Blue Monday – przeklęty poniedziałek czy chwyt marketingowy?

Jak co roku, mniej wię­cej w poło­wie stycz­nia dopa­da nas obni­że­nie nastro­ju. Niedotrzymane posta­no­wie­nia nowo­rocz­ne przy­po­mi­na­ją o sobie ze zdwo­jo­ną siłą i nad­cho­dzi pora, aby zacząć spła­cać już debet poświą­tecz­ny na kar­cie. Dodatkowo znaj­du­je­my się w samym środ­ku zimy – ostat­ni­mi cza­sy albo eks­tre­mal­nie zim­nej, albo błot­ni­stej i prze­szy­wa­ją­cej wil­go­cią. Zwykle za to jed­no­cze­śnie pozba­wio­nej śnie­gu, któ­ry prze­cież więk­szo­ści z nas koja­rzy się raczej przy­jem­nie. Czy zatem Blue Monday to pro­blem real­ny, czy wyssa­ny z palca?

Zacznijmy może od kil­ku słów wyja­śnie­nia, czym wła­ści­wie jest Blue Monday. Mianem tym zwy­kło okre­ślać się trze­ci ponie­dzia­łek stycz­nia, a samo okre­śle­nie ozna­cza dosłow­nie Niebieski Poniedziałek. Niebieski, czy­li smut­ny, jak w języ­ku angiel­skim uży­wa się czę­sto sło­wa „blue”.

Pojęcie ist­nie­je od roku 2005, kie­dy to bry­tyj­ski psy­cho­log i pra­cow­nik Cardiff University został popro­szo­ny przez biu­ro podró­ży Sky Travel o pomoc – stwo­rze­nie akcji mar­ke­tin­go­wej, któ­ra prze­mó­wi do poten­cjal­nych klien­tów fir­my, aby ci kupo­wa­li wię­cej wycie­czek. W ten spo­sób Cliff Arnall wymy­ślił naj­bar­dziej depre­syj­ny dzień w roku. Czemu jed­nak przy­znał to mia­no aku­rat trze­cie­mu ponie­dział­ko­wi stycznia?

Algorytm a chwyt marketingowy

Cliff Arnall, two­rząc Blue Monday, nie zda­wał sobie spra­wy z tego, jak vira­lo­we sta­nie się to poję­cie. Na całym świe­cie zaczę­ło być zna­ne już w oko­li­cach roku 2011, a w roku 2018 jego twór­ca sta­rał się już nie­ja­ko tłu­ma­czyć czy też odciąć od wła­sne­go dzie­ła, mówiąc, że jest to pozba­wio­ny pod­staw nauko­wych wymysł, nie­opar­ty na żad­nych bada­niach i wytłu­ma­czo­ny jedy­nie domnie­ma­nia­mi i ogól­ną obser­wa­cją ten­den­cji spo­łecz­nych. Jakie uza­sad­nie­nie pro­fe­sor nadał w roku 2005 Niebieskiemu Poniedziałkowi?

Przede wszyst­kim tłu­ma­czył swój wybór trze­ma czyn­ni­ka­mi. Pierwszym z nich miał być wpływ pogo­dy na ludzi, któ­ra w dru­giej poło­wie stycz­nia jest już od jakie­goś cza­su nie­przy­jem­na ze wzglę­du na niską tem­pe­ra­tu­rę, krót­ki dzień oraz sła­be nasło­necz­nie­nie. Czynnikiem dru­gim mia­ły być dopa­da­ją­ce nas wów­czas dłu­gi, któ­re zacią­gnę­li­śmy pod zakup pre­zen­tów świą­tecz­nych i orga­ni­za­cję świąt, a któ­rych okres spła­ty stan­dar­do­wo zaczy­nał­by się wła­śnie mniej wię­cej w tym momen­cie. Trzecim i być może naj­bar­dziej wia­ry­god­nym czyn­ni­kiem mia­ły być nasze nie­speł­nio­ne posta­no­wie­nia noworoczne.

Wszystko to mia­ło­by osta­tecz­nie powo­do­wać, że to wła­śnie trze­ci ponie­dzia­łek stycz­nia (na począt­ku ist­nie­nia poję­cia był to czwar­ty ponie­dzia­łek mie­sią­ca) jest naj­bar­dziej depre­syj­nym dniem w roku…

Realny pro­blem, z któ­rym trze­ba sobie poradzić

Choć całej teo­rii, wokół któ­rej zbu­do­wa­ny został Blue Monday, nie bra­ku­je swe­go rodza­ju prze­ni­kli­wo­ści czy też czy­sto logicz­nych i cie­ka­wych pod­staw, to mimo wszyst­ko radził­bym pod­cho­dzić do tego tema­tu scep­tycz­nie, zwłasz­cza jeśli weź­mie­my pod uwa­gę efekt pla­ce­bo czy też myśle­nie życze­nio­we. Bo prze­cież czę­sto ule­ga­my złu­dze­niu, że wła­śnie w pią­tek 13. będzie­my mie­li pecha. Dlaczego mie­li­by­śmy zatem nie zła­pać doła w Blue Monday tyl­ko dla­te­go, że tak gło­si kalendarz?

