Przełomowy wyrok TSUE

Karolina Pilawska – adwo­kat, wspól­nik w kan­ce­la­rii Pilawska Zorski Adwokaci. Specjalistka
z zakre­su spo­rów kon­su­men­tów z ban­ka­mi. Od wie­lu lat z suk­ce­sa­mi repre­zen­tu­je inte­re­sy Frankowiczów w pol­skich sądach. 

Już 15 czerw­ca 2023 roku Frankowicze pozna­ją wyrok TSUE w spra­wie zasad­no­ści rosz­czeń ban­ków o tzw. wyna­gro­dze­nie za korzy­sta­nie z kapi­ta­łu. Niewątpliwie będzie to naj­waż­niej­sze w tym roku wyda­rze­nia dla całe­go śro­do­wi­ska fran­ko­we­go w Polsce
i praw­do­po­dob­nie osta­tecz­na kara dla ban­ków udzie­la­ją­cych przed laty kre­dy­tów hipo­tecz­nych powią­za­nych z kur­sem fran­ka szwajcarskiego. 

Opinia Rzecznika Generalnego TSUE w tej spra­wie, ogło­szo­na w lutym tego roku, jest jed­no­znacz­na i nie pozo­sta­wia wiel­kie­go pola do dys­ku­sji. Rzecznik Collins wska­zał, że ban­ki nie mogą liczyć na wyna­gro­dze­nie za korzy­sta­nie z kapi­ta­łu w przy­pad­ku stwier­dze­nia przez sąd kra­jo­wy nie­waż­no­ści umo­wy kre­dy­tu powią­za­ne­go z walu­tą szwajcarską.

Po pierw­sze, stoi to w sprzecz­no­ści z zało­że­nia­mi obo­wią­zu­ją­cej Dyrektywy 93/13. Gdyby ban­ki były upraw­nio­ne do doma­ga­nia się od kre­dy­to­bior­ców takie­go wyna­gro­dze­nia, to docho­dzi­ło­by do osła­bie­nia sku­tecz­no­ści ochro­ny zagwa­ran­to­wa­nej kon­su­men­tom przez wspo­mnia­ną Dyrektywę, a nawet do jej uni­ce­stwie­nia. Mogłoby się bowiem zda­rzyć tak, że bar­dziej opła­cal­ne było­by wyko­ny­wa­nie umo­wy kre­dy­tu zawie­ra­ją­cej nie­uczci­we zapi­sy niż sko­rzy­sta­nie z ochro­ny kon­su­menc­kiej prze­wi­dzia­nej prze­pi­sa­mi pra­wa kra­jo­we­go i unijnego.

Po dru­gie, bank ze swo­je­go bez­praw­ne­go dzia­ła­nia, a nie­wąt­pli­we za takie dzia­ła­nie nale­ży uznać sto­so­wa­nie w umo­wach z kre­dy­to­bior­ca­mi nie­uczci­wych posta­no­wień umow­nych doty­czą­cych kur­su CHF, nie może czer­pać żad­nych korzy­ści gospo­dar­czych. Rzecznik jasno zazna­czył, że nawet jeże­li bank doświad­cza jakich­kol­wiek nie­ko­rzyst­nych skut­ków na sku­tek uzna­nia za nie­waż­ną umo­wy kre­dy­tu zawie­ra­ją­cej nie­uczci­we warun­ki, to nie może on otrzy­mać rekom­pen­sa­ty z tego tytu­łu, ponie­waż są one wyni­kiem wyłącz­nie jego nie­uczci­we­go postę­po­wa­nia wzglę­dem klienta.

Po trze­cie, w orze­cze­niach TSUE wie­lo­krot­nie jest mowa o odstra­sza­ją­cym efek­cie wywie­ra­nym na przed­się­bior­cę, któ­ry w rela­cjach ze swo­imi klien­ta­mi – kon­su­men­ta­mi sto­su­je nie­do­zwo­lo­ne posta­no­wie­nia umow­ne. Gdyby zatem ban­ki w Polsce mogły doma­gać się od Frankowiczów wyna­gro­dze­nia za korzy­sta­nie z kapi­ta­łu, to w żaden spo­sób nie był­by znie­chę­co­ne do takie­go dzia­ła­nia. Co wię­cej, narzu­ce­nie nie­uczci­wych warun­ków w umo­wie mogło­by być dla ban­ków nawet bar­dziej opła­cal­ne i de fac­to gwa­ran­to­wa­ło­by zysk – albo
w posta­ci wyko­ny­wa­nia przez kon­su­men­ta nie­uczci­wej umo­wy albo w posta­ci wyna­gro­dze­nia, któ­re ten kon­su­ment musiał­by ban­ko­wi zapła­cić, gdy­by posta­no­wił pod­wa­żyć taką nie­uczci­wą umowę.

