W Walentynki pokochaj… siebie! Jak toksyczna relacja z samym sobą przeradza się w toksyczny związek…

W tema­cie Walentynek powie­dzia­no już wszyst­ko. Wychwalano je pod nie­bio­sa jako cudow­ną oka­zję do wiel­kich gestów i wyjąt­ko­wych ran­dek z dru­gą połów­ką. Krytykowano rów­nież z dru­giej stro­ny za komer­cyj­ność i zamie­nia­nie miło­ści w gro­te­sko­we przed­sta­wie­nie dla świa­ta zewnętrz­ne­go. Tegoroczne Walentynki potrak­tuj zatem na prze­kór tra­dy­cji jako wyzwa­nie, oka­zję do reflek­sji nad rela­cją, któ­ra łączy cię z naj­waż­niej­szym dla cie­bie czło­wie­kiem – samym sobą! Poddaj ana­li­zie swo­je nasta­wie­nie i to jak trak­tu­jesz same­go sie­bie, abyś umiał stwo­rzyć zdro­wą rela­cję z innymi.

Być może 14 lute­go już na zawsze pozo­sta­nie w naszych gło­wach czymś nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­nym ze świę­tem zako­cha­nych. Ja oso­bi­ście marzę jed­nak o tym, aby dzień ten zyskał nie­co szer­sze zna­cze­nie. Abyśmy myśle­li nie tyl­ko o miło­ści do dru­gie­go czło­wie­ka, ale przede wszyst­kim zasta­no­wi­li się nad tym, jaki mamy sto­su­nek do sie­bie – czy trak­tu­je­my się z wyro­zu­mia­ło­ścią, czy jeste­śmy wobec sie­bie czu­li, uprzej­mi. Ważne jest, aby uświa­do­mić sobie, jak ogrom­ne zna­cze­nie w budo­wa­niu rela­cji z dru­gim czło­wie­kiem ma kwe­stia uczuć, któ­ry­mi obda­rza­my nas samych.

Epidemia auto­de­struk­cji

W erze wszech­obec­nych i narzu­ca­ją­cych swo­ją wolę social mediów jeste­śmy bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek pod­da­wa­ni cią­głej oce­nie, kry­ty­ce i pre­sji. Zupełnie jak­by tego było mało, przej­mu­je­my tę nar­ra­cję i zaczy­na­my sto­so­wać ją jako swe­go rodza­ju narzę­dzie do auto­de­struk­cji. Nie pozwa­la­my sobie na swo­bo­dę, luz, odpo­czy­nek. Ciągle sta­wia­my nowe cele, narzu­ca­my sobie nie­prze­rwa­ne wycho­dze­nie ze stre­fy kom­for­tu i pozwa­la­my, aby cią­głe ocze­ki­wa­nia innych ludzi oraz wzmoc­nio­na z ich powo­du auto suro­wość, z jaką się trak­tu­je­my, wypa­la­ły nas wewnętrz­nie. Nikt nie może funk­cjo­no­wać na peł­nym bie­gu non stop. Czasami trze­ba się zatrzy­mać i rozej­rzeć woko­ło, a tak­że zaj­rzeć w głąb. Wówczas oka­zu­je się, że nie lubi­my samych sie­bie. Dostrzegamy cechy takie jak leni­stwo, wąskie hory­zon­ty, mal­kon­tenc­two… Ale to nie TY. To zale­d­wie reak­cja Twojego orga­ni­zmu na nie­przy­ja­zne śro­do­wi­sko, któ­re mu stwo­rzy­łeś. Wypalony, prze­bodź­co­wa­ny i nad­mier­nie zestre­so­wa­ny zawsze będziesz kłęb­kiem ner­wów i zbio­ro­wi­skiem obiek­tyw­nie rzec ujmu­jąc, cech nega­tyw­nych. Trudno też wów­czas żywić do sie­bie uczu­cia pozy­tyw­ne, gdy nie mamy cza­su, aby o sie­bie zadbać…

A idzie to nie­ste­ty lawi­no­wo: gdy nie masz sza­cun­ku do same­go sie­bie, inni też nie będą go mie­li; jeśli nie umiesz cie­szyć się ze swo­je­go towa­rzy­stwa, dla innych rów­nież będzie to nie­kom­for­to­we; jeśli będziesz się sie­bie wsty­dzić, inni będą dostrze­gać tyl­ko two­je nega­tyw­ne cechy; jeśli nie obda­rzysz same­go sie­bie miło­ścią, małe są szan­se na to, że stwo­rzysz zdro­wy zwią­zek z dru­gim człowiekiem.

Ciepłe uczu­cia wobec same­go sie­bie powin­ny być zatem Twoim naj­waż­niej­szym celem w tego­rocz­ne Walentynki i to nie ze wzglę­du na innych – to będzie zale­d­wie przy­jem­ny efekt ubocz­ny roz­wo­ju oso­bi­ste­go. Uświadom sobie, że to wła­śnie Ty jesteś jedy­ną oso­bą, któ­ra zosta­nie z Tobą do koń­ca życia nie­za­leż­nie od sytu­acji, oko­licz­no­ści, prze­ciw­no­ści życio­wych. Można wręcz powie­dzieć, że jeste­śmy ska­za­ni na samych sie­bie NO MATTER WHAT. Dlaczego zatem, zamiast wiecz­nie sie­dzieć na kak­tu­sie, nie roz­ło­żyć się wygod­nie na kana­pie? Tą meta­fo­rą przejdź­my do czę­ści arty­ku­łu zwią­za­nej z reali­za­cją tego pięk­ne­go, ale jak­że trud­ne­go założenia…

Style przy­wią­za­nia jako odzwier­cia­dle­nie tego, co czu­je­my do siebie

Nie bez koze­ry od razu po Walentynkach obcho­dzi­my Dzień Singla. Jakoś pod­skór­nie czu­je­my, chy­ba że trze­ba umieć być w naj­lep­szej moż­li­wej rela­cji naj­pierw z samym sobą, nie tyl­ko z inny­mi ludź­mi. Jedno zresz­tą z dru­gie­go wyni­ka. Nie zawsze jed­nak zda­je­my sobie spra­wę, gdzie leży pro­blem. Najczęściej nie­ste­ty spo­sób, w jaki się trak­tu­je­my, wyni­ka z tego, cze­go nauczy­li­śmy się w dzie­ciń­stwie, jakie war­to­ści wpo­ili nam rodzi­ce oraz jakie­go rodza­ju rela­cję zbu­do­wa­li­śmy z nimi. Jest to oczy­wi­ście temat na oddziel­ny arty­kuł, książ­kę a nawet kil­ka ksią­żek. W skró­cie jed­nak war­to nad­mie­nić, że psy­cho­lo­go­wie wyróż­nia­ją naj­czę­ściej trzy lub czte­ry sty­le przy­wią­zy­wa­nia się, wyni­ka­ją­ce wła­śnie z doświad­czeń z naj­wcze­śniej­sze­go dzie­ciń­stwa i któ­re mają naj­więk­szy wpływ na to, jakie rela­cje budu­je­my z oto­cze­niem jako doro­śli ludzie.

