nie w domu z koca, prze­ście­ra­dła czy obru­sa. Dla doro­słych może brzmieć to nie­zbyt atrak­cyj­nie, ale dzie­ci potra­fią bawić się tak godzinami.

A jeśli cho­dzi o zaba­wy spokojniejsze…

Zaproponujmy coś, co zaj­mie dzie­ci na dłu­żej i pozwo­li póź­niej na wspól­ną zaba­wę rodzin­ną. Ciekawym pomy­słem będzie zapro­jek­to­wa­nie stro­jów dla dzie­ci i dla rodzi­ców. Następnie rysun­ki stwo­rzo­ne przez dzie­ci będzie moż­na wyko­rzy­stać jako punkt wyj­ścia do kolej­nych aktyw­no­ści… – mówi Ciocia Tunia.

Kreatywnie i wesoło

Gdy już uda nam się ode­rwać od pra­cy i chce­my spę­dzić czas z dzieć­mi kre­atyw­nie, pro­po­nu­je­my przede wszyst­kim wyko­rzy­stać to, co mamy w domu, aby stwo­rzyć coś cał­kiem nowe­go i pomóc naj­młod­szym w roz­wi­ja­niu umie­jęt­no­ści manu­al­nych oraz wyobraźni…

Jedną z moich ulu­bio­nych aktyw­no­ści rodzin­nych na gra­ni­cy cza­su ferii zimo­wych i kar­na­wa­łu, jest wspól­ne two­rze­nie kostiu­mów. A do ich wyko­na­nia wyko­rzy­stać moż­na napraw­dę wszyst­ko – mówi Ciocia Tunia. – My zwy­kle szu­ka­my w sza­fie sta­rych i nie­po­trzeb­nych już mate­ria­łów, wycią­ga­my z sza­fek kuchen­nych folię alu­mi­nio­wą, toreb­ki, papier, spi­na­cze, gum­ki recep­tur­ki i wie­le innych dro­bia­zgów, i zaczy­na­my two­rzyć stro­je kar­na­wa­ło­we. Jest przy tym oczy­wi­ście mnó­stwo zaba­wy i mnó­stwo bała­ga­nu. W całym pro­ce­sie moż­na rów­nież wyko­rzy­stać stwo­rzo­ne już wcze­śniej przez dzie­ci pro­jek­ty. Próba odtwo­rze­nia w świe­cie rze­czy­wi­stym ich pomy­słów jeden do jed­ne­go może być praw­dzi­wym wyzwa­niem i świet­ną zaba­wą na co naj­mniej kil­ka­dzie­siąt minut. Potem pozo­sta­je nam już tyl­ko wspól­ny taniec pod­czas domo­wej zaba­wy karnawałowej.

Dla odważ­nych pole­ca­my rów­nież zachę­ce­nie dzie­ci, aby zapro­si­ły kole­gów i kole­żan­ki do wspól­nej zaba­wy: pro­jek­to­wa­nia i wyko­na­nia stro­jów oraz „domów­ki kar­na­wa­ło­wej” dla najmłodszych.

Do przy­go­to­wań takiej zaba­wy – np. do wspól­ne­go goto­wa­nia, szy­ko­wa­nia kana­pek i prze­ką­sek – rów­nież war­to dzie­ci zaan­ga­żo­wać. Niech czu­ją, że to ich wła­sna zaba­wa i przed­się­wzię­cie! – doda­je na koniec Ciocia Tunia, artyst­ka pio­sen­ki dziecięcej.

Marta Świątek-Stanienda czy­li Ciocia Tunia – uwiel­bia dzie­ci i to dla nich two­rzy i dzia­ła. Z wykształ­ce­nia muzycz­ka, woka­list­ka i aktor­ka scen muzycz­nych, pry­wat­nie przede wszyst­kim szczę­śli­wa mama dwój­ki brzdą­ców. Od naj­młod­szych lat zwią­za­na z trze­ma pasja­mi swo­je­go życia: muzy­ką, śpie­wem i tań­cem, któ­re uda­ło jej się połą­czyć, wystę­pu­jąc w spek­ta­klach na sce­nach teatrów muzycz­nych w całej Polsce.