Banki argu­men­tu­ją, że maso­we orze­ka­nie o nie­waż­no­ści tego rodza­ju umów skut­ku­je tym, że kre­dy­to­bior­cy uzy­sku­ją „dar­mo­we kre­dy­ty”. W wyni­ku usta­le­nia nie­waż­no­ści umo­wy kre­dy­tu Frankowicze roz­li­cza­ją się z ban­ka­mi wyłącz­nie z kwo­ty udo­stęp­nio­ne­go kapi­ta­łu w zło­tych pol­skich i nie pono­szą dodat­ko­wych kosz­tów uzy­ska­nia kre­dy­tu. Z kolei ban­ki na udo­stęp­nie­niu takich kre­dy­tów nie zara­bia­ją, bo kre­dy­to­bior­cy zwra­ca­ją im wyłącz­nie nomi­nal­ną kwo­tę kre­dy­tu. TSUE, w ślad za Rzecznikiem, wska­że zapew­ne, że taka sytu­acja sta­no­wi natu­ral­ny sku­tek uzna­nia umo­wy kre­dy­tu za nie­waż­ną. Oczywistym jest, że przed­się­bior­ca, któ­ry naru­sza spo­czy­wa­ją­ce na nim wzglę­dem kon­su­men­tów obo­wiąz­ki, tra­ci spo­dzie­wa­ny zysk. Zresztą dotych­cza­so­we orzecz­nic­two TSUE cał­ko­wi­cie to potwierdza.

Spory Frankowiczów z ban­ka­mi od wie­lu lat jest jed­nym z głów­nych tema­tów deba­ty publicz­nej, a tego rodza­ju spra­wy są naj­częst­szy­mi, któ­re roz­po­zna­ją pol­skie sądy. Czy zatem 15 czerw­ca ta histo­ria dobie­gnie koń­ca i czy TSUE podzie­li sta­no­wi­sko swo­je­go Rzecznika?
Z praw­do­po­do­bień­stwem gra­ni­czą­cym z pew­no­ścią śmia­ło moż­na wska­zać, że opi­nia znaj­dzie swo­je odzwier­cie­dle­nie w czerw­co­wym wyro­ku. Otwarte po zosta­je, czy orze­cze­nie będzie rów­nie kate­go­rycz­ne. Czas poka­że. Niewątpliwie do tej pory w tym star­ciu kre­dy­to­bior­cy docho­dzą­cy przy­słu­gu­ją­cej im ochro­ny kon­su­menc­kiej są górą.

Co istot­ne, tego same­go dnia TSUE wypo­wie się w jesz­cze jed­nej pol­skiej spra­wie (C – 287/22), a doty­czą­cej moż­li­wo­ści udzie­la­nia kre­dy­to­bior­com przez sądy zabezpieczeń
w posta­ci zwol­nie­nia z obo­wiąz­ku pła­ce­nia rat kre­dy­to­wych – pomi­mo bra­ku spła­ty kwo­ty kapi­ta­łu. Sprawa ta jest istot­na z punk­tu widze­nia wszyst­kich kre­dy­to­bior­ców fran­ko­wych, któ­rzy wska­zu­jąc na nie­waż­ność umów kre­dy­tów sta­ra­ją się o zwol­nie­nie ich przez sądy
z obo­wiąz­ku pła­ce­nia rat. Odpowiedź TSUE z pew­no­ścią pomo­że ujed­no­li­cić orzecz­nic­two pol­skich sądów w tym zakre­sie, szcze­gól­nie, że od 1 lip­ca 2023 roku zmie­nią się zasa­dy roz­po­zna­wa­nia zaża­leń w postę­po­wa­niach zabez­pie­cza­ją­cych i to sądy II instan­cji dosta­ną kom­pe­ten­cje ich roz­strzy­ga­nia po zaża­le­niu jed­nej ze stron.