Wymienia się zatem sty­le: lęko­wy, uni­ka­ją­cy i zdez­or­ga­ni­zo­wa­ny – każ­dy z nich nosi zna­mio­na tok­sycz­no­ści i jest czymś, cze­go powin­ni­śmy uni­kać. Jeśli nato­miast stwier­dza­my u sie­bie zacho­wa­nia, wcho­dzą­ce w ich zakres defi­ni­cyj­ny, koniecz­nie powin­ni­śmy zasta­no­wić się nad meto­dą samo­roz­wo­ju, cho­ciaż­by w posta­ci psy­cho­te­ra­pii czy też upra­wia­nia uważ­no­ści. Style te bowiem cha­rak­te­ry­zu­ją się bar­dzo niskim stop­niem zaufa­nia zarów­no do same­go sie­bie jak i part­ne­ra, prze­ży­wa­niem cią­głych nie­po­ko­jów przed porzu­ce­niem czy też pro­wa­dzą do nachal­no­ści i tzw. „zagła­ski­wa­nia na śmierć” wobec dru­giej oso­by – w dużym skró­cie oczy­wi­ście. Jeśli potrze­bu­je­cie więk­szej ilo­ści infor­ma­cji, na któ­re nie może­my sobie pozwo­lić ze wzglę­du na cha­rak­ter arty­ku­łu, zapra­szam do samo­dziel­ne­go researchu.

Jedyny styl przy­wią­za­nia obiek­tyw­nie uzna­wa­ny za zdro­wy to styl bez­piecz­ny. Charakteryzuje się on wywa­żo­nym, reali­stycz­nym pozio­mem samo­oce­ny oraz wyso­kim pozio­mem zaufa­nia w rela­cji. Osoby, któ­re przy­wią­zu­ją się w spo­sób bez­piecz­ny nie oba­wia­ją się dłu­go­trwa­łych i poważ­nych związ­ków, ale i nie prze­ra­ża ich wizja bycia sin­glem przez dłuż­szy czas. Nie tkwią też na siłę w rela­cji bez per­spek­tyw i nie usta­na­wia­ją partnera/przyjaciela w cen­trum swo­je­go wszech­świa­ta, zapo­mi­na­jąc o sobie czy wręcz tłu­miąc wła­sne pra­gnie­nia i potrze­by albo wręcz rezy­gnu­jąc z wła­sne­go życia na rzecz inne­go czło­wie­ka. W takiej zdro­wej rela­cji ist­nie­je przede wszyst­kim har­mo­nia, kom­fort i swo­bo­da w wyra­ża­niu uczuć i opi­nii. Jak zatem widać zdro­wa rela­cja z dru­gim czło­wie­kiem w dużej mie­rze pole­ga na zdro­wej rela­cji z samym sobą…

Miłość i sza­cu­nek do same­go siebie

Jeśli żywisz do same­go sie­bie cie­płe uczu­cia i sza­nu­jesz się za to, jaki jesteś, szan­se, że wpad­niesz w tok­sycz­ną rela­cję i pozwo­lisz jej trwać, są napraw­dę nie­wiel­kie. Nie unik­niesz oczy­wi­ście tzw. wpa­dek. Może się zda­rzyć, że zako­chasz się lub też nawią­żesz głęb­szą, przy­ja­ciel­ską rela­cję z kimś nie­war­tym two­ich wysił­ków i zaufa­nia. Wówczas, jed­nak gdy szy­dło wyj­dzie z wor­ka, natu­ral­ną reak­cją oso­by zna­ją­cej swo­ją war­tość jest ucię­cie takiej rela­cji lub pra­ca nad nią – wyłącz­nie z obu stron. Jeśli jed­nak sytu­acja się powta­rza i po dru­giej stro­nie nie ma woli zmia­ny, jedy­nym roz­wią­za­niem jest odpusz­cze­nie, pozwo­le­nie, aby każ­dy poszedł w swo­ją stronę.

Tak wła­śnie postą­pi oso­ba, któ­ra kocha i sza­nu­je same­go sie­bie, a oka­zu­je to poprzez dba­nie w pierw­szej kolej­no­ści o swój kom­fort i bycie w zgo­dzie z samym sobą. Nie war­to wów­czas pogrą­żać się w żalu na zbyt dłu­gi czas tyl­ko wręcz doce­nić same­go sie­bie za siłę i wytrwa­łość oraz za oka­za­ny same­mu sobie sza­cu­nek poprzez ucię­cie zna­jo­mo­ści, któ­ra wpły­wa­ła nega­tyw­nie na nasze życie. Czy jest to trud­ne? Oczywiście, bo jed­ną z cech nasze­go gatun­ku jest potrze­ba BYCIA w sta­łych rela­cjach, budo­wa­nia wię­zi spo­łecz­nych. Ucinanie rela­cji jest zatem nawet nie­ja­ko wbrew naszej natu­rze. Jest to jed­nak jedy­ny spo­sób, aby dać sobie szan­sę i prze­strzeń na to, aby wpu­ścić do życia ludzi, któ­rzy będą nas cią­gnąć w górę a nie w dół. Ile razy zasta­na­wia­li­śmy się prze­cież, gdzie byśmy byli, gdy­by nie tok­sycz­ni rodzi­ce, part­ner czy przy­ja­ciel, któ­rzy zatrzy­my­wa­li nasz roz­wój, domi­no­wa­li w nega­tyw­ny spo­sób nad naszą codzien­no­ścią i zatru­wa­li ją swo­im mal­kon­tenc­twem, kry­ty­kanc­twem, zło­śli­wo­ścią czy nie­po­trzeb­ną pre­sją. A gdy pozo­sta­je­my w takich nie­zdro­wych rela­cjach, w naszym życiu nie ma już miej­sca na te zdro­we. Toksyczne mają bowiem to do sie­bie, że szczel­nie wypeł­nia­ją nam gra­fik, zarów­no ten fizycz­ny jak i zwią­za­ny ze ścież­ka­mi myślo­wy­mi, któ­ry­mi podą­ża nasz umysł.

O co cho­dzi z tym „sob­ko­stwem”?