Jedną z naj­waż­niej­szych jej ini­cja­tyw jest pro­jekt muzycz­ny „Ciocia Tunia” z reper­tu­arem skie­ro­wa­nym do naj­młod­szej publicz­no­ści. Jest rów­nież wykwa­li­fi­ko­wa­ną ani­ma­tor­ką cza­su wol­ne­go oraz instruk­tor­ką zum­by. Szerokie zain­te­re­so­wa­nia oraz sze­reg róż­no­rod­nych umie­jęt­no­ści pozwo­li­ły jej na stwo­rze­nie wyjąt­ko­we­go autor­skie­go sty­lu i pro­gra­mu, dzię­ki któ­rym potra­fi zak­ty­wi­zo­wać do nauki i zaba­wy abso­lut­nie każ­de­go małe­go nicponia.

Marihuana medyczna a prowadzenie pojazdów. Komentarz ekspercki w sprawie wyroku Antka Królikowskiego

Jak dono­szą media, aktor Antoni Królikowski został uzna­ny za win­ne­go w związ­ku z ubie­gło­rocz­nym incy­den­tem pro­wa­dze­nia samo­cho­du pod wpły­wem sub­stan­cji nie­do­zwo­lo­nych. Pomimo, że sam zain­te­re­so­wa­ny przy­znał, że przyj­mu­je THC w celach medycz­nych, chcąc w ten spo­sób zła­go­dzić obja­wy stward­nie­nia roz­sia­ne­go, Sąd uznał, że, choć oskar­żo­ny przyj­mu­je mari­hu­anę lecz­ni­czą legal­nie, nie­le­gal­ne jest pro­wa­dze­nie pod jej wpły­wem pojaz­dów. O komen­tarz w tej spra­wie popro­si­li­śmy praw­nicz­kę Katarzynę Bórawską z Kancelarii B‑Legal.

Jakie prze­pi­sy pra­wa doty­czą­ce pro­wa­dze­nia pojaz­du pod wpły­wem środ­ków odu­rza­ją­cych były brane
pod uwa­gę pod­czas roz­pra­wy Antoniego Królikowskiego?

Rozdział XXI kodek­su kar­ne­go regu­lu­je prze­stęp­stwa prze­ciw­ko bez­pie­czeń­stwa w komunikacji.
W przed­mio­to­wej spra­wie, art. 178 a § 1 k.k. sta­no­wił pod­sta­wę zarzu­tu oraz ska­za­nia Antoniego Królikowskiego za jaz­dę pod wpły­wem środ­ków odu­rza­ją­cych. Przepis ten sta­no­wi, że kto, znaj­du­jąc się
w sta­nie nie­trzeź­wo­ści lub pod wpły­wem środ­ka odu­rza­ją­ce­go, pro­wa­dzi pojazd mecha­nicz­ny w ruchu lądo­wym, wod­nym lub powietrz­nym, pod­le­ga karze pozba­wie­nia wol­no­ści do roku.

Czy ist­nie­ją spe­cy­ficz­ne prze­pi­sy praw­ne, któ­re regu­lu­ją sytu­acje, gdy oso­ba pro­wa­dzi pojazd pod wpły­wem sub­stan­cji sto­so­wa­nych w celach medycznych?

Na chwi­lę obec­ną w pol­skim sys­te­mie praw­nym, nie ma żad­nych prze­pi­sów pra­wa, regulujących
czy zmie­nia­ją­cych sytu­ację praw­ną oso­by, któ­ra pro­wa­dzi pojazd pod wpły­wem sub­stan­cji odu­rza­ją­cych sto­so­wa­nych w celach medycz­nych. W tym zakre­sie obo­wią­zu­je wciąż art. 178a §1 k.k. Choć sto­so­wa­nie sub­stan­cji odu­rza­ją­cych w celach medycz­nych w nie­któ­rych przy­pad­kach jest legal­ne, to wciąż nie­le­gal­ne jest pro­wa­dze­nie pojaz­dów nawet po ich legal­nym zażyciu.