 

 

 

Różnorodność, która generuje strach Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii

Podobno o sta­nie spo­łe­czeń­stwa naj­le­piej świad­czy spo­sób, w jaki trak­tu­je ono swo­ich naj­słab­szych człon­ków. Mahatma Ghandi, któ­re­mu przy­pi­su­je się tą sen­ten­cję, utra­fił w sed­no. Stopień ucy­wi­li­zo­wa­nia współ­cze­snych spo­łe­czeństw naj­le­piej odda­je poziom ich wraż­li­wo­ści na cudze nie­szczę­ście i cier­pie­nie. W ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu latach na świe­cie zaszły zna­czą­ce zmia­ny w kie­run­ku empa­ty­za­cji ogó­łu spo­łe­czeń­stwa. Czy jed­nak wystar­cza­ją­ce? Warto zadać sobie to pyta­nie wła­śnie 17 maja pod­czas Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii, któ­ry ma za zada­nie sze­rzyć świa­do­mość w tym temacie. 

Dawno mamy już za sobą cza­sy, gdy homo­sek­su­alizm kara­ny był śmier­cią czy wię­zie­niem – tak przy­naj­mniej wyglą­da to w Europie i w innych miej­scach na świe­cie, gdzie hoł­du­je się tzw. „euro­pej­skim war­to­ściom”. W dal­szym cią­gu jed­nak z dru­giej stro­ny w wie­lu miej­scach na świe­cie, rów­nież w Europie, oso­by nie­he­te­ro­nor­ma­tyw­ne, nie­bi­nar­ne i „nie­stan­dar­do­we” trak­tu­je się jak oby­wa­te­li dru­giej kate­go­rii. Tak nie­ste­ty jest i w Polsce. Według rapor­tu orga­ni­za­cji ILGA Polska znaj­du­je się na ostat­nim miej­scu wśród kra­jów Unii Europejskiej pod wzglę­dem ochro­ny praw osób LGBTQ+. Mówiąc wprost, kule­je u nas pra­wo­daw­stwo, wpły­wa­ją­ce na kom­fort życia osób homo­sek­su­al­nych i trans­sek­su­al­nych. W Europie w gor­szej od nas sytu­acji jest jedy­nie Białoruś i Rosja…

Samozadowolenie to nie wszystko

Przyzwyczailiśmy się do samo­za­do­wo­le­nia z tego jacy jeste­śmy „tole­ran­cyj­ni”…

Nie kry­ty­ku­ję publicz­nie osób homo­sek­su­al­nych, zatem jestem faj­nym i tole­ran­cyj­nym facetem.

Nie wyzy­wam uczest­ni­ków mar­szów, a więc jestem w porządku.

Nie prze­szka­dza­ją mi geje, ale czy oni muszą tak epa­to­wać tą swo­ją seksualnością?

Ale… No wła­śnie, zawsze jest jakieś ale. W XXI wie­ku tole­ran­cja to już za mało. Wydźwięk sło­wa „tole­ran­cja” zakła­da pew­ne­go rodza­ju łaskę i być może gło­śną ale i nie­zbyt przy­chyl­ną zgo­dę na egzy­sto­wa­nie osób, któ­re są inne od ogó­łu. Czy to rze­czy­wi­ście sta­wia nas w pozy­cji osób empa­tycz­nych i cywi­li­zo­wa­nych, że pozwo­li­my komuś oddy­chać tym samym powie­trzem, co my? Że nie będzie­my osten­ta­cyj­nie trak­to­wać dru­gie­go czło­wie­ka jak trę­do­wa­te­go? Być może było to czymś postę­po­wym w latach 60’. Obecny sto­pień roz­wo­ju cywi­li­za­cji wyma­ga od nas cze­goś więcej…