Jak zatem sami widzi­cie, dro­ga do zna­le­zie­nia zdro­wej rela­cji to przede wszyst­kim dro­ga usia­na swe­go rodza­ju „sob­ko­stwem” – dba­nia o same­go sie­bie, przy­glą­da­nia się swo­im potrze­bom, czu­ło­ści oraz sza­cun­ku dla same­go sie­bie i doce­nia­nia – nade wszyst­ko doce­nia­nia; cią­głe­go „ja”, „sobie” i „dla mnie”. I nie myśl­cie pro­szę, że nama­wiam was do nar­cy­zmu i samo­lub­stwa. Podstawa to zna­le­zie­nie we wszyst­kim zło­te­go i zdro­we­go środ­ka ze sta­łą myślą, któ­rą wyra­zi­łem już na począt­ku niniej­sze­go arty­ku­łu – oso­bą, z któ­rą na 100% spę­dzisz całe swo­je życie, jesteś wyłącz­nie TY SAM. Zadbaj zatem o to, żeby nie męczyć się ze sobą, nie­za­leż­nie od tego, czy będziesz aku­rat w rela­cji rów­nież z kimś innym czy nie, a gwa­ran­tu­ję, że z odpo­wied­nio uło­żo­ny­mi war­to­ścia­mi, będziesz w sta­nie stwo­rzyć zdro­we rela­cje z inny­mi ludźmi.

Ostateczna myśl na Walentynki

Niech zatem tego­rocz­ne świę­to zako­cha­nych pozo­sta­wi cię z taką oto myślą: aby inni mnie kocha­li, naj­pierw ja sam muszę poko­chać siebie!

 

Jakub B. Bączek

Jakub B. Bączek – Trener men­tal­ny Mistrzów Świata i olim­pij­czy­ków, wła­ści­ciel kil­ku firm, autor ponad 20 ksią­żek, sprze­da­wa­nych dziś w 17 kra­jach. Wykładowca stu­diów MBA na Akademii Leona Koźmińskiego, eks­pert tele­wi­zyj­ny, mów­ca inspi­ra­cyj­ny, regu­lar­nie zapra­sza­ny do czo­ło­wych ban­ków i korporacji.

Twórca Akademii Trenerów Mentalnych™ i popu­lar­nych pro­jek­tów szko­le­nio­wych w Polsce i za gra­ni­cą. Prywatnie pasjo­nat podró­ży, gry w gol­fa, bud­dy­zmu i czy­ta­nia ksią­żek. Uważa, że marze­nia się nie speł­nia­ją – marze­nia się… SPEŁNIA!

 

Matka i syn w jednej firmie

Rodzinny biz­nes to czę­sty wybór Polaków. Jak wyni­ka ze sta­ty­styk, w Polsce może być aż trzy milio­ny firm rodzin­nych, a to ozna­cza, że jest to repre­zen­ta­tyw­na gru­pa spo­łecz­na, któ­ra łączy ze sobą życie prywatne
i zawo­do­we. O tym, jak to jest razem pra­co­wać, gdy łączą nas wię­zy krwi, roz­ma­wia­my z dr n. praw­nych Małgorzatą Rejmer, pro­wa­dzą­cą jed­ną z war­szaw­skich kan­ce­la­rii finan­so­wych oraz z jej synem Dawidem Rejmerem, któ­ry rów­nież jest dok­to­rem nauk praw­nych, part­ne­rem zarzą­dza­ją­cym i suk­ce­so­rem rodzin­ne­go biznesu. 

Matka i syn w jed­nej fir­mie to chy­ba dość rzad­kie połą­cze­nie. Jak to się robi?

Małgorzata Rejmer: To się bar­dziej dzie­je, sta­je, to jest natu­ral­ny pro­ces, któ­ry zacho­dzi albo nie.
Syn sam pod­jął decy­zję, że chce zostać praw­ni­kiem, sam wybrał spe­cja­li­za­cję i wresz­cie – sam zde­cy­do­wał, że chce wejść w rodzin­ny biz­nes.  Równoległe stu­dia praw­ni­cze i finan­so­we otwie­ra­ły róż­ne moż­li­wo­ści. Oczywiście od dziec­ka w natu­ral­ny spo­sób obser­wo­wał to, jak roz­wi­ja się nasz biz­nes i w jakimś sen­sie był przy­go­to­wy­wa­ny do tej roli, któ­rą obec­nie pełni.

Dawid Rejmer: Myślę, że w wybo­rze stu­diów i ścież­ki karie­ry zwią­za­nej z pra­wem i finan­sa­mi, kluczowa
dla mnie sta­ła się kwe­stia podej­ścia mojej mamy do edu­ka­cji finan­so­wej i kształ­to­wa­nia we mnie tzw. genu przed­się­bior­czo­ści. W naszym domu to było tak samo istot­ne, jak naucze­nie mnie cho­dze­nia, czy posłu­gi­wa­nia się sztućcami.

Małgorzata Rejmer: Kiedy zasta­na­wia­łam się nad finan­so­wą edu­ka­cją syna, nie mia­łam poję­cia, czy będzie chciał być w życiu przed­się­bior­cą, ale na pew­no chcia­łam, aby był „przed­się­bior­czy”. Ważne było dla mnie, jak Dawid będzie myślał o pie­nią­dzach. Zależało mi na tym, aby zro­zu­miał, że pie­nią­dze są tyl­ko narzę­dziem w naszych rękach i dopie­ro to, co z nimi zro­bi­my, da okre­ślo­ne rezultaty.

Czyli uczy­ła Pani syna odpo­wie­dzial­no­ści finan­so­wej? W jaki kon­kret­nie sposób?

Małgorzata Rejmer: Po pro­stu wpa­ja­łam mu zasa­dę, że pie­nią­dze niko­mu się nie nale­żą i że nale­ży na nie zapracować.

Dawid Rejmer: Byłem dziec­kiem, któ­re nie dosta­wa­ło stan­dar­do­we­go kie­szon­ko­we­go. Prowadziłem
za to dzien­ni­czek, w któ­rym zapi­sy­wa­łem listę czyn­no­ści domo­wych z ich wyce­ną (np. mycie samo­cho­du, zamia­ta­nie przed domem). To ode mnie zale­ża­ło, co zro­bię i kie­dy. W zależ­no­ści od pod­ję­tej przez mnie decy­zji, otrzy­my­wa­łem należ­ną mi zapła­tę. Dziś uwa­żam, że takie podej­ście to była cen­na lek­cja samodzielności
i nie­za­leż­no­ści finansowej.

Małgorzata Rejmer: To bar­dzo szyb­ko zapro­cen­to­wa­ło. Gdy Dawid został stu­den­tem, otrzy­mał w zarzą­dza­nie miesz­ka­nie, w któ­rym sam zaj­mo­wał jeden pokój, a kolej­ne dwa nale­ża­ło wynająć.

Dawid Rejmer: Umowa była jasna: wszyst­kie środ­ki z wynaj­mu mogłem poświę­cić na swo­je potrze­by, ale co istot­ne mia­ły być rów­nież źró­dłem moje­go utrzy­ma­nia. Ponieważ sam się wszyst­kim zaj­mo­wa­łem, szyb­ko się zorien­to­wa­łem, że korzyst­niej jest wynaj­mo­wać miesz­ka­nie stu­den­tom zagra­nicz­nym, a kwo­tę za najem pobie­rać w euro. Pomysł się spraw­dził, więc za chwi­lę zro­dzi­ła się myśl, a dla­cze­go nie mam wyna­jąć kolej­nej nie­ru­cho­mo­ści i jej pod­naj­mo­wać, prze­cież zasa­dy są takie same, nie­za­leż­nie do kogo nale­ży pra­wo własności.