Realny pro­blem, z któ­rym może­my sobie pora­dzić, a któ­ry zwią­za­ny jest nie­odzow­nie z Niebieskim Poniedziałkiem to nasze posta­no­wie­nia nowo­rocz­ne. I jest to też czyn­nik, któ­ry naj­bar­dziej mnie prze­ko­nu­je ze wszyst­kich powyż­szych, że w Blue Monday może tkwi jakieś zia­ren­ko praw­dy. Jak zatem nie dać temu zia­ren­ku urosnąć?

Wyznaczaj sobie real­ne cele! Oczywistą oczy­wi­sto­ścią jest fakt, że jeże­li posta­wisz przed sobą cel zbyt wyma­ga­ją­cy, jego osią­gnię­cie pra­wie na 100% nie doj­dzie do skut­ku. Jakie są szan­se, że ktoś, kto w ogó­le nie upra­wia spor­tu od razu, zacznie bie­gać codzien­ne mara­to­ny? Lub, że z dnia na dzień rady­kal­nie zmie­ni die­tę lub zacznie czy­tać godzi­nę dzien­nie, jeśli do tej pory się­gał po książ­kę raz do roku? Naprawdę mar­ne. Dlatego wła­śnie mierz­my siły na zamia­ry i wybie­raj­my cele mniej­sze, a w osią­gnię­ciu więk­szych pomo­że nam…

Dążenie do celu mały­mi krocz­ka­mi! Dużo łatwiej będzie nam osią­gnąć jakiś duży cel, np. płyn­no­ści w języ­ku obcym, kie­dy podzie­li­my sobie naukę na poszcze­gól­ne dzia­ły, będzie­my regu­lar­nie pod­no­sić poprzecz­kę, spraw­dzać swo­ją wie­dzę i wyzna­czać kolej­ne puła­py, na któ­re chce­my się wspiąć. Ale nie na zasa­dzie: „W cią­gu mie­sią­ca zro­bię poziom B2”, a raczej: „Dzisiaj nauczę się 10 nowych słó­wek i prze­czy­tam arty­kuł po angielsku”.

Zwolnij! Pamiętaj, że samo­roz­wój i reali­za­cja posta­no­wień nie mogą być rodza­jem współ­cze­sne­go nie­wol­nic­twa, na któ­re każ­de z nas ska­zu­je się auto­no­micz­nie. Często nie­ste­ty tak to wyglą­da. Kiedy czu­jesz się zmę­czo­ny i przy­tło­czo­ny, nie zabie­raj się za kolej­ną sesję tre­nin­go­wą, pisa­nie książ­ki czy pla­no­wa­nie jadło­spi­su na następ­ny tydzień (acz­kol­wiek orga­ni­za­cja poma­ga, o czym za chwi­lę), ale po pro­stu odpocz­nij. Zachowaj się jak niedź­wiedź i pozi­muj tro­chę pod kocem. Świat poczeka.

Panuj nad swo­im życiem dzię­ki orga­ni­za­cji cza­su! Jakkolwiek może to wyda­wać się kolej­nym cię­ża­rem, któ­ry nie­po­trzeb­nie bie­rze­my sobie na gło­wę, to mimo wszyst­ko ogrom­na ilość stre­su, jakie­go doświad­cza­my na co dzień bie­rze się z poczu­cia prze­cią­że­nia – mię­dzy inny­mi spra­wa­mi, o któ­rych koniecz­nie musi­my pamię­tać i tymi, któ­re nale­ży jakoś ogar­nąć. Planowanie tygo­dnia może zatem pomóc nam upo­rać się z natręt­ny­mi myśla­mi i zamar­twia­niem się. W koń­cu, co na papie­rze, to z głowy.

Postaw na ela­stycz­ność! Pamiętaj, że oso­ba, któ­rą jesteś dziś, jutro już wła­ści­wie nie będzie ist­nieć. Może nie w cią­gu doby, ale już w okre­sie tygo­dnia, mie­sią­ca, kwar­ta­łu czy roku Twoje nasta­wie­nie i prio­ry­te­ty mogą ulec cał­ko­wi­tej zmia­nie. Nagle posta­no­wie­nie, aby sku­pić się w tym roku na celach biz­ne­so­wych, weź­mie w łeb, gdy oka­że się, że wkrót­ce zosta­niesz rodzi­cem. Dlatego waż­na jest rezy­lien­cja – umie­jęt­ność cią­głe­go dosto­so­wy­wa­nia się do warun­ków, któ­re zasta­je­my w naszym życiu.

 

A przede wszyst­kim – nie bierz wszyst­kie­go do sie­bie! Blue Monday nie będzie Ci taki strasz­ny, gdy tyl­ko zaczniesz trak­to­wać same­go sie­bie z więk­szym dystan­sem i życzliwością!

Życzę powo­dze­nia i sukcesów!

