Skończ wreszcie z odchudzaniem i zacznij żyć… inaczej

Katujesz się die­ta­mi, ćwi­czysz do upa­dłe­go, a potem rzu­casz się na sło­dy­cze. Z utę­sk­nie­niem cze­kasz na każ­dą moż­li­wą oka­zję, aby tyl­ko, w koń­cu bez wyrzu­tów sumie­nia, się­gnąć po kolej­ne­go bato­ni­ka, kolej­ne ciast­ko i następ­ne­go ham­bur­ge­ra – dla­te­go wła­śnie tak uwiel­biasz świę­ta w rodza­ju Tłustego Czwartku. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak bar­dzo sobie szko­dzisz. I nie… nie jed­nym pącz­kiem, ale sty­lem życia, któ­ry wie­dzie cię pro­stą dro­gą do zabu­rzeń odży­wia­nia i zabu­rzeń nastroju…

Za nami już Walentynki, Dzień Singla i na domiar złe­go Tłusty Czwartek… Czemu na domiar złe­go? Bo to trzy świę­ta, w tym roku usta­wio­ne w kalen­da­rzu dzień po dniu, któ­re nio­są ze sobą bar­dzo destruk­cyj­ny poten­cjał. Walentynki – świę­to smut­ku dla osób, któ­re źle zno­szą samot­ność. Dzień Singla – oka­zja, aby jesz­cze moc­niej odczuć brak bli­skiej oso­by obok. A na nie­chlub­nym koń­cu Tłusty Czwartek, jako ide­al­ny dzień, aby zerwać ze wszyst­ki­mi ogra­ni­cze­nia­mi, rzu­cić się na słod­ko­ści i tym spo­so­bem zagłu­szyć nie­prze­pra­co­wa­ne pro­ble­my, bóle, smut­ki i trau­my. TRIO Z NOCNYCH KOSZMARÓW…

Jak to się zaczęło?

Jedzenie to naj­więk­sza przy­jem­ność zna­na ludz­ko­ści, ale jed­no­cze­śnie, zwłasz­cza w XXI wie­ku, rów­nież naj­więk­sze prze­kleń­stwo. Zajadamy się na śmierć, a nie­sa­mo­wi­ta obfi­tość jedze­nia i łatwy do nie­go dostęp w ostat­nich kil­ku deka­dach spo­wo­do­wa­ły, że cał­ko­wi­cie jako spo­łe­czeń­stwu puści­ły nam hamul­ce… Jedzenie sta­ło się nie tyl­ko koniecz­no­ścią, czymś nie­zbęd­nym do prze­ży­cia, ale przede wszyst­kim nagro­dą, pocie­sze­niem, kar­tą prze­tar­go­wą, reme­dium na nudę, czy spo­so­bem na budo­wa­nie rela­cji. Tymczasem zapo­mnie­li­śmy o naj­prost­szej wska­zów­ce, jesz­cze ludzi starożytnych:

Edimus, ut viva­mus, non vivi­mus ut eda­mus. Te sław­ne sło­wa, przy­pi­su­je się Sokratesowi i zna­czą one ni mniej ni wię­cej, że jemy po to, aby żyć a nie żyje­my po to, żeby jeść. To sen­ten­cja nie­zwy­kle traf­na i bar­dzo czę­sto posłu­gu­je­my się nią w Odmładzaniu na suro­wo, aby uzmy­sło­wić innym sed­no roli, jaką powin­no speł­niać w naszym życiu jedze­nie. Cóż Sokrates powie­dział­by, gdy­by zoba­czył, jak obec­nie obja­da­my się i jak bar­dzo z tego powo­du chorujemy…

Z dru­giej stro­ny jed­nak, jak tu się oprzeć kolej­nej por­cji cia­sta czy następ­nej pacz­ce czip­sów, kie­dy w dzie­ciń­stwie zmu­sza­no nas do opróż­nie­nia tale­rza do czy­sta, nawet gdy bolał nas już brzuch z prze­je­dze­nia, czy też nagra­dza­no nas sło­dy­cza­mi za dobre zacho­wa­nie albo pocie­sza­no w przy­pad­ku nie­po­wo­dzeń i smut­ków? Jedzenie peł­ni w naszych gło­wach zupeł­nie inną rolę niż powin­no. Bardzo czę­sto, nie­mal zawsze, ma to swo­je źró­dło jesz­cze w dzie­ciń­stwie. Jesteśmy jed­nak isto­ta­mi myślą­cy­mi i świa­do­my­mi – posia­da­my ten nie­spo­ty­ka­ny na ska­lę całe­go kró­le­stwa zwie­rząt przy­wi­lej – a jed­nak w prze­ci­wień­stwie do zwie­rząt żyją­cych w dzi­czy nie korzy­sta­my z nie­go w peł­ni, a dodat­ko­wo nie słu­cha­my intu­icji i pod­szep­tów wła­sne­go orga­ni­zmu, któ­ry mówi nam wyraź­nie, jakie jedze­nie nam słu­ży a jakie zde­cy­do­wa­nie nie…

Jak tor­tu­ru­je­my swo­je cia­ło, aby pora­dzić sobie z problemami?