 Czy to przy­go­to­wa­nie do zarzą­dza­nia poma­ga dzi­siaj w budo­wa­niu biz­ne­so­wej odsło­ny rela­cji matka-syn? 

Dawid Rejmer: Tak, bar­dzo poma­ga. To waż­ne, by w rodzin­nym biz­ne­sie zacho­wać part­ner­skie podej­ście pomi­mo wię­zów krwi. Nie spraw­dzi się rela­cja zależ­na, taka, w któ­rej np. rodzic bie­rze na sie­bie całą odpo­wie­dzial­ność a syn lub cór­ka jedy­nie czer­pią bene­fi­ty. Umiejętność zarzą­dza­nia, nie­za­leż­ność i samo­dziel­ność w dzia­ła­niu to klucz,
by odna­leźć się w rodzi­nach biznesowych.

Małgorzata Rejmer: Dodałabym do tego obszar uwa­run­ko­wań śro­do­wi­sko­wych, w ramach któ­re­go pozo­sta­je m.in. kwe­stia pra­co­wi­to­ści i ambi­cji życio­wych. To prze­waż­nie rodzi­ce są tym pierw­szym wzor­cem, na któ­rym dziec­ko budu­je swój świat war­to­ści. Najczęściej w rodzi­nie przed­się­bior­czej co naj­mniej jeden z rodzi­ców takie cechy wyka­zu­je, sko­ro biz­nes pro­wa­dzi. Dodatkowo waż­ne jest to, by nasz poto­mek inte­re­so­wał się tym, z czym wią­że się rodzin­ny interes.

Czyli, krót­ko mówiąc, potrzeb­ne jest podob­ne postrze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści. Ale czy to nie jest w jakimś sen­sie sprzecz­ne ze zmia­na­mi poko­le­nio­wy­mi? Przecież mło­dzi przed­się­bior­cy zupeł­nie ina­czej patrzą
na biz­nes niż starsi?

Dawid Rejmer: To wszyst­ko jest jedy­nie kwe­stią komu­ni­ka­cji. Zaryzykowałbym stwier­dze­nie, że umie­jęt­ność komu­ni­ka­cji to w fir­mach rodzin­nych klucz, któ­ry prze­są­dza, czy osią­gnie­my suk­ces, czy pozo­sta­nie on tyl­ko w sfe­rze naszych marzeń. Kiedy pra­cu­je­my w ramach kil­ku poko­leń, codzien­nie ćwi­czy­my spo­so­by wyra­ża­nia wła­snych potrzeb i defi­nio­wa­nia celów. Pamiętamy prze­cież, że biz­nes robią ludzie dla ludzi, poprzez współ­dzia­ła­nie czło­wie­ka z człowiekiem.

Małgorzata Rejmer: Większość z nas zna zasa­dę, że biz­nes robią ludzie dla ludzi. A jeśli tak, nie­zbęd­ną kom­pe­ten­cją jest umie­jęt­ność komu­ni­ka­cji. Ta umie­jęt­ność przy­da­je się wszę­dzie, z całą pew­no­ścią wła­śnie w fir­mach rodzin­nych, w któ­rych nie spo­sób oddzie­lić życie rodzin­ne od fir­mo­we­go. Tutaj zawsze to, co dzie­je się w fir­mie wpły­wa na życie rodzin­ne.  W tej sytu­acji dobra komu­ni­ka­cja leży u pod­staw współ­pra­cy.  Z kolei współ­pra­ca two­rzy syner­gie, syner­gia zaś – to być lub nie być w dzi­siej­szym biznesie.

W fir­mach rodzin­nych mamy też chy­ba więk­sze poczu­cie bez­pie­czeń­stwa? W koń­cu razem pracujemy
na to, co mamy i wszyst­ko pozo­sta­je w rodzinie.

 Małgorzata Rejmer: I tak i nie. Prowadzimy jeden biz­nes, więc wszyst­ko zale­ży od tego, czy dobrze nam idzie. Jeśli zysku­je­my – to wszy­scy. Podobnie – jeśli tra­ci­my. Ale poczu­cie bez­pie­czeń­stwa na pew­no wią­że się też z sys­te­mem prze­ko­nań, w któ­rych wyra­sta­my i któ­re prze­ka­zu­je­my sobie z poko­le­nia na poko­le­nie.  W rodzi­nach biz­ne­so­wych prze­waż­nie mamy do czy­nie­nia ze zja­wi­skiem swo­iste­go prze­ni­ka­nia się tych war­to­ści. Każda rodzi­na ma swój uni­kal­ny kod kul­tu­ro­wy. Jeśli jest to rodzi­na, w któ­rej pro­wa­dzi się biz­nes, ten kod istot­nie wpły­wa na sys­tem war­to­ści w przedsiębiorstwie.

Dawid Rejmer: Zabezpieczeniu słu­ży też fun­da­cja rodzin­na – nowe roz­wią­za­nie dla firm rodzin­nych, któ­re ma uspraw­nić pro­ces suk­ce­sji i umoż­li­wie­nie samo­dziel­ne­go decy­do­wa­nia o tym, co sta­nie się z mająt­kiem fir­my rodzin­nej po śmier­ci fun­da­to­ra i na wie­le poko­leń do przodu.

Małgorzata Rejmer: Muszę przy­znać, że to dosko­na­łe, nowo­cze­sne roz­wią­za­nie i do tego ogrom­na satysfakcja,
że moż­na zbu­do­wać rodzin­ny inte­res od zera, dopro­wa­dzić go do zna­czą­cej pozy­cji na ryn­ku i wresz­cie prze­ka­zać swo­im dzie­ciom, nie oba­wia­jąc się, że to, co stwo­rzy­li­śmy, prze­pad­nie. Dla naszych suk­ce­so­rów to nie tyl­ko zabez­pie­cze­nie finan­so­we, ale rów­nież poczu­cie dumy i odpo­wie­dzial­no­ści za two­rzo­ny biz­nes. Jesteśmy do tego w peł­ni prze­ko­na­ni, co potwier­dza fakt, że jako pierw­si w Polsce zło­ży­li­śmy wnio­sek o reje­stra­cję naszej fun­da­cji (Fundacja Rodzinna Rejmer numer wnio­sku 1/23).