Trener men­tal­ny, Leszek Furmann

Leszek Furmann – tre­ner men­tal­ny i przed­się­bior­ca, któ­ry w swo­jej dzia­łal­no­ści sku­pia się przede wszyst­kim na ucze­niu Polaków efek­tyw­ne­go zarzą­dza­nia swo­im życiem, poprzez two­rze­nie pozy­tyw­nych nawy­ków, zmia­nę podej­ścia do orga­ni­za­cji cza­su i naukę sku­tecz­nej komunikacji.

Pierwszą fir­mę zało­żył na dru­gim roku stu­diów, a dziś, deka­dę póź­niej, jest pre­ze­sem zarzą­du ProEnergy – ogól­no­pol­skiej spół­ki w bran­ży ener­ge­tycz­nej (ze sprze­da­żą rocz­ną na pozio­mie ponad 50 mln zło­tych). Od roku 2018 pra­cu­je jako tre­ner men­tal­ny z posta­cia­mi świa­ta spor­tu i biz­ne­su. Jest wykła­dow­cą pre­sti­żo­wej Akademii Trenerów Mentalnych Jakuba B. Bączka. Jeden z naj­więk­szych pol­skich zwo­len­ni­ków i auto­ry­te­tów w zakre­sie Metody Kaizen. Prywatnie to miło­śnik podró­ży i kształ­to­wa­nia przy­szło­ści wedle swo­ich zasad. Wierzy, że jakość życia nie jest dzie­łem przypadku.

JAK OSZCZĘDZAĆ W ZŁOCIE I DLACZEGO WARTO TO TERAZ ROBIĆ?

Nieruchomości, obce walu­ty oraz zło­to to czę­ste for­my inwe­sto­wa­nia środ­ków. Złoto uzna­wa­ne jest za jed­ną z bez­piecz­niej­szych form loko­wa­nia akty­wów. Inwestycja w nie zysku­je na popu­lar­no­ści zwłasz­cza w okre­sach nie­pew­no­ści na ryn­ku, takich jakie mia­ły miej­sce w ostat­nich latach. Dlaczego war­to zain­te­re­so­wać się wła­śnie tą for­mą loko­wa­nia kapi­ta­łu i jak naj­le­piej to robić?

 Ostatnie kil­ka lat to zde­cy­do­wa­nie czas nie­sta­bil­nej sytu­acji na całym świe­cie. Inflacja, kon­flik­ty zbroj­ne, czy wcze­śniej­sza pan­de­mia spra­wia­ją, że każ­dy z nas szu­ka takich form loko­wa­nia kapi­ta­łu, aby ochro­nić war­tość swo­je­go mająt­ku i być przy­go­to­wa­nym na róż­ne sytu­acje. Niezmiennie od lat zło­to jest wła­śnie taką for­mą lokaty.

- Bardzo istot­ne jest to, aby wie­dzieć, że zło­to pod­czas nie­pew­nych cza­sów chro­ni war­tość pie­nią­dza. Jest to bez­piecz­na for­ma loko­wa­nia mająt­ku, ide­al­na tak­że pod­czas infla­cji z jaką się obec­nie zma­ga­my, bo chro­ni jego war­tość. Teraz tak napraw­dę każ­dy w zło­to może zain­we­sto­wać, nie­za­leż­nie od tego, jaki­mi kwo­ta­mi dys­po­nu­je. – tłu­ma­czy Michał Tekliński, eks­pert ryn­ku zło­ta, Goldsaver.pl.

Jak zacząć?

Złoto moż­na kupo­wać w róż­nej posta­ci, np. fizycz­nej czy­li szta­bek i monet lub posta­ci tzw. „papie­ro­wej” np. są to fun­du­sze ETF czy akcje spół­ek wydobywczych.

- Zdecydowanie ten pierw­szy spo­sób, jest naj­ła­twiej­szy i pole­cam go każ­de­mu, kto chce zacząć. Tutaj od razu może­my kupić sztab­kę lub mone­tę, a co wię­cej teraz dzię­ki skle­po­wi Goldsaver.pl, mamy moż­li­wość doko­ny­wa­nia zaku­pów zło­ta za kwo­tę mini­mum 50 zł, przez dowol­ną ilość cza­su, aż uzbie­ra­my całość potrzeb­ną na sztab­kę uncjo­wą, czy­li ważą­cą 31,1 gram. Wtedy tra­fia ona w nasze ręce. Nazywamy to kupo­wa­niem zło­ta „po kawał­ku” – pozwa­la to na inwe­sto­wa­nie nie­za­leż­nie od środ­ków jaki­mi dys­po­nu­je­my. Nie musi­my się spie­szyć, może­my wpła­cać po 500, 300, czy nawet 100 zł. To świet­na for­ma oszczę­dza­nia dla rodzin, ale i dla każ­de­go, kto pra­gnie bez­piecz­nie ulo­ko­wać swo­je środ­ki – doda­je Michał Tekliński – Goldsaver jest pierw­szym skle­pem, któ­ry umoż­li­wił kupo­wa­nie zło­ta w taki sposób.