W odpo­wie­dzi na panu­ją­ce i nie­moż­li­we do osią­gnię­cia dla więk­szo­ści z nas opre­syj­ne kano­ny pięk­na, tor­tu­ru­je­my swo­je cia­ła i umy­sły restryk­cyj­ny­mi die­ta­mi oraz zabój­czy­mi tre­nin­ga­mi. Wymęczone cia­ło nato­miast zaczy­na się bun­to­wać i czę­sto wów­czas przy­cho­dzą napa­dy obja­da­nia się. Z dru­giej stro­ny jeśli cho­dzi o nie­zdro­wą rela­cję z jedze­niem, może nam ono słu­żyć jako zagłu­szacz pro­ble­mów i smut­ku. Kiepski dzień? Pizza. Zerwanie z chło­pa­kiem? Pudełko lodów. Zwolnienie? Paczka cia­stek. Zmęczenie pra­cą i zbyt mała ilość snu? Czipsy, cze­ko­la­da, kebab w środ­ku nocy.

A efek­tem zaja­da­nia stre­su nie jest jedy­nie (a może aż!) nad­wa­ga, oty­łość, czy też towa­rzy­szą­ce im dole­gli­wo­ści. To przede wszyst­kim nega­tyw­ne skut­ki, któ­re odczu­wa­my od razu po takim posił­ku i któ­re wpły­wa­ją naj­moc­niej na naszą codzien­ność, jak sen­ność, ospa­łość, zmę­cze­nie a w nie­któ­rych przy­pad­kach tak zwa­ny potocz­nie „cukro­wy rush”, któ­ry wyni­ka z nad­mier­ne­go wyrzu­tu insu­li­ny do krwi – bar­dzo łatwo obser­wu­je się to zja­wi­sko u małych dzie­ci, na któ­re cukier oddzia­łu­je z więk­szą inten­syw­no­ścią niż na dorosłych.

Po takim cukro­wym posił­ku zaczy­na napę­dzać się trud­na do zatrzy­ma­nia spi­ra­la. Skoro zaczy­nasz czuć się śpią­cy, się­gasz po kolej­ne słod­ko­ści oraz po kawę, aby się pobu­dzić. W nocy nie możesz spać z powo­du dużych ilo­ści cukru i kofe­iny, a następ­ne­go dnia jesteś śpią­cy i zmę­czo­ny, czę­sto roz­draż­nio­ny. Sięgasz zatem po coś słod­kie­go, aby popra­wić sobie humor… Obieg zamknię­ty i samo­na­krę­ca­ją­ca się sytu­acja, któ­rą trud­no przerwać…

Skończ wresz­cie z odchu­dza­niem i zacznij żyć… inaczej

Presja spo­łecz­na, aby nie­ustan­nie się odchu­dzać wca­le nie poma­ga we wszyst­kich trud­no­ściach, któ­re i tak już mamy w naszej rela­cji z jedze­niem. Przemyśl zatem spra­wę i zasta­nów się nad innym spo­so­bem funk­cjo­no­wa­nia. Skończ wresz­cie z odchu­dza­niem i zacznij żyć. Gdy tyl­ko głę­bo­ko uświa­do­misz sobie do cze­go słu­ży jedze­nie, łatwiej ci będzie zacząć wpro­wa­dzać dro­go­cen­ne zmia­ny i przy­zwy­cza­ja­nie się do nowe­go spo­so­bu życia, w któ­rym jedze­nie nie gra głów­nej roli, ale jest jedy­nie (i aż jed­no­cze­śnie!) kata­li­za­to­rem, źró­dłem ener­gii oraz poży­wie­niem dla cia­ła i umy­słu. Nie odchu­dzaj się zatem, zacznij żyć w taki spo­sób, żeby zarów­no odchu­dza­nie jak i świę­ta takie jak Tłusty Czwartek nie były ci potrzebne…

Pierwszym kro­kiem do takie­go życia może być lek­tu­ra ksią­żek na temat zdro­we­go żywie­nia. Pod żad­nym pozo­rem nie się­gaj jed­nak po infor­ma­cje na temat szko­dli­wych diet keto­ge­nicz­nych, biał­ko­wych czy innych wyklu­cza­ją­cych potrzeb­ne do utrzy­ma­nia zdro­wia skład­ni­ki odżyw­cze. Każda die­ta, któ­ra pole­ga na wyrzu­ce­niu z menu nie­prze­two­rzo­nych tłusz­czy roślin­nych czy owo­ców to oszu­stwo i pozba­wio­na pod­staw nauko­wych moda, spo­sób na zaro­bie­nie pie­nię­dzy czy też po pro­stu opium dla ludzi głod­nych szyb­kich rozwiązań.

Rośliny, zwłasz­cza w suro­wej posta­ci, to poży­wie­nie naj­bar­dziej natu­ral­ne dla ludz­kie­go ukła­du pokar­mo­we­go; poży­wie­nie, z któ­re­go jeste­śmy w sta­nie czer­pać naj­wię­cej war­to­ści odżyw­czych i dobrej, sta­łej ener­gii. Jest to fakt nauko­wy, aksjo­mat potwier­dzo­ny przez naj­bar­dziej sza­no­wa­ne posta­ci świa­ta nauki oraz przez WHO. Nie ma zatem co z tą kwe­stią dys­ku­to­wać. W jaki spo­sób jed­nak nauczyć się życia w zgo­dzie z naszy­mi bio­lo­gicz­ny­mi uwa­run­ko­wa­nia­mi? Dobrym począt­kiem będzie obser­wo­wa­nia pro­jek­tu Odmładzanie na suro­wo, gdzie znaj­dziesz ogrom­ną ilość wie­dzy oraz inspi­ra­cji i licz­ne wyda­rze­nia oraz wyzwa­nia, pod­czas któ­rych będziesz mógł poznać innych ludzi, prak­ty­ku­ją­cych zdro­wy styl życia.