 Kancelaria Finansowa Lex – kan­ce­la­ria prawno-konsultingowa zaj­mu­ją­ca się doradz­twem biz­ne­so­wym, finansowym
i praw­nym, spe­cja­li­zu­ją­ca się m.in.: w suk­ce­sji biz­ne­su oraz bie­żą­cej obsłu­dze firm rodzinnych.

https://kf-lex.pl

 Kontakt dla mediów: Karina Grygielska, Agencja Face It, e‑mail: k.grygielska@agencjafaceit.pl, tel. +48 510 139 575

WARTO ODKŁADAĆ NAWET DROBNE KWOTY. TERAZ MOŻESZ OSZCZĘDZAĆ W ZŁOCIE – CZY KAŻDEGO NA TO STAĆ?

Wszyscy powin­ni­śmy wyro­bić w sobie nawyk odkła­da­nia, nawet małych kwot, aby zabez­pie­czyć przy­szłość czy mieć tzw. podusz­kę finan­so­wą. Oszczędzanie z zło­cie jest teraz coraz bar­dziej popu­lar­ne. Złoto uzna­wa­ne jest za jed­ną z bez­piecz­niej­szych form loko­wa­nia akty­wów. Inwestycja w nie zysku­je na popu­lar­no­ści zwłasz­cza w okre­sach nie­pew­no­ści na ryn­ku, takich jakie mia­ły miej­sce w ostat­nich latach. Dlaczego war­to zain­te­re­so­wać się wła­śnie tą for­mą loko­wa­nia pie­nię­dzy i jak każ­dy może to robić nawet przy drob­nych kwotach?

Ostatnie kil­ka lat to zde­cy­do­wa­nie czas nie­sta­bil­nej sytu­acji na całym świe­cie. Tym bar­dziej każ­dy szu­ka spo­so­bu na oszczę­dza­nie, a war­to odkła­dać nawet drob­ne kwo­ty, bo one po pew­nym cza­sie sta­ją się kon­kret­ną sumą, któ­rą wyko­rzy­sta­my np. w razie nagłej potrze­by. Niezmiennie od lat zło­to jest wła­śnie taką for­mą lokaty.

- Bardzo istot­ne jest to, aby wie­dzieć, że zło­to pod­czas nie­pew­nych cza­sów chro­ni war­tość pie­nią­dza. Jest to bez­piecz­na for­ma loko­wa­nia mająt­ku, ide­al­na tak­że pod­czas infla­cji z jaką się obec­nie zma­ga­my, bo chro­ni jego war­tość. Teraz tak napraw­dę każ­dy w zło­to może zain­we­sto­wać, nie­za­leż­nie od tego, jaki­mi kwo­ta­mi dys­po­nu­je. – tłu­ma­czy Michał Tekliński, eks­pert ryn­ku zło­ta, Goldsaver.pl.

Jak zacząć?

Złoto moż­na kupo­wać w róż­nej posta­ci, np. fizycz­nej czy­li szta­bek i monet lub posta­ci tzw. „papie­ro­wej” np. są to fun­du­sze ETF czy akcje spół­ek wydobywczych.

- Zdecydowanie ten pierw­szy spo­sób, jest naj­ła­twiej­szy i pole­cam go każ­de­mu, kto chce zacząć. Tutaj od razu może­my kupić sztab­kę lub mone­tę, a co wię­cej teraz dzię­ki skle­po­wi Goldsaver.pl, mamy moż­li­wość doko­ny­wa­nia zaku­pów zło­ta za kwo­tę mini­mum 50 zł, bez koniecz­no­ści dekla­ro­wa­nia czę­sto­tli­wo­ści i wyso­ko­ści zaku­pów. Gdy kupi­my łącz­nie 31,1 gra­mów zło­ta, czy­li peł­ną uncję – odbie­ra­my sztab­kę. Wtedy tra­fia ona w nasze ręce. Nazywamy to kupo­wa­niem zło­ta „po kawał­ku” – pozwa­la to na inwe­sto­wa­nie nie­za­leż­nie od środ­ków jaki­mi dys­po­nu­je­my. Nie musi­my się spie­szyć, może­my wpła­cać po 500, 300, czy nawet 100 zł. To świet­na for­ma oszczę­dza­nia dla rodzin, ale i dla każ­de­go, kto pra­gnie bez­piecz­nie ulo­ko­wać swo­je środ­ki – doda­je Michał Tekliński – Goldsaver jest pierw­szym skle­pem, któ­ry umoż­li­wił kupo­wa­nie zło­ta w taki sposób.

Długoterminowe inwe­sto­wa­nie w zło­to ma wie­le korzyści:

  1. Zabezpieczenie przed infla­cją: Złoto ma ten­den­cję do zyski­wa­nia na war­to­ści w okre­sach wzmo­żo­nej infla­cji, co może pomóc w zacho­wa­niu siły nabyw­czej inwestycji.
  2. Niezależność od ryn­ków: W odróż­nie­niu od ryn­ków kapi­ta­ło­wych, war­tość zło­ta nie jest bez­po­śred­nio uza­leż­nio­na od wyni­ków gieł­do­wych czy kon­dy­cji gospodarki.
  3. Limity poda­ży: Złoto jest surow­cem o ogra­ni­czo­nej poda­ży – nie moż­na w łatwy spo­sób zwięk­szyć jego ilo­ści, jak to ma miej­sce w przy­pad­ku gotów­ki. Dlatego rosną­cy popyt może wpły­nąć na wzrost jego ceny.
  4. Dywersyfikacja port­fe­la: Dodanie zło­ta do port­fe­la inwe­sty­cyj­ne­go może pomóc w zrów­no­wa­że­niu ryzy­ka i ochro­nie kapi­ta­łu w zmien­nych warun­kach rynkowych.

W obli­czu dyna­micz­nych zmian na are­nie glo­bal­nej i rosną­cej nie­pew­no­ści eko­no­micz­nej, inwe­sto­wa­nie w zło­to jest logicz­ną stra­te­gią dla tych, któ­rzy poszu­ku­ją sta­bil­ne­go zabez­pie­cze­nia swo­ich środ­ków. A teraz może sobie na to pozwo­lić każ­dy. Nabyte sztab­ki inwe­sty­cyj­ne moż­na prze­ka­zać dzie­ciom czy w każ­dej chwi­li odsprzedać.