Długoterminowe inwe­sto­wa­nie w zło­to przy wspar­ciu Goldsaver.pl ma wie­le korzyści:

  1. Zabezpieczenie przed infla­cją: Złoto ma ten­den­cję do zyski­wa­nia na war­to­ści w okre­sach wzmo­żo­nej infla­cji, co może pomóc w zacho­wa­niu siły nabyw­czej inwestycji.
  2. Niezależność od ryn­ków: W odróż­nie­niu od ryn­ków kapi­ta­ło­wych, war­tość zło­ta nie jest bez­po­śred­nio uza­leż­nio­na od wyni­ków gieł­do­wych czy kon­dy­cji gospodarki.
  3. Limity poda­ży:  Złoto jest surow­cem o ogra­ni­czo­nej poda­ży – nie moż­na w łatwy spo­sób zwięk­szyć jego ilo­ści, jak to ma miej­sce w przy­pad­ku gotów­ki. Dlatego rosną­cy popyt może wpły­nąć na wzrost jego ceny.
  4. Dywersyfikacja port­fe­la: Dodanie zło­ta do port­fe­la inwe­sty­cyj­ne­go może pomóc w zrów­no­wa­że­niu ryzy­ka i ochro­nie kapi­ta­łu w zmien­nych warun­kach rynkowych.

 

W obli­czu dyna­micz­nych zmian na are­nie glo­bal­nej i rosną­cej nie­pew­no­ści eko­no­micz­nej, inwe­sto­wa­nie w zło­to jest logicz­ną stra­te­gią dla tych, któ­rzy poszu­ku­ją sta­bil­ne­go zabez­pie­cze­nia swo­ich akty­wów. A teraz może sobie na to pozwo­lić każ­dy. Nabyte sztab­ki inwe­sty­cyj­ne moż­na prze­ka­zać dzie­ciom czy odsprze­dać z zyskiem.

Goldsaver: Goldsaver jest czę­ścią Goldenmark. Od lat dostar­cza fizycz­ne zło­to – sztab­ki i mone­ty. Jest jed­nym z naj­więk­szych w Polsce dys­try­bu­to­rów zło­ta fizycz­ne­go na ryn­ku klien­tów indywidualnych.

https://goldsaver.pl/

Złoto biżuteryjne a inwestycyjne. Za co tak naprawdę płacisz u jubilera

Złoto jest nośni­kiem war­to­ści od tysię­cy lat. Chcąc zabez­pie­czyć się przed infla­cją, prze­cho­wać mają­tek w cza­sie lub po pro­stu zdy­wer­sy­fi­ko­wać swój port­fel, czę­sto się­ga­my po sztab­ki zło­ta lub mone­ty. Co jed­nak ze zło­tą biżu­te­rią? Czy rów­nież może speł­niać taką funkcję? 

Inwestycja w zło­to zawsze była popu­lar­na, ale ostat­nio coraz czę­ściej się o niej mówi z uwa­gi na sytu­ację na świe­cie. Monety, sztab­ki, zło­to papie­ro­we, opcje są róż­ne. Jest jed­nak tak­że biżu­te­ria, czy kupu­jąc taką, rów­nież zabez­pie­cza­my swo­ją przyszłość?

Złoto inwe­sty­cyj­ne i biżu­te­ryj­ne róż­nią się mię­dzy sobą – mówi Marta Dębska, eks­pert ryn­ku zło­ta, Goldsaver.pl – Produkty inwe­sty­cyj­ne wyko­na­ne są ze zło­ta naj­czyst­szej pró­by, naj­czę­ściej 999. Oznacza to, że sztab­ka w 99,9 pro­cen­tach skła­da się ze zło­ta. W przy­pad­ku biżu­te­rii, naj­po­pu­lar­niej­szy­mi pró­ba­mi w Polsce są 585, a więc 58,5 proc. zło­ta, a tak­że 333, czy­li 33,3 proc. złota. 

Stopy zło­ta z inny­mi meta­la­mi uży­wa­ne do biżu­te­rii zapew­nia­ją jej więk­szą trwa­łość – czy­ste zło­to jest dość mięk­kie, co w przy­pad­ku drob­nych ele­men­tów biżu­te­rii zwięk­sza podat­ność na uszko­dze­nia. Polskie nor­my złot­ni­cze dopusz­cza­ją jako doda­tek takie meta­le jak sre­bro, miedź, cynk, nikiel czy pallad.

To jed­nak nie­je­dy­na różnica.

Poza tym, że zło­to inwe­sty­cyj­ne jest czy­ste, jest jesz­cze kwe­stia ceny – tłu­ma­czy eks­pert­ka. – Produkty inwe­sty­cyj­ne – sztab­ki i mone­ty – wyce­nia­ne są w opar­ciu o cenę gieł­do­wą zło­ta, powięk­szo­ną o kosz­ty pro­duk­cji, logi­sty­ki, ubez­pie­cze­nia czy mar­ży. W przy­pad­ku sztab­ki o wadze jed­nej uncji (31,1 g) jest to zale­d­wie kil­ka pro­cent. Pierścionek o wadze 1,5 g i pró­bie 375 kosz­tu­je w dużej sie­ci jubi­ler­skiej 765 zło­tych, co daje nam 1 360 zł za gram czy­ste­go zło­ta. Ten sam gram w sztab­ce jed­no­un­cjo­wej kosz­tu­je 270 zł (na dzień 8.11.2023).