Jakie argu­men­ty praw­ne przed­sta­wia­no pod­czas roz­pra­wy w kon­tek­ście uza­sad­nie­nia przyj­mo­wa­nia przez Antoniego Królikowskiego THC w celach medycznych?

Argumenty obron­ne uza­sad­nia­ją­ce obec­ność THC w orga­ni­zmie Antoniego Królikowskiego polegały
na twier­dze­niu, że w związ­ku z cho­ro­bą wystę­pu­ją­cą u oskar­żo­ne­go – tj. stward­nie­nie roz­sia­ne, przyj­mo­wał on medycz­ną mari­hu­anę celem zła­go­dze­nia obja­wów choroby.

Czy sąd uwzględ­nił fakt, że sub­stan­cje w orga­ni­zmie akto­ra były zwią­za­ne z lecze­niem stward­nie­nia roz­sia­ne­go pod­czas ogła­sza­nia wyroku?

Nie prze­ko­na­ły one jed­nak Sądu z uwa­gi na fakt, iż Antoni Królikowski nie przed­ło­żył w toku pro­ce­su żad­ne­go zaświad­cze­nia lekar­skie­go wska­zu­ją­ce­go na koniecz­ność przyj­mo­wa­nia tej sub­stan­cji, a jed­no­cze­śnie, jak zauwa­żył Sąd, mari­hu­ana nie jest wpi­sa­na na listę leków dla osób cier­pią­cych na tę cho­ro­bę. Sąd nie przy­jął zatem pró­by wytłu­ma­cze­nia się oskarżonego.

W jaki spo­sób prze­pi­sy pra­wa doty­czą­ce pro­wa­dze­nia pojaz­du pod wpły­wem sub­stan­cji odu­rza­ją­cych róż­nią się w przy­pad­ku medycz­nej kon­sump­cji tych substancji?

Przepisy pra­wa kar­ne­go doty­czą­ce pro­wa­dze­nia pojaz­du pod wpły­wem sub­stan­cji odu­rza­ją­cych na chwi­lę obec­ną nie róż­nią się jak­kol­wiek w przy­pad­ku medycz­nej kon­sump­cji tych sub­stan­cji, a nie­me­dycz­nej kon­sump­cji. Prowadzenie jakich­kol­wiek pojaz­dów mecha­nicz­nych w trak­cie tera­pii medycz­ną mari­hu­aną jest bez­względ­nie zabronione.

Czy zasto­so­wa­nie sub­stan­cji odu­rza­ją­cych w celach medycz­nych może być bra­ne pod uwa­gę jako oko­licz­ność łago­dzą­ca w pro­ce­sie sądowym?

W mojej oce­nie, oko­licz­ność, że śro­dek odu­rza­ją­cy został zaży­ty w celach medycz­nych, nie sta­no­wi oko­licz­no­ści łago­dzą­cej – gdy­by tak było, moż­na wyobra­zić sobie pole do nad­użyć. Wręcz prze­ciw­nie, jest to jed­na z oko­licz­no­ści obcią­ża­ją­cych w myśl art. 53 §2 a pkt 8 k.k., któ­ra sta­no­wi o dyrek­ty­wach wymia­ru kary. Przestępstwo z art. 178 a k.k. jest prze­stęp­stwem for­mal­nym, a nie skut­ko­wym, więc wystar­czy sam fakt wypeł­nie­nia zna­mion czy­nu zabro­nio­ne­go – w tym przy­pad­ku kie­ro­wa­nia pojaz­dem mecha­nicz­nym pod wpły­wem środ­ka odurzającego.

Jakie kon­se­kwen­cje praw­ne mogą wyni­kać z uzna­ne­go wyro­ku dla Antoniego Królikowskiego w kon­tek­ście pra­wa kar­ne­go i pra­wa jazdy?