Gdy zmia­ny są zbyt trudne

Nie wszyst­kie zmia­ny w życiu będziesz w sta­nie pod­jąć sam czy też przy pomo­cy men­to­rów, tre­ne­rów men­tal­nych, dorad­ców, pro­pa­ga­to­rów zdro­we­go sty­lu życia. Być może cier­pisz na zabu­rze­nia odży­wia­nia, depre­sję czy też zespół stre­su poura­zo­we­go albo inne nie­raz bar­dzo trud­ne i przy­kre zabu­rze­nia, któ­re unie­moż­li­wia­ją ci nawią­za­nie z jedze­niem zdro­wej rela­cji. Są pro­ble­my, z któ­ry­mi nie war­to pró­bo­wać radzić sobie w poje­dyn­kę. Na szczę­ście świat się zmie­nia i styg­ma­ty­za­cja osób, korzy­sta­ją­cych z pomo­cy spe­cja­li­stów, nie jest już akcep­to­wa­na przez ogół. Pamiętaj zatem, że war­to zwró­cić się o pomoc. Większość z nas nie wsty­dzi się wizy­ty u inter­ni­sty. Nie ma zatem powo­du, aby wzbra­niać się przed wizy­tą u psy­cho­lo­ga, psy­cho­te­ra­peu­ty czy psy­chia­try. To może być naj­waż­niej­szy krok, jaki zro­bisz w swo­im życiu – war­to zatem go zrobić!

 

Kuś pięknem zmysłowych ust

Walentynki to nie tyl­ko świę­to zako­cha­nych, ale rów­nież wyjąt­ko­wa oka­zja do spra­wie­nia sobie przy­jem­no­ści. Nic tak nie popra­wia nastro­ju kobie­ty jak moż­li­wość zadba­nia o sie­bie. Dzięki zabie­gom pie­lę­gna­cyj­nym odzy­ska­my swój blask i poczu­je­my się pięk­nie. Oprócz aspek­tu pie­lę­gna­cyj­ne­go medy­cy­na este­tycz­na ofe­ru­je nam zabie­gi, dzię­ki któ­rym może­my sko­ry­go­wać i popra­wić swój wygląd. Najpopularniejszym zabie­giem jest powięk­sza­nie ust  kwa­sem hia­lu­ro­no­wym. W jaki spo­sób wyko­ny­wa­ny jest zabieg i jakie są jego efekty?

Odważ się speł­nić marze­nie o pięk­nych ustach!

Pełne i zmy­sło­we usta to marze­nie nie­jed­nej kobie­ty, nie­ste­ty nie wszyst­kie zosta­ły­śmy nimi obda­rzo­ne przez natu­rę. Jeżeli od dłuż­sze­go cza­su zasta­na­wiasz się nad wyko­na­niem zabie­gu wypeł­nia­nia ust, teraz jest ide­al­na pora aby to zro­bić. Zabieg jest dobrym roz­wią­za­niem dla Pań, któ­re chcia­ły­by nadać ustom więk­szej obję­to­ści oraz popra­wić ich natu­ral­ny kształt. Kwas hia­lu­ro­no­wy jest świet­ny w nawil­ża­niu ust, więc będzie odpo­wied­ni tak­że dla osób, któ­re nie chcą inge­ro­wać w ich natu­ral­ną wiel­kość. Obecnie kwas hia­lu­ro­no­wy jest naj­czę­ściej sto­so­wa­nym wypeł­nia­czem na świecie.

Modelowanie ust kwa­sem hia­lu­ro­no­wym – Czy jest bezpieczne?

Kwas hia­lu­ro­no­wy jest jed­nym z naj­czę­ściej sto­so­wa­nych i naj­sku­tecz­niej­szych pre­pa­ra­tów w medy­cy­nie este­tycz­nej. Występuje w skó­rze w spo­sób natu­ral­ny – jest jej pod­sta­wo­wym skład­ni­kiem, utrzy­mu­ją­cym jej wła­ści­wy poziom nawil­że­nia i jędr­no­ści. Z wie­kiem jest go coraz mniej. To dla­te­go skó­ra wysu­sza się, wiot­cze­je, zmie­nia się owal twa­rzy, poja­wia­ją się zmarszcz­ki. Policzki i usta tra­cą obję­tość. Z pomo­cą przy­cho­dzą zabie­gi medy­cy­ny este­tycz­nej z wyko­rzy­sta­niem pre­pa­ra­tów zawie­ra­ją­cych kwas hia­lu­ro­no­wy. W zależ­no­ści od stop­nia usie­cio­wa­nia, kwas hia­lu­ro­no­wy, poda­wa­ny jest celem korek­cji zmarsz­czek i wolu­me­trii twa­rzy oraz powięk­sza­nia ust. W zależ­no­ści od gęsto­ści, utrzy­mu­je się w
orga­ni­zmie nawet do 24 mie­się­cy. Ulega cał­ko­wi­tej degra­da­cji. Wstrzyknięty do skó­ry wła­ści­wej nawil­ży skó­rę, wypeł­ni zmarszcz­ki. Można w ten spo­sób mode­lo­wać usta, nada­jąc im obję­to­ści, popra­wić kon­tur twa­rzy, oraz pobu­dzić pro­ce­sy rege­ne­ra­cji skóry.