Goldsaver: Goldsaver jest czę­ścią Goldenmark. Od lat dostar­cza fizycz­ne zło­to – sztab­ki i mone­ty. Jest jed­nym z naj­więk­szych w Polsce dys­try­bu­to­rów zło­ta fizycz­ne­go na ryn­ku klien­tów indywidualnych.

https://goldsaver.pl/

ŚWIAT NFT – NOWA UTOPIA CZY CHAOS NA RYNKU SZTUKI? NOWA SERIA NA ARTE.TV

Spekulacja czy nowa awan­gar­da? Cyfrowa rewo­lu­cja dotknę­ła rynek sztu­ki w 2021 roku wraz z poja­wia­niem się NFT. To nie­ma­te­rial­ne toke­ny, któ­re w zamie­rze­niu mia­ły cał­ko­wi­cie odmie­nić świat sztu­ki, umoż­li­wia­jąc arty­stom i kolek­cjo­ne­rom nowe spo­so­by two­rze­nia, zaku­pu i sprze­da­ży dzieł. Mniej pośred­ni­ków, wię­cej pie­nię­dzy dla arty­stów, niż­szy próg wej­ścia na trud­ny rynek sztu­ki. NFT to nie tyl­ko tech­no­lo­gia. W począt­ko­wym zamy­śle sta­no­wi­ło ide­olo­gię, któ­ra ozna­cza­ła zmia­nę para­dyg­ma­tu: arty­sta na nowo miał zaj­mo­wać klu­czo­wą pozy­cję. Ta rewo­lu­cja wywo­ła­ła spo­ry cha­os w świe­cie arte­fak­tów. Bezpłatna plat­for­ma stre­amin­go­wa ARTE.tv przy­go­to­wa­ła nową serię doku­men­tal­ną, któ­ra ana­li­zu­je roz­wój tego zja­wi­ska oraz uka­zu­je jego dobre i złe strony.

NFT (nie­wy­mie­nial­ny token, z angiel­skie­go non-fungible token) mia­ło otwie­rać nowe hory­zon­ty w zakre­sie doświad­cza­nia i kolek­cjo­no­wa­nia sztu­ki. Od stro­ny tech­no­lo­gicz­nej NFT dzia­ła dzię­ki sie­ci block­cha­in, zapew­nia­ją­cej nie­zmien­ność i wyjąt­ko­wo sku­tecz­ne zabez­pie­cze­nie przed fał­szer­stwem, a więc daje gwa­ran­cję auten­tycz­no­ści dzie­ła, co sta­no­wi­ło duży atut dla kolek­cjo­ne­rów. Za pomo­cą NFT moż­na kupić wszyst­kie ist­nie­ją­ce for­my sztu­ki cyfro­wej: zdję­cia, wideo, pixel art, utwo­ry muzycz­ne, tek­sto­we, memy czy sztu­kę gene­ro­wa­ną przez sztucz­ną inte­li­gen­cję, a nawet doko­nać tak sur­re­ali­stycz­ne­go zaku­pu, jak miłość jed­nej z arty­stek, któ­ra zde­cy­do­wa­ła się wysta­wić swo­je uczu­cie na sprzedaż.

Nowy spo­sób na han­del dzie­ła­mi sztu­ki w wir­tu­al­nej prze­strze­ni miał zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wać rynek, uwol­nić go ze skost­nia­łych ram i zapew­nić nowy kie­ru­nek. Trzyodcinkowa seria doku­men­tal­na ARTE.tv pt. „NFT: cha­os na ryn­ku sztu­ki” w reży­se­rii Brice Lambert bada ten feno­men. Michael Winkelmann, two­rzą­cy pod pseu­do­ni­mem Beeple, to ame­ry­kań­ski arty­sta cyfro­wy, gra­fik i ani­ma­tor, zna­ny przede wszyst­kim z naj­wyż­szej w dzie­jach histo­rii sprze­da­ży NFT. Podczas aukcji słyn­ne­go domu Christie’s w Nowym Yorku jego kolaż stwo­rzo­ny z 5000 prac, pierw­sze dzie­ło sztu­ki NFT wysta­wio­ne na tra­dy­cyj­nej aukcji, został kupio­ny za ponad 69 milio­nów dola­rów. Dzięki cyfro­wej rewo­lu­cji NFT Beeple stał się trze­cim naj­droż­szym żyją­cym arty­stą na świe­cie, obok Jeffa Koonsa i Davida Hockneya. 

Czy jeste­śmy świad­ka­mi powsta­wa­nia nowej uto­pii? Zakup dzie­ła nie zna­czy, że zni­ka ono z Internetu. Może być wie­lo­krot­nie mul­ti­pli­ko­wa­ne, jed­nak posia­da­nie NFT jest poświad­cze­niem ory­gi­na­łu, a ory­gi­nał jest tyl­ko jeden. Po pokaź­nej i rekor­do­wej sprze­da­ży dzie­ła Beepla, na ryn­ku zapa­no­wał cha­os. Szał i rosną­ce zain­te­re­so­wa­nie NFT dopro­wa­dzi­ły do zwie­lo­krot­nie­nia się licz­by toke­nów i spe­ku­la­cji na ryn­ku. Technologia ta zosta­ła zagra­bio­na do róż­ne­go rodza­ju nad­użyć i wyłu­dzeń. W 2021 roku oszu­sto­wi uda­ją­ce­mu Banksy’ego uda­ło się sprze­dać NFT, rze­ko­mo wyko­na­ne przez arty­stę, za 336 tys. dola­rów. Bankructwo kil­ku firm kryp­to­wa­lu­to­wych wio­sną 2022 roku spo­wo­do­wa­ło znacz­ny spa­dek cen nie­wy­mie­nial­nych toke­nów. W cią­gu kil­ku mie­się­cy miliar­dy dola­rów roz­pły­nę­ły się w powie­trzu, a kil­ka dużych firm z tego sek­to­ra musia­ło ogło­sić upa­dłość. Cena NFT rów­nież spa­dła. Autorka repor­ta­żu zasta­na­wia się, czy rynek NFT ma w ogó­le sens. Rozmawia z wie­lo­ma arty­sta­mi, kolek­cjo­ne­ra­mi i ludź­mi zawo­do­wo zaj­mu­ją­cy­mi się NFT, szu­ka­jąc odpo­wie­dzi na pyta­nie, czy NFT to nowa uto­pia, a może jed­nak chwi­lo­wa moda. Dokument uka­zu­ją­cy atu­ty i ciem­ną stro­nę toke­nów moż­na zna­leźć pod lin­kiem: NFT: CHAOS NA RYNKU SZTUKI | ARTE po pol­sku.

Załamanie finan­so­we na ryn­ku może spo­wo­do­wać, że zain­te­re­so­wa­ni tą tech­no­lo­gią będą pod­cho­dzić do NFT z więk­szą świa­do­mo­ścią i odpo­wie­dzial­no­ścią. Dobrze wyko­rzy­sta­ne NFT mogło­by w koń­cu zapo­bie­gać pirac­twu i cią­głym naru­sza­niu praw autor­skich w sie­ci i chro­nić przede wszyst­kim arty­stów. Jednak tu klu­czo­wym jest praw­ne ure­gu­lo­wa­nie toke­nów NFT, wpro­wa­dze­nie w ich zakre­sie więk­szej ochro­ny czy zabez­pie­cze­nie pobie­ra­nia zdjęć bez wcze­śniej­szej płatności.