Kwestie podat­ko­we

Złoto inwe­sty­cyj­ne jest zwol­nio­ne z podat­ku VAT, podat­ku od zysków kapi­ta­ło­wych (potocz­nie: podat­ku Belki), a tak­że z podat­ku docho­do­we­go, o ile sprze­daż z zyskiem nastą­pi­ła po upły­wie 6 mie­się­cy od momen­tu zaku­pu. Jak to wyglą­da w przy­pad­ku biżuterii?

– Pod wzglę­dem podat­ko­wym biżu­te­ria wypa­da bar­dzo nie­ko­rzyst­nie wzglę­dem zło­ta inwe­sty­cyj­ne­go. Przede wszyst­kim pod­le­ga ona opo­dat­ko­wa­niu staw­ką VAT 23 proc. – mówi Dębska. – Kiedy póź­niej chce­my sprze­dać taką biżu­te­rię np. u jubi­le­ra, jest ona trak­to­wa­na jako złom zło­ta i wyce­nia­na według gieł­do­wej ceny zło­ta. Tracimy zarów­no te 23 proc., jak i całą mar­żę, któ­rą narzu­cił pro­du­cent pierścionka.

Czy biżu­te­ria może być trak­to­wa­na jako inwestycja?

Owszem, biżu­te­ria może być trak­to­wa­na jako for­ma inwe­sty­cji. Na podob­nej zasa­dzie jak sztu­ka czy inne przed­mio­ty użytkowo-luksusowe (np. toreb­ki). W prze­ci­wień­stwie do szta­bek zło­ta, biżu­te­ria nie musi spo­czy­wać w sej­fie. Może być użyt­ko­wa­na, może uświet­niać wize­ru­nek kobie­ty przy oka­zji roz­ma­itych uro­czy­sto­ści. Co czę­sto jest waż­ne zwłasz­cza dla pań. Ale czy może rów­nać się ze sztab­ka­mi złota?

– Z czy­sto finan­so­we­go punk­tu widze­nia sztab­ki zło­ta są zde­cy­do­wa­nie lep­szym wybo­rem niż biżu­te­ria – mówi eks­pert­ka Goldsaver.pl. – Jeśli chce­my zabez­pie­czyć swój mają­tek czy zdy­wer­sy­fi­ko­wać port­fel, to wła­śnie sztab­ki lub mone­ty wyko­na­ne ze zło­ta inwe­sty­cyj­ne­go będą tym wła­ści­wym wybo­rem. Biżuteria to wybór dla kobiet, któ­re chcą ulo­ko­wać swo­je pie­nią­dze w czymś war­to­ścio­wym, ale chcą jed­no­cze­śnie móc z tego korzy­stać na co dzień. Warto jed­nak zwró­cić uwa­gę na pró­bę. W Indiach, gdzie biżu­te­ria odgry­wa bar­dzo waż­ną rolę kul­tu­ro­wą, biżu­te­ria pro­du­ko­wa­na jest ze zło­ta o znacz­nie wyż­szej pró­bie, od 750 wzwyż. – doda­je Marta Dębska.

Każdy może na pod­sta­wie powyż­szych infor­ma­cji sam wybrać spo­sób inwe­sty­cji w zło­to w zależ­no­ści od swo­ich potrzeb i wyma­gań. Pamiętać nale­ży o tym, że zło­to pró­by 333 będzie jedy­nie funk­cję pięk­nej ozdo­by, a na pew­no nie inwestycji.

Goldsaver: Goldsaver jest czę­ścią Goldenmark. Od lat dostar­cza fizycz­ne zło­to – sztab­ki i mone­ty. Jest jed­nym z naj­więk­szych w Polsce dys­try­bu­to­rów zło­ta fizycz­ne­go na ryn­ku klien­tów indywidualnych.

https://goldsaver.pl/

Kryzys w polskim transporcie? Jakie są prognozy na 2024 rok?

Transport w Polsce odpo­wia­da aż za 7% PKB. Po trud­nym ze wzglę­du na wyso­ką infla­cję, spo­wol­nie­nie gospo­dar­cze i notu­ją­cym spad­ki w bran­ży 2023 roku, spo­dzie­wa­no się popra­wy. Sytuacja na gra­ni­cach oraz pro­te­sty w kra­ju nie uła­twia­ją wal­ki o lep­sze wyni­ki kra­jo­wych firm. Jak obec­nie wyglą­da­ją pro­gno­zy doty­czą­ce trans­por­tu i dla­cze­go doty­ka to nas wszystkich?