Różnorodność, któ­ra gene­ru­je strach

Odrzucanie oraz izo­lo­wa­nie tego, co inne, leży nie­ste­ty w głę­bo­ko zako­rze­nio­nych w nas mecha­ni­zmach ewo­lu­cyj­nych. Nie zna­czy to jed­nak, że są to mecha­ni­zmy przy­sta­ją­ce do potrzeb naszych cza­sów. W spo­łe­czeń­stwie i na świe­cie tak prze­lud­nio­nym jak wyglą­da to dziś i tak zdo­mi­no­wa­nym przez czło­wie­ka, naszym jedy­nym ratun­kiem jest nie „koeg­zy­sten­cja” a „współ­pra­ca” czy­li peł­ne empa­tii, życz­li­wo­ści i wza­jem­ne­go zro­zu­mie­nia wspól­ne życie! Świat zwie­rząt nie sta­no­wi już dla nas żad­ne­go zagro­że­nia jako gatun­ku. Jedynym zagro­że­niem dla nas jeste­śmy my sami.

Owszem, boimy się inno­ści i owszem, ist­nie­ją ku temu prze­słan­ki ewo­lu­cyj­ne, a może raczej powi­nie­nem powie­dzieć „zaszło­ści”, ale są one już kom­plet­nie nie­ak­tu­al­ne i nie speł­nia­ją swo­jej roli – zupeł­nie tak samo jak kość ogo­no­wa, któ­ra cza­sem boli po zbyt dłu­gim sie­dze­niu w jed­nej pozy­cji. Pora zatem, aby nasza codzien­ność i nasze reak­cje na to, co nam obce, dogo­ni­ły w koń­cu poziom nasze­go roz­wo­ju cywi­li­za­cyj­ne­go. Pora, aby naj­więk­szym zagro­że­niem dla czło­wie­ka prze­stał być dru­gi człowiek!

Edukacja, dro­gą do inkluzywności

Nie może­my zatem pozo­sta­wać bier­ni na codzien­ne tra­ge­die, któ­re roz­gry­wa­ją się w życiu osób LGBTQ+; tra­ge­die wyni­ka­ją­ce z odrzu­ce­nia, nie­na­wi­ści i bra­ku zro­zu­mie­nia osób, któ­re nie miesz­czą się w sta­ty­sty­ce. Pora zro­zu­mieć, że prak­ty­ka sta­ty­sty­ki nie zno­si i nie ma z nią nic wspólnego.

Łatwo jed­nak jest posłu­gi­wać się chwy­tli­wy­mi hasła­mi, a trud­niej zro­bić coś konkretnego…

Dlatego wła­śnie tak bar­dzo doce­niam dzia­łal­ność ludzi, któ­rzy na co dzień sta­ra­ją się edu­ko­wać i uświa­da­miać spo­łe­czeń­stwo. Pierwszym kro­kiem do empa­ty­zo­wa­nia ludzi wokół może być zarów­no film, książ­ka jak i roz­mo­wa – spo­koj­na, życz­li­wa i nace­cho­wa­na dużą ilo­ścią wyro­zu­mia­ło­ści! Zawsze war­to brać pod uwa­gę dys­kom­fort, któ­ry czu­je dru­gi czło­wiek, a jed­no­cze­śnie wytrwa­le edu­ko­wać na  temat tego, jak ogrom­ne zna­cze­nie ma dla naszej cywi­li­za­cji wycho­wa­nie i stwo­rze­nie spo­łe­czeń­stwa inklu­zyw­ne­go, dla któ­re­go waż­ne będą spra­wy, któ­re nas łączą a nie dzielą.

Jeżeli chcesz zmia­ny, bądź zmianą!

Taką pra­cę wyko­nu­ją już w dużej mie­rze licz­ni dzia­ła­cze spo­łecz­ni czy nie­za­leż­ne media takie jak ARTE.tv, będą­ce bez­płat­ną plat­for­mą stre­amin­go­wą, któ­re spe­cjal­nie na 17 maja przy­go­to­wa­ło zbiór fil­mów edu­ka­cyj­nych i uwraż­li­wia­ją­cych w kwe­stiach doty­czą­cych osób nie­he­te­ro­nor­ma­tyw­nych. Wspólne obej­rze­nie takie­go fil­mu z oso­bą odsu­wa­ją­cą od sie­bie waż­kość tych pro­ble­mów, może być dobrym począt­kiem, pra­cą u pod­staw. Pamiętajmy też, że zmia­na nie zaczy­na się u góry. Jak uczy nas histo­ria ludz­ko­ści, zmia­na idzie od każ­de­go z nas, od jed­no­stek, dzię­ki któ­rym nastę­pu­ją zmia­ny w spo­łe­czeń­stwach, naro­dach i na całych kontynentach.