O ARTE.tv

ARTE.tv to bez­płat­ny kul­tu­ral­ny kanał VOD współ­fi­nan­so­wa­ny ze środ­ków unij­nych, któ­ry powstał z ini­cja­ty­wy publicz­ne­go, nie­ko­mer­cyj­ne­go, francusko-niemieckiego kana­łu kul­tu­ral­ne­go ARTE, ist­nie­ją­ce­go na ryn­ku już od 30 lat. ARTE.tv ma na celu dotar­cie do jak naj­szer­sze­go gro­na Europejczyków poprzez udo­stęp­nia­nie wyso­kiej jako­ści pro­gra­mów w języ­kach ojczy­stych odbior­ców. Programy ARTE są dostęp­ne w Internecie bez­płat­nie w kil­ku wer­sjach języ­ko­wych: fran­cu­skiej, nie­miec­kiej, angiel­skiej, hisz­pań­skiej, pol­skiej i włoskiej.

Bezpłatna ofer­ta cyfro­wa ARTE.tv obej­mu­je naj­cie­kaw­sze pro­gra­my z ramów­ki ARTE – nowo­cze­sne fil­my doku­men­tal­ne, repor­ta­że śled­cze, maga­zy­ny poświę­co­ne aktu­al­nym zagad­nie­niom spo­łecz­nym, poli­ty­ce, histo­rii, podró­żom, tech­no­lo­gii, kul­tu­rze i popkul­tu­rze i sztuce.

Oferta obfi­tu­je tak­że w rela­cje z róż­no­rod­nych wystę­pów sce­nicz­nych: spek­ta­kli ope­ro­wych, bale­to­wych, teatral­nych oraz kon­cer­tów peł­ne­go prze­kro­ju gatun­ków muzycz­nych. Programy ARTE.tv moż­na oglą­dać bez­płat­nie na www.arte.tv/pl, na urzą­dze­niach mobil­nych, a tak­że na smart TV i na kana­le na YouTubie https://www.youtube.com/c/ARTEtvDokumenty.

Więcej infor­ma­cji i nowo­ści: http://facebook.com/ARTEpopolsku, https://twitter.com/ARTEpl

Aby otrzy­my­wać coty­go­dnio­wy new­slet­ter z nowo­ścia­mi ARTE.tv moż­na zapi­sać się na stro­nie https://www.arte.tv/pl/articles/newsletter.

Sukces WOŚP pokazał, że Polacy chętnie angażują się w pomaganie, ale wyzwaniem jest, jak wzmacniać długofalowy wolontariat

Sukces kolej­nych edy­cji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest dowo­dem, że Polacy chęt­nie anga­żu­ją się w poma­ga­nie w ramach dużych akcji cha­ry­ta­tyw­nych, zwłasz­cza gdy są pro­wa­dzo­ne przez wia­ry­god­ną orga­ni­za­cję i sku­tecz­ne­go lide­ra. Ale rów­no­le­gle orga­ni­za­cje poza­rzą­do­we zwra­ca­ją uwa­gę na kry­zys dłu­go­ter­mi­no­we­go zaan­ga­żo­wa­nia w wolon­ta­riat. W wie­lu obsza­rach, gdzie potrzeb­ne jest wspar­cie, bra­ku­je obec­nie chęt­nych do regu­lar­nej pomo­cy. Instytucje cen­tral­ne i samo­rzą­do­we powin­ny zasta­no­wić się, jak budo­wać kul­tu­rę zachę­ca­nia do zaan­ga­żo­wa­nia w pomoc potrzebującym.

 

Ponowny rekord zbió­rek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, któ­ry w tym roku prze­bie­gał pod hasłem „Płuca po pan­de­mii” wska­zu­je, że Polacy chęt­nie anga­żu­ją się we wspie­ra­nie celów spo­łecz­nych, a sko­or­dy­no­wa­ne akcje spo­łecz­ne przy­no­szą spek­ta­ku­lar­ne sukcesy.
Z bada­nia CBOS wyni­ka, że 82% Polaków uwa­ża, że wolon­ta­riat ma sens i real­ny wpływ
na rze­czy­wi­stość. 62% uzna­je, że Polska to kraj wolon­ta­riu­szy. Polacy mają świa­do­mość korzy­ści, jakie pły­ną z udzia­łu w wolon­ta­ria­cie – 48% bada­nych uwa­ża, że wpis o wolontariacie
w CV zwięk­sza szan­se na ryn­ku pra­cy, a 86% jest zda­nia, że wolon­ta­riat poma­ga nabrać doświad­cze­nia i kom­pe­ten­cji. 86% uwa­ża, że bycie wolon­ta­riu­szem to powód do dumy.

Wolontariat speł­nia wie­le nie­zwy­kle waż­nych funk­cji istot­nych dla kształ­to­wa­nia kapi­ta­łu ludz­kie­go i spo­łecz­ne­go, ma rów­nież wie­le form. Z dru­giej jed­nak stro­ny, wyni­ki róż­nych badań spo­łecz­nych wska­zu­ją na potęż­ne osła­bie­nie chę­ci poma­ga­nia w ostat­nich latach – zwra­ca uwa­gę prof. Mirosław Grewiński, pre­zes Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej i rek­tor Uczelni Korczaka.

W 2023 roku 51% Polaków nie anga­żo­wa­ło się w żad­ną for­mę pomo­cy potrzebującym.
Niemal poło­wa bada­nych (44%) nie potra­fi wska­zać żad­nej orga­ni­za­cji, któ­ra ofe­ru­je wolon­ta­riat. Dla 29% bada­nych barie­rą jest nie tyle nie­zna­jo­mość orga­ni­za­cji, co brak wie­dzy, jak się zgło­sić. Rozległe bada­nia wspar­cia dzie­ci w pie­czy zastęp­czej, wspar­cia osób
z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi, osób star­szych czy bez­dom­nych, pro­wa­dzo­ne przez Uczelnię Korczaka wska­zu­ją, że w każ­dym z tych obsza­rów ist­nie­je olbrzy­mie zapotrzebowanie
na wolon­ta­riat róż­ne­go rodzaju.

Mimo sta­rań insty­tu­cji bra­ku­je jed­nak osób, któ­re chcia­ły­by regu­lar­nie poświę­cać nawet kil­ka godzin w mie­sią­cu na wspar­cie, dzia­ła­jąc dłu­go­fa­lo­wo. Instytucje spo­łecz­ne i orga­ni­za­cje poza­rzą­do­we mówią wręcz o zapa­ści w tym obsza­rze – mówi dr Joanna Lizut, eks­per­ta Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej.

Z nie­daw­nych badań CBOS prze­pro­wa­dzo­nych na zle­ce­nie Szlachetnej Paczki wyni­ka, że choć w jakieś for­my pomo­cy (naj­czę­ściej bli­skim czy sąsia­dom) anga­żu­je się ok. 8,5 mln osób,
to w wolon­ta­riat na rzecz insty­tu­cji i orga­ni­za­cji – zale­d­wie ok. 8%.