Maksymalne efek­ty przy mini­mal­nej ingerencji.

Kwas hia­lu­ro­no­wy daje wyso­kie bez­pie­czeń­stwo i sku­tecz­ność zabie­gu oraz dłu­go­trwa­łe efek­ty. Efekty widocz­ne są zaraz po zabie­gu. Po zabie­gu mogą wystą­pić obja­wy takie, jak zaczer­wie­nie­nia, obrzęk, sinia­ki itp. w obsza­rach poda­nia pre­pa­ra­tu. Zmiany te mają cha­rak­ter łagod­ny i krót­ko­trwa­ły, ustę­pu­ją zwy­kle w cią­gu 7 dni lub kró­cej. Zmiany nie są uciąż­li­we i pozwa­la­ją wró­cić do codzien­nej ruty­ny. Dla mak­sy­mal­ne­go bez­pie­czeń­stwa w cią­gu 24 godzin po zabie­gu nale­ży uni­kać wysił­ku fizycz­ne­go, nad­mier­nej eks­po­zy­cji na słoń­ce oraz nie powin­no się  spo­ży­wać napo­jów alkoholowych.

Gdy już zde­cy­du­jesz się na zabieg pamię­taj aby wybrać odpo­wied­nią kli­ni­kę i pro­fe­sjo­na­li­stę, któ­ry prze­pro­wa­dzi czyn­ność. Klinika medy­cy­ny este­tycz­nej Drzazga Clinic pro­po­nu­je pro­fe­sjo­nal­ne i sku­tecz­ne zabie­gi z uży­ciem kwa­su hia­lu­ro­no­we­go. Bezpieczeństwo i kom­fort są prio­ry­te­ta­mi. Co waż­ne, wykwa­li­fi­ko­wa­ny spe­cja­li­sta zadba o rodzaj dobie­ra­ne­go pre­pa­ra­tu do gęsto­ści i obję­to­ści ust.

 

ŻYCIE ARTYSTY KABARETOWEGO NA EMIGRACJI

Artysta kaba­re­to­wy, to ktoś, kto dostar­cza widzom nie­sa­mo­wi­tej roz­ryw­ki, ogrom­nej ilo­ści endor­fin, nato­miast życie kaba­re­cia­rza na emi­gra­cji jest nie­wąt­pli­wie inne pod wie­lo­ma wzglę­da­mi. Różni się m. in. humo­rem publicz­no­ści, kul­tu­rą, języ­kiem. O życiu twór­cy kaba­re­to­we­go za gra­ni­cą nasze­go kra­ju opo­wie nam Pan Wojtek Gawenda, aktor, kon­fe­ran­sjer, autor tek­stów, kabareciarz.

Początki twór­czo­ści kaba­re­to­wej w Kanadzie

Początki dla każ­de­go są bar­dzo trud­ne. Wiąże się to z nowy­mi rze­cza­mi, wyzwa­nia­mi i cze­ka­niem na nowe. Wojtek Gawenda po przy­lo­cie do Kanady chciał wró­cić do swo­je­go wyuczo­ne­go zawo­du, czy­li aktor­stwa, cho­ciaż roz­ryw­ka kaba­re­to­wa od zawsze była w krę­gu jego zain­te­re­so­wań. W Toronto, w tam­tym okre­sie powstał pol­ski kaba­ret „Pod Bańką”, gdzie arty­sta zain­te­re­so­wał swo­imi autor­ski­mi tek­sta­mi zało­ży­cie­li tego kaba­re­tu i został jed­nym człon­ków zespo­łu, by po dwóch latach zostać współ­pro­wa­dzą­cym. Kabaret  dzia­ła na ryn­ku już pra­wie 30 lat  bawiąc  tam­tej­szą polo­nij­ną publiczność.

Cieszę się, że swo­ją karie­rę zaczą­łem w Kanadzie wraz z kaba­re­tem „Pod Bańką”. Początki były trud­ne, ponie­waż kaba­ret był nie­zna­ny, musie­li­śmy prze­ko­nać do sie­bie publicz­ność, aby zaczę­li przy­cho­dzić na nasze wystę­py, nato­miast teraz, kie­dy jeste­śmy zna­ni wśród polo­nij­nej publicz­no­ści, dzia­ła­my na ryn­ku już pra­wie trzy deka­dy. Cieszymy się każ­dą chwi­lą spę­dzo­ną na sce­nie i chce­my cią­gle two­rzyć nowe rze­czy, aby dawać radość naszym widzom – mówi Wojtek Gawenda, aktor, kon­fe­ran­sjer, autor tek­stów, kabareciarz.