Fakt ska­za­nia Antoniego Królikowskiego (przyj­mu­jąc że wyrok się upra­wo­moc­ni – na chwi­lę obec­ną nie jest pra­wo­moc­ny), nie­sie dla nie­go licz­ne skut­ki w zakre­sie pra­wa kar­ne­go i pra­wa jaz­dy. Po pierw­sze, figu­ru­je jako oso­ba ska­za­na – więc w przy­pad­ku koniecz­no­ści przed­sta­wie­nia zaświad­cze­nia o bra­ku karal­no­ści nie będzie to moż­li­we do cza­su zatar­cia ska­za­nia. W przy­pad­ku dopusz­cze­nia się inne­go prze­stęp­stwa w przy­szło­ści, Sąd będzie miał na uwa­dze uprzed­nią karal­ność, co może wpły­nąć na wymiar kary. Sąd orzekł zakaz pro­wa­dze­nia pojaz­dów na okres 3 lat, co było obli­ga­to­ryj­ne na grun­cie art. 42 §2 k.k. W przy­pad­ku zła­ma­nia tego zakaz, oskar­żo­ny będzie nara­żo­ny na odpo­wie­dzial­ność kar­ną z art.244 k.k., czy­li prze­stęp­stwa nie­sto­so­wa­nia się do orze­czo­nych środ­ków kar­nych, co może wią­zać się z odpo­wie­dzial­no­ścią kar­ną od 3 mie­się­cy do lat 5. Co wię­cej, oprócz kary pozba­wie­nia wol­no­ści, za zła­ma­nie zaka­zu pro­wa­dze­nia pojaz­dów z art. 244, kie­row­ca może zostać uka­ra­ny dodat­ko­wym zaka­zem pro­wa­dze­nia pojazdów
od 1 roku do 15 lat (art. 43 §1 k.k.), a od 1 stycz­nia 2023 roku, Sąd dodat­ko­wo, obo­wiąz­ko­wo orze­ka świad­cze­nie na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej w wyso­ko­ści od 5000 zło­tych do 60000 zło­tych (art. 43 a §2 k.k.).

Czy ist­nie­ją ramy praw­ne lub wytycz­ne doty­czą­ce udzie­la­nia wyja­śnień w sądzie w przy­pad­ku spraw zwią­za­nych z pro­wa­dze­niem pojaz­du pod wpły­wem sub­stan­cji odurzających?

Nie ma żad­nych wytycz­nych czy ram praw­nych doty­czą­ce udzie­la­nia wyja­śnień w sądzie w przy­pad­ku spraw zwią­za­nych z pro­wa­dze­niem pojaz­du pod wpły­wem sub­stan­cji odu­rza­ją­cych – wszyst­ko zale­ży od przy­ję­tej linii obro­ny, któ­rą naj­le­piej zawsze skon­sul­to­wać z adwo­ka­tem celem nale­ży­tej obro­ny swo­ich praw oraz szan­sy na naj­lep­szy werdykt.

Czy pra­wo prze­wi­du­je spe­cjal­ne środ­ki kar­ne lub pre­wen­cyj­ne dla osób, któ­re pro­wa­dzą pojazd pod wpły­wem sub­stan­cji odu­rza­ją­cych w celach leczniczych?

Prawo nie prze­wi­du­je spe­cjal­nych środ­ków kar­nych lub pre­wen­cyj­nych dla osób, któ­re pro­wa­dzą pojazd
pod wpły­wem sub­stan­cji odu­rza­ją­cych w celach lecz­ni­czych. Obowiązują jed­no­li­te środ­ki karne
i zabez­pie­cza­ją­ce dla wszyst­kich obywateli.

 W jaki spo­sób prze­pi­sy praw­ne regu­lu­ją publi­ka­cję wize­run­ku oso­by, któ­ra zosta­ła zatrzy­ma­na w związ­ku z zarzu­tem pro­wa­dze­nia pojaz­du pod wpły­wem sub­stan­cji odurzających?