 

Muzyka klasyczna – co to znaczy?

Muzyka kla­sycz­na, zawsze cenio­na była za swo­ją wyso­ką jakość arty­stycz­ną, pre­cy­zję wyko­na­nia, kunszt tech­nicz­ny. Symfonie, sona­ty, kwar­te­ty smycz­ko­we, ope­ry, ora­to­ria… są to nasze pierw­sze sko­ja­rze­nia, gdy mówi­my Wolfgang Amadeus Mozart, czy Ludwig van Beethoven. Nie o tym jed­nak myśle­li wiel­cy kompozytorzy.

Bach,  Vivaldi , Chopin,  Beethoven,  Schubert

Johann Sebastian Bach poprzez swo­ją mistrzow­ską grę na for­te­pia­nie, chciał przede wszyst­kim oddzia­ły­wać na inte­lekt i emo­cje słu­cha­cza. Oprócz wir­tu­oze­rii i pre­cy­zji wyko­na­nia, za to oddzia­ły­wa­nie na odbior­cę wła­śnie był cenio­ny. Wykorzystywał dosko­na­le tech­ni­kę kon­tra­punk­tu i wie­lo­gło­so­wo­ści, aby stwo­rzyć boga­te i zło­żo­ne brzmie­nie, by jego utwo­ry były wzru­sza­ją­ce i peł­ne ducho­we­go przesłania.

Antonio Vivaldi, mistrz kon­cer­tu instru­men­tal­ne­go, chciał dawać radość. Jego muzy­ka okre­śla­na jest jako lek­ka, peł­na ener­gii, wir­tu­ozer­ska, eks­pre­syj­na, peł­na wital­no­ści i pozy­tyw­nych wibracji.

Z kolei Muzyka Fryderyka Chopina jest peł­na roman­tycz­ne­go liry­zmu, uczuć. Jego zmy­sło­we kom­po­zy­cje: mazur­ki, wal­ce, polo­ne­zy, etiu­dy zawsze wzru­sza­ły. Łączył w sobie wraż­li­wość roman­tycz­ne­go arty­sty z mistrzo­stwem tech­nicz­nym. Podobnie Schubert chciał peł­ną liry­zmu muzy­ką poru­szać naj­głęb­sze emo­cje. Ich muzy­ka wzru­sza­ła, pobu­dza­ła, doty­ka­ła, budzi­ła sentymenty.

Natomiast Ludwig van Beethoven zawsze prze­ka­zy­wał słu­cha­czom ener­gię, siłę ducha, wol­ność, nie­za­leż­ność. Był pio­nie­rem w eks­plo­ro­wa­niu nowych moż­li­wo­ści tech­nicz­nych instru­men­tu i wpro­wa­dzał do swo­jej muzy­ki gwał­tow­ne zmia­ny dyna­micz­ne, sil­ne akor­dy i wir­tu­ozow­skie pasa­że. Jego muzy­ka dawa­ła siłę.

ARTur Moon

Co pro­po­nu­je nam ARTur Moon? Nie bez powo­du sta­wia­my go obok wiel­kich kom­po­zy­to­rów, któ­rzy zda­wa­li sobie spra­wę z siły i moż­li­wo­ści muzy­ki i wyko­rzy­sty­wa­li jej moc. To awan­gar­do­wy arty­sta, wystę­pu­ją­cy na świa­to­wych sce­nach muzycz­nych: USA, Grecji, Francji, Szwajcarii, Niemczech, Indonezji, Filipinach i wie­lu innych.  W czerw­cu zagra w Filharmonii Narodowej w Warszawie.  Tak jak wiel­cy kom­po­zy­to­rzy zaser­wu­je nam kunszt tech­nicz­ny, wir­tu­oze­rię, któ­ra jest dla nie­go narzę­dziem i środ­kiem by połą­czyć się ze słu­cha­cza­mi i zabrać ich w ducho­wą podróż. Kompozytor pro­po­nu­je nam nową este­ty­kę słu­cha­nia. Jego inno­wa­cyj­ny pro­jekt muzycz­ny „Koncert w Ciemności” to wyda­rze­nie wie­lo­wy­mia­ro­we, któ­re anga­żu­je wszyst­kie zmy­sły odbior­ców. Artysta stwo­rzy prze­strzeń, któ­ra umoż­li­wia sma­ko­wa­nie dźwię­ków, widze­nie emo­cji, głę­bo­kie ducho­we prze­ży­cie sztu­ki. To co pro­po­nu­je nie jest zwy­kłym kon­cer­tem, ale per­for­man­ce, któ­ry zosta­je w pamię­ci na długo.