– Po nagłej eska­la­cji woj­ny w Ukrainie doszło w Polsce do nie­zwy­kłej mobi­li­za­cji spo­łecz­nej. Myślę, że poka­za­ła ona, że Polacy lubią anga­żo­wać się akcyj­nie, zro­bić coś osobiście
i widzieć natych­miast efekt swo­je­go zaan­ga­żo­wa­nia. Dlatego to był moment tak efek­tow­ne­go i jed­no­cze­śnie efek­tyw­ne­go dzia­ła­nia. Mniej roz­wi­nię­ta jest nato­miast tra­dy­cja dzie­le­nia się swo­imi kom­pe­ten­cja­mi dłu­go­fa­lo­wo, w for­mu­le dłuż­sze­go zaan­ga­żo­wa­nia – 
pod­kre­śla Helena Krajewska, rzecz­nicz­ka Polskiej Akcji Humanitarnej, naj­star­szej orga­ni­za­cji huma­ni­tar­nej w Polsce.  Tymczasem w orga­ni­za­cjach poza­rzą­do­wych i insty­tu­cjach potrzeb­ne są róż­ne kom­pe­ten­cje oraz pra­ca cały czas, nie tyl­ko wte­dy, gdy trwa kry­zys. Dlatego sta­li pra­cow­ni­cy i dłu­go­ter­mi­no­wi wolon­ta­riu­sze są klu­czo­wi dla ich funkcjonowania.

 Jak zwięk­szyć zaan­ga­żo­wa­nie w pomaganie?
Według eks­per­tów Uczelni Korczaka, któ­ra kształ­ci kadry w zakre­sie peda­go­gi­ki, pomo­cy spo­łecz­nej i psy­cho­lo­gii spo­łecz­nej, by wzmoc­nić wolon­ta­riat nale­ża­ło­by roz­wa­żyć kil­ka kie­run­ków działania:

  • Zachęcanie do wolon­ta­ria­tu od naj­młod­szych lat, w rodzi­nach oraz w sys­te­mie edu­ka­cji. Zagadnienie wolon­ta­ria­tu, wspie­ra­nia potrze­bu­ją­cych, dzie­le­nia się cza­sem powin­no poja­wiać się np. na godzi­nach wycho­waw­czych. Wolontariat war­to poka­zy­wać nie jako „pro­ces zdo­by­wa­nia punk­tów”, ale moty­wa­cję do samorozwoju
    i poma­ga­nia innym.
  • Angażowanie w wolon­ta­riat grup spo­łecz­nych, któ­re nie są postrze­ga­ne jako oczy­wi­ste źró­dło wolon­ta­ria­tu, np. senio­rów w ramach dzia­łań Seniors for Seniors (senio­rzy wspie­ra­ją senio­rów, np. dotrzy­mu­jąc towa­rzy­stwa i zmniej­sza­jąc poczu­cie samot­no­ści). Przykładem jest rów­ni wyko­rzy­sta­nie kom­pe­ten­cji osób star­szych np.
    na wysta­wach w muze­ach, któ­re jako wolon­ta­riu­sze opro­wa­dza­ją zwie­dza­ją­cych lub inne for­my dzie­le­nia się kom­pe­ten­cja­mi i cza­sem przez oso­by starsze.
  • Rozwój wolon­ta­ria­tu pra­cow­ni­cze­go – pro­gra­my te speł­nia­ją waż­ną funkcję
    w zachę­ca­niu do zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­ne­go, w opar­ciu o kom­pe­ten­cje i pasje pracowników.
  • Poprawa komu­ni­ka­cji doty­czą­cej potrzeb wolon­ta­ria­tu w insty­tu­cjach i orga­ni­za­cjach poza­rzą­do­wych: jak wska­za­ły bada­nia insty­tu­cji pomo­cy spo­łecz­nej zrealizowane
    w II poło­wie 2023, wie­le insty­tu­cji samo­rzą­do­wych potrze­bu­ją­cych wolon­ta­ria­tu nie komu­ni­ku­je aktyw­nie swo­ich potrzeb w tym zakre­sie, nie jest prze­ko­nu­ją­ca, nie potra­fi zachę­cić poten­cjal­nych wolon­ta­riu­szy do współ­pra­cy. Często „dobrej opo­wie­ści”, któ­ra tłu­ma­czy sens zaan­ga­żo­wa­nia nie mają tak­że orga­ni­za­cje pozarządowe.

 

W Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy zaan­ga­żo­wa­ło się w tym roku 120 tys. wolon­ta­riu­szy, a cel Orkiestry wspar­ło milio­ny osób. – To zasłu­ga pro­fe­sjo­na­li­zmu i wia­ry­god­no­ści budo­wa­nej przez lata insty­tu­cji, któ­ra dzię­ki zaan­ga­żo­wa­niu mediów sku­pia na sobie uwa­gę społeczną
w dniu zbiór­ki. Kumulacja WOŚP w jed­nym dniu pozwa­la rów­nież odczuć wolon­ta­riu­szom satys­fak­cję z efek­tu akcji.

Na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy trze­ba jed­nak spoj­rzeć rów­nież jak na wiel­ką szko­łę poma­ga­nia i zaan­ga­żo­wa­nia. Orkiestra poka­za­ła wie­lu oso­bom, że poma­ga­nie jest dobrem
i zara­zem rado­ścią, i ma głę­bo­ki spo­łecz­ny sens
– pod­kre­śla­ją bada­cze z Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej.

Według eks­per­tów, two­rzy to dobrą prze­strzeń do budo­wa­nia dłu­go­fa­lo­we­go zaan­ga­żo­wa­nia w wolon­ta­riat w róż­nych obsza­rach. W Polsce dzia­ła ponad 100 tys. orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wych, z cze­go 61% anga­żu­je w spo­sób regu­lar­ny lub akcyj­ny wolontariuszy.
To ponad 40 tys. fun­da­cji, sto­wa­rzy­szeń i innych orga­ni­za­cji pożyt­ku publicz­ne­go roz­sia­nych nawet w naj­dal­szych zakąt­kach kra­ju, nie tyl­ko w obrę­bie dużych miast. Potrzeby doty­czą­ce wolon­ta­ria­tu będą zaś moc­no rosnąć, m.in. ze wzglę­du na sta­rze­nie się popu­la­cji, wzrost licz­by osób nie­sa­mo­dziel­nych, odczu­wa­nie samot­no­ści przez młod­szych i star­szych – a tak­że głód war­to­ści i poszu­ki­wa­nie sen­su w bliż­szych rela­cjach spo­łecz­nych i tro­sce nie tyl­ko o siebie,
ale tak­że o innych.

 

WIĘCEJ INFORMACJI I KONTAKT:

Karina Grygielska
Client Services Director
Agencja FaceIT
tel. +48 510 139 575