Ochrona wize­run­ku oso­by prze­ciw­ko któ­rej toczy się postę­po­wa­nie przy­go­to­waw­cze lub sądo­we wynika
z usta­wy pra­wo pra­so­we. Art. 13 ust. 2 tej usta­wy zaka­zu­je publi­ka­cji wize­run­ku osób, prze­ciw­ko któ­rym toczy się postę­po­wa­nie przy­go­to­waw­cze lub sądo­we, chy­ba że oso­by te wyra­żą zgo­dę na publi­ka­cje ich wize­run­ku. Zdarza się jed­nak, że Prokurator lub Sąd udo­stęp­nia wize­ru­nek takiej oso­by ze wzglę­du na waż­ny inte­res spo­łecz­ny bez koniecz­no­ści uzy­ska­nia zgo­dy takiej oso­by (art. 13 ust. 3). Warto wskazać,
że w przy­pad­ku wyda­nia przez Prokuratora lub Sąd zezwo­le­nia na publi­ka­cje wize­run­ku takiej oso­by, przy­słu­gu­je jej zaża­le­nie (art. 13 ust. 4).

Adwokat Katarzyna Bóraw­ska ukoń­czy­ła stu­dia praw­ni­cze na Wydziale Prawa i Administracji UMK w Toruniu, gdzie mię­dzy inny­mi repre­zen­to­wa­ła swój uni­wer­sy­tet w mię­dzy­na­ro­do­wym kon­kur­sie praw­ni­czym Philip C. Jessup International Law Moot Court Competition. Następnie odby­ła staż w Ambasadzie RP w Waszyngtonie. Po ukoń­cze­niu stu­diów w związ­ku z zain­te­re­so­wa­nia­mi doty­czą­cy­mi poli­ty­ki zagra­nicz­nej odby­ła staż w Parlamencie Europejskim w Brukseli gdzie uczest­ni­czy­ła w pra­cach m.in. Komisji Spraw Zagranicznych (AFET) oraz Podkomisji Bezpieczeństwa i Obrony (SEDE). Aplikację adwo­kac­ką ukoń­czy­ła w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Toruniu, któ­rą zakoń­czy­ła pozy­tyw­nym zło­że­niem egza­mi­nu adwo­kac­kie­go, z naj­lep­szym wyni­kiem na roku i wpi­sem na listę adwo­ka­tów, pro­wa­dzo­ną przez Okręgową Radę Adwokacką w Toruniu. Obecnie adwo­kat Katarzyna Bórawska zaj­mu­je się przede wszyst­kim pra­wem rodzin­nym, kar­nym i gospo­dar­czym. Posiada szcze­gól­ne doświad­cze­nie w zakre­sie pro­ce­du­ry cywilnej
i stra­te­gii sądo­wej. Obecnie pro­wa­dzi kom­plek­so­wą obsłu­gę zagra­nicz­nych pod­mio­tów kor­po­ra­cyj­nych, repre­zen­tu­je też wie­lu obco­kra­jow­ców w postę­po­wa­niach sądo­wych na tere­nie nasze­go kra­ju. Biegle mówi w języ­ku angiel­skim oraz w stop­niu pod­sta­wo­wym komu­ni­ku­je się po flamandzku.

Kontakt dla mediów: Karina Grygielska: k.grygielska@agencjafaceit.pl / +48 510 139 575

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

MIGRACJA – MARZENIA O WOLNOŚCI. GDZIE LEŻĄ GRANICE NASZEJ TOLERANCJI?

Migracja jest od lat jed­nym z głów­nych i naj­bar­dziej elek­try­zu­ją­cych tema­tów roz­mów w Unii Europejskiej. 20 grud­nia Rada i Parlament osią­gnę­ły poro­zu­mie­nie w tym tema­cie, decy­du­jąc się na przy­ję­cie pakie­tu migracyjno-azylowego. Choć poro­zu­mie­nie pomyśl­nie prze­gło­so­wa­no, w Brukseli nadal sły­chać gło­sy sprze­ci­wu. Pakietu bro­nią mię­dzy inny­mi Niemcy, któ­rzy mówią o „obo­wiąz­ko­wej soli­dar­no­ści” kra­jów unij­nych, jed­nak część państw oba­wia się „przy­mu­so­wej relo­ka­cji” uchodź­ców. Bezpłatna plat­for­ma stre­amin­go­wa ARTE.tv w serii repor­ta­ży poka­zu­je, jak wyglą­da­ją realia migra­cji i sytu­acja uchodź­ców i uchodź­czyń.