ARTur nazy­wa­ny jest Piano Healerem ze wzglę­du na wystę­pu­ją­ce po kon­cer­tach głę­bo­kie prze­mia­ny wewnętrz­ne, przez któ­re pro­wa­dzi słuchaczy.

„Wiele razy sły­sza­łem od publicz­no­ści, że umiem hip­no­ty­zo­wać dźwiękami for­te­pia­nu, słu­chacz daje się zapro­wa­dzić w nie­zna­ne dotąd muzycz­ne prze­strze­nie”  – mówi ARTur Moon – “Koncert w Ciemności” jest zapro­sze­niem do nie­sa­mo­wi­tej przy­go­dy wewnętrz­nej, dzię­ki któ­rej możesz odzy­skać harmonię 

18 czerw­ca w Filharmonii Narodowej W Warszawie ARTur Moon poka­że jak potęż­ną moc ma muzy­ka. Wybierając się na to wyda­rze­nie zre­ali­zu­je­cie recep­tę na wewnętrz­na przemianę.

 

Alternatywna historia Polski z udziałem nowoczesnej broni

Co by było, gdy­by w kam­pa­nii wrze­śnio­wej 1939 roku dobo­ro­wy bata­lion NATO, wypo­sa­żo­ny w naj­no­wo­cze­śniej­szy sprzęt dostęp­ny w XXI wie­ku oraz wie­dzę na temat losów woj­ny, sta­wił czo­ło hitle­row­skiej nawał­ni­cy? Czy taka inter­wen­cja mia­ła­by decy­du­ją­cy wpływ na histo­rię, a może losy Polski, Europy i świa­ta poto­czy­ły­by się jak dotych­czas? Autor best­sel­le­ru sprzed lat powra­ca ze wzno­wio­ną i ulep­szo­ną odsło­ną powie­ści www.1939.com.pl, któ­ra szcze­gól­nie przy­pad­nie do gustu miło­śni­kom histo­rii, a ze wzglę­du na skru­pu­lat­ne opi­sy uzbro­je­nia zwró­ci uwa­gę pasjo­na­tów mili­ta­riów oraz gier wojen­nych, fabu­lar­nych i RPG. Premiera książ­ki Wydawnictwa Skarpa Warszawska już 17 maja!

1 wrze­śnia 1939 roku nie­miec­kie woj­ska bestial­sko zaata­ko­wa­ły Polskę, co dopro­wa­dzi­ło do eska­la­cji kon­flik­tu na ska­lę glo­bal­ną. Wydarzenia z tego okre­su mia­ły ogrom­ny wpływ na świa­to­wą histo­rię, a sam rok 1939 stał się sym­bo­lem agre­sji i tra­ge­dii, któ­ra nazna­czy­ła kolej­nych 6 lat ludzi na całym świe­cie. Jednym z pierw­szych starć wojsk była bitwa pod Mokrą, do udzia­łu w któ­rej swo­ich boha­te­rów posta­no­wił wysłać Marcin Ciszewski, autor tej bestel­le­ro­wej powie­ści sen­sa­cyj­nej prze­pla­ta­nej ele­men­ta­mi science-fiction o szcze­gól­nym tytu­le www.1939.com.pl. Wznowienie kolej­nych czę­ści serii już wkrótce!