- Transport w Polsce to nie­zwy­kle zna­czą­ca część gospo­dar­ki. Jesteśmy w pierw­szej Trójce w Europie. Położenie geo­gra­ficz­ne uza­leż­nia trans­port od sytu­acji jaka ma miej­sce na naszym kon­ty­nen­cie. Polski trans­port to aż 7% PKB, bran­ża zatrud­nia 6.5% spo­śród wszyst­kich pra­cu­ją­cych, a dalej jest potrzeb­nych oko­ło 100 tys. pra­cow­ni­ków, naj­czę­ściej kie­row­ców. W latach 2010–2022 nasz sek­tor roz­wi­jał się w śred­nim real­nym tem­pie, tj.  4,9 % rocz­nie (po korek­cie o infla­cję) wobec śred­niej dla całej gospo­dar­ki na pozio­mie 3,5%. I mówi­my tu tyl­ko o trans­port­cie ciężkm, czy­li powy­żej 3,5 tony. 2023 rok był dużym spo­wol­nie­niem dla bran­ży, zamknę­ło się wie­le firm. W 2024 rok mamy nadzie­je na popra­wę wyni­ków, ale potrzeb­ne są tu roz­wią­za­nia legi­sla­cyj­ne dla naszej bran­ży. Oczywiście w per­spek­ty­wie mamy tak­że kolej­ne lata, któ­rych nie może­my zmar­no­wać – tłu­ma­czy Wojciech Romaniuk, pre­zes MaWo Group, na co dzień zaj­mu­ją­cej się wspar­ciem pol­skich firm transportowych.

Sytuacja na rynku

- Na począt­ku nale­ży zazna­czyć, że trans­port doty­czy nas wszyst­kich, a nie tyl­ko wła­ści­cie­li firm. Wszystko co nas ota­cza i rze­czy codzien­ne­go użyt­ku musia­ły być w jakiś spo­sób prze­wie­zio­ne, dostar­czo­ne. Po ogrom­nym wzro­ście o oko­ło 20% w 2020 roku, spo­wo­do­wa­nym pan­de­mią (poprzez lock­down trans­port bar­dzo zyskał, gdyż nie mogli­śmy wycho­dzić, więc po pro­stu zama­wia­li­śmy rze­czy do domu czy punk­tu odbio­ru) nastą­pi­ło spo­wol­nie­nie, zwłasz­cza od 2022 roku, czy­li wybu­chu woj­ny na Ukrainie. Kiedy rosną ceny usług w tym sek­to­rze, tak­że klient koń­co­wy musi zapła­cić wię­cej np. za prze­wie­zie­nie pane­li do nowe­go miesz­ka­nia. Automatycznie dro­że­ją pro­duk­ty w skle­pach. Jest to sys­tem naczyń połą­czo­nych, dla­te­go zmia­ny w trans­por­cie de fac­to doty­czą nas wszyst­kich – mówi Wojciech Romaniuk.

- Zmagamy się w tej chwi­li z bra­kiem poro­zu­mie­nia zwią­za­nym z prze­wo­zem towa­rów zza wschod­niej gra­ni­cy. Na pew­no odbi­ja się to na tych fir­mach, któ­re z towa­rem utknę­ły w tra­sie. Obecne pro­te­sty rol­ni­ków na pew­no dodat­ko­wo utrud­nia­ją sytu­ację przed­się­bior­com trans­por­to­wym. Poruszanie się po dro­gach, na któ­rych są blo­ka­dy dopro­wa­dza do dużych strat. Kierowcy pra­cu­ją w ści­śle okre­ślo­nych godzi­nach pra­cy oraz godzi­nach przerw, tj. postój czy odpo­czy­nek. Ustawa jest tutaj bez­względ­na i kie­dy kie­row­ca stoi w kor­ku, jego czas pra­cy trwa i nie może prze­je­chać okre­ślo­nych, zapla­no­wa­nych kilo­me­trów. Generuje to oczy­wi­ście kolej­ne stra­ty wła­ści­cie­lo­wi fir­my trans­por­to­wej. Proponowane objaz­dy czę­sto nie nada­ją się do prze­jaz­du cię­ża­ró­wek, więc nie ma tutaj dobre­go wyj­ścia. Z nasze­go punk­tu widze­nia nie­zwy­kle istot­na jest tak­że legi­sla­cja, a mówiąc wprost zmia­na prze­pi­sów wpły­wa­ją­cych na dzia­łal­ność sek­to­ra trans­por­tow­go. Obecnie przy­go­to­wa­li­śmy doku­ment wyka­zu­ją­cy nie­kon­sty­tu­cyj­ność znie­sie­nia 2 lute­go 2022 roku diet i ryczał­tów za noc­le­gi w trans­por­cie mię­dzy­na­ro­do­wym dla pol­skich kie­row­ców.  Pracujemy nad tym, aby Sejm zajął się tymi prze­pi­sa­mi i je zmie­nił – tłu­ma­czy Wojciech Romaniuk z MaWo Group.

Pakiet Mobilności do poprawy?