Największe osią­gnię­cia artystyczne

Największym osią­gnię­ciem dla każ­de­go arty­sty jest peł­na sala widzów pod­czas wystę­pów, kie­dy widać uśmie­chy na twa­rzach oglą­da­ją­cych oraz wspa­nia­ła inte­rak­cja z nimi. Wojtek Gawenda ma na swo­im kon­cie sze­reg arty­stycz­nych suk­ce­sów. Do takich może­my zaliczyć:

  • Udział w Kabaretowym Klubie Dwójki, jako jedy­ny kaba­ret z zagranicy
  • Występy w Teatrze Kwadrat w Warszawie
  • Występy w „Piwnicy pod Baranami” w Krakowie
  • Udział w Kabaretonie w Sali Kongresowej w Warszawie
  • Liczne nagro­dy na festi­wa­lach w Polsce

Jednak naj­więk­szym suk­ce­sem dla Wojtka Gawendy był występ wraz z kaba­re­tem „Pod Bańką” na zimo­wych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver w 2012r.  Występowali jako jedy­ny w histo­rii pol­ski kaba­ret na tak wiel­kiej impre­zie. U ich boku wystę­po­wa­ły takie gwiaz­dy, jak Jacek Wójcicki oraz Katarzyna Skrzynecka.

Dla mnie był to wyjąt­ko­wy występ i ogrom­ne wyróż­nie­nie. Występować z taki­mi gwiaz­da­mi i dla takiej publicz­no­ści, to wiel­ka duma i radość. Towarzyszyły mi wiel­kie emo­cje, od eks­cy­ta­cji po strach i stres, ponie­waż bycie czę­ścią takie­go wyda­rze­nia jest czymś nie do opi­sa­nia – pod­kre­śla Wojtek Gawenda.

Rady dla przy­szłych twór­ców chcą­cych wystę­po­wać za granicą

Osoby, któ­re chcą zacząć swo­ją przy­go­dę z twór­czo­ścią kaba­re­to­wą za gra­ni­cą muszą wyka­zać się wiel­ką cier­pli­wo­ścią. Trzeba się bowiem nasta­wić na przy­go­to­wa­nie więk­szej ilo­ści mate­ria­łów do więk­szej ilo­ści pre­mie­ro­wych przed­sta­wień. Po pro­stu publicz­no­ści jest kil­ka milio­nów mniej niż w Polsce, więc aby przy­cią­gnąć ją na swo­je przed­sta­wie­nia trze­ba czę­ściej zapro­po­no­wać coś nowe­go, nowy repertuar.

Ważne jest to, żeby robić zawsze to co w duszy gra i co przede wszyst­kim się kocha. Wtedy wszyst­ko pój­dzie według naszych życzeń – doda­je Wojtek Gawenda.

 

LEASINGTEAM GROUP Z GODŁEM INWESTOR W KAPITAŁ LUDZKI 2022

Grupa Kapitałowa LeasingTeam otrzy­ma­ła cer­ty­fi­kat pro­gra­mu Inwestor w Kapitał Ludzki 2022, któ­ry przy­zna­wa­ny jest fir­mom i insty­tu­cjom myślą­cym w odpo­wie­dzial­ny spo­sób o roz­wo­ju kom­pe­ten­cji swo­ich pracowników. 

Indeks Inwestor w Kapitał Ludzki dla LeasingTeam Group wyniósł 72 proc., pla­su­jąc fir­mę powy­żej pro­gu pozy­tyw­nej cer­ty­fi­ka­cji (wyno­szą­ce­go 70 proc.). Wskaźnik ten liczo­ny jest jako śred­nia z pię­ciu obsza­rów cer­ty­fi­ka­cji: ogól­na satys­fak­cja z pra­cy, zaan­ga­żo­wa­nie, rela­cje (komu­ni­ka­cja, współ­pra­ca), kom­pe­ten­cje (roz­wój, obo­wiąz­ki i warun­ki pra­cy) oraz pra­cow­nik jako ambasador.

– Jesteśmy ogrom­nie wdzięcz­ni i zaszczy­ce­ni otrzy­ma­nym wyróż­nie­niem. Bardzo cie­szy­my się, że nasi pra­cow­ni­cy doce­nia­ją fir­mę jako pra­co­daw­cę – powie­dzia­ła Dominika Zaczek-Chrzanowska, Dyrektor HR w LeasingTeam Group. – „Klienci nie są naj­waż­niej­si. Pracownicy są naj­waż­niej­si. Jeśli zadbasz o swo­ich pra­cow­ni­ków, oni zatrosz­czą się o klien­tów” – te sło­wa Richards Bransona odzwier­cie­dla­ją poli­ty­kę HR w naszej orga­ni­za­cji. Zdajemy sobie spra­wę, jak waż­ni dla roz­wo­ju biz­ne­su są ludzie, ich zaan­ga­żo­wa­nie i lojal­ność wobec pra­co­daw­cy. Docenienie fir­my przez samych pra­cow­ni­ków utwier­dza nas w prze­ko­na­niu, że obra­li­śmy wła­ści­wy kie­ru­nek. Godło pro­gra­mu Inwestor w Kapitał Ludzki to nie tyl­ko zaszczyt, ale przede wszyst­kim, zobo­wią­za­nie do dal­szej wytę­żo­nej pra­cy – skomentowała.