Oszukać prze­zna­cze­nie…

Podpułkownik Jerzy Grobicki, dowód­ca Pierwszego Samodzielnego Batalionu Rozpoznawczego, nawet w naj­czar­niej­szych snach nie przy­pusz­czał, że wraz ze swo­ją eli­tar­ną jed­nost­ką zamiast w Afganistanie  roku 2007, wylą­du­je pod Mokrą w dniu 1 wrze­śnia 1939 roku i z miej­sca zosta­nie zaata­ko­wa­ny przez Wermacht.

Rozpoczyna się fascy­nu­ją­ca gra wojen­na. Garstka żoł­nie­rzy NATO, uzbro­jo­na w śmier­cio­no­śny, futu­ry­stycz­ny sprzęt, zma­ga się w krwa­wym boju z nie­prze­li­czo­ną potę­gą hitle­row­skich Niemiec i pró­bu­je oszu­kać przeznaczenie…

Grobicki ma przy tym świa­do­mość, że bro­niąc ojczy­zny swo­ich przod­ków, jed­no­cze­śnie inge­ru­je w histo­rię, cze­go skut­ków nie jest w sta­nie prze­wi­dzieć. Wizja znisz­czeń, obo­zów zagła­dy i cier­pie­nia całych naro­dów nie pozwa­la mu jed­nak zanie­chać dzia­łań. W tym nie­sły­cha­nym dzie­le sekun­du­ją mu barw­ni ofi­ce­ro­wie i żoł­nie­rze, a tak­że pięk­na pani kapi­tan Nancy Sanchez z US Army.

Rozpoczyna się fascy­nu­ją­ca gra wojen­na, któ­rej skut­ki nie pozo­sta­ną obo­jęt­ne na losy świa­ta. Jak wyglą­dać będzie alter­na­tyw­na rze­czy­wi­stość wykre­owa­na przez pod­puł­kow­ni­ka Grobickiego i jego ludzi? Czy da się speł­nić odwiecz­ny sen o wła­dzy nad rze­czy­wi­sto­ścią czy jed­nak losem świa­ta rzą­dzi nie­moż­li­we do unik­nię­cia fatum?

Moda, w której rozkwita kobiecość

Kobiety od wie­ków udo­wad­nia­ją, że siła kobie­co­ści to nie tyl­ko pięk­no, ale rów­nież deter­mi­na­cja, odwa­ga i zmysł przed­się­bior­czo­ści. Izabela Łapińska, jed­na z naj­wy­bit­niej­szych pol­skich pro­jek­tan­tek, od lat two­rzy pro­jek­ty, któ­re pod­kre­śla­ją te war­to­ści. W jej kolek­cjach znaj­dzie­my wie­le ele­men­tów nawią­zu­ją­cych do kobie­cej ener­gii – zmy­sło­we tka­ni­ny, szla­chet­ne, efek­tow­ne deta­le, kro­je eks­po­nu­ją­ce talię, a do tego odważ­ne, wysu­bli­mo­wa­ne dodatki.

W dzi­siej­szych cza­sach, kobie­ty są coraz bar­dziej świa­do­me swo­je­go pięk­na i poten­cja­łu. Moda,
w któ­rej roz­kwi­ta kobie­cość, daje im moż­li­wość eks­pe­ry­men­to­wa­nia, jed­no­cze­śnie pozwalając
na wyra­że­nie sie­bie w spo­sób, któ­ry same uzna­ją za najlepszy.

Izabela Łapińska od lat udo­wad­nia, że moda to nie tyl­ko pięk­no, ale rów­nież przekaz.
W swo­ich pro­jek­tach chce pod­kre­ślić, że kobie­ty są w sta­nie wie­le osią­gnąć i że siła kobie­co­ści jest czymś, co powin­no być pie­lę­gno­wa­ne i doce­nia­ne. – Kocham kobie­ty i to miło­ścią do nich kie­ru­ję się, two­rząc moje kolek­cje. Czuję ema­nu­ją­cą moc kobie­co­ści, czu­ję drze­mią­cą siłę, któ­rą moż­na wydo­być dzię­ki pięk­nym kre­acjom. Kobiety odbie­ram niczym rzeź­by lub obra­zy, wyma­ga­ją­ce wyjąt­ko­wej opra­wy, takiej, któ­ra pod­kre­śla ich blask. Moim zada­niem jest two­rze­nie tej uni­kal­nej ramy, indy­wi­du­al­nie dopa­so­wa­nej do sty­lu, w któ­rym kobie­ta czu­je się naj­le­piej. Zawsze powta­rzam moim klient­kom, żeby zna­la­zły w sobie odwa­gę do poszu­ki­wań swo­je­go wła­sne­go sty­lu. Uważam, że to jest klucz
do świet­ne­go wyglą­du i życia w zgo­dzie ze sobą
– pod­kre­śla projektantka.