- Spójrzmy na to, co pro­po­nu­je teraz Belgia. Sugestia tego kra­ju, aby powo­łać unij­ną agen­cję ds. trans­por­tu, w celu egze­kwo­wa­nia prze­pi­sów Pakietu Mobilności jest słusz­na. My jako Polska, powin­ni­śmy zwięk­szyć nasze pro­po­zy­cje na temat tego Pakietu. Przykładowo, potrzeb­na jest zmia­na prze­pi­sów na temat powro­tu do kra­ju kie­row­ców co 4 tygo­dnie i powrót do kra­ju pojaz­du co 8 tygo­dni. To są prze­pi­sy, któ­re są bar­dzo pro­ble­ma­tycz­ne dla pol­skich firm, ponie­waż zwięk­sza­ją kosz­ty i kom­pli­ku­ją orga­ni­za­cję trans­por­tu. Jeżeli rząd Belgi uwa­ża, że nale­ży zwięk­szyć kon­tro­le, ozna­cza to, że jest to dla nich waż­na kwe­stia. Polska tak­że powin­na wal­czyć o istot­ne dla naszej bran­ży zmia­ny, jak cho­ciaż­by wyka­za­nie sen­su tych dwóch, wyżej wspo­mnia­nych prze­pi­sów, któ­re na pew­no będą mia­ły bar­dzo nie­ko­rzyst­ny wpływ na Zielony Ład. To ozna­cza więk­szą licz­bę trans­por­tów pra­cow­ni­ków czy pojaz­dów zmu­szo­nych wra­cać na bazę, a nie jest to korzyst­ne dla pol­skie­go prze­woź­ni­ka – pod­su­mo­wu­je Wojciech Romaniuk.

MaWo Group ofe­ru­je usłu­gi doty­czą­ce roz­li­cza­nia pra­cy kie­row­ców oraz obsłu­gi księ­go­wej i kadro­wej. Prowadzi obsłu­gę praw­ną i szko­le­nio­wą dla firm trans­por­to­wych. Zajmuje się tak­że obsłu­gą pra­cow­ni­ków dele­go­wa­nych do pra­cy za gra­ni­cą. Oferuje pomoc dla kie­row­ców i wła­ści­cie­li firm trans­por­to­wych poru­sza­ją­cych się po całej Europie. MaWo Group uży­wa nowych tech­no­lo­gii i two­rzy narzę­dzia IT dla trans­por­tu. Firma MaWo Group powsta­ła z pasji do cię­ża­ró­wek, trans­por­tu i chę­ci radze­nia sobie z prze­pi­sa­mi trasnportowymi.

https://mawogroup.pl/

Chcesz żyć dłużej? Dbaj o zęby!

Choroby jamy ust­nej oka­zu­ją się mieć ogrom­ny wpływ na cały nasz orga­nizm. Naukowcy połą­czy­li je już z cukrzy­cą, a nawet z dłu­go­ścią życia. Okazuje się, że samo szczot­ko­wa­nie to za mało, a dzię­ki uży­wa­niu nici den­ty­stycz­nych, pły­nu do płu­ka­nia jamy ust­nej i odwie­dza­niu sto­ma­to­lo­ga mini­mum raz w roku popra­wi­my jakość, a nawet wydłu­ży­my nasze życie!

Już w powszech­nie zna­nych bada­niach z 2017 roku prze­pro­wa­dzo­nych przez naukow­ców z Uniwersytetu w Buffalo w USA wyka­za­no, że odpo­wied­nie dba­nie o higie­nę jamy ust­nej jest połą­czo­ne ze zdro­wiem i dłu­go­ścią życia czło­wie­ka. Wpływa na reduk­cję ryzy­ka wie­lu cho­rób, w tym cho­rób ser­ca, nerek, cukrzy­cy (cho­ro­by cywi­li­za­cyj­nej, któ­ra jest obec­nie jed­nym z naj­więk­szych zagro­żeń), a nawet cho­rób neu­ro­lo­gicz­nych jak np. Alzheimer.

Nici, pły­ny, a nawet pora mycia ma znaczenie.

- Polacy wciąż nie dba­ją o zęby tak jak powin­ni, a nale­ży pamię­tać, że cho­ro­by jamy ust­nej mają wpływ na cały nasz orga­nizm. Zapalenia, infek­cje, eks­trak­cje zębów nie są obo­jęt­ne dla ludz­kie­go cia­ła. Niestety tyl­ko poło­wa Polaków się­ga po pły­ny do płu­ka­nia, a jedy­nie 1/3 nit­ku­je zęby. Szczotkowanie mini­mum dwa razy dzien­nie jest sza­le­nie waż­ne, jed­nak nie­wy­star­cza­ją­ce aby unik­nąć cho­rób przy­zę­bia, dzią­seł czy próch­ni­cy mię­dzy­zę­bo­wej – tłu­ma­czy lek. stom. Urszula Jarosz z kli­ni­ki Varsovia Dental.

Badania dowo­dzą, że uży­wa­nie nici den­ty­stycz­nych jest klu­czo­wym ele­men­tem efek­tyw­nej higie­ny jamy ust­nej. Nici den­ty­stycz­ne poma­ga­ją pozbyć się resz­tek pokar­mo­wych i bak­te­rii z trud­no dostęp­nych miejsc, któ­re szczo­tecz­ki zębo­we mogą pomijać.