Program Inwestor w Kapitał Ludzki pro­wa­dzo­ny jest od 2006 roku. Za bada­nia odpo­wia­da nie­za­leż­na fir­ma badaw­cza Experience Institute (funk­cjo­nu­ją­ca od 2019 roku z ramie­nia Fundacji Digital Knowledge Observatory). Jego celem jest sta­łe pod­no­sze­nie pozio­mu zarzą­dza­nia zaso­ba­mi ludz­ki­mi w Polsce, pro­mo­wa­nie zna­cze­nia inwe­sty­cji w kapi­tał ludz­ki jako naj­cen­niej­sze­go dobra przed­się­biorstw, a tak­że gro­ma­dze­nie wie­dzy o war­to­ścio­wych prak­ty­kach i ini­cja­ty­wach z zakre­su zarzą­dza­nia zaso­ba­mi ludzkimi.

 

W Walentynki pokochaj… siebie!Jak toksyczna relacja z samym sobą przeradza się w toksyczny związek…

W tema­cie Walentynek powie­dzia­no już wszyst­ko. Wychwalano je pod nie­bio­sa jako cudow­ną oka­zję do wiel­kich gestów i wyjąt­ko­wych ran­dek z dru­gą połów­ką. Krytykowano rów­nież z dru­giej stro­ny za komer­cyj­ność i zamie­nia­nie miło­ści w gro­te­sko­we przed­sta­wie­nie dla świa­ta zewnętrz­ne­go. Tegoroczne Walentynki potrak­tuj zatem na prze­kór tra­dy­cji jako wyzwa­nie, oka­zję do reflek­sji nad rela­cją, któ­ra łączy cię z naj­waż­niej­szym dla cie­bie czło­wie­kiem – samym sobą! Poddaj ana­li­zie swo­je nasta­wie­nie i to jak trak­tu­jesz same­go sie­bie, abyś umiał stwo­rzyć zdro­wą rela­cję z innymi.

Być może 14 lute­go już na zawsze pozo­sta­nie w naszych gło­wach czymś nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­nym ze świę­tem zako­cha­nych. Ja oso­bi­ście marzę jed­nak o tym, aby dzień ten zyskał nie­co szer­sze zna­cze­nie. Abyśmy myśle­li nie tyl­ko o miło­ści do dru­gie­go czło­wie­ka, ale przede wszyst­kim zasta­no­wi­li się nad tym, jaki mamy sto­su­nek do sie­bie – czy trak­tu­je­my się z wyro­zu­mia­ło­ścią, czy jeste­śmy wobec sie­bie czu­li, uprzej­mi. Ważne jest, aby uświa­do­mić sobie, jak ogrom­ne zna­cze­nie w budo­wa­niu rela­cji z dru­gim czło­wie­kiem ma kwe­stia uczuć, któ­ry­mi obda­rza­my nas samych.

Epidemia auto­de­struk­cji

W erze wszech­obec­nych i narzu­ca­ją­cych swo­ją wolę social mediów jeste­śmy bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek pod­da­wa­ni cią­głej oce­nie, kry­ty­ce i pre­sji. Zupełnie jak­by tego było mało, przej­mu­je­my tę nar­ra­cję i zaczy­na­my sto­so­wać ją jako swe­go rodza­ju narzę­dzie do auto­de­struk­cji. Nie pozwa­la­my sobie na swo­bo­dę, luz, odpo­czy­nek. Ciągle sta­wia­my nowe cele, narzu­ca­my sobie nie­prze­rwa­ne wycho­dze­nie ze stre­fy kom­for­tu i pozwa­la­my, aby cią­głe ocze­ki­wa­nia innych ludzi oraz wzmoc­nio­na z ich powo­du auto­su­ro­wość, z jaką się trak­tu­je­my, wypa­la­ły nas wewnętrz­nie. Nikt nie może funk­cjo­no­wać na peł­nym bie­gu non stop. Czasami trze­ba się zatrzy­mać i rozej­rzeć woko­ło, a tak­że zaj­rzeć w głąb. Wówczas oka­zu­je się, że nie lubi­my samych sie­bie. Dostrzegamy cechy takie jak leni­stwo, wąskie hory­zon­ty, mal­kon­tenc­two… Ale to nie TY. To zale­d­wie reak­cja Twojego orga­ni­zmu na nie­przy­ja­zne śro­do­wi­sko, któ­re mu stwo­rzy­łeś. Wypalony, prze­bodź­co­wa­ny i nad­mier­nie zestre­so­wa­ny zawsze będziesz kłęb­kiem ner­wów i zbio­ro­wi­skiem obiek­tyw­nie rzec ujmu­jąc, cech nega­tyw­nych. Trudno też wów­czas żywić do sie­bie uczu­cia pozy­tyw­ne, gdy nie mamy cza­su, aby o sie­bie zadbać…

A idzie to nie­ste­ty lawi­no­wo: gdy nie masz sza­cun­ku do same­go sie­bie, inni też nie będą go mie­li; jeśli nie umiesz cie­szyć się ze swo­je­go towa­rzy­stwa, dla innych rów­nież będzie to nie­kom­for­to­we; jeśli będziesz się sie­bie wsty­dzić, inni będą dostrze­gać tyl­ko two­je nega­tyw­ne cechy; jeśli nie obda­rzysz same­go sie­bie miło­ścią, małe są szan­se na to, że stwo­rzysz zdro­wy zwią­zek z dru­gim człowiekiem.