 Pakiet migracyjno-azylowy zapew­nia sta­łą współ­pra­cę i soli­dar­ność państw człon­kow­skich UE w kry­zy­sie migra­cyj­nym i zobo­wią­zu­je do przy­ję­cia kon­kret­nej licz­by uchodź­ców na teren dane­go kra­ju. Procedury skła­da­nia i roz­pa­try­wa­nia wnio­sków azy­lo­wych mają być łatwiej­sze – znacz­nie zmniej­sza to szan­sę na przy­mu­so­wą depor­ta­cję.  Jednak oso­by, któ­re nie otrzy­ma­ją azy­lu lub innej for­my ochro­ny, pra­wa poby­tu lub zamiesz­ka­nia, cze­ka natych­mia­sto­wy i przy­mu­so­wy powrót do ojczy­zny. Państwa człon­kow­skie mają mieć moż­li­wość moni­to­ro­wa­nia czy migran­ci, któ­rym naka­za­no depor­ta­cję fak­tycz­nie opu­ści­li kraj unij­ny. Nad pro­ble­ma­mi uchodź­ców pochy­li­ła się plat­for­ma ARTE.tv w swo­ich repor­ta­żach. Ich auto­rzy sta­ra­ją się uka­zać realia w obo­zach dla uchodź­ców, życie pod­czas wędrów­ki po nie­bez­piecz­nych tere­nach mię­dzy kra­ja­mi, czy nie­do­cią­gnię­cia w for­mal­no­ściach i prze­cią­że­nie urzę­dów imigracyjnych.

Grecja: uchodź­czy­ni, któ­ra marzy o wolności

- Czuję się jak ptak w klat­ce. Nieustannie marzę o wol­no­ści – mówi mło­da Afganka Fereszta, któ­ra kil­ka ostat­nich lat spę­dzi­ła w obo­zach dla uchodź­ców. Obozy są jak wię­zie­nia. Ludzie, nie­za­leż­nie od wie­ku, płci czy sta­nu zdro­wia, prze­trzy­my­wa­ni są tam dłu­go­trwa­le w nie­hi­gie­nicz­nych i nie­bez­piecz­nych dla zdro­wia warun­kach, w prze­peł­nio­nych pomiesz­cze­niach pod ści­słym nad­zo­rem i czuj­nym okiem władz.  Autor repor­ta­żu, Michael Unger, towa­rzy­szy Fereszcie w szcze­gól­nym momen­cie jej życia – dziew­czy­na dosta­je rower od orga­ni­za­cji huma­ni­tar­nej i pierw­szy raz wyjeż­dża z obo­zu. Coś, co dla więk­szo­ści ludzi w Europie wyda­je się try­wial­ne, dla niej jest ogrom­nie waż­nym wyda­rze­niem i pierw­szą iskier­ką nadziei na przy­szłość. Reportaż „Grecja: uchodź­czy­ni, któ­ra marzy o wol­no­ści” moż­na obej­rzeć pod lin­kiem: https://www.arte.tv/pl/videos/106894–000‑A/arte-reportage/.

Szwecja: depor­ta­cja migran­tów 

Podczas fali migra­cji w 2015 roku, Szwecja przy­ję­ła 162 877 osób ubie­ga­ją­cych się o azyl. Wśród nich były 24 tysią­ce mło­dych i nie­let­nich Afgańczyków bez opie­ku­nów. Szwedzkie urzę­dy imi­gra­cyj­ne szyb­ko prze­sta­ły być wydol­ne. Przez nie­koń­czą­cą się licz­bę doku­men­tów i ludzi w kolej­kach, nie nadą­ża­ły z roz­pa­try­wa­niem wnio­sków przed osią­gnię­ciem peł­no­let­no­ści migran­tów. Wielu z nich spo­tka­ła przy­mu­so­wa depor­ta­cja do Afganistanu. Czy współ­cze­sna Europa dzię­ki nowym prze­pi­som lepiej pora­dzi sobie ze sta­le rosną­cą licz­bą osób migru­ją­cych. Reportaż „Szwecja: depor­ta­cja migran­tów” jest dostęp­ny w ARTE.tv: https://www.arte.tv/pl/videos/101715–000‑A/arte-reportage/.