Izabela Łapińska zade­biu­to­wa­ła w 2004 roku, ale pro­jek­to­wa­nie i szy­cie ubrań były jej pasją
od naj­młod­szych lat. Jej uwa­gę zawsze przy­cią­ga­ły szla­chet­ne tka­ni­ny, intry­gu­ją­ce wykoń­cze­nia i ręcz­nie robio­ne zdo­bie­nia, czym zasłu­ży­ła sobie na mia­no mistrzy­ni deta­lu. Ten uni­ka­to­wy styl został szyb­ko doce­nio­ny nie tyl­ko w Polsce, ale i na świe­cie. Artystka od zawsze wie­rzy­ła w siłę kla­sycz­nej kobie­co­ści, a fla­go­wym pro­jek­tem sta­ła się sukien­ka pen­sjo­nar­ka, któ­ra poja­wia się w każ­dej kolekcji.

Kreacje, któ­re doda­ją mocy

Kobiecość jest nie tyl­ko syno­ni­mem roman­ty­zmu, ale tak­że pew­no­ści sie­bie i siły. Panie coraz śmie­lej eks­pe­ry­men­tu­ją z modą, łącząc zwiew­ne, przy­tul­ne mate­ria­ły z ory­gi­nal­nym dese­niem tka­nin oraz odważ­ny­mi, przy­ku­wa­ją­cy­mi wzrok deta­la­mi.  Tym samym two­rzą swój wła­sny nie­po­wta­rzal­ny styl.

- Panie, któ­re u mnie wybie­ra­ją kre­acje, są świa­do­me swo­je­go indy­wi­du­ali­zmu – ujaw­nia Izabela Łapińska. Chcą wyglą­dać i czuć się wyjąt­ko­wo. Są też cier­pli­we, gdyż zda­ją sobie spra­wę, że two­rze­nie wyma­ga cza­su. Strój, pod­kre­śla­ją­cy ich siłę, jest niczym dzie­ło sztu­ki, na któ­re u wie­lu pro­du­cen­tów cze­ka się cza­sem wręcz latami. 

Proces zamó­wień w ate­lier Izabeli Łapińskiej skła­da się z trzech eta­pów: spo­tka­nia z klient­ką i roz­mo­wy o jej sty­lu, zapre­zen­to­wa­nia pro­po­zy­cji w posta­ci rysun­ków i tka­nin, w koń­cu reali­za­cji wybra­ne­go warian­tu. Następnie zaczy­na się pra­ca kraw­co­wych, haf­cia­rek, arty­stów od naj­róż­niej­szych deta­li, co może trwać od sze­ściu do nawet dwu­dzie­stu tygodni.Unikalne kre­acje pro­jek­tant­ki powsta­ją pod okiem wybit­nych arty­stów – rze­mieśl­ni­ków. To dzię­ki nim ure­al­nia­ją się naj­bar­dziej nie­zwy­kłe pro­jek­ty, za któ­ry­mi sto­ją dzie­siąt­ki godzin pra­cy. Niewątpliwie tego wyma­ga­ją – wyszu­ka­ne orna­men­ty, set­ki bez­błęd­nych prze­szyć ręcz­nych haftów, nie­zwy­kłe deko­ra­cje uzu­peł­nia­ne krysz­ta­ła­mi Sworowskiego, pięk­ne for­my, czy też wresz­cie nie­po­wta­rzal­ne ele­men­ty ze srebra.

- Moje klient­ki kocha­ją owe szla­chet­ne, efek­tow­ne i ory­gi­nal­ne deta­le. To one spra­wia­ją, że czu­ją się nie­po­wta­rzal­ne i pięk­ne, eks­po­nu­jąc swo­ją siłę i kla­sę – doda­je projektantka.