Ciepłe uczu­cia wobec same­go sie­bie powin­ny być zatem Twoim naj­waż­niej­szym celem w tego­rocz­ne Walentynki i to nie ze wzglę­du na innych – to będzie zale­d­wie przy­jem­ny efekt ubocz­ny roz­wo­ju oso­bi­ste­go. Uświadom sobie, że to wła­śnie Ty jesteś jedy­ną oso­bą, któ­ra zosta­nie z Tobą do koń­ca życia nie­za­leż­nie od sytu­acji, oko­licz­no­ści, prze­ciw­no­ści życio­wych. Można wręcz powie­dzieć, że jeste­śmy ska­za­ni na samych sie­bie NO MATTER WHAT. Dlaczego zatem zamiast wiecz­nie sie­dzieć na kak­tu­sie, nie roz­ło­żyć się wygod­nie na kana­pie? Tą meta­fo­rą przejdź­my do czę­ści arty­ku­łu zwią­za­nej z reali­za­cją tego pięk­ne­go, ale jak­że trud­ne­go założenia…

Style przy­wią­za­nia jako odzwier­cia­dle­nie tego, co czu­je­my do siebie

Nie bez koze­ry od razu po Walentynkach obcho­dzi­my Dzień Singla. Jakoś pod­skór­nie czu­je­my chy­ba, że trze­ba umieć być w naj­lep­szej moż­li­wej rela­cji naj­pierw z samym sobą, nie tyl­ko z inny­mi ludź­mi. Jedno zresz­tą z dru­gie­go wyni­ka. Nie zawsze jed­nak zda­je­my sobie spra­wę, gdzie leży pro­blem. Najczęściej nie­ste­ty spo­sób, w jaki się trak­tu­je­my, wyni­ka z tego, cze­go nauczy­li­śmy się w dzie­ciń­stwie, jakie war­to­ści wpo­ili nam rodzi­ce oraz jakie­go rodza­ju rela­cję zbu­do­wa­li­śmy z nimi. Jest to oczy­wi­ście temat na oddziel­ny arty­kuł, książ­kę a nawet kil­ka ksią­żek. W skró­cie jed­nak war­to nad­mie­nić, że psy­cho­lo­go­wie wyróż­nia­ją naj­czę­ściej trzy lub czte­ry sty­le przy­wią­zy­wa­nia się, wyni­ka­ją­ce wła­śnie z doświad­czeń z naj­wcze­śniej­sze­go dzie­ciń­stwa i któ­re mają naj­więk­szy wpływ na to, jakie rela­cje budu­je­my z oto­cze­niem jako doro­śli ludzie.

Wymienia się zatem sty­le: lęko­wy, uni­ka­ją­cy i zdez­or­ga­ni­zo­wa­ny – każ­dy z nich nosi zna­mio­na tok­sycz­no­ści i jest czymś, cze­go powin­ni­śmy uni­kać. Jeśli nato­miast stwier­dza­my u sie­bie zacho­wa­nia, wcho­dzą­ce w ich zakres defi­ni­cyj­ny, koniecz­nie powin­ni­śmy zasta­no­wić się nad meto­dą samo­roz­wo­ju, cho­ciaż­by w posta­ci psy­cho­te­ra­pii czy też upra­wia­nia uważ­no­ści. Style te bowiem cha­rak­te­ry­zu­ją się bar­dzo niskim stop­niem zaufa­nia zarów­no do same­go sie­bie jak i part­ne­ra, prze­ży­wa­niem cią­głych nie­po­ko­jów przed porzu­ce­niem czy też pro­wa­dzą do nachal­no­ści i tzw. „zagła­ski­wa­nia na śmierć” wobec dru­giej oso­by – w dużym skró­cie oczy­wi­ście. Jeśli potrze­bu­je­cie więk­szej ilo­ści infor­ma­cji, na któ­re nie może­my sobie pozwo­lić ze wzglę­du na cha­rak­ter arty­ku­łu, zapra­szam do samo­dziel­ne­go researchu.

Jedyny styl przy­wią­za­nia obiek­tyw­nie uzna­wa­ny za zdro­wy to styl bez­piecz­ny. Charakteryzuje się on wywa­rzo­nym, reali­stycz­nym pozio­mem samo­oce­ny oraz wyso­kim pozio­mem zaufa­nia w rela­cji. Osoby, któ­re przy­wią­zu­ją się w spo­sób bez­piecz­ny nie oba­wia­ją się dłu­go­trwa­łych i poważ­nych związ­ków, ale i nie prze­ra­ża ich wizja bycia sin­glem przez dłuż­szy czas. Nie tkwią też na siłę w rela­cji bez per­spek­tyw i nie usta­na­wia­ją partnera/przyjaciela w cen­trum swo­je­go wszech­świa­ta, zapo­mi­na­jąc o sobie czy wręcz tłu­miąc wła­sne pra­gnie­nia i potrze­by albo wręcz rezy­gnu­jąc z wła­sne­go życia na rzecz inne­go czło­wie­ka. W takiej zdro­wej rela­cji ist­nie­je przede wszyst­kim har­mo­nia, kom­fort i swo­bo­da w wyra­ża­niu uczuć i opi­nii. Jak zatem widać zdro­wa rela­cja z dru­gim czło­wie­kiem w dużej mie­rze pole­ga na zdro­wej rela­cji z samym sobą…