Jemen: migran­ci na pastwie mafii

Etiopski lud Oromo maso­wo migru­je do Arabii Saudyjskiej. Mają nadzie­ję, że w tym boga­tym kra­ju cze­ka ich lep­sza przy­szłość. Jednakże dro­ga jest dłu­ga i nie­bez­piecz­na. Oromowie prze­by­wa­ją ją pie­szo, bo za usłu­gi prze­myt­ni­ków trze­ba sło­no zapła­cić. Najtrudniej poko­nać spa­lo­ne słoń­cem góry na gra­ni­cy z Dżibuti – pra­gnie­nie i zmę­cze­nie wysta­wia tam na pró­bę nawet naj­bar­dziej zde­ter­mi­no­wa­nych podróż­ni­ków. Tam, gdzie nie ma już lądu, Oromowie muszą zdać się na trans­port wod­ny. W małym por­cie w Obocku migran­ci pod osło­ną nocy są umiesz­cza­ni na prze­ła­do­wa­nych stat­kach, aby prze­do­stać się przez Morze Czerwone. To jed­nak nie koniec ich podró­ży – kolej­ne nie­bez­pie­czeń­stwa cze­ka­ją ich w Jemenie, gdzie wie­lu Oromów pada ofia­rą lokal­nych mafii i gan­gów. Są tor­tu­ro­wa­ni w celu wyłu­dze­nia oku­pu od ich rodzin. Polscy widzo­wie mogą prze­ko­nać się jaką cenę są w sta­nie zapła­cić za marze­nie o dostat­nim i bez­piecz­nym życiu oglą­da­jąc repor­taż ARTE.tv pod lin­kiem: https://www.arte.tv/pl/videos/090427–000‑A/arte-reportage/

O ARTE.tv

ARTE.tv to bez­płat­ny kul­tu­ral­ny kanał VOD współ­fi­nan­so­wa­ny ze środ­ków unij­nych, któ­ry powstał z ini­cja­ty­wy publicz­ne­go, nie­ko­mer­cyj­ne­go, francusko-niemieckiego kana­łu kul­tu­ral­ne­go ARTE, ist­nie­ją­ce­go na ryn­ku już od 30 lat. ARTE.tv ma na celu dotar­cie do jak naj­szer­sze­go gro­na Europejczyków poprzez udo­stęp­nia­nie wyso­kiej jako­ści pro­gra­mów w języ­kach ojczy­stych odbior­ców. Programy ARTE są dostęp­ne w Internecie bez­płat­nie w kil­ku wer­sjach języ­ko­wych: fran­cu­skiej, nie­miec­kiej, angiel­skiej, hisz­pań­skiej, pol­skiej i włoskiej.

Bezpłatna ofer­ta cyfro­wa ARTE.tv obej­mu­je naj­cie­kaw­sze pro­gra­my z ramów­ki ARTE – nowo­cze­sne fil­my doku­men­tal­ne, repor­ta­że śled­cze, maga­zy­ny poświę­co­ne aktu­al­nym zagad­nie­niom spo­łecz­nym, poli­ty­ce, histo­rii, podró­żom, tech­no­lo­gii, kul­tu­rze i popkul­tu­rze i sztuce.

Oferta obfi­tu­je tak­że w rela­cje z róż­no­rod­nych wystę­pów sce­nicz­nych: spek­ta­kli ope­ro­wych, bale­to­wych, teatral­nych oraz kon­cer­tów peł­ne­go prze­kro­ju gatun­ków muzycz­nych. Programy ARTE.tv moż­na oglą­dać bez­płat­nie na www.arte.tv/pl, na urzą­dze­niach mobil­nych, a tak­że na smart TV i na kana­le na YouTubie https://www.youtube.com/c/ARTEtvDokumenty.

Więcej infor­ma­cji i nowo­ści: http://facebook.com/ARTEpopolsku, https://twitter.com/ARTEpl

Aby otrzy­my­wać coty­go­dnio­wy new­slet­ter z nowo­ścia­mi ARTE.tv moż­na zapi­sać się na stro­nie https://www.arte.tv/pl/articles/newsletter