Dodatkowo pły­ny do płu­ka­nia jamy ust­nej sta­no­wią sku­tecz­ne uzu­peł­nie­nie codzien­nej higie­ny. Składniki anty­bak­te­ryj­ne w pły­nach poma­ga­ją w zwal­cza­niu szko­dli­wych bak­te­rii, któ­re mogą pro­wa­dzić do roz­wo­ju próch­ni­cy i sta­nów zapal­nych dziąseł.

Nici den­ty­stycz­ne i pły­ny do płu­ka­nia nale­ży obo­wiąz­ko­wo wpro­wa­dzić do codzien­nej ruty­ny, a zabez­pie­czy­my się przed wie­lo­ma nie­przy­jem­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi – mówi lek. stom. Urszula Jarosz – ich sto­so­wa­nie nie tyl­ko zapew­nia świe­ży oddech, ale rów­nież może wpły­nąć pozy­tyw­nie na ogól­ne zdro­wie orga­ni­zmu, chro­niąc przed roz­wo­jem cho­rób ukła­du sercowo-naczyniowego oraz wspo­ma­ga­jąc kon­tro­lę pozio­mu cukru we krwi u osób z cukrzy­cą.

Mycie zębów i ich nit­ko­wa­nie tuż przed snem powią­za­no z dłu­go­wiecz­no­ścią. Ci któ­rzy tego nie robią mają od 20 do 35% więk­sze ryzy­ko przed­wcze­sne­go zgo­nu. W bada­niach wyka­za­no tak­że, że brak regu­lar­nych wizyt u sto­ma­to­lo­ga mini­mum raz w roku zwięk­sza ryzy­ko śmier­ci aż o 30–50 %.

- Badania te otwie­ra­ją nam oczy na to, że zęby są sza­le­nie waż­ną czę­ścią nasze­go cia­ła, nie tyl­ko ze wzglę­dów wizu­al­nych ale też zdro­wot­nych. Dlaczego brak regu­lar­nych wizyt ma taki wpływ? Chodzi oczy­wi­ście o to, że bez kon­tro­li może­my za póź­no zare­ago­wać na poważ­ną cho­ro­bę. Zakażenia pro­wa­dzą do powi­kłań w orga­ni­zmie, cho­ru­ją kolej­ne zęby, któ­re mogły być zdro­we. Powstaje lawi­na. Dziś już wie­my, że lecze­nie cho­rób przy­zę­bia, czy­li tka­nek ota­cza­ją­cych ząb ma korzyst­ny wpływ cho­ciaż­by na poziom glu­ko­zy, co jest nie­zwy­kle istot­ne dla cier­pią­cych na cukrzy­cę. Nie dopusz­cza­my tak­że aby bak­te­rie odpo­wia­da­ją­ce za takie cho­ro­by przy­czy­ni­ły się do powsta­nia miaż­dży­cy. Niewiele osób wie, ale już zba­da­no, że bak­te­rie z jamy ust­nej mogą się prze­do­stać do nerek i spo­wo­do­wać ich nie­wy­dol­ność. Mamy więc tutaj przy­kła­dy, któ­re dla więk­szo­ści osób nie są oczy­wi­ste i nie powią­za­li­by ich z lecze­niem sto­ma­to­lo­gicz­nym. Sama nie­ste­ty znam oso­bę, któ­ra nie zgo­dzi­ła się na zale­ca­ne lecze­nie i eks­trak­cję zębów, a teraz cze­ka na prze­szczep obu nerek. Jest to dra­stycz­ny przy­kład, ale może dzię­ki nie­mu pacjen­ci poważ­niej podej­dą do dba­nia o zęby  – doda­je lek. med. Urszula Jarosz z Varsovia Dental.

Wprowadzenie tych pro­stych nawy­ków do codzien­nej ruty­ny, czy­li dokład­ne szczot­ko­wa­nie, nit­ko­wa­nie i płu­ka­nie jamy ust­nej, może mieć dłu­go­trwa­łe pozy­tyw­ne skut­ki dla zdro­wia, zarów­no jamy ust­nej, jak i całe­go orga­ni­zmu, a czę­sto pozwa­la unik­nąć bar­dzo poważ­nych chorób.

Kontakt dla mediów: Aleksandra Karwacka tel. 452–931-562 e‑mail a.karwacka@agencjafaceit.pl

Urszula Jarosz: lekarz sto­ma­to­log, od 10 lat wła­ści­ciel­ka Kliniki Varsovia Dental, stu­dio­wa­ła psy­cho­lo­gię na Uniwersytecie Warszawskim i sto­ma­to­lo­gię na Wyższej Szkole Technicznej w Akwizgranie (Aachen) w Niemczech.  Studiowała orto­don­cję na Uniwersytecie w Graz w Austrii. W kli­ni­ce zaj­mu­je się głów­nie pro­te­ty­ką i ortodoncją.