Miłość i sza­cu­nek do same­go siebie

Jeśli żywisz do same­go sie­bie cie­płe uczu­cia i sza­nu­jesz się za to, jaki jesteś, szan­se, że wpad­niesz w tok­sycz­ną rela­cję i pozwo­lisz jej trwać, są napraw­dę nie­wiel­kie. Nie unik­niesz oczy­wi­ście tzw. „wpa­dek”. Może się zda­rzyć, że zako­chasz się lub też nawią­żesz głęb­szą, przy­ja­ciel­ską rela­cję z kimś nie­war­tym two­ich wysił­ków i zaufa­nia. Wówczas jed­nak, gdy szy­dło wyj­dzie z wor­ka, natu­ral­ną reak­cją oso­by zna­ją­cej swo­ją war­tość jest ucię­cie takiej rela­cji lub pra­ca nad nią – wyłącz­nie z obu stron. Jeśli jed­nak sytu­acja się powta­rza i po dru­giej stro­nie nie ma woli zmia­ny, jedy­nym roz­wią­za­niem jest odpusz­cze­nie, pozwo­le­nie, aby każ­dy poszedł w swo­ja stronę.

Tak wła­śnie postą­pi oso­ba, któ­ra kocha i sza­nu­je same­go sie­bie, a oka­zu­je to poprzez dba­nie w pierw­szej kolej­no­ści o swój kom­fort i bycie w zgo­dzie z samym sobą. Nie war­to wów­czas pogrą­żać się w żalu na zbyt dłu­gi czas tyl­ko wręcz doce­nić same­go sie­bie za siłę i wytrwa­łość oraz za oka­za­ny same­mu sobie sza­cu­nek poprzez ucię­cie zna­jo­mo­ści, któ­ra wpły­wa­ła nega­tyw­nie na nasze życie. Czy jest to trud­ne? Oczywiście, bo jed­ną z cech nasze­go gatun­ku jest potrze­ba BYCIA w sta­łych rela­cjach, budo­wa­nia wię­zi spo­łecz­nych. Ucinanie rela­cji jest zatem nawet nie­ja­ko wbrew naszej natu­rze. Jest to jed­nak jedy­ny spo­sób, aby dać sobie szan­sę i prze­strzeń na to, aby wpu­ścić do życia ludzi, któ­rzy będą nas cią­gnąć w górę a nie w dół. Ile razy zasta­na­wia­li­śmy się prze­cież, gdzie byśmy byli, gdy­by nie tok­sycz­ni rodzi­ce, part­ner czy przy­ja­ciel, któ­rzy zatrzy­my­wa­li nasz roz­wój, domi­no­wa­li w nega­tyw­ny spo­sób nad naszą codzien­no­ścią i zatru­wa­li ją swo­im mal­kon­tenc­twem, kry­ty­kanc­twem, zło­śli­wo­ścią czy nie­po­trzeb­ną pre­sją. A gdy pozo­sta­je­my w takich nie­zdro­wych rela­cjach, w naszym życiu nie ma już miej­sca na te zdro­we. Toksyczne mają bowiem to do sie­bie, że szczel­nie wypeł­nia­ją nam gra­fik, zarów­no ten fizycz­ny jak i zwią­za­ny ze ścież­ka­mi myślo­wy­mi, któ­ry­mi podą­ża nasz umysł.

O co cho­dzi z tym „sob­ko­stwem”?

Jak zatem sami widzi­cie, dro­ga do zna­le­zie­nia zdro­wej rela­cji to przede wszyst­kim dro­ga usia­na swe­go rodza­ju „sob­ko­stwem” – dba­nia o same­go sie­bie, przy­glą­da­nia się swo­im potrze­bom, czu­ło­ści oraz sza­cun­ku dla same­go sie­bie i doce­nia­nia – nade wszyst­ko doce­nia­nia; cią­głe­go „ja”, „sobie” i „dla mnie”. I nie myśl­cie pro­szę, że nama­wiam was do nar­cy­zmu i samo­lub­stwa. Podstawa to zna­le­zie­nie we wszyst­kim zło­te­go i zdro­we­go środ­ka ze sta­łą myślą, któ­rą wyra­zi­łem już na począt­ku niniej­sze­go arty­ku­łu – oso­bą, z któ­rą na 100% spę­dzisz całe swo­je życie, jesteś wyłącz­nie TY SAM. Zadbaj zatem o to, żeby nie męczyć się ze sobą, nie­za­leż­nie od tego, czy będziesz aku­rat w rela­cji rów­nież z kimś innym czy nie, a gwa­ran­tu­ję, że z odpo­wied­nio uło­żo­ny­mi war­to­ścia­mi, będziesz w sta­nie stwo­rzyć zdro­we rela­cje z inny­mi ludźmi.

Ostateczna myśl na Walentynki

Niech zatem tego­rocz­ne świę­to zako­cha­nych pozo­sta­wi cię z taką oto myślą: aby inni mnie kocha­li, naj­pierw ja sam muszę poko­chać siebie!